Maj - czas, w którym warto zastanowić się nad obecnością Maryi w pobożności i duchowości chrześcijanina.
Maj — miesiąc w sposób szczególny poświęcony Matce Bożej. W tych dniach w polskich kościołach codziennie odbywają się nabożeństwa majowe.
Przyszło mi na myśl, że warto w tym miesiącu przypomnieć „Jasnogórskie Śluby Narodu”, napisane przez Prymasa Wyszyńskiego Możemy ten tekst odczytać nie tylko, jako swego rodzaju manifestację religijnej jedności narodu, ważnej w tamtych trudnych dla Kościoła w Polsce czasach, ale przede wszystkim, jako pewien program pracy duchowej: osobistej i wspólnotowej. Zawierzenia tego dokonali polscy biskupi 26 sierpnia 1956 r., w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej. W tekście Jasnogórskich Ślubów czytamy m. in.: „Zwierciadło sprawiedliwości! Wsłuchując się w odwieczne tęsknoty Narodu, przyrzekamy Ci kroczyć za Słońcem sprawiedliwości, Chrystusem, Bogiem naszym. Przyrzekamy usilnie pracować nad tym, aby w Ojczyźnie naszej wszystkie dzieci Narodu żyły w miłości i sprawiedliwości, w zgodzie i pokoju, aby wśród nas nie było nienawiści, przemocy i wyzysku. Przyrzekamy dzielić się między sobą ochotnie plonami ziemi i owocami pracy, aby pod wspólnym dachem domostwa naszego nie było głodnych, bezdomnych i płaczących (...) Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości. Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej”.
Czytając dzisiaj te słowa, spróbujmy popatrzeć na nie w dwojaki sposób: jest to program pracy duchowej oraz zaproszenie, wezwanie do rachunku sumienia ze swojego życia wiary. W rachunku sumienia nie chodzi jednakże tylko o policzenie grzechów. Najpierw jesteśmy zaproszeni do tego, aby stanąć wobec Pana Boga i odkryć, przypomnieć sobie, jak bardzo On nas kocha. Dopiero w świetle Bożej miłości człowiek ma się zacząć mocować ze swoimi grzechami, nie wcześniej. Matka Boża jest Tą, która może pomóc w rozpoczęciu pracy nad sobą, w rachunku sumienia. Wszak w Litanii Loretańskiej wzywamy Jej pomocy jako „Wspomożycielki wiernych”. Obdarzając Maryję wieloma tytułami, w ten sposób wyrażamy nasze różne potrzeby i stan ducha, a także swoją aktualną sytuację życiową. Wszystkie te wezwania sprowadzają się do jednego: przyjść do Jezusa. Taka też jest rola Maryi w Kościele: prowadzić do Jezusa.
W naszym polskim katolicyzmie Matka Boża już od wieków odgrywa bardzo ważną rolę, a Jasna Góra jest miejscem pielgrzymkowym znanym nie tylko w Polsce, ale także poza granicami naszego kraju. W Polsce jest także wiele innych miejsc maryjnych: Gietrzwałd, Święta Lipka, Wambierzyce, Rokitno, Ludźmierz, Piekary, Kalwaria Zebrzydowska. W każdym z tych miejsc Maryja jest czczona pod innym tytułem. To jakby zwracanie uwagi na Jej różnorodną rolę w Kościele: Matka sprawiedliwości społecznej, Matka cierpliwie słuchająca, Królowa Rodzin, Matka Miłosierdzia. Do tych miejsc pielgrzymuje wielu ludzi szukających pomocy, otuchy i sił. Możemy więc powiedzieć, że Matka Jezusa jest obecna w wielu wymiarach naszego życia i w wielu sprawach.
Jest to obecność dyskretna. Nowy Testament w niewielu miejscach mówi o Maryi. Jednak jest Ona obecna w najbardziej znaczących momentach życia Jezusa, a później, rodzącego się Kościoła. Oprócz historii narodzenia Jezusa w Betlejem, Maryja pojawia się u progu publicznej działalności swojego Syna podczas wesela w Kanie, wiemy także, że była (przynajmniej w niektórych miejscach) razem z Jezusem i apostołami podczas publicznej działalności. Towarzyszyła swojemu Synowi podczas drogi na Kalwarię. W końcu, mówią o tym Dzieje Apostolskie, towarzyszy uczniom w Wieczerniku: „Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną, która leży blisko Jerozolimy, w odległości drogi szabatowej. Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, /brat/ Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego (Dz 1, 12-14).
Nim to się stało, Maryja przeżyła wielkie cierpienie Matki obecnej przy umierającym dziecku. To cierpienie jest bliskie każdej matce, która stoi nad grobem swego dziecka... Ale ten ból i smutek zamienia się w radość w dzień Zmartwychwstania Jezusa. To kolejny znak, że zwycięża dobro, że Bóg w końcu zatriumfuje. Także wtedy, gdy po ludzku patrząc, wszystko stracone.
Obecność Maryi w czasie publicznej misji Jezusa i także wśród apostołów jest przede wszystkim obecnością zatroskanej Matki. Tak było pewnego dnia kiedy Jezus przemawiał: „Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą” (Mt 12, 46-47). Można przypuszczać, że wtedy Ona nie za wiele mogła pojąć z tego, co mówił i robił Jej Syn, tym bardziej że inni, także Jej bliscy, sugerowali, iż Jezus nie jest normalny.
Maryja uczestniczy w losie Jezusa, ale też rozważa w sercu to, co spotyka Ją samą i Jej bliskich. Ewangelia według Św. Łukasza w wielu miejscach podkreśla, że „Maryja rozważała w swoim sercu”. Ta postawa ma być postawą każdego ucznia Jezusa. Postawa Maryi to nie tylko postawa zawierzenia Panu Bogu w każdym momencie życia. „Rozważanie w sercu” oznacza mówienie Panu Bogu o różnych ludziach i wydarzeniach. To czasami nie jest łatwe. A przecież, gdy czytamy historię Zwiastowania, to widzimy, że Maryja dopytuje się, pragnie wiedzieć, o co Bogu chodzi. Nie kieruje się więc jakimś ślepym posłuszeństwem.
Matka Jezusa jest obecna w każdym momencie życia Kościoła. Sobór Watykański II powie, że „Maryja wzięta do nieba (...) przez swe wielorakie wstawiennictwo ustawicznie wyjednuje nam dary zbawienia wiecznego. Dzięki swej macierzyńskiej miłości opiekuje się braćmi Syna swego pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa, póki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny” (Konstytucja dogmatyczna o Kościele, n. 62).
Można jednak postawić pytanie: czy aby nabożeństwo do Matki Bożej nie przesłania samego Chrystusa? Nie, jeśli chrześcijanin w swoim nabożeństwie do Maryi jest kierowany ku Jezusowi Chrystusowi. Kryterium autentyczności pobożności maryjnej jest umiłowanie Chrystusa i Kościoła. Jeśli chrześcijanin studiujący objawienia maryjne w Lourdes czy Fatimie, podążający na „majówkę” czy odmawiający różaniec staje się bardziej kochający Jezusa, wchodzi w doświadczenie nawrócenia, bardziej wchodzi w studium Pisma Świętego, modlitwy, bardziej poznaje i przez to kocha Kościół taki, jaki on jest - to znak, że taka pobożność maryjna jest zdrowa. Zresztą, w objawieniach w Lourdes czy Fatimie czy innych uznanych przez Kościół, nie ma nic nowego, czego nie byłoby już w Piśmie Świętym. Prawdziwa duchowość maryjna naprowadza na Jezusa i Ewangelię zgodnie ze słowami „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5).
Każdy człowiek potrzebuje elementu kobiecego i matczynego w swoim życiu. Także chrześcijanin potrzebuje tego pierwiastka w swoim życiu religijnym. Bez tego pierwiastka życie jest jakoś uboższe. Schodzimy tutaj na płaszczyznę uczuć. A uczucia to także część, jakże ważna, życia każdego człowieka. Warto zaprosić Matkę Bożą, aby pomagała w formacji uczuć. Wszak nie na darmo słyszy się czasem, że „kobieta łagodzi obyczaje”. Ona wie, co znaczy radość i smutek, trwoga i zaufanie.
O Maryi, za naszymi praojcami w wierze, możemy śmiało powiedzieć, że jest ona pierwszą chrześcijanką. Jej życie nie było łatwe, jej los jest podobny do losu wielu ludzi. Dlatego tym bardziej możemy Ją prosić o wstawiennictwo i orędownictwo w naszych różnych sprawach, problemach, prosić za ludzi, za cały świat. Oddając Jej cześć w tak wielu tytułach oznacza, że pragniemy ją zaprosić we wszystkie sfery naszego życia. A Ona przyprowadza nas do swego Syna, uczy nas kochać. Do tego przecież sprowadza się wiara w Boga. Do mnie samego najbardziej przemawia jeden tytuł: „Matka pięknej miłości”.
opr. mg/mg