Od milczenia do słowa

O wartości milczenia i ciszy

Człowiek współczesny skarży się, że Bóg milczy, ale nie spostrzega, że to on sam nie przestaje mówić i nie ma dość pokory, by zatrzymać się i posłuchać, co Bóg chce mu powiedzieć.

Biblijne opisy zbawczych wydarzeń są pełne prostoty. Autorzy natchnieni nie szafują słowami, przeciwnie - są w słowach oszczędni, a sam sposób narracji wydarzeń podprowadza czytelnika raczej do Tajemnicy. Popatrzmy, jakiż kontrast chociażby w opisie tajemnicy Bożego Narodzenia. Ileż spraw Ewangelie pokrywają milczeniem! W kilkunastu zdaniach Ewangelista opisuje wydarzenie, o którym my jesteśmy zdolni nakręcić parogodzinny film.

Owocna cisza

Biblia nie mówi wprost o milczeniu, ale jest przecież napełniona milczeniem, jest pełna milczących bohaterów. Wielu pragnących spotykać Boga poszło na pustynię: Abraham, Mojżesz, Eliasz, Jan Chrzciciel, sam Chrystus. Pustynia, o ile nie jest ucieczką od problemów, stanowi miejsce intensywnego dojrzewania. Bo cisza czyni naszą codzienność owocną: nasze słowa stają się życiodajne, nasze serce spokojne, nasze oblicze piękne, nasze dłonie życzliwe! Kłamstwo jest zazwyczaj krzykliwe. Obłuda rzuca chwytliwe hasła. Przewrotność nie dopuszcza do głosu zdrowych i jasnych argumentów. W niepokoju i hałasie trudno spotkać Boga. Nic dziwnego, że człowiek żyje w ustawicznym zakłamaniu, nie zna siebie, a nieraz nie chce siebie poznać, bo przynajmniej na razie wygodnie mu z iluzją, złudzeniem. Trzeba jednak pamiętać, że nie każde milczenie łączy z Bogiem. Jest milczenie złowrogie, nienawistne, podejrzliwe, upokarzające, wygodne, zmysłowe. Jest też milczenie, które niepokoi, krzyczy, oskarża. Wtedy trudno o pełne poznanie siebie. Nieznajomość siebie jest nieraz tak głęboka, że nawet udane, tzn. pełne szczerych postanowień, rekolekcje nie przynoszą spodziewanych rezultatów. Ponieważ boimy się nieraz wejść w siebie - jesteśmy tym bardziej podatni na zakłamanie. W milczeniu i ciszy można odkryć swoje prawdziwe oblicze, odkryć siebie samego! Ks. prof. Tischner mawiał: "Są pewne prawdy, które można wyczytać z książek siedząc przy biurku. Ale są inne prawdy, które można jedynie pługiem odgrzebać, kilofem odkopać, pracą dorobić. I są prawdy, które osiąga się przez płacz: trzeba wylać niejedną łzę, by je móc zrozumieć. Ale do prawd najgłębszych dochodzi się zazwyczaj poprzez milczenie i ciszę, przeżyte zazwyczaj na klęczkach".

Milczenie, które szuka Boga

Cisza jest wyzwalająca dla człowieka. Milczenie nie jest tylko sprawą zamkniętych ust; jest sprawą uprzedniego wyciszenia wnętrza. Wspólnota z Taize w swoim Wprowadzeniu do rekolekcji proponuje następujące punkty do rozważenia o milczeniu: wyobraźni (uczucia, smutki, marzenia, zbędne projekty); pamięci (przeszłość, skargi, żale, gorycze - zamiast pamięci o Bożym miłosierdziu); serca (życzenia, sympatie, antypatie, przesada emocjonalna); miłości własnej (samochwalstwo); ducha (zbędne myśli, wszystko, co osłabia wolę, gasi miłość, własne dążenia); sądów (dotyczących bliźnich); woli (lęki, bóle duszy, poczucie opuszczenia); ze sobą samym, czyli sztuce zapominania o sobie. Jakkolwiek cenne - milczenie nie może być celem samym w sobie. Wtedy byłoby po prostu niemotą, pozbawieniem człowieka tak wielkiego daru Bożego, jakim jest mowa, bez której przecież nie ma ani apostolstwa, ani wiary (por. Rz 10,11-15). Milczenie wraz z modlitwą przygotowuje do prawdziwego apostolstwa. Ich wzajemny stosunek został podany jako wzór biblijny w opisie Pięćdziesiątnicy (por. Dz 2,1-11). Tam Apostołowie, po skupionej modlitwie z Maryją, otrzymali dar języków jako odwrotność tego, co nastąpiło przy budowie wieży Babel (por. Rdz 11,7-9). Dar miłości zaś rozwiązuje problem wzajemnej proporcji milczenia i mowy. Innym znamiennym przykładem biblijnym jest dla nas proporcja milczenia i mowy u Maryi. Tylko siedem razy odzywa się Ona w Ewangeliach: do anioła Gabriela (dwa razy), do Elżbiety (raz), do Boga (najdłuższa wypowiedź Magnificat - raz), do Jezusa dwunastoletniego (raz), do Syna w Kanie (raz) i tamże do sług (raz). Natomiast Maryja milczy: wobec Józefa o tajemnicy Wcielenia, w noc betlejemską, w dniu ofiarowania Jezusa w świątyni, pod krzyżem i w dniu Zesłania Ducha Świętego. Naprawdę jest "Dziewicą Myślicielką, która się zadumała nad losami Bożymi swego narodu" (J. Guitton). Jeśli nasze słowa - jak u Niej - będą wyrastać z gleby milczenia, pełnego spraw Bożych, na sądzie nie znajdzie Pan u nas wielu słów "bezużytecznych". Odwrotnie, ze słów naszych będziemy usprawiedliwieni.

Proszę o "serce słuchające"

Warto przypomnieć sobie historię króla Salomona. Na początku swego panowania składa on Jahwe wspaniałą ofiarę, a Pan we śnie obiecuje mu, że spełni każdą jego prośbę. Jest to obietnica istotnie zawrotna! Salomon tymczasem odpowiada na nią w sposób niezmiernie prosty, choć nieco dla nas zaskakujący. Prosi mianowicie Boga tylko o jedno: o "serce słuchające" (1 Krl 3,9). "Słuchać" bowiem to coś nieporównanie więcej, niż tylko słyszeć. Jezus nieustannie nawołuje swych uczniów właśnie do słuchania. W Ewangeliach śś. Mateusza, Marka i Łukasza powtarza się wielokrotnie jednakowo brzmiące wezwanie: "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" (Mt 11,15; 13,9.43; Mk 4,9.23; Łk 8,8; 14,35). W Ewangelii św. Jana Jezus stwierdza kategorycznie: "Kto jest z Boga, słów Bożych słucha" (J 8,47). Głosu Dobrego Pasterza słuchają Jego owce. Bóg najwyraźniej oczekuje od nas przede wszystkim tego, żebyśmy chcieli Go słuchać. Woła nas, a my najczęściej w ogóle Go nie słyszymy, tak bardzo zajęci jesteśmy własnymi sprawami. On zaś szanuje naszą wolność, toteż czeka cierpliwie, aż sami umilkniemy i wreszcie zaczniemy słuchać. Dwie siostry, Maria i Marta, goszczące Jezusa w swoim domu, to doskonały obraz dwóch odmiennych sposobów słuchania. Dawniej widziano w nich symbol życia kontemplacyjnego (Maria) i czynnego (Marta). Wiemy dobrze, iż każdy z nas jest po trochu i Marią, i Martą. Obie siostry kochają Jezusa i obie chcą Mu służyć. Marta jednak jest ciągle zaprzątnięta tysiącem drobiazgów, Maria natomiast świadomie wybiera to, co najważniejsze. Ucisza swe niespokojne serce i uczy je słuchać. Jest to właśnie ta postawa wewnętrznego otwarcia, której Bóg od nas oczekuje. Podkreśla ją zwłaszcza św. Łukasz, Ewangelista mówiący najwięcej o modlitwie i o działaniu Ducha Świętego. "Błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają". Albo jeszcze mocniej: "Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je" (Łk 11,28; 8,21). Nasz udział w tej zawrotnej tajemnicy, tajemnicy zbawienia nie tylko nas samych, lecz i całego kosmosu, zależy przede wszystkim od tego, czy potrafimy wyciszyć wszelkie hałasy, umilknąć, przestać słuchać swojego "ja" i otworzyć się całkowicie na Boga. Ciągle zajęci, zagonieni, pochłonięci bez reszty codziennymi sprawami i troskami, możemy łatwo nie zauważyć, że Ktoś chce się z nami spotkać. Skarżymy się nieraz, że to On nas nie dostrzega, a tymczasem Syn Człowieczy woła do nas z Apokalipsy Janowej: "Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną" (Ap 3,20).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama