O posłudze uzdrowienia wewnętrznego i towarzyszenia duchowego w jednej ze współczesnych wspólnot francuskich
Jacqueline Coutellier jest współzałożycielką Wspólnoty Chemin Neuf oraz odpowiedzialną Centrum „Siloe”, w którym lekarze, psycholodzy i osoby towarzyszące posługują razem w rekolekcjach uzdrowienia wewnętrznego.
Jako wspólnota, mając ponad dwadzieścia pięć lat doświadczenia, w dalszym ciągu czerpiemy z dwóch źródeł, które kształtują nasz sposób praktykowania towarzyszenia duchowego. Są to ćwiczenia ignacjańskie i życie wspólnotowe. Zobaczyliśmy wyraźnie, jak bardzo Ćwiczenia duchowne św. Ignacego pomagają uporządkować życie modlitwy oraz stosunek do Kościoła i świata, a z drugiej strony, jak bardzo „fraternia”1 składająca się od siedmiu do dziesięciu osób stwarza okazję do wzajemnego słuchania się, tak istotnego w dzisiejszych czasach. Jest to jakby echo miejsca nazywanego „Betania”, gdzie Jezus lubił spotykać się ze swoimi przyjaciółmi: Martą, Marią i Łazarzem (por. Łk 10,38-42).
Wychodząc od tych dwóch doświadczeń: ćwiczeń ignacjańskich i życia wspólnotowego, nasza wspólnota formowała osoby towarzyszące, starając się jednocześnie określić umiejętności, kompetencje i doświadczenie, jakie powinny one mieć.
W czasie pewnych rekolekcji, podsumowując swoją posługę towarzyszenia, jeden z członków Wspólnoty, który jest lekarzem, z humorem zauważył: „Choremu mogę postawić diagnozę, dać jakieś zalecenia lub wypisać receptę, a w towarzyszeniu nie mam nic do roboty!” Paradoks: czy rzeczywiście nie ma nic do roboty, czy też chodzi o to, by nie dawać gotowych recept?
W życiu św. Teresy z Avila widzimy, że znalezienie dobrego kierownika nie było rzeczą łatwą, ale ona nigdy z tego nie rezygnowała. Tak napisała: „Bardzo więc wiele zależy na wyborze przewodnika roztropnego, to jest takiego, który by i rozum miał wytrawny i doświadczenie; jeśli przy tym będzie miał naukę, tym lepiej. Lecz w braku takiego, który by łączył w sobie te trzy warunki, głównie o to chodzi, by posiadał pierwsze dwa (…). Uczony, nie znający się na modlitwie wewnętrznej, mało – śmiem twierdzić – pomoże początkującym”2.
Trzy postacie z Nowego Testamentu są nam bliskie: Jan Chrzciciel, Maryja i Jan Ewangelista. Mogą nas wiele nauczyć odnośnie do towarzyszenia duchowego, ponieważ Jezus był zawsze w centrum ich życia:
– Jan Chrzciciel, przyjaciel Oblubieńca, który wskazuje swoim uczniom Baranka Bożego (J 1,29).
– Maryja, Matka Jezusa, „pokorna służebnica”, która zgadza się na rodzenie Syna Bożego, aż po Krzyż (J 19,25).
– Jan, uczeń, którego Jezus miłował: jego bliskość z Mistrzem czyni z niego kontemplatyka, który widzi Boga we wszystkim.
Ci trzej świadkowie mówią nam, co jest najważniejsze w towarzyszeniu: trwanie w obecności Pana i bycie Jego świadkiem. To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce (1J 1,1).
Często, dopiero po rekolekcjach ośmio lub trzydziestodniowych, osoba towarzysząca, , zaczyna lepiej odkrywać, kim jest pełniąc tę posługę: świadkiem Słowa Żywego, które przemawia do serc. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20).
Sytuacja Kościoła w naszych czasach jest inna niż w czasach Ignacego. Współczesny chrześcijanin jest bardziej odizolowany i bez wyraźnych punktów odniesienia: odnalezienie się od razu w rekolekcjach, w samotności i tylko z towarzyszem duchowym, może być przeżywane jako trudniejsze, w większej oschłości.
Na początku Ćwiczeń duchownych Ignacy daje całą serię uwag, które są bardzo cenne dla lepszego poznania miejsca i roli osoby towarzyszącej. Nasza Wspólnota mogła przekonać się o ich zasadności i trafności w towarzyszeniu na różnych poziomach:
Dialog w towarzyszeniu duchowym
W towarzyszeniu jest Ktoś, kogo osoba towarzysząca i ta której towarzyszy, razem powinny słuchać. To Chrystus, który składa w nas pragnienie, by Go poznawać i za Nim pójść. Jednak sytuacja każdego z nich jest inna. Osoba towarzysząca nie będzie mówić towarzyszonemu, co on ma robić, ale powinna mu pomóc jak najlepiej przygotować się do przyjęcia Słowa. Osoba towarzysząca powinna żyć w milczeniu serca i przestrzegać zasady dyskrecji. Zwracając uwagę na to, co się dzieje i słuchając Ducha Świętego, może nic nie mówić, a tylko czasem zadać jakieś pytanie lub coś powiedzieć. „Aby zarówno ten, kto udziela ćwiczeń jak i ten, kto je odprawia, mogli sobie wzajemnie pomóc i osiągnąć korzyść, trzeba założyć, że każdy dobry chrześcijanin powinien chętniej ocalić zdanie bliźniego niż je potępić” (CD 22). Taka postawa wzajemnego zaufania i zrozumienia w punkcie wyjścia powinna być wybrana i przyjęta jako dar Ducha Świętego po to, aby być gotowym zrobić wszystko, by uznać za prawdziwe to, co druga osoba nam mówi.
Nie chodzi też o to, by osobę, której towarzyszymy zarzucić swoimi pomysłami, ale by słuchać, jak ona przeżywa dzień. Wszystko jest ćwiczeniem duchowym, wszystko jest ważne: miejsce i czas modlitwy, rozważany tekst Pisma Świętego, milczenie, udział w pracy proponowanej po obiedzie (dla tych, którzy chcą)...
Pozwolić, by Duch Święty nas prowadził
W autobiografii św. Ignacego, czytamy o doświadczeniu człowieka, który przyglądając się swojemu życiu, zauważa momenty pocieszenia – radość, pokój; i strapienia – smutek, zamknięcie, dzięki którym odkrywa, jak Bóg go prowadzi. Chodzi więc o to, by rekolektantowi pomóc „wewnętrznie rzeczy rozumieć i smakować ” (CD 2). Uważne słuchanie pozwoli nam rozeznać, co daje radość (pocieszenie) i co jest powodem strapienia. Modlitwa pozwoli na wyrażenie pragnienia, które potem przyjmie formę decyzji. Jezuita Odilon de Varin powiedział: „Życie duchowe w mniejszym stopniu jest spełnianiem bardziej lub mniej heroicznych aktów, lecz raczej uległością Duchowi Świętemu, który prowadzi osobę”.
„Niech dający (rekolekcje) nie skłania się na jedną lub na drugą stronę, lecz raczej niech stoi w środku jak języczek u wagi” (CD 15). Błędem towarzyszącego jest prowadzenie powierzonej mu osoby swoją własną drogą. Inaczej mówiąc, musi on pozwolić działać Bogu: „by Stwórca bezpośrednio działał ze stworzeniem, a stworzenie ze swoim Stwórcą i Panem” (CD 15).
W towarzyszeniu duchowym obie osoby muszą nauczyć się żyć w wolności: Gdzie Duch Pański, tam wolność (2Kor 3,17). Wiara i postawa wolności u osoby towarzyszącej sprawiają, że wzrasta zaufanie i zawierzenie u osoby, której się towarzyszy. We właściwym czasie Chrystus ukaże jej swoją wolę. Nie ma gotowej drogi, wyznaczonej niejako z zewnątrz, lecz chodzi o przyjęcie swojej własnej, niepowtarzalnej drogi.
Można powiedzieć, że intensywny czas ośmio lub trzydziestodniowych rekolekcji ćwiczy ucho osoby towarzyszącej do ignacjańskiego sposobu słuchania. Towarzysząc w życiu codziennym, będzie ona czuwała, by osoba, której słucha, mogła połączyć wszystkie wymiary swojego życia z Jezusem Chrystusem, „prawdziwym Człowiekiem i prawdziwym Bogiem”.
W naszej Wspólnocie towarzyszenie duchowe odbywa się regularnie, na ogół raz w miesiącu i jest czasem przyglądania się swojemu życiu modlitwy i sposobowi przeżywania relacji.
Osoba towarzysząca jest jednym z naszych braci
Jezus nie posyłał swoich uczniów samych na misję. Najpierw przez trzy lata uczył ich, a potem posyłał po dwóch. My dostrzegamy wielką szansę w tym, że możemy tę posługę pełnić we wspólnocie, tworząc zespoły, w których jest miejsce na modlitwę i refleksję teologiczną oraz na superwizję, a które biorą pod uwagę różne wymiary osoby.
Formacja do towarzyszenia odbywa się więc na żyznej glebie życia braterskiego i duchowego. Osoba towarzysząca jest jednym z naszych braci, nie jest ani ponad nami, ani gdzieś z boku i sama także korzysta z towarzyszenia. Życie braterskie pozwala jej odkryć umiejętność wchodzenia w relacje z innymi, życie w komunii z nimi, a czasem nawet z nimi współcierpieć. To braterskie słuchanie przygotowuje ją do tego, by później mogła towarzyszyć innym, co dla niektórych może stać się prawdziwą służbą.
To co dzisiaj przeżywamy w naszym Centrum „Siloe”, zachęca nas do pogłębienia tej ukrytej, ale jakże owocnej łaski, jaką jest towarzyszenie. Pragniemy się nią dzielić w sposób możliwie najszerszy z osobami, które szukają jedności i pokoju wewnętrznego.
Towarzyszenie ma wymiar wspólnotowy i eklezjalny: każdy dzieli się tym, czym sam żyje i rozpoznaje działanie Boga tam, gdzie jest zaangażowany: w życiu rodzinnym, wspólnotowym, w życiu Kościoła. Ale w tym miejscu dotykamy także ograniczeń towarzyszenia, które nie jest jedynym miejscem, w którym dokonuje się słuchanie czy rozeznawanie.
Na podst.: Tychique, nr 151, s.41- 49
tłum. Mariola Orzepowska
1 Grupa osób żyjąca tą samą duchowością, odpowiednik grupy dzielenia.
2 Życie św. Teresa od Jezusa, Wyd. OO. Karmelitów Bosych, 1962, rozdz. XIII, s. 172-173.
opr. mg/mg