Modlitwa serca nie powinna być mechanicznym powtarzaniem formuł, ale powinna wprowadzić nas w głębię wewnętrznej ciszy, w której może działać i przemawiać Bóg
Ammonas, Ojciec Pustyni i uczeń św. Antoniego, powiedział:
Pamiętajcie, moi umiłowani, że pokazałem wam siłę milczenia i to, jak gruntownie ono uzdrawia i jak bardzo miłe jest Bogu. Dlatego napisałem do was, abyście okazali się silni w pracy, której się podjęliście i abyście poprzez to mogli poznać, że przez milczenie święci wzrastali w świętości, dzięki milczeniu moc Boga mieszkała w nich i dzięki milczeniu poznawali Boże tajemnice.
Modlitwa serca wprowadza nas w głębię wewnętrznego milczenia, w którym uczymy się doświadczać jego mocy. Dlatego zawsze musi być bardzo prosta, ograniczona do najprostszych aktów, a często w ogóle pozbawiona słów i myśli.
Z drugiej strony mówimy o medytacji jako o „modlitwie myślnej” polegającej na absorbujących aktach dyskursywnych, na złożonym logicznym rozumowaniu, na działaniu wyobraźni i przemyślanym pobudzaniu uczuć. Stwierdzamy dalej, że św. Jan od Krzyża wykazuje, że ten rodzaj medytacji może stanowić przeszkodę dla naszej cichej i wrażliwej uwagi ukierunkowanej na wewnętrzne działanie Ducha Świętego, zwłaszcza jeśli usiłujemy trwać w niej, gdy nie przynosi już pożytku. Niewłaściwe ukierunkowany wysiłek w życiu duchowym zwykle polega na upartym trzymaniu się niezmiennych ustalonych zasad, które wydają się nam potrzebne, ponieważ są zgodne z naszymi krótkowzrocznymi pojęciami. Święty Jan od Krzyża twierdzi, że tego uporu nie możemy uleczyć wyłącznie własnym działaniem i że musi ona zostać „oczyszczona” przez samego Boga w „nocy” kontemplacji. Uczy on, że te niewłaściwie ukierunkowane wysiłki, błędy charakteru i natury ludzkiej, z której wynikają, mogą być usunięte wyłącznie przez tajemne oczyszczające działanie łaski podczas „ciemnej nocy”. Święty Jan mówiąc o tych, którzy w swych wysiłkach kierują się własnym upodobaniem oraz uznaniem dla indywidualnego i samodzielnego działania, wskazuje, że właśnie to przywiązanie do własnych sposobów modlitwy i medytacji hamuje rozwój życia duchowego:
Im coś jest bardziej duchowe, tym większą odrazę doń odczuwają. Pragną bowiem kosztować rzeczy duchowych według swego upodobania i smaku. Trudne jest dla nich i niemiłe wstępowanie wąską drogą żywota, którą wskazuje Chrystus Pan.
Święty Jan zakłada tu istnienie całkowitego przeciwieństwa między tym, co autentycznie duchowe (a dlatego proste i ciemne), a tym, co takim ludziom wydaje się duchowe, ponieważ pobudza i podnieca ich psychicznie.
Bóg wprowadza takich ludzi na drogę życia przez pozbawienie ich światła i pociechy, jakiej szukają, przez hamowanie ich własnych wysiłków oraz powodując zamieszanie i pozbawiając ich satysfakcji, jaką mają im przynieść ich własne wysiłki. Dlatego zablokowani i sfrustrowani, niezdolni do realizacji projektów, do jakich przywykli, znajdują się w bardzo trudnym położeniu. Ich pragnienia, miłość własna, pewność siebie, agresywność itd., są systematycznie upokarzane. Co gorsze, ludzie tacy nie potrafią zrozumieć, co się dzieje! Nie wiedzą, co ich spotkało. Wtedy właśnie muszą zdecydować, czy podczas nocy czystej wiary podążać dalej drogą modlitwy pod tajemnym przewodnictwem łaski, czy też cofnąć się do takiej formy życia, w której człowiek zadowala się tym co, znajome i ustalone, zachowując złudne poczucie całkowitej niezależności w doskonale znanych sobie dziedzinach, bez konieczności zachowywania posłuszeństwa wobec wiary we właściwych dla „ciemnej nocy” próbach i doświadczeniach.
Święty Jan twierdzi, że Bóg wprowadza tych ludzi w ciemność:
[...] odrywa dusze od piersi smaków i przyjemności, a przenosi je w wewnętrzne oschłości i ciemności. Tam uwalnia je od przywar i niedoskonałości dziecięcych, dając im w różnoraki sposób zdobywać cnoty. Chociażby bowiem początkujący najusilniej ćwiczył się w umartwianiu wszystkich swych czynów i namiętności, nie zdoła ich pokonać całkowicie, dopóki sam Bóg nie dokona tego w duszy sposobem biernym przez oczyszczenie w tej nocy.
Należałoby tu pokrótce przypomnieć, że dla św. Jana od Krzyża ta „noc” w żadnym razie nie jest czystą negacją. Jeśli opróżnia ona umysł i serce z przyrodzonego im zadowolenia płynącego z wiedzy i miłości na czysto ludzkim poziomie, czyni tak po to, aby napełnić je wyższym i czystszym światłem, które jest „ciemnością” dla zmysłów i rozumu. Pogrążenie w ciemności jest więc równocześnie oświeceniem. Bóg zaciemnia umysł jedynie po to, aby dać światło doskonalsze. Światło wiary — mówi św. Jan — dlatego jest ciemnością dla duszy, że w rzeczywistości jest ono nadmiernym światłem. Bezpośrednie zetknięcie z nadprzyrodzonym światłem zaciemnia umysł i serce. Właśnie w ten sposób dusza wprowadzona w „ciemną noc wiary” przechodzi od medytacji (w sensie „aktywnej modlitwy myślnej”) do kontemplacji lub do głębszej i bardziej intuicyjnej formy przyjmowania tego światła. Jeśli w ogóle można tu mówić, że dusza „medytuje”, to czyni to jedynie przyjmując światło z bierną i pełną miłości uwagą. Toteż św. Jan od Krzyża twierdzi:
To nadmierne światło, płynące z wiary, jest dla duszy ciemnym mrokiem, ponieważ to, co jest większe, wchłania i zwycięża to, co jest mniejsze, tak jak światło słońca gasi wszelkie inne światła. I nikną one wtedy, a władze wzroku są opanowane przez słońce, które je oślepia i pozbawia możności widzenia, gdyż jest nieproporcjonalne i za wielkie do siły wzroku. Podobnie światło wiary przez zbytni nadmiar przytłacza i przemaga światło rozumu. Rozum bowiem sam z siebie dąży do poznania naturalnego, chociaż ma zdolność poznania także rzeczy nadprzyrodzonych, gdy Bóg zechce go podnieść do aktu nadprzyrodzonego.
Celem modlitwy monastycznej, w znaczeniu modlitwy serca, psalmodii, oratio, meditatio, a nawet lectio, jest przygotowanie drogi, aby działanie Boga mogło rozwinąć tę „zdolność do nadprzyrodzonego”, zdolność do wewnętrznego oświecenia przez wiarę i przez światło wiedzy, w pełnej miłości kontemplacji Boga. Ponieważ właśnie w tym świetle należy widzieć właściwy cel medytacji, możemy uznać, że ten rodzaj medytacji, który zmierza jedynie do pogłębienia zdolności rozumowania, rozwinięcia wyobraźni i wzmocnienia wewnętrznego nastroju związanego z uczuciem oddania, w rzeczywistości ma niewielką wartość. Prawdą jest, że ucząc się takich metod medytacji można zyskać. Trzeba jednak wiedzieć, kiedy je porzucić i przejść do prostszej, prymitywniejszej, bardziej „ciemnej” i bardziej chłonnej formy modlitwy. Jeśli owa „ciemna” modlitwa staje się boleśnie sucha i bezowocna, lepiej zrobimy szukając pomocy w psalmodii lub w kilku prostych słowach zaczerpniętych z Biblii, niż uciekając się do konwencjonalnego mechanizmu dyskursywnej „modlitwy myślnej”.
Thomas Merton OCSO Modlitwa kontemplacyjna Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg