Medytacje o starości

Starość to nie tylko wiek, ale także to, jak się czujemy i jak podchodzimy do życia. Pomimo upływu lat, możemy zawsze być młodzi duchem!

Medytacje o starości

Kto dziś jeszcze pamięta piosenkę, którą jeszcze przed wojną śpiewał nasz znany aktor, Adolf Dymsza:

Nie ten jest stary, kto ma włosy białe niby śnieg,
W tych sprawach nie ważny jest wiek.
Bo ilu takich spotkasz: chłopak ma dwadzieścia lat,
A stary, a gnuśny jak dziad.
Na cześć młodości wszyscy razem,
Hip, hip, hurra (3x)
Z całego serca z ogniem, z gazem,
Hip, hip, hurra (3x)
Nie wierzcie temu, że
Są krótkie młode dnie,
Tak długo trwają,
Jak kto chce!
Gdy ci się świat podoba,
Góry, lasy, wody,
To jesteś młody, to jesteś młody,
I wtedy z wichrem, wtedy
z ptakiem idź w zawody
Hip, hip, hurra, hurra, hurra!!!

A kto to traktuje na serio?

Starość to stan, w którym człowiek lub rzecz przekracza pewną właściwą mu granicę wieku. Jest to stan normalny. Najczęściej łączy się z uznaniem: stary las, stary zabytek, dom, miasto i także człowiek, jeśli jest w dobrej formie. Jest łącznikiem między teraźniejszością a zamierzchłą nieraz przeszłością... Stare kościoły, stare miasta, umiłowane jeszcze i dzisiaj przez wnuków opowiadania babci i dziadka o dawnych czasach...

U człowieka często jest podwójne starzenie się. Najpierw ciało, gdy duch jeszcze młody i doskonale reagujący na rzeczywistość. Duch rwie się na Giewont, nawet gdy ciało nie może podnieść nogi choćby na jeden stopień. Ale jest i stetryczenie powodowane często chorobą czy słabszą strukturą biologiczną. I wtedy niedołężne jedno i drugie... A czasem się zdarza, że i duch, i ciało długo się trzymają. Budzi to podziw i wprost niedowierzanie.

Jan Paweł II powiedział kiedyś: „Jestem stary”. Odpowiedziano mu: Ojciec Święty nie jest stary, bo stary człowiek nie ma już żadnych planów na przyszłość. „A może i racja” — miał odpowiedzieć papież... Bo jednym z objawów starości, jest świadomość, że już nic nie zostało do zrobienia. Nie chcę, nie chce mi się, nie chcą mnie...

Dzisiaj panuje kult młodości, siły i piękna. Nawet młodzi ludzie z trochę mniejszą siłą przebicia nabywają kompleksów wobec takiej presji otoczenia. Pewnemu określonemu rodzajowi młodzieży starość wprost przeszkadza. Może dlatego, że w starym człowieku widzą siebie samych, kiedy już będą słabi i brzydcy, a dotychczas wartość widzieli tylko w cechach zewnętrznych, niewiele dbając o wartości duchowe. Będziesz starym, będziesz niczym. Stąd pogarda, agresja, połączona nieraz nawet z unicestwianiem ludzi starych. Jesteś stary — nie ma dla ciebie miejsca! Nawet, gdy się chce kogoś słusznie, czy niesłusznie „spławić”, to się nie woła: „Spieprzaj, młodzieńcze”, tylko: „Spieprzaj, dziadu”...

Nie wszyscy dają się zdominować tej presji, starzeją się pięknie. Nie zamęczają wciąż otoczenia komunikatami o swoim zdrowiu. Na zapytanie, jak się czują, odpowiadają: „Dziękuję, nie narzekam...”. Z zainteresowaniem i bez zgorszenia słuchają nowinek politycznych, społecznych i technicznych, z którymi dzielą się z nimi młodzi. Więcej, często chcą się jeszcze uczyć, o czym świadczą cieszące się wielkim zainteresowaniem uniwersytety trzeciego wieku i inne podobne inicjatywy. W Dziennych Domach Pomocy Społecznej wykonują rozmaite robótki, malują, piszą wiersze, odkrywają czy uaktualniają w sobie talenty muzyczne czy literackie.

Natomiast trudno jest być starym człowiekiem, jeśli się nie ma miłości w sobie lub wokół siebie... W wielu środowiskach wiejskich czy miejskich rodzina nie ma możliwości ani chęci okazania zainteresowania starszym. A tu nie honor być starym. Nie idzie się nieraz do kościoła, bo można usłyszeć: „A gdzież to z tym kulasem? Tak się wleczecie?”.

Ale była staruszka, która nic sobie nie robiła z sądów ludzi i chociaż była ciężko chora na serce, pomaleńku chodziła codziennie do kościoła. Na zwróconą jej uwagę przez księdza, że może paść po drodze, odpowiedziała z godnością: „To padnę na posterunku!”. Na szczęście jest dużo punktów opieki nad starszymi, dużo młodych wolontariuszy. Jeśli się na to natrafi, to i trudną starość można znośnie przeżyć.

Relacje międzyludzkie buduje przede wszystkim rodzina. Jeśli od młodości dziecko widzi szacunek, jaki rodzice okazują dziadkom i wszystkim starszym osobom i uczą tego szacunku, (zwłaszcza i dla nauczycieli!), to sprawa staje się oczywista. Cieszą bardzo inicjatywy podejmowane w tym kierunku przez szkoły, parafie oraz inne instytucje. Dzieci przy rozmaitych okazjach odwiedzają chorych i starych w szpitalach czy domach opieki, niosąc im kwiaty i drobne upominki, czy prezentując swoje umiejętności aktorskie. Dobrze w tej materii przysłużył się dzień babci i dziadka, który wszedł na stałe w kalendarz imprez szkolnych... Poza wspomnianymi uniwersytetami trzeciego wieku cenne są pielgrzymki i wycieczki organizowane dla starszych osób. Uderza wtedy zaangażowanie młodzieży — podobnie podczas dni chorych.

Benedykt w swojej Regule zaleca, by młodzi szanowali starszych, starsi kochali młodych. Bo starszym też trzeba stawiać wymagania. Muszą pamiętać o tym, że wprawdzie człowiek w głębi duszy pozostaje taki sam, to jednak ramki się zmieniają. Inny jest rytm życia, inny sposób myślenia, inny świat. Nie wolno się gorszyć, owszem wyraźnie mówić, co się nie podoba, dla przejrzystości wzajemnych relacji, ale zawsze kochać człowieka. Miłość ma szanse stać się płaszczyzną niwelującą różnice i konflikt pokoleń.

Słychać nieraz skargi, że idzie w zapomnienie sakrament chorych, który może przynieść ludziom starszym tyle duchowej pociechy. Nie wszędzie. Tam, gdzie wiara słabnie, tak. Ale ludzie normalnie wierzący wiedzą, że w wypadku zagrożenia woła się księdza. Praktyka organizowania Dni chorych w parafiach sprawiła, że namaszczenie chorych przestało być postrachem. „To z nim już tak źle? — pytano dotychczas — że księdza wołają”? Dzisiaj coraz powszechniejsza jest świadomość, że namaszczenie jest aktem liturgicznym w chorobie, dającym jako sakrament szczególne łaski, i może być powtarzane. Wierni podczas dni chorych często już sami o nie proszą... Eucharystia zaś, która jest pokarmem wspierającym nas przez całe nasze życie, jest potrzebnym pokarmem, który umacnia człowieka na to trudne przejście do nowego życia. Ostatnia Komunia Święta na tę drogę nazywa się wiatyk (via — po łacinie droga).

Zagrożeniem starszego wieku są choroby, zwłaszcza gdy ciało kalekie, sparaliżowane częściowo lub całkowicie. Do tego dochodzą problemy z pamięcią, skleroza, demencja. Wtedy człowiek stary staje się uciążliwy dla innych. Gdy do tego spotka się z niezrozumieniem otoczenia, szczególnie w trudnym domu rodzinnym, w którym czuje się ciężarem, wtedy się mówi: starość się Panu Bogu nie udała. Podobnie jest i w niektórych domach opieki, gdzie jest się tylko numerem, przypadkiem.

Ale ludzie starsi mogą być i błogosławieństwem dla otoczenia, jeśli mają miłość przy względnie sprawnym umyśle. Już w starożytności rada starców była bardzo ceniona. Syn króla Salomona, Roboam, doprowadził do rozbicia królestwa izraelskiego, gdyż nie posłuchał rady starszych, tylko młodszych, swoich rówieśników. Starożytna Grecja i Rzym miały swoje Rady Starszych, a w czasach chrześcijańskich wielką rolę w umacnianiu duchowości odegrali słynni starcy, najczęściej przebywający na pustyniach, których mądrość służy chrześcijanom po dziś dzień. A i dzisiaj warto starszych posłuchać ze względu na ich doświadczenie i możliwość pomocy, na ile są sprawni. Niekiedy dochodzi do tego rzecz prozaiczna, ale ważna — renta, która może wydatnie wesprzeć skromny zwykle budżet przeciętnej rodziny.

Pismo Święte opowiada o wielu przykładach pięknej i mężnej starości. Wspomnijmy choćby Mojżesza, który niestrudzenie prowadził Izraelitów z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej, czy starca Eleazara, który czując się zobowiązany do dania dobrego przykładu młodszym, nie chciał nawet za cenę życia odstąpić od wiary w prawdziwego Boga. W Nowym Testamencie radują nas sprawiedliwi Symeon i Anna, którzy służąc Bogu w świątyni do późnej starości, byli godni ujrzeć Zbawiciela świata w osobie małego Jezusa. Wielu też Świętych wytrwało w heroicznej wierze, nadziei i miłości do późnego wieku, że wspomnę bliskich nam z rodziny albertyńskiej, założyciela, św. Brata Alberta i błogosławioną Matkę Bernardynę Jabłońską. Nie mówię już o Słudze Bożym Janie Pawle II, który dał przykład światu, jak owocnie można przeżywać starość, obciążoną w dodatku ciężką chorobą.

Śmierć spotyka nie tylko starych, i dlatego przygotowanie do niej powinno trwać całe życie. Jeśli dożyło się szczęśliwie starości, należy pomóc przeżyć swoje odchodzenie zwłaszcza bliskim ludziom. Dbać o to, by zawsze być w stanie łaski uświęcającej. Testament sporządzić jasny i sprawiedliwy. Uporządkować wszystkie swoje sprawy doczesne i duchowe, przebaczyć swoim winowajcom i przyjąć przebaczenie. „Z kłótliwymi pojednać się przed zachodem słońca” — mówi święty Benedykt w czwartym rozdziale Reguły. A co ma być przed tym ostatnim zachodem? Obyśmy mogli wszyscy usłyszeć: Sługo dobry i wierny, skoro w małym byłeś wierny nad wieloma cię postanowię. Wejdź do Królestwa Pana swego. A może, jeśli stać nas będzie tylko na prośbę dobrego łotra, powiemy przynajmniej: Panie wejrzyj na mnie, gdy wejdziesz do Twego królestwa... Jezus i na to ma gotową odpowiedź: Dziś będziesz ze mną w raju. OBY!

Leon Knabit OSB — ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama