Choć smutek nie figuruje dziś w katalogu grzechów głównych, przez Ojców Pustyni uważany był za jeden z logismoi - wrogów naszej duszy. Co jest źródłem takiego zasmucenia, odbierającego nam duchową radość?
To, co dziś określamy mianem grzechów głównych, w tradycji Ojców Pustyni zwane było logismoi . Uważali je za błędne wzorce myślenia, umysłowe złudzenia stojące u podstaw grzechów.
Są emocje, które niszczą nas po cichu, po trochu, niepostrzeżenie, ale bardzo skutecznie. Nie dają się łatwo poznać, inni nie doświadczają ich działania w nas. Zaszyte gdzieś głęboko pod powierzchnią naszego życia dyskretnie sączą swój jad. Tak jest ze smutkiem, którego genezę trudno często zdiagnozować. Na pewno rodzi się ze zwyczajnych ludzkich emocji, tych mało przyjemnych. Niestety, gdy nie zostają one zrównoważone — albo przepracowane — to pozostawiają trwały ślad.
Ewagriusz próbuje precyzyjnie ukazać, skąd one pochodzą. W sposób naturalny wiąże je z poprzednio opisanymi logismoi: obżarstwem, nieczystością, chciwością i gniewem (choć ten ostatni w Sporze z myślami omawiany jest po smutku). Smutek byłby dalszą konsekwencją frustracji wywołanych niezaspokojeniem żądań wcześniej wspomnianych logismoi. Nawet jeśli próbujemy je zaspakajać i gdy to się częściowo udaje, ich charakter sprawia, że nienasycenie się powiększy, zwiększając tym samym frustrację:
Nie złamie smutek, gdy nie ma innych namiętności, jak również więzy, gdy nie ma tych, którzy wiążą. Kto jest spętany przez smutek, tego [wpierw] zwyciężyły [inne] namiętności i nosi więzy jako dowód swojej klęski. Smutek bowiem powstaje przez niezaspokojenie cielesnego pożądania, pożądanie zaś jest połączone z każdą namiętnością. Kto pokonał pożądanie, może pokonać namiętności; nie będzie opanowany przez smutek. Wstrzemięźliwy nie zasmuci się z powodu braku pokarmu, ani powściągliwy, jeśli nie osiągnie zbytecznej przyjemności, ani łagodny, jeśli wymknęła się sposobność do zemsty, ani pokorny, pozbawiony ludzkiej czci, ani niechciwy pieniędzy, gdy poniósł straty. Ci bowiem odwrócili się zdecydowanie od pożądania tych rzeczy. Jak bowiem opancerzonego nie dosięga pocisk, tak beznamiętnego nie rani smutek.
Smutek jest więc na dnie każdego grzechu, zwłaszcza takiego, z którym nie walczymy. Jak wynikający z naszych frustracji gniew rozlewa się szybko i gwałtownie po powierzchni, tak smutek ścieka w głąb naszej duszy, by tam drążyć swoje kanały. Jest nieustępliwy, wnika wszędzie i podmywa nasz pokój.
Jednocześnie jakby sam nie wiedział, czego chce. Ewagriusz jest świadomy pewnej zawartej w nim sprzeczności. Mówi o tym, omawiając chciwość:
Bogatego zaś przygniatają troski i uwiązany jest jak pies na łańcuchu. Jeśli nawet zmuszony jest wyprowadzić się, nosi ze sobą wspomnienia bogactw jako ciężkie brzemię i niepotrzebną zgryzotę. Dręczy go smutek i strasznie cierpi, oddając się rozpamiętywaniu. Opuścił bogactwa, a jest chłostany przez smutek. A gdyby nawet śmierć nadeszła, z żalem opuszcza to, co teraźniejsze.
Smutek często okazuje się silniejszy niż rozumowanie, a przecież nie dostarcza nam bynajmniej przyjemności! Jak to możliwe? W pewnym sensie jest on cieniem przyjemności, tęsknotą za nią. Może właśnie dlatego nieustannie się za nią włóczy i jej towarzyszy. To taka tajemnica radości, mały acz znamienny ślad paschalny, nie ma radości bez domieszki smutku. Zawsze jakoś jest nim przełamana. Każdy szczery śmiech jest przez łzy. Cień smutku pogłębia radość, inaczej byłaby ona banalna. Także ludzkie życie bez pewnej dozy smutku traci smak.
W dziejach duchowości rozwinęła się szczególna gra napięcia między smutkiem (płaczem) a radością (śmiechem). Interesująco napisał o tym w eseju pod znamiennym tytułem Uśmiech przez łzy Elmar Salmann. Choć pisał o poczuciu humoru i jego wadze dla teologii, wyraźnie dostrzegł zarysowaną przez nas powyżej dwuznaczność śmiechu czy też radości. Jego zdaniem poczucie humoru — a więc uśmiech niosący i wyrażający radość — otwiera przestrzeń wieloznaczności, ryzyka. Tak w zarodku przedstawia się delikatna, ale i paradoksalna więź między radością a smutkiem:
Humor zakłada ową otwartość, bolesne zawieszenie wszelkiego wartościowania, pozbycie się wszelkiej zasłony czy obrony, ukazując w nich siłę śmiania się mimo wszystko, być może swą jedyną perswazyjną definicję. W jej świetle wszelka rzeczywistość jawi się zaiste biegunowo rozcięta, zraniona, a jednak udaje się nam ująć także jej inną stronę, jej radosne oblicze. Faktycznie humor towarzyszy przewrotom, odwrotom i metamorfozom, małym tanim efektom między obietnicą a rozczarowaniem, rozczarowaniem a nieoczekiwanym spełnieniem, niezgodą a uporządkowaniem na nowo, zjawieniem się a rzeczywistością, koniecznością a niemożliwością. W swym jawieniu wszystko jest dziwne i wszelkie zjawienie się zdradza coś, co powinno być ukryte. Humor zbiera kontrasty, zaszczepia się w szczelinach paradoksalności zjawisk, sprawiając w ten sposób, że — mimo wszystko — rzeczy się konfigurują.
Tu, na ziemi, uśmiech i radość to tylko elementy całej mozaiki odczuć i emocji, w których dominuje raczej smutek. Zazwyczaj jest on negatywnym efektem zbytniego przywiązania do ludzi, rzeczy, sytuacji. Owocem utożsamienia się z czymś poza nami, smakiem nienasycenia. Jest w tym bardzo gorzki i niszczący:
Smutek jest paszczą lwa i łatwo pożera smutnego. Robakiem serca jest smutek i zżera rodzącą [go] matkę. Doznaje boleści matka, która rodzi syna, gdy jednak urodzi, zapomina o bólu. Smutek zaś sprawia wiele udręki, nie tylko wtedy, gdy powstaje, lecz pozostając po bólach rodzenia niemało zadaje boleści. Ten, kto miłuje świat, będzie smucił się wielce, kto zaś gardzi tym, co jest na nim, będzie zawsze się radował.
Czai się on też w każdej szczelinie życia, w każdym drgnieniu naszej kruchości. Doświadczenie przemijania, rozstania z innymi, są jego jak najbardziej uprawnioną tkanką. Dlatego trafnie pisał Kohelet:
Lepiej jest iść do domu żałoby,
niż iść do domu wesela,
bo w tamtym jest koniec każdego człowieka,
i człowiek żyjący bierze to sobie do serca.
Lepszy jest smutek niż śmiech,
bo przy smutnym obliczu serce jest dobre.
Serce mędrców jest w domu żałoby,
a serce głupców w domu wesela (Koh 7,2—4).
Jeśli tak, to jak smutek może być logismos, czyli pokusą czy grzechem?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba rozróżnić dwa smutki — zły i dobry. Pierwszy pochodzi z tego świata, drugi od Boga. Zdaniem św. Pawła smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się [potem] nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć (2 Kor 7,10). O tym światowym wspomnieliśmy wyżej. Ten Boży zaś również zostaje wspomniany przez Ewagriusza: „Piec oczyszcza niewypróbowane srebro, a smutek po Bożemu — serce [pogrążone] w grzechach”. Ukazując taką pozytywną perspektywę, Ewagriusz nawiązuje do 1 Listu św. Jana: Kto kocha Pana, będzie wolny od smutku, bowiem doskonała miłość usuwa lęk.
Fragment książki „Osiem spojrzeń na Pana Jezusa”
Bernard Sawicki OSB — absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności oraz innych publikacji.
opr. mg/mg