• Tyniec

„Scala Claustralium” czyli list o życiu kontemplacyjnym

Średniowieczny tekst Scala Claustralium to klasyczny wykład Lectio divina, pokazujący jak od lektury Słowa Bożego przechodzić przez rozmyślanie i modlitwę aż do kontemplacji

„Scala Claustralium” czyli list o życiu kontemplacyjnym

Scala claustralium to list Guigo II Kartuza, który stał się klasycznym wykładem Lectio divina. Prezentujemy go w całości w polskim tłumaczeniu.

Umiłowanemu swemu Bratu Gerwazemu brat Guigo [życzy] radości w Panu!

Winienem Cię kochać, Bracie, jako dłużnik, boś Ty pierwszy zaczął mnie kochać; jestem obowiązany Ci odpisać, bo Ty Twoim listem pierwszy mnie wezwałeś do pisania. Postanowiłem więc przesłać Ci coś z tego, co przemyślałem wcześniej o ćwiczeniu duchowym mnichów. A to w tym celu, abyś Ty, który przez doświadczenie nauczyłeś się tego lepiej ode mnie, osądził i poprawił moje myśli. Najpierw Tobie, całkiem słusznie ofiaruję te początki naszego trudu, byś zebrał pierwsze plony nowego zasiewu (por. Ps 144[143],12) [jakim jestem ja], któregoś chwalebnie wykradł z niewoli faraona (por. Wj 13,14) i bezsilnej samotności, a umieścił w zwartym szyku bojowym (por. Pnp 6,3.9) — gałązkę sztucznie wyciętą z dzikiej oliwki, mądrze wszczepiając ją w oliwkę szlachetną (Rz 11,17.24).

O czterech stopniach

Kiedy pewnego dnia przy jakiejś pracy ręcznej zacząłem myśleć o ćwiczeniu duchowym człowieka, nagle przyszły mi na myśl cztery stopnie duchowe, mianowicie czytanie (lectio),  rozmyślanie (meditatio), modlitwa (oratio) i kontemplacja (contemplatio). Po tej drabinie mnisi wznoszą się z ziemi do nieba. A choć nie wyróżnia się w niej wielu stopni, to jednak jest niewiarygodnej wielkości. Jej część najniższa opiera się na ziemi, najwyższa zaś sięga chmur i zgłębia tajemnice niebios (por. Rdz 28,12). Jak te stopnie różnią się kolejnością i nazwą, tak też co do wartości nie są równe. Kto pilnie wejrzy w to, co każdy z tych stopni w nas sprawia, czym się one od siebie różnią i czym góruje jeden nad drugim, ten uzna za krótkotrwały i łatwy cały włożony w nie trud i staranie — z powodu wielkiej korzyści i słodyczy (por. Rdz 29,20).

Czytanie jest to pilne wnikanie skupionym duchem w Święte Pisma. Rozmyślanie jest wnikliwym działaniem ducha, badającym treść ukrytej prawdy przy pomocy własnego rozumu. Modlitwa jest skierowaniem ku Bogu oddanego serca celem oddalenia zła lub uzyskania dobra. Kontemplacja jest jakimś uniesieniem ponad siebie ducha zakotwiczonego w Bogu, jest zakosztowaniem radości wiekuistej słodyczy. Po określeniu zatem czterech stopni pozostaje nam przyjrzeć się ich działaniu na nas.

Jakie jest działanie wyżej podanych stopni

Czytanie szuka słodyczy życia szczęśliwego, rozmyślanie ją znajduje, modlitwa o nią prosi, kontemplacja odnajduje jej smak. Czytanie podnosi ją do ust niby pożywny pokarm, rozmyślanie żuje i rozdrabnia, modlitwa dochodzi do smaku, a kontemplacja jest samą słodyczą, która raduje i krzepi. Czytanie [zajmuje się] łupiną, rozmyślanie — miąższem, modlitwa — wyraża tęsknotę, kontemplacja raduje się z osiągniętej słodyczy. Chcąc wyraźniej to zobaczyć, przytoczmy przykład jeden z wielu.

Działanie czytania

Podczas czytania słyszę: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8). Oto powiedzenie krótkie, lecz pełne słodkiego a wielorakiego sensu dla nasycenia duszy, jakby jakieś winne grono. Gdy dusza pilnie temu się przyjrzy, mówi do siebie: „Może tutaj być dla mnie coś dobrego. Wejdę w głąb mego serca i postaram się, o ile to możliwe, zrozumieć i osiągnąć tę czystość. Drogocenna bowiem i pożądana to rzecz, której posiadacze nazwani są błogosławionymi, której obiecuje się widzenie Boga i życie wieczne, którą wychwala tyle świadectw Pisma Świętego”. Pragnąc zatem pełniejszego wyjaśnienia, zaczyna ona żuć i rozdrabniać to winogrono, umieszcza je niby w tłoczni, a potem pobudza umysł do badania tego, czym jest owa cenna czystość i jak ją można posiąść.

Działanie rozmyślania

Gdy więc się pojawia pilne rozmyślanie, nie pozostaje na zewnątrz, nie tkwi na powierzchni, lecz zagłębia stopę, wchodzi do wnętrza, jedno po drugim bada dokładnie. Bacznie zważa na to, że [Pan] nie powiedział: „Błogosławieni czystego ciała”, lecz czystego serca. Nie wystarczy bowiem mieć ręce niesplamione złym uczynkiem (por. Rdz 37,22), jeśli nie oczyścimy się z przewrotnych myśli. Potwierdza to powaga proroka, gdy mówi: Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek o rękach nieskalanych i o czystym sercu (Ps 24[23],3—4).

Rozważa również, jak wielkiej czystości serca życzy sobie tenże prorok, gdy się modli: Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste (Ps 51[50],12), i znowu: Gdybym w mym sercu zamierzał nieprawość, Pan by mnie nie wysłuchał (Ps 66[65],18). Myśli o tym, jak starannie nad tym czuwał błogosławiony Hiob, który mówił: Zawarłem z oczami przymierze, by nawet nie spojrzeć na pannę (Hi 31,1). Oto, jak siebie opanowywał święty mąż, który zamykał oczy, by nie patrzeć na marność (por. Ps 119[118],37), aby przypadkiem nie zobaczył tego, czego mógłby potem pożądać wbrew sobie samemu.

Gdy już [dusza] przemyślała te i tym podobne sprawy, zaczyna myśleć o nagrodzie, jak to wspaniale i miło jest oglądać oblicze umiłowanego Pana, najpiękniejszego spośród synów ludzkich (Ps 45[44],3), już nie wzgardzonego i odepchniętego przez ludzi (Iz 53,4), już nie w postaci, w jaką przyodziała Go Matka, lecz odzianego w szatę nieśmiertelności (por. Syr 6,32 Wlg), uwieńczonego diademem, który Mu włożył na głowę (por. Pnp 3,11) Ojciec w dniu zmartwychwstania i chwały, w dniu, który Pan uczynił (Ps 118[117],24). Myśli, że w tym widzeniu nastąpi nasycenie, o którym mówi prorok: Powstając ze snu nasycę się Twoim widokiem (Ps 17[16],15).

Widzisz, jak wiele soku wypłynęło z tego małego winogrona, jak wielki ogień powstał z tej iskry? Taka prosta myśl, jak: Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8), jakżesz rozszerzyła się na kowadle rozmyślania? A jakże jeszcze mogłaby się rozszerzyć, gdyby do tego się zabrał ktoś biegły? Czuję, że studnia jest głęboka (J 4,11), a ja do tego jeszcze niezaprawiony, niewiele mogłem zaczerpnąć.

Rozpalona tymi pochodniami dusza i podniecona tymi pragnieniami, rozbiwszy alabastrowy flakon, zaczyna poznawać miłą woń olejku (por. Mk 14,3; J 12,3) jeszcze wprawdzie nie smakiem, lecz jakby powonieniem. Wnioskuje stąd, że byłoby bardzo słodko doświadczyć tej czystości, skoro doznała, jak miłe było o niej rozmyślanie. Cóż więc uczyni? Płonie pragnieniem posiadania, ale nie znajduje sposobu zdobycia. A im bardziej poszukuje, tym bardziej pragnie. Pogłębiając rozmyślanie, pogłębia cierpienie (por. Koh 1,18.), bo nie odczuwa słodyczy, na której obecność w czystym sercu rozmyślanie wskazuje, lecz jej nie udziela. Nie doznaje bowiem tej słodyczy, czytając ani rozmyślając, jeśli jej nie dano z góry (J 19,11). Czytanie i rozmyślanie należy zarówno do dobrych jak złych. Nawet filozofowie pogańscy kierowani rozumem doszli do tego, na czym polega najwyższa prawda i dobro. Ale ponieważ choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu (Rz 1,21), a polegając zarozumiale na własnych siłach, mówili: Naszą siłą język, usta nasze nam służą (Ps 12[11],5), nie zasłużyli na osiągnięcie tego, co mogli zobaczyć. Znikczemnieli w swoich myślach (Rz 1,21), a ich mądrość zawiodła (Ps 107[106],27), nabyta przez studium ludzkiej nauki, a nie mądrości Ducha, który sam jeden daje mądrość prawdziwą, pełną smaku. Jest to mianowicie wiedza, nieocenionym smakiem radująca i krzepiąca duszę, w której głębi się znajduje. O niej zostało powiedziane: Mądrość nie wejdzie w duszę przewrotną (Mdr 1,4). Ta mądrość pochodzi od Boga samego. I podobnie jak Pan powierzył wielu zadanie udzielania chrztu, ale tylko sobie zastrzegł moc i władzę odpuszczania na chrzcie grzechów, co też posługując się inną nazwą i rozróżnieniem, wyraził Jan w słowach: Ten... jest Tym, który chrzci Duchem Świętym (J 1,33), tak też my o Nim możemy powiedzieć: Ten udziela smaku mądrości i wiedzę duszy czyni smaczną. Dar mowy daje Pan wszystkim, ale niewielu — mądrość ducha, udzielając każdemu tak, jak chce (1 Kor 12,11) i kiedy chce.

Działanie modlitwy

Dusza widząc, że sama z siebie nie potrafi osiągnąć upragnionej słodyczy poznania i doświadczenia, a im bardziej posuwa się w swym wyniosłym sercu (Ps 64[63],7 Wlg), tym bardziej Bóg się wznosi w górę (por. tamże w. 8 Wlg), wtedy dusza się uniża i szuka ucieczki w modlitwie, mówiąc: „Panie, którego mogą ujrzeć tylko czyste serca, badam czytając i rozmyślając, czym jest prawdziwa czystość serca i jak ją można zdobyć, bym za jej pośrednictwem mogła poznać Ciebie choćby w małym stopniu. Szukałam Twojego oblicza, Panie, oblicza Twojego, Panie, szukałam (por. Ps 27[26],8), długo rozmyślałam w swoim sercu (por. Ps 77[76],6), a w moim rozmyślaniu zapłonął ogień (Ps 39[38],4) i pragnienie większego poznania Ciebie. Gdy łamiesz dla mnie chleb Pisma Świętego, to w łamaniu chleba dajesz mi się poznać (por. Łk 24,30n.35). A im bardziej Cię poznaję, tym bardziej pragnę Cię poznać, już nie „w łupinie” litery, lecz w doświadczalnym odczuciu. A proszę o to, Panie, nie na mocy moich zasług, lecz ze względu na Twoje miłosierdzie. Wyznaję bowiem, że jestem niegodną grzesznicą; lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów (Mt 15,27). Daj mi więc, Panie, zadatek przyszłego dziedzictwa, przynajmniej kroplę dżdżu niebieskiego, bym ochłodziła moje pragnienie (por. Łk 16,24), gdyż płonę z miłości (por. Pnp 2,5).

Skutek kontemplacji

Tymi i tym podobnymi płomiennymi wypowiedziami [dusza] rozpala swoje pragnienie, w ten sposób ukazuje swój stan, takim zaklinaniem przyzywa swego Oblubieńca. Pan zaś, którego oczy ku sprawiedliwym [są zwrócone] a uszy Jego nie tylko na ich wołanie (por. Ps 34[33],16; 1 P 3,12), lecz na same ich prośby, nie czeka na koniec mowy, lecz przerywając w środku bieg modlitwy, prędko wkracza; prędko wychodzi na spotkanie stęsknionej duszy, cały pokryty rosą niebiańskiej słodyczy, pachnący wybornymi olejkami (por. Pnp 5,2; 1,3). Pokrzepia zmęczoną duszę, karmi zgłodniałą, nasyca wyschniętą, sprawia, iż zapomina ona o sprawach ziemskich. Cudownie ją ożywia przez umartwienie, gdyż już o sobie ona nie pamięta, i upajając, czyni ją trzeźwą. A podobnie jak w niektórych czynnościach cielesnych dusza bywa pokonana przez żądzę do tego stopnia, iż traci wszelką zdolność używania rozumu, a człowiek przez to staje się całkowicie cielesny, tak odwrotnie w tej wzniosłej kontemplacji dusza tak pokonuje i pochłania wszystkie poruszenia cielesne, iż ciało w niczym się nie sprzeciwia duchowi, a człowiek staje się jakby całkowicie duchowy.

Znaki nadejścia łaski

Ale, o Panie, jak się dowiemy, kiedy to czynisz i jaki będzie znak Twego przyjścia? (Mt 24,3) Czy zwiastunami i świadkami tej pociechy i radości są wzdychania i łzy? Jeśli tak jest, to istnieje tu jakaś nowa niezgodność słów i jakieś niespotykane znaczenie. Jakaż bowiem może być zgodność pociechy ze wzdychaniem, radości ze łzami? Chyba że należy tutaj mówić nie o łzach, ale raczej o obficie spływającej z góry wewnętrznej rosie jako o znaku wewnętrznego obmycia i o oczyszczeniu człowieka zewnętrznego. Jak podczas chrztu dzieci wewnętrzne obmycie człowieka jest wyobrażone i oznaczone przez zewnętrzne obmycie, tak tutaj odwrotnie miałoby nastąpić zewnętrzne oczyszczenie za pomocą wewnętrznego obmycia. O szczęśliwe łzy, dzięki którym wewnętrzne skazy ulegają oczyszczeniu, a pożar grzechów zostaje ugaszony! Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie (Łk 6,21). Rozpoznaj, duszo, w tych łzach twego Oblubieńca, obejmij Upragnionego. Teraz upajaj się potokiem rozkoszy (Ps 36[35],9), ssij z piersi pociech miód i mleko (por. Pwt 32,13; Iz 66,11). To są przedziwne małe podarki i pociechy, jakie dla ciebie przyniósł i wyznaczył twój Oblubieniec, mianowicie wzdychania i łzy. Obficie napoił cię łzami (por. Ps 80[79],6). Te łzy niech będą dla ciebie chlebem we dnie i w nocy (por. Ps 42[41],4), właśnie chlebem, co krzepi serce ludzkie (por. Ps 104[103],15), a słodszym od miodu płynącego z plastra (Ps 19[18],11). O Panie Jezu, jeśli do tego stopnia są słodkie owe łzy wywołane pamięcią o Tobie i tęsknotą, jakże słodka będzie radość z jawnego widzenia Ciebie? Jeśli tak słodko jest płakać dla Ciebie, jak słodko będzie Tobą się radować?

Ale po co publicznie głosimy sekrety tego rodzaju rozmów?

Dlaczego usiłujemy w słowach oznajmiać niewypowiedziane uczucia? Nie pojmą tego ci, którzy tego nie doświadczyli, a mogliby wyraźniej to odczytać w księdze doświadczenia, gdzie poucza samo Namaszczenie (por. 1 J 2,27). Inaczej bowiem sama zewnętrzna litera nie przyniesie żadnego pożytku czytającemu — mało smaku daje czytanie zewnętrznej litery, jeśli glosa nie wydobędzie wewnętrznego sensu z serca.

O ukrywaniu się łaski

O duszo, za długo przeciągnęliśmy ten wywód. Dobrze bowiem nam było być tutaj i wraz z Piotrem i z Janem oglądać chwałę Oblubieńca oraz długo z Nim przebywać, gdyby zechciał, by tutaj nie stanęły dwa namioty, ani trzy, ale jeden, w którym moglibyśmy być razem i razem się radować (por. Mt 17,4). Lecz Oblubieniec mówi: Puść Mnie, bo już wschodzi zorza! (Rdz 32,26), już otrzymałaś światło łaski i upragnione przez ciebie nawiedzenie.

Gdy więc udzielił błogosławieństwa, wywichnął staw biodrowy i zmienił imię „Jakub” na „Izrael”, na krótki czas usuwa się tak długo upragniony Oblubieniec, i prędko uchodzi. Oddala się od nawiedzenia wyżej omówionego, od słodkości kontemplacji. Pozostaje jednak obecny w tym, co się odnosi do kierowania, do łaski, do zjednoczenia.

Jak tymczasowe ukrywanie się łaski współdziała dla naszego dobra

Nie lękaj się, Oblubienico, nie trać ufności, nie sądź, że zostałaś wzgardzona, jeśli Oblubieniec na krótki czas zakrywa przed tobą swoje oblicze. Wszystko współdziała dla [twego] dobra (por. Rz 8,28), a zysk odnosisz tak z przyjścia, jak z odejścia. Dla ciebie przychodzi i dla ciebie się oddala. Przychodzi dla pociechy, oddala się dla ochrony, by cię nie unosił zbytnio ogrom objawień (por. 2 Kor 12,7), po to, byś nie zaczęła gardzić towarzyszkami, gdyby stale był u ciebie Oblubieniec. Mogłabyś wtedy tę pociechę przypisywać naturze, a nie łasce. Łaski zaś tej udziela Oblubieniec, kiedy chce i komu chce; bo jej się nie posiada jakby na zasadzie prawa dziedziczenia. Rozpowszechnione przysłowie głosi, że zbytnia poufałość daje w wyniku pogardę. Usuwa się więc, by przypadkiem nie doznać pogardy za zbyt stałe przebywanie, lecz by jako nieobecny bardziej był upragniony, by jako upragniony bardziej był poszukiwany, a po długim poszukiwaniu by wreszcie został wdzięczniej znaleziony. Nadto gdyby nam nigdy nie brakowało takiej pociechy, która w porównaniu z przyszłą chwałą, która ma się w nas objawić (Rz 8,18), jest tylko niejasna i częściowa (por. 1 Kor 13,12), moglibyśmy myśleć, że mamy tutaj trwałe miasto, a mniej szukali przyszłego (por. Hbr 13,14). Abyśmy więc nie oceniali wygnania jako ojczyzny, zadatku — jako całej nagrody, przychodzi Oblubieniec od czasu do czasu, za jednym razem przynosząc pociechę, za innym razem dla odmiany — zupełne powalenie podczas słabości (por. Ps 41[40],4 Wlg). Na krótko nam pozwala kosztować, jak jest słodki (por. Ps 34[33],9 Wlg), oddala się, zanim da się w pełni odczuć. W ten sposób niejako rozwinąwszy nad nami skrzydła, zachęca nas do lotu (por. Pwt 32,11 Wlg), jak gdyby mówił: Oto małoście skosztowali, że jestem dobry i słodki (por. 1 P 2,3), ale jeśli chcecie w pełni nasycić się ową słodyczą, biegnijcie za Mną, za wonią moich pachnideł (por. Pnp 1,3), miejcie w górę wzniesione serca, gdzie jestem po prawicy Ojca (por. Dz 7,55). Tam ujrzycie Mnie (J 16,16.19), nie jakby w zwierciadle, niejasno, lecz twarzą w twarz (1 Kor 13,12), i w pełni rozraduje się serce waszea radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać (J 16,22).

Jak ostrożnie dusza winna się zachować po nawiedzeniu łaski

Wszakże uważaj na siebie, Oblubienico, gdy nieobecny jest Oblubieniec, nie odchodź daleko. A chociaż ty Go nie widzisz, On jednak ciebie widzi zawsze; pełen jest oczu wokoło (Ez 1,18), nigdy przed Nim nie możesz się ukryć. Ma On także dokoła ciebie swoich posłów — duchy, bardzo starannych sprawozdawców — po to, by wypatrywali, jak się zachowujesz pod nieobecność Oblubieńca, i aby oskarżali cię przed Nim, jeśliby dostrzegli w tobie jakieś objawy rozluźnienia lub braku powagi. Oblubieniec ten jest zazdrosny (por. Wj 34,14). Jeślibyś więc przypadkiem dopuściła do siebie innego miłośnika, jeślibyś innemu bardziej chciała się podobać, natychmiast odchodzi od ciebie i łączy się z innymi dziewczętami (por. Pnp 1,3). Ten twój Oblubieniec jest wrażliwy, jest szlachetny, jest bogaty, najpiękniejszy z synów ludzkich (Ps 45[44],3), dlatego chce mieć tylko piękną oblubienicę. Jeśliby zobaczył w tobie skazę czy zmarszczkę (por. Ef 5,27), zaraz by odwrócił od ciebie swe oczy (por. Iz 1,15). Nie może bowiem znieść nieczystości. Bądź więc czysta, bądź wstydliwa i pokorna, abyś zasłużyła na częste nawiedzenia twego Oblubieńca.

Obawiam się, czy mnie zbyt długo nie zatrzymał ten wywód, ale do tego mnie skłonił temat bogaty i zarazem miły, który nie samorzutnie rozwijałem, lecz wbrew woli pociągnięty jego słodyczą.

Rekapitulacja

Aby łatwiej zobaczyć wzajemne powiązanie treści dłuższych wypowiedzi, zbierzmy zwięźle to co w nich najważniejsze. Zgodnie z podanymi wyżej przykładami możesz zauważyć, jak łączą się ze sobą nawzajem wymienione stopnie, i jak jeden wyprzedza drugi nie tylko czasowo, ale i przyczynowo. Czytanie jako niby fundament występuje pierwsze. Ono podsunąwszy temat, prowadzi nas do rozmyślania. Rozmyślanie z większą pilnością bada to, czego należy pragnąć; i jakby kopiąc, poszukuje (por. Prz 2,4) i znajduje skarb (por. Mt 13,44), i ukazuje go. Ale nie mogąc samo z siebie tego osiągnąć, prowadzi nas do modlitwy. Modlitwa wznosząc się do Boga ze wszystkich sił, wyprasza tak pożądany skarb, słodkość kontemplacji. Ta, gdy nadchodzi, wynagradza trud trzech poprzednich [stopni], przez to, że poi spragnioną duszę rosą niebiańskiej słodyczy. Czytanie należy do porządku zewnętrznego, rozmyślanie do porządku wewnętrznego rozpoznania, modlitwa do porządku pragnienia, a kontemplacja przekracza wszelkie pojęcie. Pierwszy stopień [jest właściwy] dla początkujących, drugi — dla postępujących, trzeci — dla [w pełni] oddanych, czwarty — dla błogosławionych.

Jak wiążą się wzajemnie ze sobą powyższe stopnie

Te zaś stopnie tak [mocno] wiążą się ze sobą, a następując po sobie, tak wzajemnie sobie służą, że poprzednie bez następnych nic albo niewiele znaczą, a następne bez poprzednich [prawie] nigdy lub rzadko mogą być osiągnięte. Na co bowiem się przyda swój czas obracać na ciągłe czytanie, śledzić czyny i Pisma świętych, jeślibyśmy, przeżuwając je, nie mieli wyciągać z nich soku i połykając go przesyłać do głębi serca, po to, by dokładnie rozważyć nasz własny stan i starać się pełnić te czyny, których opisy lubimy stale czytać? Jakże moglibyśmy, gdy myślimy o tym, co błędne lub próżne, zastanawiać się nad tym i ustrzec przesuwania miedzy ustalonej przez świętych przodków (por. Prz 22,28), jeśli wpierw przez czytanie lub słuchanie nie zostaniemy pouczeni? Słyszenie bowiem jakoś odnosi się do czytania. Dlatego zazwyczaj mówimy, że czytaliśmy książki nie tylko te, które sami dla siebie lub dla innych przeczytaliśmy, lecz również te, o których treści [tylko] słyszeliśmy od mistrzów.

Podobnie cóż za korzyść odniesie człowiek (Mt 16,26), choćby dostrzegł przez rozmyślanie, co należy czynić, a nie otrzymał sił do osiągnięcia tego przez modlitwę i łaskę Bożą? Przecież każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł (Jk 1,17), bez którego nic nie możemy, a który sam dokonuje w nas naszych czynów, lecz nie całkowicie bez nas. Bowiem jesteśmy pomocnikami Boga (1 Kor 3,9) — jak mówi Apostoł. Przecież Bóg chce naszej modlitwy, abyśmy otwarli wnętrze naszej woli i wyrazili zgodę, gdy łaska nadejdzie i do drzwi zakołacze (por. Ap 3,20).

Takiej zgody wymagał [Pan] od Samarytanki, gdy mówił: Zawołaj swego męża (J 4,16); jak gdyby powiedział: Chcę wlać ci [do duszy] łaskę, a ty działaj wolną wolą. Wymagał od niej modlitwy: Gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest ten, który ci mówi: „Daj mi się napić”, to prosiłabyś go, a dałby ci wody żywej (J 4,10). Usłyszawszy to — jakby pouczona na czytaniu przez Pana — kobieta pomyślała w sercu, że byłoby dla niej rzeczą dobrą i użyteczną mieć tę wodę. Pobudzona więc pragnieniem posiadania skłoniła się ku modlitwie, mówiąc: Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła (J 4,15). Usłyszane [słowa] Pana i następujące po nim rozmyślanie pobudziło ją do modlitwy. Jakże mogłaby przez prośbę zatroszczyć się, gdyby jej wpierw nie rozpaliło rozmyślanie?

Albo na co by jej się przydało rozmyślanie, gdyby następująca po nim modlitwa nie wybłagała tego, co jej się ukazywało jako warte osiągnięcia? Po to więc, by rozmyślanie było owocne, trzeba aby po nim nastąpiła modlitwa pełna oddania, a jakby jej skutkiem będzie słodycz kontemplacji.

Wniosek z poprzednich wywodów

Możemy z nich wysnuć wniosek, że czytanie bez medytacji jest jałowe, rozmyślanie bez czytania — narażone na błędy, modlitwa bez rozmyślania — oziębła, rozmyślanie bez modlitwy — bezowocne; modlitwa pełna oddania dochodzi do kontemplacji, osiągnięcie zaś kontemplacji bez modlitwy zdarza się rzadko lub jest cudem. Albowiem Bóg, którego potęga jest bez granic, a miłosierdzie rozciąga się na wszystkie Jego dzieła (por. Syr 18,13), niekiedy z kamieni wzbudza synów Abrahamowi (por. Mt 3,9), gdy nie będąc poszukiwanym, rozrzutnie daje swoją łaskę, wkracza bez wezwania, jak się to mówi pospolicie: ciągnie byka za róg oraz twardych i opornych zmusza do wyrażenia zgody. Choć więc czytamy, że to się niekiedy zdarzało niektórym, jak Pawłowi (por. Dz 9), to jednak nie powinniśmy niejako Boga wystawiając na próbę, zarozumiale tego oczekiwać, lecz czynić to, co do nas należy, mianowicie czytać i rozmyślać nad Prawem Boga, modlić się do Niego, by przychodził z pomocą naszej słabości (por. Rz 8,26) i widział naszą niedoskonałość. On sam nas tego uczy, mówiąc: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7,7). Teraz bowiem królestwo niebieskie doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni (Mt 11,12).

Oto po nakreśleniu różnic, można się przyjrzeć właściwościom poszczególnych stopni, w jaki sposób łączą się ze sobą i co każdy z nich w nas sprawia. Błogosławiony człowiek, którego duch wolny od innych zajęć pragnie stale utrzymywać się na tych czterech stopniach. Ów człowiek sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę (Mt 13,44), w której ukryty jest tak pożądany skarb, to znaczy może zatrzymać się i zobaczyć, jak słodki jest Pan (por. Ps 34[33],9; 46[45],11). Ów człowiek, który był na pierwszym stopniu czynny, na drugim — spostrzegawczy, na trzecim — w pełni oddany, a na czwartym — uniesiony ponad samego siebie, przez kolejne kroki w górę, które zamierzył w swym sercu, wciąż w siłę wzrasta, aż ujrzy Boga nad bogami na Syjonie (por. Ps 84[83],6—8 Wlg). Błogosławiony ten, któremu na tym najwyższym stopniu bodaj na krótki czas wolno pozostać. Naprawdę może on powiedzieć: Oto odczuwam łaskę Bożą, oto z Piotrem i Janem oglądam Jego chwałę na górze, oto z Jakubem cieszę się uściskami pięknej Racheli.

Niech jednak czuwa nad sobą po tej kontemplacji, w której był uniesiony aż do niebios, by na skutek nieładu nie upadł aż do otchłani, by po tak wielkim nawiedzeniu nie zwrócił się do rozwiązłych czynów światowych i do ponęt cielesnych. A skoro duch ludzki słaby w swoim szczycie nie potrafi dłużej znosić oświecenia prawdziwym blaskiem, niechaj łagodnie i w porządku zstępuje na któryś z owych trzech stopni, na które wstąpił poprzednio, i na przemian przebywa na nich, raz na jednym, raz na drugim, zgodnie z poruszeniem wolnej woli, odpowiednio do czasu i miejsca. A będzie, jak mi się zdaje, tym bliżej Boga, im dalej od pierwszego stopnia. Niestety, jakże ułomna i godna pożałowania jest kondycja człowieka!

Oto jasno widzimy kierowani rozumem i na podstawie świadectw Pisma Świętego, że doskonałość życia błogosławionego zamyka się w tych czterech stopniach; działanie człowieka duchowego po nich winno przebiegać. Ale któż trzyma się tej ścieżki w życiu? Któż to jest? Wychwalać go będziemy (Syr 31,9). Wielu ludziom łatwo przychodzi chcieć, ale wykonać — nielicznym (por. Rz 7,18). Obyśmy należeli do tych nielicznych!

Cztery przyczyny odwodzące nas od wspomnianych stopni

Przeważnie cztery przyczyny nas odwodzą od tych stopni, mianowicie nieunikniona konieczność, dobro wynikające z uczciwego czynu, ludzka słabość i światowa próżność. Pierwsza jest do wybaczenia, drugą można tolerować, trzecia jest godna pożałowania, a czwarta — zawiniona. I to prawdziwie zawiniona — bowiem temu, kogo przyczyna tego rodzaju odwodzi od jego zamiaru, lepiej byłoby, żeby w ogóle nie poznał łaski Bożej, niż cofnął się od poznanej. Jakież bowiem może mieć on usprawiedliwienie dla swego grzechu? (por. J 15,22). Czy wówczas Pan nie będzie mógł słusznie mu powiedzieć: „Co jeszcze miałem ci uczynić, a nie uczyniłem? (por. Iz 5,4). Nie było ciebie, a stworzyłem cię; zgrzeszyłeś i uczyniłeś z siebie sługę diabła, a odkupiłem cię; z występnymi krążyłeś dokoła po świecie (por. Ps 12[11],9), a wybrałem cię (por. Iz 43,7—11); dałem ci łaskę przed moim obliczem i mieszkanie u ciebie uczyniłem (por. J 14,23), a naprawdę Mną pogardziłeś, i nie tylko moje słowa rzuciłeś za siebie (Ps 50[49],17), ale i Mnie samego, a chodziłeś za swymi namiętnościami (por. Syr 18,30).

Ale, o dobry Boże, miły i łagodny, słodki Przyjacielu, roztropny Doradco, możny Pomocniku, jakże nieludzki i bezczelny jest ten, który Cię porzuca, który wypędza ze swego serca Gościa tak cichego i pokornego! (por. Mt 11,29) O jakże nieszczęsna i zgubna to zamiana odrzucić swego Stwórcę a chłonąć myśli przewrotne i szkodliwe, tak nagle oddając nieczystym myślom i świniom na podeptanie (por. Mt 7,6) tę tajemniczą komnatę Ducha Świętego, to znaczy ukryte wnętrze serca, które niedawno wpatrywało się w niebiańskie radości! Jeszcze w sercu ciepłe są ślady Oblubieńca, a już się wpuszcza do wnętrza pragnienia cudzołożne. Niewłaściwie i haniebnie jest tak prędko skłaniać do bajek (por. 2 Tm 4,4) i do słuchania obmów te uszy, które dopiero co posłyszały słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać (2 Kor 12,4); a oczy, które niedawno zostały obmyte świętymi łzami, nagle zwracać ku oglądaniu próżności; język, który niedawno śpiewał pieśń weselną, który płomiennymi i przekonującymi rozmowami pojednał Oblubieńca z oblubienicą i wprowadził ją do sali biesiadnej (Pnp 2,4), nagle się zwracał do mów szpetnych, do błazeństw, do knucia podstępów (por. Ps 50[49],19), do obmów. Panie, niech to od nas będzie dalekie! A jeśli z ludzkiej ułomności w to popadamy, nie traćmy nadziei z tego powodu, lecz znowu uciekajmy się do łaskawego Lekarza, który podnosi nędzarza z prochu i dźwiga z gnoju ubogiego (Ps 113[112],7). On zaś, który nie chce śmierci grzesznika (por. Ez 33,11), ponownie okaże troskę i uzdrowi nas (por. Oz 6,2).

Czas już zakończyć list. Módlmy się wszyscy do Pana, żeby już teraz złagodził nam przeszkody, które odwodzą nas od kontemplacji, a na przyszłość w ogóle usunął, prowadząc nas przez wspomniane stopnie z mocy w moc, aż ujrzymy Boga nad bogami na Syjonie (por. Ps 84[83],8 Wlg), gdzie wybrani nie kropla po kropli, nie w sposób przerywany będą chłonąć słodycz kontemplacji, lecz bezustannie dzięki potokowi rozkoszy będą mieli radość, której nikt nie zdoła odebrać (J 16,22), i pokój niezmienny, pokój w Nim (por. Ps 4,9 Wlg).

Ty więc, mój Bracie Gerwazy, jeśli kiedyś będzie Ci dane z nieba dojść do szczytu wspomnianych stopni, pamiętaj o mnie i módl się za mnie, gdy już będzie Ci dobrze! W ten sposób niech zasłona pociągnie za sobą zasłonę (por. Wj 26,31—37), a kto słyszy, niech powie: „Przyjdź!” (Ap 22,17).

Fragment publikacji Lectio divina. Boże czytanie / List o życiu kontemplacyjnym opublikowano w modlitewniku benedyktyńskim

List został napisany około roku 1150, a z tekstu wynika, że jego autor był wtedy młodym mnichem, można więc przyjąć, że urodził się w pierwszej połowie XII wieku. Wstąpił do Wielkiej Kartuzji i tam napisał list do brata Gerwazego z Kartuzji Mont-Dieu koło Reims. Wśród swych współbraci cieszył się opinią świętości i dla swych zalet w roku 1174 został wybrany dziewiątym przeorem swego macierzystego klasztoru. Za jego przeoratu papież Aleksander III († 1181) wydał bullę, w której wziął pod szczególną opiekę zakon Kartuzów i zatwierdził ich statuty. Po kilku latach przełożeństwa, w roku 1180, Guigo poprosił kapitułę generalną o zwolnienie ze stanowiska. Dymisję otrzymał. Sytuację tę opisał N. Molin w Historia carthusiana: „[Guigo] zupełnie oddany kontemplacji i ciszy, poprosił kapitułę generalną o zwolnienie i otrzymał je”. W tej samej Historii znajdujemy charakterystykę świętego przeora: „Przez wielu nazywany był bynajmniej nie błahym imieniem, anioła. On to, który z powodu niewinności życia zasłużył sobie, by kosztować pokoju aniołów, po śmierci miał być wysławiany przez niebiańskie istoty”. Zmarł w opinii świętości 6 IV 1193 roku.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama