Przedmowa do wydania polskiego książki "Głębia serca" Martina Lairda
Isaiah Berlin i św. Teresa z Ávili nieczęsto pojawiają się w tym samym zdaniu. Najbardziej popularny esej tego dwudziestowiecznego brytyjskiego filozofa zatytułowany Jeż i lis przywołuje słynny wers greckiego poety Archilocha: „Lis wie wiele rzeczy, a jeż jedną, ale wielką”1. Szesnastowieczna hiszpańska mistyczka i doktor Kościoła, św. Teresa z Ávili, dowodzi — szczególnie w swym najbardziej znanym dziele Twierdza wewnętrzna — słuszności bycia jeżem. Ona zna tę „jedną, ale wielką” rzecz i w swych pismach wielokrotnie się nią zajmuje z różnych punktów widzenia — w odniesieniu do relacji pomiędzy Bogiem a najgłębszym wnętrzem duszy człowieka to „miłość łączy się z miłością”2.
Zjednoczenie Stwórcy ze stworzeniem jest tak całkowicie przekonujące, że Teresa mówi: „jest to jakby woda z nieba, deszczem czy rosą padająca do rzeki albo do zdroju i z wodą tychże się zlewająca. I tu już nikt tych dwóch wód nie rozdzieli ani nie rozróżni, która jest z nieba, a która ze zdroju czy z rzeki”3. Woda z nieba nie jest wodą ze zdroju, ale to rozróżnienie, chociaż prawdziwe, jest praktycznie rzecz biorąc oderwane od samego doświadczenia. „Można je porównać jeszcze do strumienia wpadającego do morza i nierozdzielnie w nim wody swoje zanurzającego”4. Woda słodka nie jest wodą słoną, ale w naszej zatoce stworzenia uczynionego na obraz i podobieństwo Boże (Rdz 1,26) nie można tych dwóch wód rozdzielić. Ponadto Teresa każe nam przyrównać to zjednoczenie człowieka z Bogiem do „światłości dziennej, dwoma oddzielnie oknami do pokoju wpadającej, a przecież jedną światłość stanowiącej”5. Teresa stara się wyrazić słowami kluczowy paradoks, który leży u podstaw relacji Stwórcy i stworzenia — paradoks jedności w różności.
Niniejsza książka, tak jak wcześniejsza pozycja W krainę ciszy, również traktuje o tej „jednej, ale wielkiej” rzeczy6. Dzięki łasce stworzenia i odkupienia pomiędzy Bogiem a człowiekiem istnieje fundamentalne zjednoczenie. W głębi tego fundamentu owo „pomiędzy” jest niedostrzegalne, ponieważ jest ono całkowicie przeniknięte Bożą Obecnością. W istocie więcej jest Obecności niż tego „pomiędzy”. Mimo że jest to najprostszy i najbardziej zasadniczy fakt naszego życia duchowego, potrzeba całego życia, by to sobie uświadomić. Chociaż owym fundamentalnym zjednoczeniem, w którym „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28), nie można zachwiać, jedną z cech naszej ludzkiej kondycji jest to, że przez wiele dziesiątków lat żyjemy w kompletnej tego nieświadomości. Powodem nieznajomości tego najbardziej oczywistego i najprostszego z faktów dotyczących naszego życia duchowego jest nieustanny hałas i wewnętrzny gwar stwarzające i podtrzymujące złudzenie oddzielenia od Boga, który — jak przypomina św. Augustyn — już jest „bardziej wewnątrz mnie niż to, co we mnie (...) najbardziej osobiste”7.
Jeśli wewnętrzny hałas podtrzymuje owo odczuwane wyobcowanie od naszego najgłębszego „ja”, siłą rzeczy będziemy się czuli wyobcowani od Boga. Jednak to poczucie wyobcowania czy oddzielenia powodowane bywa przez ślepą i hałaśliwą ignorancję, która wkrada się w powierzchniowe rejony naszej świadomości. Nasza kultura na ogół uczy nas skupiania uwagi na tym powierzchownym hałasie, a to z kolei podtrzymuje złudzenie, że Bóg jest czymś dalekim, czego musimy szukać, ponieważ w naszym przekonaniu nam tego brakuje. Jedną z wielkich tajemnic drogi kontemplacji jest odkrycie, że kiedy opadają zasłony oddzielenia, widzimy, że Bóg, którego szukaliśmy, już nas znalazł, zna nas i podtrzymuje nas w istnieniu przez całą wieczność. „On bowiem jest twoim bytem” — jak mówi autor Obłoku niewiedzy (chociaż my nie jesteśmy Jego bytem)8.
Nie powinniśmy lekceważyć faktu, jak bardzo przekonujący potrafi być ten hałas w naszych głowach. Żywym tego przykładem jest Alipiusz, przyjaciel św. Augustyna. Święty Augustyn, opisując jego bliski uzależnieniu stosunek do rozrywek tamtego czasu, rzymskich igrzysk w cyrku, mówi, że Alipiusz „zapłonął niesłychaną namiętnością do walk gladiatorskich”9. Z początku starał się nimi „brzydzić”, jednak pewnego wieczoru jego towarzysze „przyjacielskim przymusem przełamali wszystkie jego gwałtowne sprzeciwy” i zabrali go do amfiteatru10. Alipiusz postanowił zamknąć oczy i nie otwierać ich do końca widowiska. Jednak ledwie usłyszał wrzask tłumu, gdy upadł jeden z walczących, otworzył oczy i „wówczas dusza jego została ciężej zraniona, niż zraniono ciało tamtego człowieka (...), którego upadek wrzawę ową rozniecił. Właśnie ta wrzawa przedarła się przez uszy Alipiusza i rozsunęła jego zaciśnięte powieki”11. Alipiusz był bezradny. „Wpatrywał się w tę scenę i sycił się dziką furią — a nie wiedział o tym. Wprawiała go w zachwyt zbrodnicza walka, upajał się rozkoszą broczącej z ran krwi. I nie był już taki, jaki był wtedy, gdy przyszedł do amfiteatru”12.
Święty Augustyn z przenikliwością obserwuje ciężką próbę, przez jaką przechodzi jego przyjaciel i przyszły święty. Alipiusz „nie wiedział”, co się z nim dzieje. W rezultacie, gdy zobaczył walki gladiatorów, „nie był już taki” jak przedtem. Świadomość jest w pewien sposób kluczem do tego, kim jesteśmy.
Tradycje duchowe poświęcają wiele uwagi temu stale zmieniającemu się krajobrazowi, którym jest świadomość. Nasza świadomość ma swoje płaskie, surowe prerie, ale także góry i urwiska. Jak pisze Gerald Manley Hopkins:
O, myśl, myśl w sobie góry ma: jeśli na szczycie Staniesz, pod tobą urwisk stromość niezgłębiona13.
Te głębie muszą zostać zbadane; osiągają one najniższy poziom w Bogu, niezgłębionej głębinie, która jest podstawą wszystkiego.
W niniejszej książce pragnę pokazać, jak chrześcijańska tradycja praktyki kontemplacji w równym stopniu zajmuje się i poszerzaniem świadomości, i skupianiem uwagi na jakimś modlitewnym słowie lub zwrocie. W gruncie rzeczy poszerzanie świadomości i skupianie uwagi to dwie strony tej samej monety naszego ducha. Są jak jedno.
|
fragment pochodzi z książki:
Martin Laird OSA GŁĘBIA SERCA
Cisza, wiadomoć i kontemplacja w praktyce chrzecijańskiej
|
Książka ma następujący układ. Dla tych, którzy nie czytali W krainę ciszy, w rozdziale pierwszym przedstawimy kluczowe aspekty głównego przedmiotu zainteresowania tamtej książki, omawianego również teraz, a mianowicie naszego doświadczenia rozproszeń. W praktyce kontemplacji rozproszenia są pewne; bez nich praktyka ta nie będzie mogła się pogłębić. Tym, co zmienia się z biegiem czasu, jest nasz stosunek do nich. Stopniowo zauważamy, że rozproszenia zawierają w sobie ciszę, której poszukujemy; dlatego nie musimy się ich pozbywać, aby nasza praktyka kontemplacji się rozwinęła.
W rozdziale drugim zobaczymy świat rozproszeń w całej pełni, słuchając opowieści studentów o tym, jak korzystają z mądrości Ewagriusza, mnicha z IV wieku, by zrozumieć własne problemy. W rezultacie my również zyskujemy wgląd w pewne trudności, którym każdy z nas musi stawić czoła, jeśli ma odkryć wewnętrzny spokój.
Kluczową rolę w życiu duchowym odgrywa cisza. Cisza środowiska jest glebą, w której zakorzenia się zdrowa praktyka kontemplacyjna.