Odpowiedź z poradnika "Rosary Hour" - cykl pytań o życie wieczne
Wielu myśli o sądzie, który według przekonań chrześcijańskich, czeka każdego człowieka po jego śmierci, jak o jakimś trybunale, przed którym zjawia się zmarły. Inni widzą otwartą księgę, gdzie zapisano wszystkie dane naszego życia i zdaje rachunek sumień ze swego postępowania, ze swojej nieprawości. Czy Bóg jest zainteresowany wydaniem potępiającego wyroku?
Pismo Święte podkreśla przede wszystkim, że Bóg chce uratować człowieka i nie jest zainteresowany w wydaniu wyroku potępiającego (J 3, 16 nn.; Łk 19, 10). Wielcy teologowie, np. św. Augustyn i Tomasz z Akwinu, wykazali, że tego sądu, który następuje w śmierci człowieka, nie należy sobie wyobrażać na podobieństwo ziemskiego procesu sądowego, trzeba w nim widzieć proces wewnętrzny, duchowy. W obliczu absolutnej prawdy Bożej, która ukazała się Chrystusie, człowiek pojmie prawdę o swoim życiu. Spadną wszelkie maski, skończy się wszelkie udawanie i samoułuda. Każdy pozna jasno sam, czy wygrał swoje życie, czy też je stracił. W całościowym oglądzie swego życia dostrzeże, co uczynił słusznie, a co niesłusznie. Stosownie do tego wejdzie albo do życia z Bogiem, albo w ciemności oddalenia od Niego. Tak więc ten sąd jest w pierwszym rzędzie sądem nad samym sobą. Dokonuje się w tym zarazem i sąd Boży — w stopniu, w jakim człowiek jasno poznaje Boga i Boskie wymagania.
Biblia wyjaśnia zresztą, że do sądzenia nie dochodzi dopiero po śmierci, ale już teraz w życiu (Łk 6, 37 nn.). Praktycznie zatem potwierdzony poza doczesnością zostaje sąd, jaki człowiek sam wydaje swym codziennym postępowaniem.
opr. mg/mg