Przemówienie podczas spotkania z młodzieżą na bulwarze Costanera w Asunción - podróż do Boliwii i Paragwaju, 12.07.2015
Późnym popołudniem — po spotkaniu i obiedzie z paragwajskim episkopatem w nuncjaturze apostolskiej w Asunción — Papież Franciszek udał się na bulwar Costanera, gdzie zgromadziła się młodzież, przybyła ze wszystkich stron kraju oraz z innych państw Ameryki Łacińskiej. W imieniu zgromadzonych Ojca Świętego powitał bp Ricardo Jorge Valenzuela Ríos, odpowiedzialny za duszpasterstwo młodzieży z ramienia Konferencji Episkopatu Paragwaju. Podczas spotkania — które przeplatane było śpiewem i tańcem — świadectwa złożyli 25-letnia Liz Fretes i 18-letni Manuel de los Santos Aguiler. Poniżej zamieszczamy improwizowane przemówienie Ojca Świętego do młodzieży oraz przemówienie przygotowane na spotkanie z młodzieżą, którego Papież nie wygłosił.
Drodzy Młodzi, dobry wieczór!
Po odczytaniu Ewangelii Orlando podszedł do mnie i powiedział: «Proszę cię, abyś modlił się o wolność każdego z nas, abyś modlił się o wolność nas wszystkich». To jest błogosławieństwo, o które Orlando prosił dla nas wszystkich. To jest błogosławieństwo, o które prosimy dzisiaj wszyscy razem — wolność. Wolność jest bowiem darem, który daje nam Bóg, ale trzeba umieć go przyjąć, trzeba potrafić mieć wolne serce, bo wszyscy wiemy, że w świecie jest tak wiele rzeczy, które krępują nasze serce i nie pozwalają, aby było wolne. Wyzysk, brak środków do życia, narkomania, smutek — wszystkie te rzeczy pozbawiają nas wolności. Tak więc wszyscy razem dziękujemy Orlandowi za to, że poprosił o to błogosławieństwo, aby mieć wolne serce, serce, które może powiedzieć to, co myśli, to, co czuje, i które może działać zgodnie z tym, co myśli i co czuje. To jest właśnie wolne serce. I o to będziemy prosić wszyscy razem, o to błogosławieństwo, o które prosił Orlando dla wszystkich. Powtarzajcie za mną: Panie Jezu, daj mi serce wolne, abym nie był niewolnikiem wszystkich sideł świata. Abym nie był niewolnikiem wygodnictwa, przewrotności. Abym nie był niewolnikiem łatwego życia. Abym nie był niewolnikiem występku. Abym nie był niewolnikiem fałszywej wolności, jaką jest czynienie tego, co mi się podoba w każdej chwili. Dziękuję, Orlando, za to, że uświadomiliśmy sobie, iż mamy prosić o wolne serce. Prośmy o to codziennie.
Wysłuchaliśmy dwóch świadectw — Liz i Manuela. Liz uczy nas jednej rzeczy. Tak jak Orlando pouczył nas, że trzeba modlić się o wolne serce, Liz swoim życiem uczy nas, żeby nie być jak Poncjusz Piłat, czyli żeby nie umywać rąk. Liz mogła oddać spokojnie swoją mamę do przytułku, a swoją babcię do innego przytułku i żyć jak młoda dziewczyna, bawić się, studiować to, co chciała. A Liz powiedziała: «Nie... to babcia, mama». I Liz stała się służącą i czymś więcej: stała się posługaczką i mamy, i babci. I zrobiła to miłością. Powiedziała, że zamieniły się rolami i ona stała się mamą swojej mamy w taki sposób, w jaki ona się nią opiekowała. Jej mama, dotknięta tą straszną chorobą [Alzheimera], myli rzeczy. Ona poświęca się całkowicie, mając 25 lat, usługując swej mamie i swej babci. Sama? Nie, Liz nie była sama. Powiedziała nam dwie rzeczy, które mogą nam pomóc. Opowiedziała o aniele — o cioci, która była jak anioł, i opowiedziała o spotkaniach z przyjaciółmi w weekend, z młodzieżową wspólnotą ewangelizacyjną, z grupą młodych, która umacniała jej wiarę. I te dwa anioły — ciocia, która opiekowała się nią, i grupa młodzieżowa, dodawały jej sił, aby iść naprzód. I to się nazywa solidarność. Jak to się nazywa? [Wszyscy odpowiadają: «Solidarność!»]. Gdy zajmujemy się problemem kogoś innego. Tam jej zmęczone serce znalazło ukojenie. Ale czegoś tu jeszcze brakuje. Ona nie powiedziała: «Robię to i nic więcej». Ona uczyła się i jest pielęgniarką. A pomogła jej wasza solidarność, waszej grupy, cioci, która była jak anioł i pomogła jej iść naprzód. I dziś w wieku 25 lat ma łaskę, o którą prosił Orlando: ma wolne serce. Liz wypełnia czwarte przykazanie: «Czcij ojca swego i matkę swoją». Liz oddaje swoje życie, spala je!, służąc matce. Jest to najwyższy stopień solidarności, najwyższy stopień miłości, świadectwo. «Ojcze, czy można kochać?». Jest tu osoba, która uczy nas kochać.
Po pierwsze wolność, wolne serce, po drugie, solidarność, aby towarzyszyć. Solidarność. Oto, czego uczy to świadectwo. A Manuel nie miał łatwego życia. Manuel nie jest «grzecznym chłopczykiem», nie był dzieckiem, chłopcem, który ma łatwe życie. Powiedział mocne słowa. «Byłem wyzyskiwany, byłem maltretowany, groziło mi, że wpadnę w nałogi, byłem sam». Wyzysk, maltretowanie i samotność. Lecz zamiast zejść na złą drogę, zamiast iść kraść, poszedł do pracy. Zamiast mścić się na życiu, popatrzył przed siebie. Manuel użył ładnego zdania: «Mogłem iść naprzód, gdyż sytuacja, w której się znajdowałem, była bardzo trudna, aby nawet mówić o przyszłości». Ilu młodych ludzi, ilu z was ma dzisiaj możliwości uczenia się, codziennego siadania do stołu z rodziną, niemartwienia się o podstawowe rzeczy? Ilu z was to ma? Niech ci, którzy to mają, wszyscy razem powiedzą: «Dzięki Ci, Panie».
Mamy tu bowiem świadectwo chłopca, który od dziecka poznał, co to jest ból i smutek, złe traktowanie, brak żywności i samotność. Panie, ratuj tych wszystkich chłopców i dziewczęta, którzy są w takiej sytuacji. A z naszej strony, Panie, dziękujemy. «Dziękujemy Ci, Panie».
Wolność serca. Pamiętacie? Wolność serca, o której mówił nam Orlando. Służba, solidarność; o czym mówiła nam Liz. Nadzieja, praca, wysiłek, by żyć i iść naprzód, o czym mówił Manuel. Jak widzicie, życie nie jest łatwe dla wielu młodych. Chcę, abyście to zrozumieli, chcę, abyście zawsze to mieli w głowie: «Jeśli moje życie jest stosunkowo łatwe, to są też inni chłopcy i dziewczęta, którym nie jest tak łatwo». Więcej, rozpacz popycha ich do przestępstwa, do zbrodni, do współpracy z korupcją. Tym chłopcom i tym dziewczętom musimy powiedzieć, że jesteśmy z nimi, że chcemy podać im rękę, że chcemy pomóc im w duchu solidarności, z miłością i nadzieją.
Były dwa zdania, które wypowiedziało dwoje mówiących: Liz i Manuel, dwa zdania, które są piękne, posłuchajcie ich. Liz powiedziała, że zaczęła poznawać Jezusa, poznać Jezusa!, a to oznacza otworzyć drzwi nadziei. A Manuel powiedział: «Poznałem Boga, moją siłę». Poznanie Boga jest siłą, czyli poznanie Boga, zbliżenie się do Jezusa jest nadzieją i siłą. I to jest to, czego potrzebujemy dzisiaj od młodych: młodych pełnych nadziei i silnych, nie chcemy młodych słabiutkich, młodych, którzy mówią «dotąd i nic więcej», ani tak, ani nie, nie chcemy młodych, którzy szybko się męczą i którzy są zawsze znużeni, mają znudzone twarze. Chcemy młodych silnych. Chcemy młodych pełnych nadziei i siły. Dlaczego? Dlatego że znają Jezusa, bo znają Boga. Bo mają wolne serce. Wolne serce, powtórzcie: solidarność, praca, nadzieja, wysiłek. Poznawanie Jezusa, poznawanie Boga, mojej siły. Czy młody człowiek, który żyje w ten sposób, ma znudzoną twarz? Nie! Czy ma smutne serce? [Nie! — odpowiadają młodzi]. To jest droga. A do tego potrzebne jest poświęcenie, trzeba iść pod prąd. Błogosławieństwa, które przed chwilą czytaliśmy, są programem Jezusa dla nas. Planem... Ten plan idzie pod prąd. Jezus mówi: «Błogosławieni ubodzy w duchu». Nie mówi: «Błogosławieni bogaci, gromadzący pieniądze». Nie. Ci, którzy mają duszę ubogiego, ci, którzy są w stanie zbliżyć się i zrozumieć, kim jest ubogi. Jezus nie mówi: «błogosławieni ci, którym się powodzi», ale «błogosławieni, którzy potrafią się smucić z powodu bólu innych». Tak więc proszę was, abyście przeczytali później, w domu, błogosławieństwa, o których jest mowa w piątym rozdziale Ewangelii św. Mateusza. W którym rozdziale? [W piątym! — odpowiadają młodzi]. Której Ewangelii? [Św. Mateusza — odpowiadają młodzi]. Przeczytajcie je i rozważajcie, dobrze wam to zrobi.
Muszę powiedzieć ci dziękuję, Liz; dziękuję ci, Manuelu; i dziękuję ci, Orlando. Wolne serce jest tym, czego wam życzę. I muszę już iść. [Nie! — wołają młodzi].
Pewnego dnia jeden ksiądz powiedział mi żartem: «No tak, Wasza Świątobliwość nadal radzi młodym, aby robili zamieszanie... ale po tym zamieszaniu, robionym przez młodych, to my musimy robić porządek». A zatem róbcie zamieszanie, ale też pomagajcie porządkować i organizować zamieszanie, które robicie. Są to dwie rzeczy, czyż nie? Robienie zamieszania i jego dobre organizowanie. Zamieszanie, które da nam wolne serce, zamieszanie, które da nam solidarność, zamieszanie, które da nam nadzieję, zamieszanie, które rodzi się z tego, że poznałem Jezusa i wiem, że Bóg, którego poznałem, jest moją siłą. Takie jest, takie powinno być zamieszanie, które macie robić.
Znałem wasze pytania, gdyż przekazano mi je wcześniej, toteż napisałem przemówienie do was, aby wam je dać, ale przemówienia są nudne, toteż zostawiam je biskupowi odpowiedzialnemu za młodzież, aby je opublikował. A teraz, zanim stąd odejdę [Nie!], proszę was po pierwsze, abyście nadal modlili się za mnie, po drugie, abyście nadal robili zamieszanie, po trzecie, abyście pomagali organizować to zrobione przez was zamieszanie, aby nic nie zniszczyć. I teraz wszyscy razem w milczeniu wznieśmy serca do Boga. Niech każdy z nas, każdy z nas z głębi swego serca powtarza cicho te słowa:
Panie Jezu, dziękuję Ci, że jesteś tutaj, dziękuję Ci, że dałeś nam braci i siostry takich jak Liz, Manuel i Orlando. Dziękuję Ci, bo dałeś nam wielu braci, takich jak oni, którzy spotkali Ciebie, Jezusa, którzy Cię znają, Jezu, którzy wiedzą, że Ty, ich Bóg, jesteś ich siłą. Jezu, proszę Cię za chłopców i dziewczęta, którzy nie wiedzą, że Ty jesteś ich siłą i którzy boją się żyć, boją się być szczęśliwi, boją się marzyć. Jezu, naucz nas marzyć, marzyć o rzeczach wielkich, pięknych, o rzeczach, które — choć wydają się codzienne — są rzeczami, które powiększają serce. Panie Jezu, daj nam moc, daj nam wolne serce, daj nam nadzieję, daj nam miłość i naucz nas służyć. Amen.
Teraz udzielę wam błogosławieństwa i proszę was, abyście modlili się za mnie i abyście modlili się za tak licznych chłopców i dziewczęta, którzy nie mają łaski, którą macie wy: łaski poznania Jezusa, który daje wam nadzieję, który daje wam wolne serce i który was umacnia.
I niech was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i Syn, i Duch Święty.
Przemówienie przygotowane na spotkanie z młodzieżą, którego Papież nie wygłosił:
Drodzy Młodzi!
Wielką radość sprawia mi to spotkanie z wami w tym odświętnym klimacie, to, że mogę wysłuchać waszych świadectw oraz dzielić wasz entuzjazm i miłość do Jezusa.
Dziękuję bpowi Ricardowi Valenzueli, odpowiedzialnemu za duszpasterstwo młodzieży, za jego słowa. Dziękuję Manuelowi i Liz za odwagę opowiedzenia o swoim życiu, za wasze świadectwa w czasie tego spotkania. Nie jest łatwo mówić o sprawach osobistych, a tym bardziej przed tak wielką ilością ludzi. Podzieliliście się największym skarbem, jaki macie, swymi historiami, swym życiem i tym, jak wszedł w nie Jezus.
Aby odpowiedzieć na wasze pytania, chciałbym wyodrębnić niektóre spośród spraw, którymi się podzieliliście.
Manuelu, powiedziałeś nam coś takiego: «Obecnie bardzo pragnę służyć innym, chcę przezwyciężyć siebie». Przeżyłeś bardzo trudne chwile, sytuacje bardzo bolesne, ale dziś bardzo pragniesz służyć, wychodzić, dzielić swe życie z innymi.
Liz, wcale nie jest łatwo być matką dla swych rodziców, a tym bardziej, gdy się jest młodym, ale jaka mądrość i dojrzałość zawiera się w twoich słowach, gdy nam powiedziałaś: «Dziś bawię się z nią, zmieniam pieluchy, wszystko to ofiaruję dziś Bogu i zaledwie odwzajemniam się za to wszystko, co moja matka zrobiła dla mnie».
Wy, młodzi Paragwajczycy, jakże jesteście dzielni.
Wspomnieliście też, jak to zrobiliście, aby iść naprzód, skąd czerpaliście siły. Oboje powiedzieliście: «W parafii». Wśród przyjaciół z parafii i z rekolekcji, które były tam organizowane. Dwie bardzo ważne sprawy: przyjaciele i rekolekcje.
Przyjaciele. Przyjaźń jest jednym z największych darów, jakie osoba, młody człowiek może mieć i jakie może ofiarować. To prawda. Jakże trudno jest żyć bez przyjaciół. Zwróćcie uwagę na jedną z najwspanialszych rzeczy, jakie mówi Jezus: «Nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego» (J 15, 15). Jedna z największych tajemnic chrześcijanina kryje się w byciu przyjaciółmi — przyjaciółmi Jezusa. Gdy ktoś kogoś kocha, jest przy tej osobie, troszczy się o nią, pomaga jej, mówi jej to, co myśli, owszem, ale jej nie opuszcza. Tak postępuje z nami Jezus, nigdy nas nie pozostawia samych. Przyjaciele się wspierają, towarzyszą sobie, ochraniają się. Taki też jest Pan w stosunku do nas, wspiera nas.
Rekolekcje. Św. Ignacy przeprowadza słynną medytację o dwóch sztandarach. Opisuje z jednej strony sztandar diabła, a z drugiej sztandar Chrystusa. Tak jakby to były koszulki dwóch drużyn, i pyta nas, w której chcielibyśmy grać.
Przez to rozważanie skłania nas do wyobrażenia sobie, jak wyglądałaby przynależność do jednej lub drugiej drużyny. To tak jakby pytał: z kim chcesz grać w życiu? I św. Ignacy mówi, że diabeł dla pozyskania graczy obiecuje tym, którzy z nim zagrają, bogactwo, zaszczyty, chwałę, władzę, będą sławni. Wszyscy będą ich ubóstwiać.
Z drugiej strony przedstawia nam sposób gry Jezusa. Nie jako coś fantastycznego. Jezus nie ukazuje nam życia gwiazd, celebrytów, ale przeciwnie — mówi nam, że gra z Nim oznacza wezwanie do pokory, do miłości, do służenia innym. Jezus nas nie okłamuje. Traktuje nas poważnie.
W Biblii diabeł jest nazywany ojcem kłamstwa, tym, który obiecuje lub, lepiej powiedzieć, skłania do uwierzenia, iż robiąc określone rzeczy, będziesz szczęśliwy. A potem zdawałeś sobie sprawę z tego, że wcale nie jesteś szczęśliwy, że podążałeś za czymś, co bynajmniej nie dało ci szczęścia, co sprawiło, że czujesz się bardziej pusty, smutniejszy. Przyjaciele, diabeł jest «sprzedawcą iluzji»: obiecuje ci, obiecuje, ale nie daje ci niczego, nigdy nie spełnia tego, co mówi. Jest złym płatnikiem. Sprawia, że pragniesz rzeczy, które nie zależą od niego, czy je osiągniesz czy nie. Sprawia, że pokładasz nadzieję w czymś, co nigdy cię nie uszczęśliwi. Taka jest jego gra, taka jest jego strategia. Dużo mówić, dużo oferować, a nic nie robić. Jest wielkim «sprzedawcą iluzji», gdyż wszystko, co nam proponuje, jest owocem podziałów, porównywania nas z innymi, deptania innych, aby osiągnąć swoje. Jest «sprzedawcą iluzji», ponieważ jedynym sposobem, aby osiągnąć to wszystko, jest porzucenie przyjaciół, niepomaganie nikomu, wszystko bowiem opiera się na pozorach. Sprawia, że wierzysz, iż twoja wartość zależy od tego, ile posiadasz.
I przeciwnie — mamy Jezusa, który proponuje nam swoją grę. Nie sprzedaje nam iluzji, nie obiecuje nam rzeczy pozornie wielkich, nie mówi nam, że szczęście będzie w bogactwie, władzy, dumie. Przeciwnie, pokazuje nam, że droga jest inna. Ten Trener mówi swoim zawodnikom: błogosławieni, szczęśliwi ubodzy w duchu, ci, którzy płaczą, cisi, łaknący i pragnący sprawiedliwości, miłosierni, ludzie czystego serca, ci, którzy wprowadzają pokój, prześladowani dla sprawiedliwości. I kończy, mówiąc im: cieszcie się z tego wszystkiego (por. Mt 5, 1-12).
Dlaczego? Gdyż Jezus nas nie okłamuje. Pokazuje nam drogę, która jest życiem, która jest prawdą. On sam jest wielkim dowodem na to — Jego styl, Jego sposób życia, przyjaźń, więź z Jego Ojcem. I do tego nas zachęca — abyśmy czuli się dziećmi, umiłowanymi dziećmi.
On nie sprzedaje ci iluzji, wie bowiem, że szczęście, to prawdziwe, które wypełnia serce, nie znajduje się w «szatach», które nosimy, w butach, które zakładamy, w etykietce określonej marki. On wie, że prawdziwe szczęście tkwi w byciu wrażliwym, w umiejętności płakania z tymi, którzy płaczą, baciu blisko smutnych, wspieraniu, przygarnięciu go. Ten, kto nie potrafi płakać, nie potrafi też śmiać się i tym samym nie potrafi żyć. Jezus wie, że w tym świecie, gdzie panuje tak wielka rywalizacja, zawiść i tak wielka agresja, prawdziwa droga do szczęścia prowadzi przez nauczenie się bycia cierpliwym, szanowania innych, niepotępiania i nieosądzania kogokolwiek. Ten, kto się gniewa, traci — jak mówi przysłowie. Nie pozwól, by serce opanowała złość, uraza. Szczęśliwi miłosierni. Szczęśliwi ci, którzy potrafią postawić się w sytuacji innej osoby, którzy umieją przebaczyć. Wszyscy kiedyś tego doświadczyliśmy. Wszyscy w pewnej chwili poczuliśmy, że nam przebaczono, jakież jest to wspaniałe! To tak, jakby odzyskać życie, jakby mieć nową szansę. Nie ma nic piękniejszego niż otrzymać nowe możliwości. To tak, jakby zaczynało się życie na nowo. Toteż szczęśliwi ci, którzy niosą nowe życie, nowe możliwości. Szczęśliwi ci, którzy na to pracują, którzy o to walczą. Wszyscy popełniamy błędy i pomyłki, tysiącami. Dlatego szczęśliwi ci, którzy potrafią pomagać innym, gdy popełnili błędy, gdy się mylą; którzy są prawdziwymi przyjaciółmi i nikogo nie porzucają. Oni są ludźmi czystego serca — tymi, którzy potrafią patrzeć dalej, poza drobnostki, i pokonują trudności. Szczęśliwi ci, którzy widzą zwłaszcza to, co dobre u innych.
Liz, wspomniałaś o Chikitundze — tej paragwajskiej służebnicy Bożej. Powiedziałaś, że była ona niczym twoja siostra, twoja przyjaciółka, wzór dla ciebie. Ona, podobnie jak wielu innych, pokazuje nam, że droga błogosławieństw jest drogą pełni, drogą możliwą, rzeczywistą, która daje pełnię sercu. Oni są naszymi przyjaciółmi i wzorami, którzy już przestali grać na tym «boisku», ale stają się tymi niezbędnymi graczami, na których zawsze się spogląda, aby dać z siebie to, co najlepsze. Są oni przykładem tego, że Jezus nie jest «sprzedawcą iluzji», że On proponuje pełnię. Ale nade wszystko jest to propozycja przyjaźni, prawdziwej przyjaźni, tej przyjaźni, której wszyscy potrzebujemy. Przyjaciele w stylu Jezusa. Jednak nie aby pozostawać we własnym gronie, lecz aby wyjść na «boisko», pozyskiwać więcej przyjaciół. Aby zarażać przyjaźnią Jezusa na całym świecie, gdziekolwiek jesteście, w pracy, w szkole, w wolnym czasie, za pośrednictwem WhatsApp, Facebooka czy Twittera, gdy idziecie potańczyć lub popijacie dobre tereré, na placu lub rozgrywając mecz na osiedlowym boisku. Tak jest tam, gdzie są przyjaciele Jezusa. Nie sprzedając iluzji, ale będąc oparciem dla innych. Oparciem wynikającym ze świadomości, że jesteśmy szczęśliwi, gdyż mamy Ojca, który jest w niebie.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (9/2015) and Polish Bishops Conference