Nie da się zastąpić symbolu

Wywiad z Jeanem Vanierem, twórcą wspólnot Arka (październik 2006)

— Jesteśmy na rekolekcjach wspólnoty Arki. Proszę powiedzieć czym są takie rekolekcje dla tych właśnie wspólnot?

— My bardzo często odbywamy rekolekcje w każdej wspólnocie czy w obrębie każdego regionu. Mamy między innymi takie bardzo szczególne rekolekcje, które nazywamy rekolekcjami „tęczy” czy „tęczowymi”, specjalnie dla osób z upośledzeniem umysłowym. Mamy bardzo różne rekolekcje, np. dla asystentów Arki, którzy są dopiero rok, dwa lata w Arce, dla asystentów długoterminowych — rekolekcje przymierza. Chodzi o to, żeby jak najlepiej połączyć razem nasze doświadczenie ze Słowem Bożym. Nasza codzienność bywa bardzo trudna. Osoby z upośledzeniem bywają bardzo biedne, a życie z nimi również bardzo trudne, dlatego potrzebujemy przypominać sobie przesłanie Jezusa, aby odnaleźć głęboki sens tego czym żyjemy na co dzień.

— Proszę powiedzieć jak radzicie sobie z brakami personalnymi, które — w mojej ocenie — są dzisiaj w Arce jednym z poważniejszych problemów? Dowodem na zapotrzebowanie Arki na asystentów jest choćby stan domów, które odwiedzałem w Londynie, w których nie ma ani jednego asystenta rodem z Wielkiej Brytanii. Byli Ukraińcy, Koreańczycy, Brazylijczycy czy moi rodacy, ale żadnego Anglika.

— Rzeczywiście bardzo często jest to problem, że mamy Litwinów, Polaków, Niemców, a nie mamy ludzi z danego kraju. Jest to problem, nad którym trzeba nieustannie pracować, ale przed wszystkim trzeba głosić, głosić na nowo orędzie Arki, na wszystkie sposoby, także przez media. W Polsce też obserwujemy brak asystentów. Aby temu zaradzić trzeba pokazywać ludziom młodym sens naszych wspólnot.

— Mówił Pan o misji, o sensie wspólnot Arki. Tymczasem w Polsce Arka coraz bardziej się instytucjonalizuje. Domy Arki stają się domami opieki społecznej. Czy to nie jest jakieś odejście od idei Arki, którą Pan założył?

— Trzeba połączyć, zharmonizować dwie róże rzeczy. Z jednej strony ten wymiar instytucji, ponieważ potrzeba kompetencji, profesjonalizmu, trzeba wiedzieć jak towarzyszyć i pomagać osobom niepełnosprawnym, trzeba też wiedzieć jak zdobywać finanse i radzić sobie z finansowaniem. A do tego wszystkiego potrzebna jest wspólnota. Chodzi tu o jakość więzi międzyludzkich i o zharmonizowanie tych dwóch wymiarów. W mojej wspólnocie jest ok. 120 osób z upośledzeniem, mniej więcej połowa mieszka w naszych domach, a druga mieszka na zewnątrz, w swoich rodzinach i przychodzi do pracy w naszych warsztatach. Te osoby są jakby przysyłane przez państwo ponieważ państwo nas finansuje i kontroluje. W tym też potrzeba dużej kompetencji. Moim zdaniem tu najistotniejsza jest jakość więzi z osobami z upośledzeniem, żeby wspólnota była jednocześnie dobrze funkcjonującą instytucją, a instytucja była naprawdę dobrą wspólnotą. Żebyśmy umieli odpowiadać na najgłębsze potrzeby nas wszystkich. Te najgłębsze potrzeby to: potrzeba duchowości, potrzeba przynależności, żeby każda osoba miała poczucie przynależności i potrzeba wzrastania w wolności i autonomii.

— Czy te braki personalne nie są zbyt nierozważnie uzupełniane? Na przykład w Anglii osoby mieszkające w domach nie wiedziały kto to jest Jean Vanier, nie wiedziały czym tak naprawdę jest Arka. My, którzy przyjechaliśmy z Częstochowy, ze wspólnot dla osób niepełnosprawnych Betel, o Arce wiedzieliśmy więcej.

— Nie mogę odpowiedzieć konkretnie na to pytanie. Każda wspólnota jakoś się rozwija, jakoś wzrasta. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo zapomnienia o tym głębokim sensie Arki. Cała historia Kościoła to jest historia rozmaitych wspólnot, które na początku zaczynają z ogromnym entuzjazmem, a w miarę upływu czasu tracą ten entuzjazm. Jest entuzjazm, jest okres lęku, a później są reformy. Wystarczy przyjrzeć się historii franciszkanów czy trapistów.

— Czy w Pana ocenie to dobrze, że do domów Arki przyjmuje się osoby niepełnosprawne, które mają swoje rodziny? Czy nie jest to popieranie rodzin osób niesamodzielnych, które idą na łatwiznę, oddają dziecko, bo tak im wygodniej? Czy takie postępowanie Arki nie przyczynia się do kryzysu wartości rodziny na świecie?

— Owszem, ale prawdą jest również to, że większość rodzin starzeje się. W regionach, w których żyją te rodziny nie ma szkół, nie ma warsztatów i istnieje wiele innych powodów, dla których nieraz jest potrzeba, aby osoby niesamodzielne przyszły do Arki same, albo w jakiejś mierze ze swoimi rodzinami. Na przykład zarówno we Francji jak w Anglii jest dzisiaj zupełnie inna sytuacja niż 30 lat temu. 30 lat temu osoby z upośledzeniem przychodziły do nas z zakładów, dzisiaj takie zakłady praktycznie już nie istnieją. Dzisiaj najczęściej osoby z upośledzeniem przychodzą do domów Arki po szkołach specjalnych, nawet po jakiś szkołach zawodowych, specjalistycznych, są dużo bardziej autonomiczne, mają wykształcenie, którego wiele lat temu nie było. W bardzo dużej mierze te osoby są ukształtowane przez telewizję, przez znajomych, są to zupełnie inne potrzeby, zupełnie inne realia niż 30 lat temu.

— Wiele mówi Pan właśnie o kształtowaniu się współczesnego społeczeństwa i jego oddziaływaniu na osoby niepełnosprawne. Podczas konferencji na tych rekolekcjach mówi Pan, że współczesną cywilizację charakteryzują dwa zjawiska: wojny i walka silnych ze słabymi. Proszę powiedzieć jak widzi Pan przyszłość osób niepełnosprawnych w takim świecie?

— Faktycznie jest tak, że osoby z upośledzeniem przeszkadzają społeczeństwu. Opieka nad nimi drogo kosztuje, krajom brakuje na nią pieniędzy. Drogie są również wszelkiego rodzaju zakłady i instytucje. Najczęściej obydwoje rodzice pracują żeby utrzymać rodzinę i jest im bardzo trudno przygotować osobę upośledzoną do życia w społeczeństwie. Słabość osób z upośledzeniem jawi się jako przeszkoda czy wręcz jako zagrożenie. Dużo łatwiej przychodzi integracja osób z lekkim upośledzeniem. Na przykład w Stanach Zjednoczonych bardzo wiele takich osób pracuje w przemyśle, w zwykłych zakładach. W niektórzy stanach w USA w ogóle zlikwidowano zamknięte zakłady dla osób upośledzonych i każdy musi pracować w zwykłym przedsiębiorstwie. Ale druga strona medalu wygląda tak, że osoby bardzo głęboko upośledzone są coraz bardziej odrzucane. I myślę, że w przyszłości wspólnoty Arki w tych najbogatszych krajach powinny zajmować się tymi ludźmi, którzy są najgłębiej upośledzeni i najbardziej odrzuceni.

— Myślał Pan już o tym, kto będzie pańskim następcą w Arce?

— W dzisiejszej Arce ja już nie pełnię żadnej roli. Moje zadania ograniczają się do głoszenia rekolekcji i wygłaszania konferencji. Ale jest w Arce bardzo wiele innych osób, które głoszą rekolekcje czy konferencje. Od początku istnienia Arki głosiłem rekolekcje dla asystentów z całej Europy, którzy są a Arce, krócej niż jeden rok. W tym roku wygłoszę takie rekolekcje po raz ostatni. W przyszłym roku te rekolekcje będzie prowadził ktoś inny.

— Nie zgadzam się, że nie pełni Pan w Arce żadnej funkcji. Mówiłem nie tylko o zadaniach organizacyjnych, ale o przywództwie duchowym, a taką rolę pełni Pan niewątpliwie. Jaki los czeka Arkę bez tego przywództwa?

— To nigdy nie powinna być tylko jedna osoba. Trudność dla mnie polega na tym, że w tym przypadku występuje pewien element symboliczny. Bo w rzeczywistości jest wielu księży, wiele innych osób, które także prowadzą rekolekcje. Trudność polega na tym, że nie da się zastąpić symbolu. Trzeba pozwolić Duchowi Świętemu zstąpić we wspólnoty, a Duch Święty musi zrobić resztę. Uderzające jest dla mnie to, że coraz więcej teologów, coraz więcej biskupów rozumie coraz lepiej sens Arki jako wspólnoty kościelnej. Jeżeli Jezus zapragnął posłużyć się mną na samym początku Arki, to Jezus również będzie wiedział jak prowadzić Arkę po mojej śmierci.

— Najbardziej trafiała do mnie w Pana konferencjach rekolekcyjnych głęboka, życiowa analiza Pisma Świętego. Jaką rolę pełni Słowo Boże w życiu Pana i wspólnoty?

— Pismo Święte objawia nam kim jest Bóg. To jest najważniejsze ze wszystkiego. Ukazuje więź między Bogiem a ludzkością. Nadaje sens naszemu życiu i ludzkości. Nadaje sens słabości i cierpieniu człowieka. A teraz trzeba żyć tym sensem i stale karmić się tym sensem właśnie poprzez Pismo Święte.

Rozmawiał: Łukasz Sośniak, redaktor ogólnopolskich programów radiowych poruszających tematykę słabości i niepełnosprawności „W kręgu osób słabych i ubogich”, wolontariusz Międzynarodowego Ruchu „BETEL”, który prowadzi domy z osobami niepełnosprawnymi.

Wywiad pochodzi z RADIA BETEL

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama