Przejście przez wielką Rybę

Relacja ze spotkania młodzieży Lednica 2000

W noc Zesłania Ducha Świętego z 10 na 11 czerwca na polach lednickich zebrało się ponad 55 tys. młodzieży. Przyjechali, by stanąć do Apelu III Tysiąclecia. Wzięli udział w Nieszporach z wigilii Ducha Świętego, nabożeństwach - Prawa i Przymierza, Wcielenia, Odkupienia, Mszy św., agapie, dokonali aktu elekcji Chrystusa i nad ranem przeszli pod Rybą - symboliczną Bramą Trzeciego Tysiąclecia. Ważnym punktem spotkania było przesłanie Ojca Świętego, którego zebrani zobaczyli na telebimach. Uroczystej liturgii przewodniczył Prymas Polski kard. Józef Glemp. Przyjechali też arcybiskupi - gnieźnieński Henryk Muszyński, poznański Juliusz Paetz, opolski Alfons Nossol, a także ponad 80-letni kapelan Rodzin Katyńskich i Pomordowanych na Wschodzie ks. Zdzisław Peszkowski, który przez całe życie pracował z młodzieżą. Spotkania lednickie przed czterema laty wymyślił i każdorazowo przygotowuje i prowadzi - duszpasterz akademicki z Poznania, dominikanin o. Jan Góra.

- Baśka, ważne, żeby w "Gościu Niedzielnym" przypomniano o Lednicy, dbaj o sprawę - jeszcze miesiąc temu telefonował do mnie o. Jan Góra. Przypuszczam, że takich rozmów telefonicznych odbył setki, nie tylko z mediami, ale sponsorami, wykonawcami rozdawanych pod Rybą pamiątek, tysiącem zainteresowanych.

- Na początku wszystko załatwiał sam ojciec Jan - mówi Elwira Szulc- -Kolasińska, ze sztabu organizacyjnego Lednicy 2000. - Teraz my przejęliśmy wiele spraw. Wystarczy powołać się na duszpasterstwo akademickie, a już traktują nas poważnie. Przez te trzy lata Lednica stawała się coraz bardziej znaną marką. Ludzie wiedzą, że to spotkanie jest dobrze zorganizowane, ma interesującą oprawę liturgiczną, zapewnione bezpieczeństwo. Chętnie dają nam pieniądze, worki na śmieci, chleb, miód, krótkofalówki. Są pewni, że nikt na tym nie zarabia.

Elwira, działająca w poznańskim duszpasterstwie, przyjechała na Lednicę w obszernej, letniej sukience. Za miesiąc będzie rodzić. Nie mogła opuścić czwartego spotkania pod Rybą, bo jest tu od początku.

Dorota i Kasia Kaczmarczyk z Borków Rozowskich na co dzień chodzą do ogólniaka w Rozogach. - To na pograniczu mazursko-kurpiowskim, 32 km stąd - wyjaśniają. Na pola lednickie przyjechały już przed 12.00. Jest z nimi pani od angielskiego, Agnieszka Bieniasz.

- To nasz wikary ks. Józef zapytał mnie, czy czuję się młodo. A ja na to, że z młodzieżą - zawsze. U nas, w Rozo-gach, pracuje tylko jeden ksiądz, nie mamy duszpasterstwa, a tu możemy modlić się wspólnie, jakbyśmy wszyscy byli z jednej wielkiej parafii.

- Dobrze, że reklamowali spotkanie w telewizji - mówią już trochę opalone dziewczyny. - Młodzież ciągle siedzi przed ekranem, więc fajnie, że zobaczyła akurat to.

Siostry Ania i Karolina Kuleczka z Koziegłów noszą plakietki z napisem "Ochrona". Zaczynają opowiadać, jak na Lednicę wciągnął je ojciec Jan, ale przerywa nam szef ich grupy: "Żadnych wywiadów, mamy pracę!" - przypomina.

Wszędzie pełno harcerzy z ZHR. Wpuszczają do sektorów, wyjaśniają, gdzie jest bufet. Jeszcze przed 17.00 bardziej przewidujący przyszli tu na posiłek.

- Proszę piętnaście bigosów plus kiełbaska - komenderuje za ladą sprzedawczyni. Ustawieni w kolejce dominikanie odbierają swój obiad, niektórzy siadają w trawie, unosząc białe habity nad kolana. Wszyscy kupują wodę, bo z nieba leje się żar. O 19.00 brakuje jej w bufecie.

- Chwilowo korzystajcie z kranówy - doradzają organizatorzy. Ludzie dzielą się zapasami. Roman, kierowca naszego samochodu, użycza swojej wody. Oddają mu co do mililitra, gdy do bufetu przychodzi nowy transport. Mniej więcej o tej samej porze, gdy liczba przybyłych przekracza 55 tys., w recepcji przestają rejestrować kolejne grupy. Na parkingu, w kurzu unoszącym się spod kół, ks. Zdzisław Peszkowski sczesuje ręką siwe włosy. Ubra-ny w czarną, przyciągającą słońce sutannę.

- Lepiej mają dominikanie w białych sukienkach - komentują przechodzący chłopcy.

- Kocham tu przyjeżdżać, jestem tu po raz trzeci - mówi ksiądz Zdzisław. - Mam przekonanie, że każdy młody odchodzi stąd odmieniony. Żeby wejść w III tysiąclecie, to, do pioruna, muszę mieć poukładane w głowie, muszę stać się człowiekiem jubileuszowym, mieć świadomość dwóch tysięcy lat tego, co Chrystusowe, męczeńskie. Oni tu rozpoznają siebie. Dlatego z radością patrzę na tę młodą Polskę rozmodloną. Po lewej stronie Ryby, głowa przy głowie, aż po horyzont. Ponad nimi tańczy ziemia, unosi się pył spod nóg, powtarzających taneczne ruchy, których uczy stojąca na wzgórzu Ewa Wycichowska - dyrektor Teatru Tańca w Poznaniu.

"Śpiewajmy Ichtis, to znaczy Ryba, to znaczy Chrystus Zbawiciel świata, Syn Boga Żywego" - falują uniesione ręce, apaszki, włosy.

- Tej piosenki nauczyliśmy się z teledysku, u nas w szkole wszyscy to śpiewają - przekrzykuje chór głosów Ania z Gorzowa Wielkopolskiego. - Nie muszę wyć: "Kolorowy świat, kiedy ja dotykam ciebie...", ale bez skrępowania, razem z innymi cieszę się Chrystusem. I to się robi modne...

Za krzyżem, w namiocie Eucharystycznym cisza jak w kościele, słychać koniki polne, choć wkoło tyle osób. Trwa adoracja Najświętszego Sakramentu. Na krzesłach w trawie przed namiotem siedzą księża i spowiadają. Jakaś dziewczyna z kucykami prawie płacze, oparta o wyładowany plecak.

- Nie powinnam tego mówić, ale to stało się w tym miejscu, więc może trzeba - ociera oczy. - Wybaczyłam swojemu tacie.

Jeszcze ostatnie przygotowania: "Józek, Kazek, Motyl i Żarówa na Rybę" - słychać przez głośniki. Wszyscy intonują kolejny przebój. Aż kołysze się horyzont. "Jezus Chrystus jest odnowieniem wszystkiego, wczoraj i dziś, i na wieki". Znów podnosi się kurz, bo w karecie wjeżdża na lednickie pola Prymas Polski. Wchodzi na Rybę poprzedzony szeregami profesorów wyższych uczelni, otoczony pięknymi amazonkami w przedwojennych strojach, spod których widać modne buty na koturnach. A przed nim żołnierze wnoszą relikwie św. Wojciecha w złotej trumience.

- Ichtis to znaczy Ryba, starczy jej na następne tysiąclecie - mówi o. Jan Góra.

"Śpiewajcie Panu pieśń dziękczynną, Bogu swojemu grajcie na harfie" - przeciągły głos intonującego Nieszpory unosi się nad polami.

- Śpiewamy teksty bibilijne, podniosłe, ważne - mówi Agnieszka Pieprzyk z Kościana, na co dzień pracująca w banku, dziś śpiewająca w prawie 90-osobowym lednickim chórze.

- Nasz ks. Maciej oszalał na punkcie Lednicy, jeździłyśmy na próby do Poznania - dodaje ośmioklasistka Linda Paszkowiak. - Śpiewamy pieśni bez akompaniamentu, same głosy. W chórze jest dużo osób z duszpasterstwa akademickiego, są też młodzi bracia dominikanie.

Od zeszłego roku na Lednicy przybyła dzwonnica, wznosząca się po prawej stronie ołtarza. Zaraz zawiśnie na niej złote serce dzwonu, poświęcone przez Ojca Świętego, a ufundowane przez gminę Tarnowo Podgórne. Specjalnie na tę okazję przyjechał wóz strażacki. Prymas Polski wchodzi do wysięgnika i unosi się nad głowami stojących, jakby brał udział w jakiejś akcji ratowniczej. Kiedy po poświęceniu pociąga za sznur, poruszając dzwon nazwany Jezus Chrystus, nad tłum wzbija się bocian.

- Świetnie, że Ksiądz Prymas skorzystał z wozu strażackiego, widać, że nasz Kościół nie kostnieje, ma fantazję, jak młodzi - Tymek z Katowic klaszcze w dłonie.

Ojciec Jan zaprasza pod Rybę wszystkich kapłanów, żeby odebrali czerwone stuły poświęcone przez Ojca Świętego. Gromadzą się powoli - stu, trzystu, pięciuset i więcej. Siwi i całkiem młodzi, w habitach, sutannach, krótkich koszulkach. Brakuje stuł.

"Jesteście solą ziemi" - słychać wzruszony śpiew.

Nabożeństwo Prawa i Przymierza rozpoczyna się wniesieniem akacjowej Arki z wyrzeźbionymi na wieku aniołami. W środku znajdują się kamienne tablice z Dekalogiem. Skrzynia Arki posłuży dziś jako ołtarz, później powędruje na Jamną. Księża odbierają spod ołtarza metalowe tabliczki z Dekalogiem wykonane z lufy czołgu i przekazują zebranym.

- Powieście je w domu zamiast tanich plakatów - grzmi ojciec Jan.

- Ważne, żebyśmy wiedzieli, jaki jest cel zachowywania przykazań - podkreśla abp Henryk Muszyński.

Kilkanaścioro młodych idzie przemyć twarze w Jeziorze Lednickim, ale nikt się nie kąpie. Idzie tam też odetchnąć dwóch starszych rolników z pobliskiej wioski, z drewnianymi, wysokimi laskami z napisem: "Solidarność".

- Przymocujemy tu też Dekalog - pokazują na laskę-proporzec. - W Lednicy znów my som młodzi, to i przychodzimy, nikt nam ni ma za złe.

Od rana wśród pielgrzymów poruszają się dwaj jeźdźcy na niewysokich koniach.

- Pełnimy rolę aniołów stróżów organizatorów - wyjaśnia Igor Frasik z poznańskiej stadniny "Lajkonik". - Tu jest bardzo trudny teren dla rowerów, dlatego najlepsze do komunikacji są konie. Mój Matador, tak jak wszyscy, jest zmęczony, co pół godziny odpoczywa w lasku, je owies. - Igor nie chodzi do Kościoła, przyjechał tu wyznaczony przez przełożonych. - Ale działa na mnie ta atmosfera, muszę to przemyśleć - prosi, żeby więcej nie notować.

Pojawienie się samolotów zwiastuje nabożeństwo Wcielenia. Nad naszymi głowami "zstępują z nieba" skoczkowie spadochronowi. Błyskawicznie rozpinają się kolorowe płachty. Ktoś musi korzystać ze spadochronu zapasowego. Niektórzy lądują w tłumie, większość spada koło Ryby, precyzyjnie, na lekko ugiętych nogach. Na płachtach napis "Gloria". Zamiast śpiewu - oklaski i krzyki zachwytu.

Z głośników płynie przejmujący dominikański śpiew Genealogii Jezusa Chrystusa. Teraz na niebie pojawiają się czarne sylwetki motolotni, przypominające pterodaktyle, które nadleciały z głębi czasu. Aleją Trzeciego Tysiąclecia młodzież z Zakliczyna koło Jamnej przynosi obraz Matki Bożej Jamneńskiej. W czasie wojny modląca się do niej matka z dziećmi została rozstrzelana jako pierwsza. Dziś na Jamnej budowany jest kościół akademicki. Piękną Panią w zielonej sukience z czerwonymi, uśmiechniętymi ustami i niemowlęciem stawiają przed zebranymi. Grekokatolicy intonują Akatyst.

- Podczas nabożeństwa Bożego Narodzenia pod choinkę dostaniecie Ewangelię św. Łukasza - mówi ojciec Jan. Ojcowie rodzin wnoszą ją w koszach i pudłach, otoczeni białymi chorągwiami, rozwijającymi się w skrzydła. A na całym polu zapalają się świece, pochodnie. Słychać śpiew: "Ogniu rozpal nas, ogniu roześlij nas".

- Oprócz przeżycia religijnego to kawałek dobrej sztuki, ale dali czadu, nie mogę się pozbierać - mówi Arek z Grudziądza, któremu odechciało się stać w kilkusetosobowej kolejce do WC. - Duch szybuje, tylko ciało się dopomina.

Gimnazjalista Andrzej drżącymi rękami otwiera Ewangelię. "Niech ta Ewangelia stanie się towarzyszem na Waszych drogach, szczególnie na tej, która prowadzi do pięknej miłości. Z serca błogosławię - Jan Paweł II" - głośno czyta dedykację Ojca Świętego. Siostry pasterki z Poznania przynoszą pod Rybę upieczone przez siebie opłatki. Składamy sobie życzenia. Są i takie: Zdrówka, błogosławieństwa i żebyś dotrwał do Jutrzni... Ale częściej słychać: Spotkajmy się za rok!

Na polu za Rybą Mika skończyła powtarzać materiał do egzaminów, bo zrobiło się ciemno.

- Pół mnie się modli, a pół uczy - śmieje się, zbierając notatniki, bo wszyscy, nawet ci z obsługi, idą oglądać Ojca Świętego na olbrzymich telebimach. Pierwsze słowa zagłuszają oklaski. Podczas kolejnych tłum milknie, słychać tylko: "Drodzy Młodzi Przyjaciele!... Uwierzcie Chrystusowi! Uwierzcie, że On pierwszy Was wybrał, abyście ze swej strony mogli w sposób wolny dokonać wyboru. Nie lękajcie się zawsze wybierać Chrystusa".

W blasku olbrzymiego reflektora zaczyna się Droga Krzyżowa. Prawie wszyscy dostają krzyżyki wykonane na wzór lednickiego pektorału, prawosławnego krzyża relikwiarza, znalezionego na tych ziemiach. Każdą stację przygotował kto inny - prawnicy, Marek Kotański ze swoimi podopiecznymi z Markotu, anonimowi alkoholicy, abp Alfons Nossol, grekokatolicy, niewidzący z Lasek pod Warszawą, w imieniu których Ania czyta tekst napisany alfabetem Braille'a.

Ania i Gosia z Lasek modlą się w sektorze dla niepełnosprawnych. Przyjechały tu z 90-osobową grupą.

- Już w zeszłym roku Lednica zrobiła na mnie niesamowite wrażenie - mówi Gosia. - To cud, że tylu ludzi może się tu skupić, podążać za jedną myślą.

- Modlę się tu w różnych sprawach, jestem z innymi, jak na spotkaniach Taize - opowiada Ania.

- Ja nie docieram do własnych dzieci, a oni dotarli do tysięcy - mówi jeden z VIP-ów, który nie dotarł do swojego miejsca, ale został w tłumie.

Ten bocian na początku był dobrym zwiastunem. Ojciec Jan informuje, że kilka dni temu przyszedł do niego przedsiębiorca, ofiarując 500 tys. zł w materiałach budowlanych.

- Trzeba wybudować tu ośrodek duszpasterski. Ojciec Święty wspominał o świątyni Chrztu Świętego na Lednicy - mówi.

Podczas Mszy św. wszyscy wkładają ciepłe swetry, kurtki. Tylko przyjmująca chrzest Maria Magdalena ma białą sukienkę. Ale już przez Bramę wszyscy przechodzą rozgrzani, posileni podczas agapy chlebem i miodem. Jeszcze przedtem przed Prymasem Polski dokonujemy aktu wyboru Jezusa. "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz Słowa Życia Wiecznego" - przetacza się głos zebranych nad polami.

Nad ranem pierwsi ledniczanie zbierają się do odejścia.

- Nieczęsto chodzę do kościoła - zmęczony Dawid wykłada na dłoń tabliczkę Dekalogu i mały krzyżyk.

- Kolega mi mówił: przywieź mi z Lednicy jakieś breloczki, bo coś tam będą rozdawać. A to są święte rzeczy. Trzeba z nimi delikatnie.

Mały apel do organizatorów: Podczas "V Lednicy" obejmijcie miłością bliźniego, także dziennikarzy. Nie trzeba zamykać ich w ciasnym sektorze prasowym i utrudniać im pracy. Oni na polach lednickich też są na służbie.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama