Wakat w Winnicy Pana

O duszpasterstwie polonijnym

Gorzki smak emigracji znają całe pokolenia Polaków. Chyba nigdy jednak dobrowolnie nie wyjeżdżało ich z kraju tak wielu, jak w ostatnim czasie. Wszędzie tam, gdzie podążają nasi rodacy, pojawiają się również polscy duchowni. Bo choć Polacy wyjeżdżają „za chlebem", to na co dzień trudno im się obyć także bez strawy duchowej.

Nikt nie potrafi powiedzieć, ile dokładnie osób wyjechało z Polski w poszukiwaniu pracy po otwarciu unijnych granic. Oficjalne statystyki tylko zaciemniają obraz. Wiadomo jednak, że liczba „turystów socjalnych" idzie w miliony. Jak wielu naszych rodaków przebywa na co dzień za granicą, widać dopiero w sytuacjach wyjątkowych. Tak jak kilka dni temu, gdy w Londynie w rocznicę śmierci Jana Pawła II kilka tysięcy Polaków uczestniczyło w marszu papieskim z placu Trafalgar do katedry westminsterskiej w intencji światowego pokoju. Na czele pochodu rozpostarto transparent „Jezus mnie kocha! O tym mi mówił Jan Paweł II". Ci ludzie potrzebują wsparcia duchowego. Wsparcia, które winien im dać Kościół.

Zaciężna armia

Wielka Brytania i Irlandia były jednymi z pierwszych państw, które w maju 2004 roku otworzyły swoje rynki pracy dla polskich pracowników. I to właśnie do tych krajów napłynęła pierwsza fala spragnionych poprawy warunków bytowych Polaków.

- Dane oficjalne i badania rynku wskazują, że w Irlandii jest dziś ponad 200 tysięcy naszych rodaków, przy czym około 120 tysięcy w samym Dublinie. Liczba ta stale wzrasta, już dzisiaj Polacy stanowią największą grupę obcokrajowców na Wyspie -mówi dominikanin ojciec Marcin Lisak, który przyleciał do Irlandii w połowie lutego wraz z ojcem Maciejem Grubką. Obaj odpowiedzieli na apel irlandzkich dominikanów, którzy wezwali swoich polskich współbraci do przyjazdu na Zieloną Wyspę, po to, by ci wspomogli opieką duszpasterską naszych migrantów.

Nadal jednak polskich kapłanów jest w Irlandii stanowczo zbyt mało. Jesienią ubiegłego roku powstało co prawda polskie duszpasterstwo, w którym na stałe pracuje dwóch-trzech księży, ale to kropla w morzu potrzeb.

- W Irlandii sytuacja jest specyficzna. Wielokrotnie wyrażaliśmy gotowość wyjazdu do tego kraju, ale cały czas napotykamy na opór. Wydaje się, że przyjazdom polskich księży niezbyt przychylny jest irlandzki Episkopat, który wolałby chyba, żeby Polacy wtopili się w Kościół irlandzki, a nie organizowali odrębne duszpasterstwo etniczne. Dlatego mimo wielu telefonicznych próśb ze strony Polaków pracujących w Irlandii, bez zgody miejscowego biskupa niewiele możemy zrobić -mówi ks. Zbigniew Rakiej, wikariusz generalny Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej - zgromadzenia zakonnego powołanego w 1932 r. przez kard. Augusta Hlonda specjalnie do opieki duszpasterskiej nad środowiskami polonijnymi.

Do Polski na łowy

Nie wszędzie jednak krzywo patrzą na polskich duchownych. W Szkocji tamtejszy Kościół katolicki właśnie w napływie emigrantów z nowych krajów unijnych upatruje nadzieję na ożywienie religijności całego społeczeństwa. I choć systematycznie wzrasta liczba osiedlających się tam Polaków, to w całym kraju nadal posługuje zaledwie czterech polskich kapłanów. W tej sytuacji bp Peter Moran z Aberdeen pojechał nawet do Polski, by szukać tu nowych duszpasterzy. Z powodzeniem zresztą - wkrótce do Szkocji pojedzie trzech kolejnych polskich księży.

Na naszych kapłanów czekają także z otwartymi ramionami w Hiszpanii.

- Miejscowi biskupi bardzo chętnie przyjmują polskich księży, ale proponują im przy tym, by obejmowali całe parafie lokalne, a nie tylko duszpasterstwo Polaków. I tutaj przeszkodą staje się konieczność dobrej znajomości języka hiszpańskiego. Ale nasi kapłani już tam są - mówi ks. Zbigniew Rakiej.

Trzech chrystusowców przebywa także w Islandii, gdzie od pewnego czasu pracuje kilka tysięcy naszych rodaków. Jednak ze względu na to, że Polacy mieszkają w bardzo dużym rozproszeniu, kapłani mogą jedynie co jakiś czas objeżdżać ich skupiska.

Po prostu spowiedź

Dzisiejsza migracja różni się zasadniczo od tej, z którą mieliśmy do czynienia jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych.

- Do niedawna Polacy z założenia wybierali wyjazd na całe życie, zakładając, że powrotu do kraju nie będzie. Nie znając miejscowych realiów, języka, szukali kontaktu z polskim środowiskiem. Ksiądz był najczęściej pierwszym przewodnikiem po nowym kraju. Dziś ci, którzy wyjeżdżają, są lepiej do tego przygotowani - znają języki i przyjeżdżają do pracy na krótki czas. Większość z nich wraca potem do kraju - uważa ks. Zbigniew Rakiej. Jego zdaniem dzisiejsi migranci wbrew pozorom nie szukają też aż tak bardzo kontaktu z polskimi środowiskami. Wręcz przeciwnie - niektórzy z nich próbują jak najszybciej wtopić się w nowe otoczenie.

Z kolei specyfiką przebywających w Irlandii Polaków jest, według ojca Marcina Lisaka, ich młody wiek.

- Wiele osób pracuje tu, by zarobić na start w planowanym małżeństwie. Dla wielu ludzi bardzo istotna jest możliwość wyrażania swej wiary w ojczystym języku, a młodzi Polacy wyraźnie ożywiają miejscowy Kościół. Istotne jest też budowanie pomostów pomiędzy społecznością irlandzką a polską, tak aby Polacy nie tworzyli w Kościele jakiejś zamkniętej i oddzielonej grupy-mówi ojciec Lisak i dodaje, że zasadniczą częścią dominikańskiej pracy jest jednak normalna posługa sakramentalna: spowiedź i Eucharystia, w czasie której ogromnie ważna jest homilia.

Tradycja i nowoczesność

Oprócz chrystusowców opieką duszpasterską nad Polonią zajmują się też rozsiane po całym kontynencie Polskie Misje Katolickie. Ich działalność jest koordynowana bezpośrednio przez nasz Episkopat, który może też liczyć na wsparcie ze strony Polskiej Rady Duszpasterskiej Europy Zachodniej.

Najłatwiej pomóc tym imigrantom, którzy przyjeżdżają do krajów „tradycyjnej" polskiej migracji. W tych państwach od lat istnieje dobrze zorganizowana sieć polskich parafii, które spełniają nie tylko funkcję religijną, ale są też miejscem pierwszego kontaktu. Można w nich wymienić informacje o ofertach pracy, wolnym mieszkaniu czy nawiązać kontakt z innymi Polakami. Tak właśnie dzieje się w Anglii, gdzie od kilkudziesięciu lat działa ponad 80 polskich parafii. Dlatego też mimo tak licznie przyjeżdżających tam Polaków nie ma problemu z zapewnieniem im posługi duszpasterskiej. Podobnie wygląda sytuacja we Francji, gdzie istnieje najstarsza, licząca sobie już 170 lat Polska Misja Katolicka. Wystarczy powiedzieć, że tylko w okolicach Paryża działa aż siedem polskich parafii.

Problemy występują za to w tych krajach, w których Polacy przebywają od niedawna i nie ma w nich „starej" polskiej emigracji, np. w Irlandii, Portugalii czy Hiszpanii. I tam właśnie najbardziej brakuje naszych kapłanów. Potrzebą chwili jest też budowa sieci duszpasterskiej w pozostałych państwach UE. Tym bardziej że za kilka miesięcy swoje rynki pracy otworzą kolejne unijne kraje, do których ruszą w poszukiwaniu lepszego życia nowe zastępy Polaków.

Z prof. dr. hab. inż. Piotrem Małoszewskim, polskim naukowcem z Monachium, wiceprzewodniczącym Polskiej Rady Duszpasterskiej Europy Zachodniej, rozmawia Łukasz Kaźmierczak

Wołanie o duszpasterzy

Jak wyglądają potrzeby duchowe Polaków na emigracji?

- Nasi rodacy, w przeciwieństwie do zeświecczonej Europy Zachodniej, zachowali swoją wiarę, tradycję i olbrzymie przywiązanie do Kościoła. Z tymi wartościami przyjeżdżają do krajów Unii Europejskiej i tu z reguły mają trudności nie tylko z językiem, ale także z innym sposobem przeżywania wiary czy wręcz z trudnym do zaakceptowania zlaicyzowaniem Kościoła lokalnego. Szukają więc polskiej parafii, aby przeżyć niedzielną Mszę św. i mieć możliwość korzystania z sakramentów.

Misje katolickie stają dziś wobec olbrzymich wyzwań nie tylko duszpasterskich, ale i socjalnych. Chyba nikt nie spodziewał się, że migracja Polaków na Zachód będzie aż tak duża. Okazuje się, że brakuje duszpasterzy i zewsząd odzywa się wołanie o pomoc - o polskich kapłanów. Duszpasterzy brakuje jednak także w krajach UE, które nie otworzyły swojego rynku pracy dla Polaków. Wystarczy spojrzeć na sytuację Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech, gdzie na 1,5 miliona Polaków mieszkających tu na stałe oraz 300 tysięcy przebywających okresowo, przypada zaledwie stu polskich księży.

Czy podpisałby się Pan pod stwierdzeniem, że parafia stanowi centrum polskości na obczyźnie?

- Oczywiście. Polskie parafie są ostoją dla całej działalności polonijnej. Trudno sobie wyobrazić zachowanie polskiej tożsamości kulturowej, języka, oświaty bez polskich parafii i ich wsparcia. One stanowią kręgosłup i centrum wszelkiej tego typu aktywności. W praktyce widać, że w miejscowościach, w których likwiduje się polską parafię, polonijna działalność zamiera.

Zatem pozostaje jedynie apelować do polskich księży o przyjazd na Zachód...

- W tej chwili po całej Europie rozsianych jest parę milionów Polaków i wszędzie słychać ich wołanie o pomoc duszpasterską. W Polsce nadal jest bardzo wielu księży oraz liczne powołania kapłańskie. Stąd nasza prośba, aby zechcieli oni spojrzeć z miłosiernym, duszpasterskim sercem na tych Polaków, którzy są tej opieki pozbawieni.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama