Wskazówki, jak realizować powołanie kapłańskie, aby nie wpaść w rutynę ani się nie wypalić
Radość przynosi tylko ta praca,
którą wykonujemy z miłości i solidnie.
W ostatnich latach modny stał się termin: „wypalenie zawodowe”. Obecnie coraz częściej mówi się o „wypaleniu” nie tylko w odniesieniu do wykonywanej pracy zawodowej, ale również w odniesieniu do podjętego powołania małżeńskiego, kapłańskiego czy zakonnego. Zjawisko to można nazwać „wypaleniem egzystencjalnym”. Związane jest ono z takimi czynnikami, jak coraz szybsze tempo życia oraz coraz trudniejsze wymagania, jakie stawia współczesnym ludziom błyskawicznie zmieniająca się rzeczywistość. Jednak podstawowym powodem zmęczenia życiowego jest brak pogłębionych więzi i wartości oraz brak pogłębionych kompetencji i umiejętności, które są potrzebne do tego, by dana osoba mogła w odpowiedzialny i satysfakcjonujący ją sposób wypełniać zadania i obowiązki związane z jej życiowym powołaniem.
Celem niniejszego opracowania jest wskazanie podstawowych warunków, które umożliwiają kapłanom dojrzałe i radosne realizowanie ich fascynującego powołania. Wierność powołaniu oraz nieustanne poszerzanie kompetencji potrzebnych we współczesnym duszpasterstwie to najlepsze remedium na „wypalenie egzystencjalne” oraz na różne przejawy zmęczenia czy zniechęcenia, jakie nierzadko obserwujemy u kapłanów.
Gdy cieszy mnie to, kim jestem,
wtedy cieszy mnie również praca, którą wykonuję.
Podstawowym warunkiem owocnego i wytrwałego wypełniania posługi kapłańskiej jest wierność otrzymanemu od Boga i dobrowolnie przyjętemu powołaniu. Wierność ta oznacza umacnianie i pogłębianie więzi z Bogiem, z drugim człowiekiem i z samym sobą. Tylko wtedy bowiem kapłan ma szansę zrealizować to, do czego został powołany: być wiernym i cierpliwym świadkiem miłości Boga do człowieka.
Ksiądz to ktoś, kto zachwyca
miłością Boga do człowieka.
Podstawowym warunkiem radosnego wypełniania posługi kapłańskiej oraz odporności na zmęczenie i zniechęcenie jest zażyła przyjaźń z Bogiem. Tak, jak dla małżonka i rodzica podstawowym źródłem siły, entuzjazmu i wytrwałości w podejmowanych wysiłkach jest miłość do współmałżonka i do dzieci, tak dla kapłana głównym źródłem siły jest trwanie w obecności Boga i zachwycanie się Jego miłością. Dojrzały kapłan to ktoś, kto czuje się kimś szczególnie ukochanym. To ktoś, kto jest uczniem w szkole Jezusa. To ktoś wdzięczny Bogu za to, że — podobnie jak uczniowie Jezusa — może dłużej niż inni ludzie słuchać słów Syna Bożego i że w konsekwencji ma szansę wyjątkowo intensywnie odczuwać obecność i miłość Boga w swoim życiu. Ksiądz to ktoś, kto zdumiewa się obecnością i miłością Boga z wdzięcznością i radością podobną do wdzięczności i radości małego dziecka, zdumionego obecnością i miłością kochających rodziców.
Tak, jak dla małżonków i rodziców czymś nieodzownym są codzienne rozmowy i wielogodzinne bycie razem, tak dla kapłana czymś nieodzownym dla wierności powołaniu i dla radości z posługi kapłańskiej są osobiste, codzienne spotkania z Chrystusem: modlitwa, Eucharystia, liturgia godzin, medytacja, adoracja Najświętszego Sakramentu. Kapłan to ktoś, kto czuje się kochany przez Boga nieodwołalnie i dla kogo trwanie w Bożej miłości jest kwestią życia lub śmierci. To ktoś, kto rozumie, że Bóg złożył swój własny los w ręce człowieka, gdyż pokochał każdego z nas bezwarunkowo i na zawsze. Ksiądz to ktoś, kto ma świadomość tego, że prowadząc siebie i innych ludzi do Boga, ratuje samego Boga przed wiecznym cierpieniem, jakie byłoby Jego udziałem, gdyby ktoś z ludzi skazał samego siebie na dramat wiecznego osamotnienia w egoizmie zamiast wybrać radość wiecznego trwania we wspólnocie kochających się osób.
Bez doświadczenia zdumiewającej miłości Boga, bez czułej przyjaźni z Chrystusem, w którym miłość Boga do człowieka stała się widzialna, posługa kapłańska staje się czymś nużącym i trudnym. Podobnie jak czymś nużącym i trudnym stałby się wypełnianie codziennych obowiązków przez małżonków i rodziców, których praca wynikałaby jedynie z konieczności czy z poczucia obowiązku, ale nie z miłości. Kto czuje się kochanym i kto kocha, dla tego praca staje się źródłem radości i błogosławieństwem, a nie ciężarem.
Kapłan to ktoś, kto ratuje ludziom życie
mocą Bożej miłości i prawdy.
Kapłan to ktoś, kto współpracuje z Bogiem w ratowaniu ludziom życia doczesnego i wiecznego. Najwspanialszy nawet chirurg może jedynie przywrócić komuś zdrowie czy przedłużyć komuś życie doczesne. Jednak lekarz nie uczy sztuki życia i korzystania ze zdrowia. Niektórzy pacjenci po odzyskaniu zdrowia, znowu je niszczą, np. alkoholem, nikotyną, narkotykiem czy takim trybem życia, przez który doprowadzają samych siebie do rozpaczy, a nawet do samobójstwa. Dojrzały kapłan wie, że jest powołany do tego, by stać się duchowym ojcem dla każdego spotkanego człowieka, by wszystkich ludzi traktować jak swoich bliskich, jak kogoś z rodziny. Kapłan wierny to ktoś, kto — podobnie jak Piotr - kocha Boga bardziej niż inni ludzie i kto dzięki temu staje się wiernym przyjacielem człowieka. To ktoś, kto rozumie, że nie da się oddzielić miłości do Boga od miłości do człowieka. Nikt z nas nie jest przecież miłością. Tylko Miłość może nauczyć nas kochać.
Dojrzały kapłan ma świadomość tego, że kapłaństwo - podobnie jak małżeństwo - nie jest dziełem człowieka, ale zamysłem Boga. Jest przejawem rodzicielskiej troski Boga o człowieka. Bez szczęśliwej rodziny, opartej na trwałym i wiernym małżeństwie, żadne społeczeństwo nie ma dobrej przyszłości. Podobnie każdemu społeczeństwu i w każdych czasach potrzebni są i będą kapłani według serca Bożego. Właśnie w ten sposób Ewangelia ukazuje genezę kapłaństwa Chrystusowego. Oto Jezus lituje się nad ludźmi, gdyż byli oni jak owce pozostawione bez opieki. „A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza” (Mt 9, 36). Powołanie kapłańskie rodzi się z troski Boga o człowieka znękanego i porzuconego, o człowieka, który jest krzywdzony nie tylko przez innych ludzi, ale nawet przez samego siebie, przez własną naiwność, ignorancję i grzech. Czy może być coś bardziej niezwykłego i fascynującego na tej ziemi, niż współdziałanie z Bogiem — Miłością w dziele zbawienia?
Kapłan według serca Bożego staje się nie tylko świadomym, dobrowolnym i radosnym, ale też ofiarnym darem dla innych, gdyż nie ma miłości bez ofiarności. W skrajnych sytuacjach potrafi nawet oddać życie doczesne za powierzone sobie owce. Taki kapłan uczy się od samego Boga wyobraźni miłości i wyobraźni miłosierdzia. Dojrzały kapłan dobrowolnie — chociaż z bólem - rezygnuje z małżeństwa i założenia własnej rodziny po to, by być jak ojciec i matka dla tych, których Bóg postawi na jego drodze. Dla księdza wiernego swemu powołaniu więzi miłości są silniejsze niż więzi krwi, gdyż więzi krwi często okazują się zawodne. Jeśli jakiegoś księdza męczy praca z dziećmi, z młodzieżą, z ludźmi dorosłymi, z chorymi, samotnymi, starszymi czy bezradnymi, to znaczy, że ksiądz ten zbyt mało kocha Boga i człowieka. Ci kapłani, którzy mocno kochają, znajdują czas i siły potrzebne do tego, by być radosnym darem dla ludzi od świtu do późnego wieczora. Podobnie jak kochający małżonkowie i rodzice znajdują czas i siły potrzebne do tego, by codziennie wspierać swoich bliskich obecnością i miłością.
Być kapłanem to stać się świętym darem
dla Boga i dla ludzi.
Dojrzały kapłan jest nie tylko przyjacielem Boga i bliźniego. Jest też przyjacielem dla samego siebie. Oznacza to, że ma odwagę mówić sobie całą prawdę o swoim postępowaniu oraz potrafi w stanowczy sposób stawiać sobie wysokie wymagania. Najważniejszym z tych wymagań jest świadome i stanowcze dążenie do świętości. Dojrzały kapłan wie, że może być tylko na tyle szczęśliwy, na ile zapomina o sobie i staje się ofiarnym darem dla innych. Wie też, że szukanie wygodnego życia jest najkrótszą drogą do „wypalenia zawodowego” i do zniechęcenia.
Być przyjacielem dla samego siebie to przeżywać swoje istnienie na sposób kapłana i w żaden inny sposób. To modlić się, myśleć, kochać i pracować na wzór Chrystusa. Kapłaństwo jest najpierw określonym sposobem istnienia, a dopiero później określonym sposobem postępowania. W życiu kapłana obowiązuje zasada: być przed mieć. Tylko ten, kto rzeczywiście stał się kapłanem według serca Jezusa, ma szansę w owocny sposób wykorzystać zdobytą wiedzę oraz kompetencje, a także dobra materialne, którymi dysponuje. Jeśli dany ksiądz zdobył pogłębioną wiedzę i opanował wiele umiejętności potrzebnych w duszpasterstwie, ale nie stał się kapłanem w swoim sposobie istnienia, to jego posługa duszpasterska stanie się dla niego źródłem stresu i okaże się mało owocna.
Właśnie dlatego Chrystus w wyjątkowo twardych słowach upominał tych uczniów, którzy nie dorastali do łaski powołania i którzy sprzeniewierzali się otrzymanej misji. Do duchownych wszystkich czasów, którzy nie współpracują wiernie i ofiarnie z łaską powołania, Jezus kieruje niezwykle mocne słowa upomnienia i przestrogi: „Jesteście, jak groby pobielane, które tylko z zewnątrz wyglądają porządnie, a w środku pełne są robactwa. Nakładacie na ludzi ciężary nie do udźwignięcia, a sami palcem tknąć ich nie chcecie. Sami nie wchodzicie do nieba i przeszkadzacie tym, którzy chcą wejść do niego” (por. Mt 23, 1—36). Ludziom, którzy stykają się z tego typu nieszlachetnymi duchownymi, Jezus daje następującą radę: „Słuchajcie ich, ale ich nie naśladujcie” (Mt 23, 3).
Jezus okazuje szczególną miłość i zaufanie tym swoim uczniom, którzy kochają Go bardziej niż inni i którzy pomagają spotykanym ludziom wypływać na głębię Ewangelii. Takim uczniom daje klucze Królestwa Niebieskiego i władzę odpuszczania grzechów, a także władzę przywoływania Jego obecności w Eucharystii. Dojrzały ksiądz to - zgodnie z wezwaniem Jezusa - ktoś nieskazitelny jak gołąb, a jednocześnie roztropny jak wąż” (por. Mt 10, 16). Karykaturą kapłana jest zarówno ksiądz dobrotliwy, ale niedouczony i nieroztropny, jak też ksiądz wprawdzie inteligentny i uczony w Piśmie, ale niezdolny do miłości. Pierwszy okaże się kimś naiwnym, a drugi kimś cynicznym. W obu przypadkach szybko dojdzie do zmęczenia, rozgoryczenia czy zniechęcenia posługą kapłańską.
Kapłanem radosnym i wytrwałym w swej posłudze może być jedynie ten, kto jest jednocześnie kimś dobrym i mądrym. Taki kapłan odnosi najpierw sukcesy w wychowywaniu samego siebie, czyli jako pierwszy czyni to, czego naucza: „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5, 16). Kapłan, który głosi słowo Boże innym ludziom, ale nie samemu sobie, staje się ideologiem, zamiast być świadkiem, który postępuje zgodnie z tym czego naucza. A bycie ideologiem, zamiast świadkiem, nikomu nie przyniesie szczęścia i szybko okaże się nużącym zajęciem.
Dojrzały ksiądz rozumie, że kapłaństwo nie jest zawodem lecz powołaniem. Właśnie dlatego wprowadzanie „wolnego dnia” w sensie, który zwykle nadajemy temu pojęciu, jest nieporozumieniem. Jest rzeczą oczywistą, że kapłan ma prawo odwiedzać swoich bliskich, mieć taki dzień w tygodniu, w którym ma więcej czasu na lekturę, na przygotowanie homilii i katechez, na aktywny wypoczynek. Nie jest to jednak dzień „wolny” w sensie „odpoczynku” od kapłaństwa i od gotowości do ofiarnej posługi, jeśli tego dnia zajdzie taka potrzeba. Dzień „wolny” od kapłaństwa byłby podobnym absurdem jak przypisywanie sobie prawa przez jakiegoś męża i ojca do tego, by np. w poniedziałki miał on dzień „wolny” od bycia małżonkiem i rodzicem. Również tego dnia, w którym dany ksiądz nie ma katechezy czy innych zajęć w parafii, powinien pozostać on wrażliwy na duszpasterskie potrzeby wspólnoty, w której pracuje. Jeśli zatem w jego „wolny” dzień wypadnie np. pogrzeb, święto czy dzień rekolekcji, wtedy powinien on z własnej inicjatywy pozostać w parafii, by służyć posługą w konfesjonale czy dać parafianom szansę na rozmowy indywidualne.
Kapłan, który jest dojrzałym przyjacielem dla samego siebie, troszczy się również o swoje zdrowie i dobrą kondycję fizyczną. Czyni to jednak nie poprzez dzień „wolny” od zajęć, lecz poprzez właściwe odżywianie, zdrowy tryb życia (właściwa pora snu, minimalne lub żadne korzystanie z telewizji, Internetu) oraz codzienny ruch i wysiłek na świeżym powietrzu. Taki kapłan ma świadomość, że praca jest bardzo zdrowa dla ducha i dla ciała oraz że sensem troski o zdrowie jest to, by być coraz bardziej ofiarnym i pracowitym darem dla innych.
Kapłan to przewodnik
po tajemnicach Boga i człowieka.
Aby w sposób ofiarny, a jednocześnie radosny i wytrwały pełnić posługę kapłańską, nie wystarczy miłość do Boga i do człowieka. Konieczne są jeszcze wszechstronne i pogłębione kompetencje. Kapłan to przecież przewodnik po tajemnicach Boga i człowieka. To ten, kto ma wypływać z powierzonymi sobie ludźmi na głębię ewangelicznej mądrości i świętości. To ktoś, kto powinien rozumieć całego człowieka po to, by uczyć go myśleć i kochać na wzór Chrystusa. Dojrzały kapłan ma świadomość tego, że najlepsze nawet studia seminaryjne nie gwarantują tej wiedzy oraz tych umiejętności, które potrzebne są w ewangelicznej trosce o człowieka. Formacja stała kapłanów jest tak samo konieczna, jak nieustanna formacja małżonków i rodziców, którzy do końca życia powinni poszerzać swą wiedzę i swoje umiejętności po to, by «nadążać» z mądrą miłością w kolejnych etapach funkcjonowania ich małżeństwa i rodziny.
Dzięki formacji ciągłej księża są w stanie realizować zbawczy plan Boga, a nie własne przekonania czy przyzwyczajenia. Formacja stała to zdolność uczenia się czegoś nowego od każdego spotkanego człowieka, w każdej chwili i w każdym wieku. Dzięki temu kapłan nie popada w rutynę i nie poddaje się nawykom. Zachowuje młodego ducha oraz mentalność ucznia, który jest nieustannie zdumiony Bogiem i człowiekiem [Por. A. Cencini, Oddech życia. Łaska formacji permanentnej, Kraków 2003.]. Formacja kapłanów to nie powtórka z wykładów seminaryjnych. Program formacji powinien obejmować nie tylko wykłady i konwersatoria, ale też kontakt z ludźmi, którzy przeżywają specyficzne trudności, na przykład z dziećmi z domu dziecka czy z rodzin zaburzonych, z osobami przewlekle chorymi, z ofiarami przemocy czy z trzeźwiejącymi alkoholikami. W pierwszej części spotkania formacyjnego ludzie ci mogą opowiedzieć o swojej sytuacji i o swych specyficznych trudnościach, a także o tym, jakiej pomocy potrzebują oni ze strony kapłanów. Mogą też odpowiadać na pytania, stawiane przez kapłanów. W drugiej części spotkania kapłani mogą wysłuchać specjalistycznego wykładu na temat posługi duszpasterskiej w odniesieniu do takiej właśnie grupy ludzi i dzielić się swymi doświadczeniami, trudnościami i sukcesami w tym względzie. Tego typu spotkania formacyjne uczą zasad udzielania pomocy ludziom znajdującym się w skrajnych sytuacjach (a takie sytuacje są obecnie coraz częstsze!), a także pomagają rozumieć naturę człowieka oraz istotę dojrzałej miłości. Uczą też stosowania takiego języka i takich argumentów, które rozumie współczesny człowiek.
Kapłan to ktoś, kto pomaga człowiekowi
stać się kimś podobnym do Miłości.
Podstawową kompetencją, której potrzebuje każdy kapłan, jest rozumienie całego człowieka. Kapłan na wzór Chrystusa to nie ktoś, kto jest jedynie specjalistą od moralności, duchowości czy religijności. To natomiast ktoś, kto rozumie człowieka we wszystkich jego podstawowych uwarunkowaniach. To zatem ktoś, kto rozumie zagrożenia i kryteria dojrzałości w odniesieniu do sfery cielesnej, psychicznej, moralnej, duchowej, aksjologicznej, religijnej i społecznej. To także ktoś, kto rozumie naturę ludzkiej wolności oraz strukturę pragnień i aspiracji człowieka. Tylko wtedy bowiem dany ksiądz potrafi w odpowiedzialny sposób towarzyszyć ludziom w ich rozwoju, a także w przezwyciężaniu trudności i kryzysów, których oni doświadczają.
Dojrzały kapłan jest świadomy tego, że Jezus troszczył się o całego człowieka, a nie tylko o jego sferę duchową czy o jego zbawienie po śmierci doczesnej. Właśnie dlatego przywracał On chorym zdrowie, a głodnych karmił chlebem. Kapłan kompetentny to ktoś, kto wie, że jego zadaniem jest nie tylko troska o zbawienie powierzonych sobie ludzi, czyli troska o ich los po śmierci doczesnej, lecz również troska o całego człowieka tu i teraz. Właśnie dlatego dojrzały kapłan potrafi zarówno modlić się, katechizować, spowiadać, głosić rekolekcje, jak też zdobywać chleb dla głodnych czy zorganizować świetlicę parafialną dla dzieci z rodzin zagrożonych. Tylko taki kapłan, który rozumie całego człowieka, jest wolny od lęków, gdyż nie boi się konfrontacji z żadnego typu problemami. Jest on w stanie udzielić kompetentnej pomocy niezależnie od problemu, z jakim dany człowiek zgłasza się do niego. Taki ksiądz równie kompetentnie potrafi pomagać zarówno tym, którzy przeżywają kryzys, jak i tym, którzy potrzebują umocnienia, by trwać na drodze świętości. Nieodzownym warunkiem odpowiedzialnej i przynoszącej radość posługi kapłańskiej jest opanowanie dwóch niezwykle trudnych umiejętności: zdolności do tego, by współczesnych ludzi uczyć krytycznie myśleć oraz by uczyć dojrzale kochać na wzór Chrystusa.
Kapłan pomaga w szukaniu prawdy nawet tym,
którzy dotąd oszukiwali samych siebie.
Niezwykle istotną w naszych czasach kompetencją kapłana jest rozumienie mechanizmów związanych z funkcjonowaniem sfery intelektualnej człowieka po to, by współczesnych ludzi uczyć prawego myślenia. Punktem wyjścia w formacji chrześcijanina jest kształtowanie dojrzałego myślenia, czyli zdolności szukania prawdy, która wyzwala z ignorancji i grzechów oraz która umożliwia człowiekowi zrozumienie samego siebie oraz własnego powołania w świetle Ewangelii.
Kapłan kompetentny wie, że człowiek potrafi używać zdolności myślenia po to, by samego siebie oszukiwać, czyli by uciekać od twardej rzeczywistości w świat subiektywnych, miłych iluzji. Właśnie dlatego punktem wyjścia w duszpasterstwie jest uczenie prawego, uczciwego myślenia. Człowiek nie zawsze potrafi postępować zgodnie z tym, co zrozumiał, że jest słuszne i dojrzałe. Gdy jednak jego myślenie o samym sobie i o własnym postępowaniu jest błędne, wtedy człowiek pozbawia się szansy na to, by żyć w sposób dojrzały i święty. Kompetentny kapłan ma świadomość tego, że myśleniem logicznym i precyzyjnym, posługujemy się z reguły wtedy, gdy myślimy o zjawiskach, osobach czy wydarzeniach, które nie mają bezpośredniego związku z naszym życiem i postępowaniem. Kiedy natomiast myślimy o rzeczach, zjawiskach, sytuacjach czy osobach, które mają bezpośredni związek z nami samymi, a zwłaszcza z naszym postępowaniem, wtedy często ulegamy myśleniu, naiwnemu, życzeniowemu, zaburzonemu. Manipulowanie własnym myśleniem i oszukiwanie samego siebie nie jest zjawiskiem przypadkowym. Zwykle jego celem jest próba usprawiedliwiania własnych błędów oraz unikanie wysiłku przemiany i nawrócenia.
Kompetentny kapłan wie, że kryzys życia prowadzi do kryzysu myślenia, gdyż człowiek posiada niemal nieograniczoną władzę nad własnym myśleniem. Może sobie wmówić wszystko to, w co z jakiegoś względu pragnie uznać za „prawdę”. W oszukiwaniu samego siebie nie ma granic. Klasycznym przykładem są sposoby myślenia ludzi uzależnionych od alkoholu. Gdyby uznali oni oczywisty fakt, że stracili kontrolę nad alkoholem, to powinni podjąć decyzję o abstynencji do końca życia. Ponieważ trwanie w abstynencji jest trudne, dlatego łatwiej wtedy o „dostosowanie” myślenia do błędnego postępowania. Kto nie postępuje zgodnie z mądrym myśleniem, ten zaczyna „myśleć” w sposób zgodny z niemądrym postępowaniem.
Dojrzały ksiądz zdaje sobie sprawę z tego, że najgroźniejsza iluzja, jakiej może ulec człowiek, to przekonanie o tym, że istnieje łatwe szczęście, a zatem szczęście osiągnięte bez wysiłku, bez dyscypliny, bez prawdy i miłości, bez przyjaźni z Bogiem, bez kierowania się Jego przykazaniami, bez respektowania własnego sumienia. Tymczasem gdyby istniało tego typu łatwo osiągalne szczęście, to wszyscy ludzie byliby szczęśliwi. Nie byłoby ani jednego człowieka uzależnionego, chorego psychicznie, załamanego. To bowiem, co jest łatwe (np. zdolność spożywania pokarmów czy poruszania się), osiągają wszyscy. Obiektywna analiza ludzkiej rzeczywistości prowadzi do oczywistego wniosku, że człowiek stoi w obliczu wyboru między trudnym szczęściem, a łatwym nieszczęściem.
Ucieczka od faktów w świat naiwnej subiektywności jest syndromem naszej cywilizacji. W tej sytuacji kompetentny ksiądz pomaga współczesnym ludziom, by szukali obiektywnej prawdy o sobie oraz o własnym postępowaniu. Jedną z takich prawd jest uznanie oczywistego faktu, że człowiek nie jest w stanie odłączyć swoich zachowań od ich naturalnych konsekwencji. Dla przykładu, jeśli ktoś nie chce być alkoholikiem, to w wieku rozwojowym nie powinien sięgać po napoje alkoholowe, a jako dorosły nie powinien tych substancji nadużywać. Jeśli ktoś nie chce być chorym na AIDS, to powinien uczyć się życia w czystości przedmałżeńskiej i wierności małżeńskiej. Jeśli nie chce cierpieć, to nie powinien czynić niczego, co wyrządza krzywdę jemu samemu lub innym ludziom. Jeśli chce być szczęśliwym, to powinien kierować się miłością i prawdą, respektować normy moralne i dorastać do świętości. W przeciwnym przypadku nikt i nic nie uchroni go od kryzysu oraz od cierpienia.
W formowaniu prawego myślenia najlepszym wzorem jest Chrystus. On stanowczo demaskuje przewrotność i naiwność człowieka. Komentując postawę faryzeuszy, stwierdza: „Przyszedł Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swoje czyny” (Mt 11, 18-19). Jezus ukazuje fakt, że kryzys postępowania prowadzi do kryzysu myślenia: „Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczyma nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się” (Mt 13, 14-15). Jezus ukazuje w ten sposób fakt, że sposób myślenia o otaczającym nas świecie zależy głównie od inteligencji, wiedzy i wykształcenia, natomiast sposób myślenia o człowieku zależy przede wszystkim od sposobu postępowania. Gdy faryzeusze zarzucają Mu to, że wyrzuca złe duchy mocą Belzebuba, wtedy Jezus demaskuje wewnętrzną sprzeczność ich rozumowania (por. Łk 11, 14-20). Uczy obserwacji życia i wyciągania wniosków (por. Mt 13, 8—52). Wykazuje, że ludziom łatwiej jest rozumieć świat rzeczy i przewidywać zjawiska przyrodnicze, niż rozumieć własną tajemnicę i przewidywać konsekwencje własnego postępowania (por. Łk 7, 31-35)). Stosuje dramę (por. J 8, 1-11). Prowokuje burzę mózgów (Mt 18, 12-14). Opowiada dydaktyczne historie i przypowieści (por. Mk 4, 1-33), demaskuje cynizm współrozmówców: „Czemu mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy? Gdy to usłyszeli, zmieszali się i zostawiwszy Go, odeszli” (Mt 22, 18-22).
Kompetentny kapłan to ktoś, kto uczy realistycznie myśleć i kto potrafi tak precyzyjnie oraz konkretnie ukazywać prawdy zawarte w Ewangelii, że jego słuchacz ma tylko dwie możliwości: zrozumieć i przyjąć Bożą prawdę o człowieku, lub zrozumieć i odrzuć tę prawdę. Nie ma jednak trzeciej możliwości: nie zrozumieć. Ani czwartej możliwości: być nadal przekonanym, że to on ma rację, a nie Bóg. Otwieranie ludziom oczu na Bożą prawdę, która wyzwala i ratuje człowieka także przed nim samym i jego własną naiwnością, to niezwykle fascynujące i radosne zadanie księdza. To stawianie egzystencjalnej diagnozy, która może ratować ludziom życie doczesne i wieczne, podobnie jak dobra diagnoza lekarska może ratować nasze zdrowie.
Ksiądz to przede wszystkim
specjalista od miłości.
Najważniejszym i najbardziej fascynującym zadaniem księdza jest świadczenie o Bożej miłości, która jest kluczem do zrozumienia człowieka: jego istnienia oraz sensu życia. Dojrzały ksiądz to przede wszystkim specjalista od miłości! Niestety my, kapłani, często — z naszej winy — kojarzymy się ludziom świeckim bardziej jako specjaliści od nakazów i zakazów niż jako świadkowie i znawcy Bożej i ludzkiej miłości.
Największym dramatem księdza i podstawowym źródłem „wypalenia” oraz zniechęcenia jest brak pogłębionych kompetencji w odniesieniu do miłości. Tego typu brak sprawia bowiem, że słuchacze słowa Bożego stają się obojętni na to, co mówimy. Co gorsza, ksiądz, który nie jest prawdziwym znawcą miłości, może nieświadomie wprowadzać swoich słuchaczy w błąd i wyrządzić im wiele szkód i krzywd, gdy na przykład myli miłość z naiwnością, z zakochaniem czy z tolerancją, albo gdy nawołuje do tego, by wyrażać miłość w jednakowy sposób do różnych ludzi, a zatem niezależnie od ich zachowania. Ksiądz niekompetentny mówi o miłości w sposób mało konkretny i odwołuje się głównie do moralizowania. Zachęca swoich słuchaczy do tego, by byli zawsze dla siebie dobrzy i życzliwi, by wszystko wszystkim przebaczali i by mówili im o tym, nie czekając nawet na prośbę o przebaczenie ze strony winowajcy. Innymi słowy ksiądz niekompetentny zachęca innych do miłości, ale nie potrafi wyjaśnić, na czym ta miłość polega, ani nie potrafi ukazać różnych form wyrażania miłości w zależności od zachowania drugiego człowieka.
Natomiast ksiądz kompetentny wie, że miłość to nie tylko najszlachetniejsza, ale też najbardziej skomplikowana postawa, do jakiej może być zdolny człowiek. Nie wystarczy tu sama dobra wola słuchaczy, ani zachęta ze strony księdza. Miłość wymaga bowiem nie tylko wielkiej dobroci, ale równie wielkiej inteligencji i mądrości. Podstawowe kompetencje księdza w odniesieniu do miłości obejmują następujące zagadnienia: znajomość typowych faz dorastania do miłości; precyzyjnie odróżnianie miłości od tego, co miłością nie jest; opisywanie miłość takim językiem i argumentami, by nią fascynować oraz tak konkretnie, by słuchacz rozumiał w jaki sposób kochać daną osobę w sposób dostosowany do jej postępowania.
Kompetentny ksiądz potrafi najpierw w przekonujący sposób ukazać fakt, że życie poza miłością jest agonią, powolnym umieraniem. Człowiek został stworzony z Miłością i w oderwaniu od miłości w relacji z Bogiem, z ludźmi i z samym sobą nie może się rozwinąć ani doświadczyć radości.
Drugim zadaniem kompetentnego księdza jest ukazywanie - w sposób szczegółowy i fascynujący słuchacza! - typowych faz dorastania do miłości. Faza pierwsza to więź emocjonalna dziecka z rodzicami. Im bardziej rodzice kochają siebie nawzajem i z im większą miłością przyjmują oni ich dziecko — także w fazie rozwoju prenatalnego! - tym bezpieczniej czuje się ono z nimi, tym łatwiej uwierzy w miłość i tym łatwiej dziecko to uczyć się będzie miłości.
Faza druga to zakochanie, które oznacza intensywne zauroczenie emocjonalne w drugiej osobie. Początkom zakochania towarzyszą wyjątkowo intensywne i radosne przeżycia. Oto on czy ona czują się coraz lepiej w obecności tej drugiej osoby. Chcą o tej drugiej osobie coraz więcej wiedzieć i pragną z nią coraz dłużej przebywać. Gdy zakochanie osiąga szczyt zauroczenia emocjonalnego, wtedy osoba zakochana czuje się ogromnie szczęśliwa. Z czasem jednak zakochanie odsłania inne, bolesne oblicze, które rzadziej ukazywane jest na ekranach kin czy w czasopismach dla młodzieży. Zakochani przeżywają nieporozumienia i rozczarowania. Pojawiają się wzajemne pretensje i emocjonalne zranienia. Zakochany ma coraz większą świadomość tego, że ta druga osoba wcale nie jest ideałem i doskonałością. Coraz częstsze są wtedy sprzeczki, łzy i myśli o rozstaniu. Pojawia się niepokojąca i bolesna, a często też bardzo agresywna zazdrość, która jest typowym elementem tej fazy zakochania. W ten sposób odsłania się analogia między zakochaniem a przywiązaniem dziecka do swoich rodziców. Pod wpływem towarzyszącego zazdrości cierpienia, zakochany uświadamia sobie stopniowo, że nie może w tym stanie pozostać do końca życia. W ten sposób zakochanie staje się drugą, obok więzi dziecka z rodzicami, ważną lekcją miłości. Zakochany odkrywa, że pomylił się sądząc, iż jest już całkiem dorosły i niezależny. Jego rosnąca niezależność emocjonalna od rodziców okazała się pokonaniem pewnego etapu zależności, a nie osiągnięciem rzeczywistej niezależności. Cierpienie, którego doznał w drugiej fazie zakochania, pozwala mu odkryć to, że więzi oparte na zauroczeniu i na zaspakajaniu potrzeb emocjonalnych, nie przyniosą mu nigdy szczęścia, że takie więzi będą go ciągle na nowo niepokoiły i utrudniały dorastanie do miłości. Przeżycie zakochania pozwala na upewnieniu się, że człowiek tęskni za miłością, która jest czymś więcej niż uczuciem czy fascynacją emocjonalną.
Kompetentny ksiądz nie tylko rozumie dynamikę zakochania, ale też potrafi cierpliwe i kompetentne towarzyszyć ludziom zakochanym po to, by chronić ich przed naiwnością i ewentualnymi błędami, które mogłyby doprowadzić do dramatycznych krzywd i cierpienia. Taki ksiądz potrafi też pomóc dzieciom i młodzieży, by szukali kontaktów z wartościowymi rówieśnikami i grupami formacyjnymi, gdyż inaczej grozi im emocjonalne związanie się z takimi ludźmi, którzy manipulują i krzywdzą. A wtedy zakochanie nie jest drogą do miłości, lecz do krzywd i grzechów, np. na skutek inicjacji alkoholowej, narkotykowej czy seksualnej.
Kompetentny ksiądz potrafi też w precyzyjny, konkretny i fascynujący sposób wyjaśniać naturę dojrzałej miłości, do której powinno prowadzić mądrze przeżyte zakochanie. Niezwykle ważnym zadaniem księdza w tym względzie jest „masakrujące” wręcz demaskowanie błędnych przekonań na temat istoty miłości.
Po pierwsze, miłość to nie współżycie seksualne. Współżycie w oderwaniu od miłości może być wręcz przestępstwem. Może stać się miejscem wyrażania przemocy (do gwałtu włącznie) oraz miejscem przekazywania śmierci (AIDS, aborcja). Warto też przypominać fakt, że małżeństwo jest jedyną formą miłości, która wiąże się ze współżyciem seksualnym. Wszystkie inne formy miłości, np. miłość rodzicielska czy przyjaźń, nie wiążą się z kontaktem seksualnym.
Po drugie, miłość nie jest uczuciem! Uczucia są zmienne i nie można ich ślubować, a miłość jest trwała i wierna. Zwykle mamy do czynienia z podwójnym błędem: z redukowaniem miłości do uczuć oraz z redukowaniem bogactwa uczuć towarzyszących miłości do przyjemnych jedynie stanów emocjonalnych. Prawdą jest, że miłości zawsze towarzyszą uczucia. Nie oznacza to jednak, że miłość jest uczuciem, ani że wiąże się ona jedynie z przyjemnymi przeżyciami. Gdy kochamy, wtedy przeżywamy bardzo różnorodne uczucia: od radości, entuzjazmu, satysfakcji i poczucia bezpieczeństwa aż do lęku, rozgoryczenia, gniewu i przerażenia. Nasze przeżycia są bowiem termometrem tego, co dzieje się w nas i w naszym kontakcie z innymi ludźmi. A ponieważ z nami samymi i z innymi ludźmi, których kochamy, dzieją się różne rzeczy, toteż emocje, towarzyszące miłości, są różnorodne. Wyobraźmy sobie sytuację rodziców, których dorastający syn czy córka popada w narkomanię. Kochający rodzice będą wtedy przeżywali dramatyczny niepokój, żal, lęk, gniew, rozczarowanie i wiele innych bolesnych uczuć właśnie dlatego, że kochają.
Po trzecie, miłość to nie to samo, co akceptacja. Akceptacja oznacza, że kieruję do ciebie przesłanie: bądź sobą! Tego typu przesłanie jest skrajną naiwnością wobec ludzi w kryzysie, np. egoistów, alkoholików czy przestępców. Taka postawa jest niewłaściwa również w odniesieniu do ludzi dojrzałych, gdyż oni także powinni się nadal rozwijać. Tylko w odniesieniu do Boga miłość jest tożsama z akceptacją. Natomiast w odniesieniu do człowieka akceptacja powinna oznaczać uznanie (akceptowanie) prawdy o aktualnej sytuacji i postawie danej osoby, ale nie powinna oznaczać, że ta osoba ma zatrzymać się w obecnej fazie rozwoju. Ten, kto kocha, wie, że rozwój człowieka nie ma granic i dlatego mówi do siebie i do innych ludzi: stawaj się kimś większym od samego siebie, kimś większym niż jesteś tu i teraz!
Dopóki ksiądz nie wyjaśni w sposób kompetentny czym miłość nie jest, dopóty jego słuchacze mogą nadal mylić miłość z tym, co miłością nie jest. Jednak samo demaskowanie mitów na temat miłości nie wystarczy. Kompetentny ksiądz to ktoś, kto potrafi precyzyjnie opisać, na czym polega miłość w swej istocie. Otóż miłość jest najpierw decyzją. Kochać to podjąć decyzję troski o rozwój drugiego człowieka. To tak być obecnym w życiu tego człowieka, by łatwiej mu było stawać się najpiękniejszą wersją samego siebie. Kochać to pomagać rosnąć. Także wtedy, gdy pomoc ta wiąże się z niepokojem, ze stawianiem twardych wymagań, z bolesnymi przeżyciami. Miłość w swej istocie jest troską o los drugiego człowieka, a nie szukaniem dobrego nastroju. Przeżywanie przyjemnego nastroju towarzyszy zakochaniu, natomiast owocem dojrzałej miłości jest trwała radość, która nie opuszcza nas nawet wtedy, gdy ponosimy cenę za kochanie niedoskonałych przecież ludzi.
Stwierdzenie, że miłość to decyzja, by troszczyć się o rozwój danego człowieka oraz działanie wynikające z tej decyzji, dobrze opisuje istotę miłości. Czyni to jednak w sposób ogólny, a przez to dopuszcza możliwość nieporozumień czy błędnych interpretacji. Wyjaśnianie natury dojrzałej miłości wymaga zatem uświadomienia słuchaczom tego, w jaki konkretnie sposób tę miłość, która jest troską o człowieka, należy realizować w praktyce. Otóż miłości bliźniego wyraża się poprzez określone słowa i czyny. Kochać to w taki sposób i na takie tematy rozmawiać z drugim człowiekiem oraz tak wobec niego postępować, by to służyło jego rozwojowi, by wprowadzało go w świat dobra, prawdy i piękna. Miłość wyraża się poprzez wysiłek i aktywność, poprzez sposób postępowania. Miłość jest więc widzialna! Wprawdzie rodzi się ona we wnętrzu człowieka, w tajemnicy jego serca i jego ducha, lecz prowadzi do słów i czynów, które są widzialne z zewnątrz, które można sfilmować i sfotografować. Prawdziwa miłość - na podobieństwo miłości Chrystusa - jest miłością wcieloną w obecność, pracowitość i czułość.
Jeśli miłość ogranicza się jedynie do duchowych pragnień czy emocjonalnych poruszeń, to taka miłość nikogo nie przemieni, nikomu nie doda siły i odwagi, by iść w dobrym kierunku, by nie ustać w drodze. Najbardziej wymownym przejawem miłości widzialnej i wcielonej, na jaką potrafi zdobyć się człowiek na tej ziemi, jest miłość macierzyńska. Jest to bowiem sytuacja, w której kobieta-matka ofiaruje dziecku część ciała i część krwi, by podzielić się z nim miłością i życiem. Później dzień po dniu ofiaruje resztę ciała i krwi, siły, zdrowie i czas po to, by jej dziecko czuło się kochane i by mogło się rozwijać.
Miłość oznacza zatem troskę o dobro drugiego człowieka, wyrażaną w sposób widzialny, wcielony w konkretne słowa i czyny. Nie każde jednak słowo i nie każde działanie jest wyrazem miłości. Miłość to słowa i czyny dostosowane do zachowania drugiej osoby. A zatem jedynie niektóre - z reguły nieliczne - sposoby rozmawiania i postępowania są wyrazem miłości. Miłość to nie jakiegokolwiek działanie na rzecz drugiego człowieka, lecz jedynie takie, które służy jego rozwojowi. Każdy człowiek jest niepowtarzalny i postępuje w odmienny sposób. Z tego względu ta sama miłość powinna wyrażać się poprzez inne słowa i czyny w odniesieniu do poszczególnych ludzi. Za pomocą innych słów i czynów wyrażamy miłość wobec dziecka niż wobec dorosłego. Inaczej postępujemy wobec ludzi dojrzałych i uczciwych, a inaczej wobec zaburzonych czy przewrotnych. Inaczej wobec wrażliwych i stawiających sobie wymagania, a inaczej wobec egoistów czy uciekających od prawdy o sobie. Obowiązuje tu zasada: To, czy kocham ciebie, zależy ode mnie i od mojej dojrzałości, ale to, w jaki sposób wyrażam miłość, zależy od Ciebie i od twojego postępowania. Dojrzała miłość nie ma zatem nic wspólnego z naiwnością i dlatego kieruje się jeszcze jedną ważną zasadą: To, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził. Zasady te potwierdza Chrystus, który w różny sposób wyrażał swoją miłość w zależności od sposobu postępowania poszczególnych ludzi. Tych, którzy byli dobrej woli, uzdrawiał, rozgrzeszał, przytulał, stawiał za wzór, bronił przed krzywdą. Natomiast tych, którzy byli cyniczni i zatwardziali w złu, upominał, wzywał do nawrócenia, a nawet odwracał się od nich i odchodził. Tylko takie twarde słowa i zachowania Jezusa stwarzały tym ludziom szansę na refleksję i nawrócenie.
Kompetentny ksiądz wyjaśnia, że dojrzałe okazywanie miłości wymaga pogłębionego poznania drugiej osoby. Tylko Bóg może okazywać miłość w dojrzały sposób wobec wszystkich ludzi, gdyż tylko On wie, co kryje się w sercu każdego z nas. Natomiast człowiek uczy się kochać za pomocą mądrze dobranych słów i czynów tylko tych, których osobiście poznaje i których rzeczywiście rozumie. Tylko wtedy bowiem ma szansę odkryć i zrozumieć, poprzez jakie słowa i jakie czyny może najskuteczniej troszczyć się o rozwój tych ludzi. Wobec tych ludzi, których jeszcze nie zna, może mieć jedynie dobrą wolę i gotowość, by ich pokochać w miarę, jak będzie ich poznawał. Z tego względu miłość wymaga umiejętności empatycznego wsłuchiwania się w świat myśli i przeżyć drugiego człowieka. Słuchanie empatyczne to „wejście” do wnętrza drugiego człowieka, to wczucie się w jego subiektywny świat myśli i przeżyć. To popatrzenie na świat z perspektywy drugiej osoby, z perspektywy jej historii, jej wychowania, jej osobowości, jej potrzeb i obecnej sytuacji. Empatia nie oznacza jednak utożsamiania się z drugim człowiekiem, gdyż wtedy byłbym jedynie lustrem, a nie przyjacielem. Także w aspekcie empatii absolutnym ideałem jest Chrystus. Szczytem empatii jest bowiem Boże Narodzenie, bo ono oznacza, że Bóg aż tak bardzo wczuwa się w człowieka, że staje się jednym z nas, pozostając sobą — we wszystkim podobny do nas oprócz grzechu.
Dorastanie do miłości wobec drugiego człowieka wymaga zatem nie tylko wczucia się w jego subiektywny świat myśli i przeżyć, ale również rozumienia jego obiektywnej sytuacji. Jest to tym ważniejsze, im bardziej niedojrzały jest drugi człowiek, bo wtedy on sam nie rozumie własnej sytuacji i motywów swego postępowania. Z natury rzeczy w takiej sytuacji są wszystkie dzieci. Często nie rozumieją one tego, co jest dla nich dobre ani nie zdają sobie sprawy z tego, co im szkodzi. Pragną zwykle tego, co łatwiejsze, a nie tego, co wartościowsze. Rodzice nie kochaliby dojrzale swoich dzieci, gdyby tylko wczuwali się w ich subiektywne przeżycia czy pragnienia i bezkrytycznie starali się je zaspokoić. W taki sposób "kochane" dzieci jadłyby tylko czekoladę i patrzyły na telewizję. Innym przykładem w tym względzie jest sytuacja alkoholika. Do natury choroby alkoholowej należy zaprzeczanie, że jest się kimś uzależnionym. Gdy ktoś wczuwa się w subiektywne sposoby myślenia i przeżywania osoby uzależnionej, lecz nie rozumie jej obiektywnej sytuacji, wtedy nie może kochać dojrzale. Będzie bowiem poddawał się manipulacji ze strony chorego i wbrew swej woli przyczyni się do pogorszenia jego sytuacji.
Dojrzała miłość wymaga tego, by przynajmniej czasami w taki sposób rozmawiać z drugim człowiekiem i tak wobec niego postępować, że nie odpowiada to jego oczekiwaniom, a nawet powoduje jego protesty czy bunt. Miłość nie może unikać prawdy, ani stawiania wymagań. To właśnie dlatego miłość staje się często znakiem sprzeciwu. Troska o dobro drugiego człowieka powinna być zawsze ważniejsza niż dobry nastrój czy unikanie przykrych, ale koniecznych konfrontacji. Kochać to troszczyć się o dobro drugiego człowieka także wtedy, gdy on sam nie rozumie naszej miłości i gdy czyni wszystko, by nas do siebie zniechęcić.
W taki właśnie sposób kochał Chrystus tych, których spotykał i takiej miłości uczy nas w przypowieści o marnotrawnym synu (por. Łk 15, 11-32). Ojciec z przypowieści nie popełnia żadnego z błędów typowych dla rodziców tej ziemi. On nawet w dramatycznych okolicznościach potrafi kochać w sposób dojrzały, czyli dostosowany do powstałej sytuacji. Nie odrzuca i nie przekreśla syna. Dom i ramiona ojca pozostają dla błądzącego ciągle otwarte. Ale też ojciec nie próbuje chronić syna przed cierpieniem, które błądzący sprowadza na siebie własnym postępowaniem. Ojciec jest bogatym człowiekiem. Mógłby posyłać służących, by opiekowali się synem i nie pozwolili, by cierpiał głód. Jednak ojciec doskonale wie, że tak postępując nie kochałby syna dojrzale i nie pomógłby mu w nawróceniu. Syn zachowa szansę na ocalenie tylko wtedy, gdy będzie cierpiał! Cierpienie, które przychodzi jako konsekwencja błędów, jako konsekwencja pomieszania dobra i zła, jest dobrodziejstwem, bo otwiera błądzącemu oczy. Pozwala przejrzeć. Uczy odróżniania dobra od zła. Mądrze kochający ojciec o tym wie, a syn wykorzystuje szansę, jaką jest cierpienie i zaczyna się zastanawiać. Uświadamia sobie, że pomylił się i że u ojca było mu lepiej. Pod wpływem cierpienia syn marnotrawny przemienia się w powracającego syna. Wraca już nie dlatego, że jest głodny (wtedy zdecydowałby się raczej na kradzież niż na powrót) ale dlatego, iż zrozumiał, że lepiej być choćby sługą u kochającego ojca niż niewolnikiem tego świata czy własnych słabości. Powracający syn odzyskuje wszystko: miłość i prawdę. Odtąd nie wątpi już, że ojciec go kocha, ani nie łudzi się, że może być szczęśliwym bez ojca czy wbrew ojcu.
Kompetentny ksiądz to ktoś, kto w fascynujący dla słuchacza sposób ukazuje naturę dojrzałej miłości i kto pomaga — także poprzez osobistą postawę — dorastać do takiej miłości, która jest nieodwołalna, ofiarna i cierpliwa, a jednocześnie mądra, czyli dostosowana do sytuacji i zachowania danej osoby. Tylko dojrzała miłość — na wzór miłości Chrystusa - może sprawić, że kochany przeze mnie człowiek uczy się kochać i że dorasta do świętości. Wychowywać w ewangelicznym rozumieniu to uczyć kochać, czyli fascynować perspektywą świętości.
Nie ma miłości bez ofiarności.
Człowiek, który nie kocha,
czuje się ciągle zmęczony.
Istotnym zadaniem księży odpowiedzialnych za formację alumnów i kapłanów (te dwie fazy formacji są ze sobą nierozerwalnie powiązane!) jest ukazywanie faktu, że osoby duchowne to współpracownicy Boga, który jest Ofiarną Miłością i że powołanie kapłańskie wymaga co najmniej równie wielkiej wielkoduszności i ofiarności, jaka wiąże się z miłością małżeńską i rodzicielską. Do ofiarnej troski o człowieka przynagla nas miłość Chrystusa, który za każdego człowieka oddał swe życie. Jeśli podstawą pracy kapłana jest jakiś inny motyw, albo jakaś inna „miłość”, to taki kapłan będzie ciągle zmęczony i rozgoryczony.
W czasie studiów w Rzymie służyłem pomocą duszpasterską w jednej z parafii w pobliżu Wenecji. Oprócz księdza proboszcza, na plebanii mieszkał kapłan-rezydent. Był to człowiek schorowany, który często narzekał na swój los i okazywał rozgoryczenie. Jego ulubionym tematem rozmów było stawianie pytania: „Dlaczego przez ponad pięćdziesiąt lat pełniłem posługę kapłańską, skoro teraz jestem osamotniony i nikt z dawnych parafian o mnie nie pamięta?”. Ksiądz proboszcz - don Francesco - ze stanowczością, a jednocześnie z synowską delikatnością tłumaczył wtedy: „Nie pytaj, dlaczego to wszystko czyniłeś. Pytaj raczej, dla kogo pełniłeś kapłańską posługę? Jeśli pełniłeś ją dla Chrystusa, z miłości do Niego i do tych, których On kocha, to nikt nie odbierze ci radości z bycia księdzem. Jeśli natomiast będziesz liczył na wdzięczność ludzi, to zawsze pozostaniesz rozgoryczony”.
Dojrzały kapłan to ktoś, opuścił wszystko oraz wszystkich z miłości do Chrystusa. I z żadnego innego motywu. Taki kapłan odzyskuje wszystko i wszystkich w Chrystusie. Potrafi z radośnie pracować i radośnie wypoczywać. Nie grozi mu wtedy „egzystencjalne zmęczenie”. Przeciwnie, codziennie na nowo doświadcza radości bycia świadkiem Boga, który jest Miłością i który obdarza swą mocą kapłanów według serca Jezusowego.
Bibliografia
A. Cencini, Będziesz miłował Pana Boga swego, Kraków 1995
A. Cencini, Oddech życia. Łaska formacji permanentnej, Kraków 2003
M. Dziewiecki, Kapłan — świadek Miłości, eSPe, Kraków 2005
M. Dziewiecki, Komunikacja pastoralna, Salwator, Częstochowa 2006
opr. mg/mg