Młodość, miłość, chrześcijaństwo

W jaki sposób na co dzień przeżywać swoje chrześcijaństwo? Rozmowa z Magdaleną Korzekwą

Młodość, miłość, chrześcijaństwo

Magdalena Korzekwa

Młodość, miłość i chrześcijaństwo,

Z Magdaleną Korzekwą rozmawia Anna Mularska


W jaki sposób bycie chrześcijanką wpływa na Twoje życie? Podziel się swoim doświadczeniem wiary na co dzień.

Wierzę w Boga, czyli w Miłość. Wierzę w Tego, bez którego nie zaczęłabym nigdy kochać, ani nawet marzyć o miłości. Wierzę w to, że pochodzę od Kogoś większego ode mnie, czyli od Kogoś, Kto mnie we wszystkim rozumie i Kto mnie najmocniej kocha. Jeśli ktoś z ludzi deklaruje, że nie wierzy w Boga, to w rzeczywistości deklaruje, że nie wierzy w miłość. Najbardziej heroiczną wiarę wyznają ateiści. Wierzą w rzecz niewiarygodną, czyli w to, że ktoś tak niezwykły, jak człowiek może być dziełem przypadku, albo dzieckiem nieświadomej siebie materii. W porównaniu z wiarą ateistów moja wiara nie jest wielka, gdyż nie jest czymś trudnym i wymagającym zawierzenia uwierzyć w to, że skoro myślę, decyduję i kocham, to pochodzę od Kogoś, kto też potrafi myśleć, decydować i kochać. Nie jestem natomiast w stanie uwierzyć w to, że pochodziłabym od martwej materii, która nie potrafi ani myśleć, ani kochać.

Bycie chrześcijaninem to dla mnie niezwykłe wyróżnienie i źródło niesamowitej radości. Chrześcijanin to przecież ktoś, kto odkrywa, że jest dzieckiem Miłości i że jest zaproszony do udziału w największej historii miłości, jaką zna wszechświat! Być chrześcijaninem to być zaproszonym na drogę błogosławieństwa i życia. To być blisko Jezusa, który nie szuka ślepych wyznawców lecz świadomych swej godności przyjaciół, którzy stają się podobni do Niego. Być przyjacielem Boga to uczyć się od Niego, jak kochać jeszcze bardziej tych, których kocham najbardziej. Bóg to taki przyjaciel, przy którym rosnę radośnie i spokojnie! Od Jezusa uczę się ustalania i wiernego wypełniania w moim życiu mądrych priorytetów. Od Niego uczę się radosnej świętości, czyli najwspanialszej normalności, do jakiej jest powołany każdy z nas. Chrześcijaństwo nie jest podobne do innych religii. Jest zupełnie wyjątkowe, ponieważ jako jedyne mówi o Bogu, który tak bardzo pokochał człowieka, że dosłownie wcielił się w niego, stał się jednym z nas po to, by osobiście nauczyć nas sztuki życia w mądrej miłości. Kto przeżywa silną więź z Bogiem, ten zwyczajne obowiązki wykonuje z nadzwyczajnie wielką radością, a zwyczajne spotkania z bliskimi przeżywa jak niezwykłe święto! Przyjaźń z Bogiem daje mi siłę do tego, by miłość do bliskich mi osób, studia, zaangażowanie na rzecz innych ludzi, pisanie artykułów oraz książek były dla mnie czasem radosnego rozwoju. Być może bez Boga można — przez pewien okres - żyć miło i zwyczajnie, ale nie w niezawodnej miłości i trwałej radości.

Kto jest dla Ciebie największym autorytetem? Skąd czerpiesz inspirację do ewangelizacji w mediach?

Moim największym autorytetem jest Jezus. Fascynuje mnie Jego postawa wobec wszystkich osób: swoich bliskich, swoich uczniów, kobiety i dzieci, ludzi szlachetnych i nawracających się otaczał czułą miłością, wspierał, chronił, przytulał. Natomiast ludzi faryzejskich i przewrotnych publicznie demaskował i wzywał do nawrócenia. Był nie tylko chodzącą dobrocią, ale też chodzącą mądrością! Jezus troszczył się o swoją Matkę i przyjaciół, których odwiedzał i którym pomagał żyć na co dzień, a ludzi błądzących nie tolerował lecz upominał. Postawa Jezusa to niezwykła inteligencja, mądrość i spryt w czynieniu dobra oraz delikatność, czułość i subtelność w jednym Jezus używał tak prostego, a jednocześnie tak precyzyjnego języka, że rozumieli go zarówno uczeni w piśmie, jak i prości ludzie, a nawet analfabeci. Sposób komunikowania, jakim posługiwał się Jezus, to wzór dla szlachetnych ludzi w mediach, którzy w sposób maksymalnie precyzyjny, a jednocześnie prosty i zrozumiały powinni mówić o prawdzie i miłości, o dobru i pięknie, o świętości, małżeństwie i rodzinie.

Moimi „ziemskimi” autorytetami są moi Rodzice. Czuję się wyróżniona przez Boga, który dał mi cudowną Mamę i niezwykle szlachetnego Tatę. Zachwyca mnie ich wzajemna miłość, jaką obdarzają się od ponad trzydziestu sześciu lat. Zachwyca mnie ich wielka, codzienna miłość do całej rodziny, zwłaszcza do mojej siostry - Ani z jej mężem i córką oraz do mnie. Od Rodziców nauczyłam się bliskiej więzi z Bogiem — Miłością. To oni wyznaczyli mi najwyższą poprzeczkę w odniesieniu do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej, do której chcę dorastać w moim życiu. Rodzice pokazali mi kawałek nieba na ziemi, a ich postawa, czyli wzajemna troska o siebie i bliskich oraz radość, jaką promieniują, to wzruszające świadectwo i przekonująca forma ewangelizacji dla ludzi, których spotykają w swoim środowisku. Jeśli ktoś nie wierzy w to, że można żyć w małżeństwie radośnie i bez kłótni oraz codziennie na tysiące sposobów okazywać sobie czułość, upewniając w ten sposób drugą osobę o tym, że jest najcenniejszym skarbem, to powinien poznać moich Rodziców. To oni upewnili mnie o tym, że bycie świadkiem Chrystusa to coś więcej niż aktywność społeczna czy zaangażowanie na rzecz ludzi potrzebujących. Znakiem wyróżniającym dla chrześcijanina jest przede wszystkim zdolność do budowania szlachetnej więzi z osobami drugiej płci, a w konsekwencji dorastanie do radosnej i czułej miłości małżeńskiej oraz rodzicielskiej. Pierwszym poleceniem Boga jest przecież polecenie, by Adam i Ewa zadbali o wzajemną miłość, a pierwszą troską Jezusa była nierozerwalność małżeństwa oraz troska o czystość i dozgonną wierność małżonków. Ewangelizacja w mediach to nic innego jak mówienie o kochającym Bogu, o powołanym do miłości człowieku oraz o radości życia w wolności i świętości dzieci Bożych. W mojej działalności w mediach — w telewizji, w radiu, w pisaniu książek i artykułów — czerpię inspirację z Biblii i z rozmawiania z Bogiem oraz czuję wsparcie i pomoc moich Rodziców.

Młodość kojarzy się wielu osobom z używkami, imprezami i subkulturami. A Ty z czym utożsamiasz młodość?

Dla mnie młodość to czas uświadamiania sobie najpiękniejszych marzeń, wielkich pragnień, szlachetnych ideałów i aspiracji. Brakuje mi dnia i nocy, aby nacieszyć się dzisiejszą rzeczywistością oraz marzeniami o przyszłości jeszcze bardziej niezwykłej niż teraźniejszość! Młodość to czas nie tylko na naukę i zdobycie wykształcenia. To także czas intensywnego rozwoju, budowania coraz silniejszych więzi z osobami drugiej płci. To czas na taniec, na podróże, na spacery o zachodzie słońca i na marzenia, gdy budzi się nowy dzień. Czas młodości to także — nierzadko bardzo trudne i pełne dylematów — wybieranie drogi życiowej: osobistej i zawodowej. Żal mi tych młodych ludzi, dla których czymś atrakcyjnym nie jest życie ani przyjaźń z Bogiem, z samym sobą i z innymi ludźmi lecz alkohol czy narkotyk. Żal mi młodych, którzy niszczą swoje zdrowie przez papierosy czy siedzenie godzinami przed komputerem po to, by pisać czy czytać banalne treści na portalach społecznościowych, które najbardziej atrakcyjne są dla tych, dla których najmniej atrakcyjne jest życie.

Czas młodości to przede wszystkim wybór osoby, z którą chcę się związać największą przyjaźnią i zawrzeć małżeństwo. Nie ma czegoś ważniejszego od budowania więzi miłości z kimś, kto cieszy się życiem, już kocha i uczy się kochać jeszcze bardziej! Żal mi tych młodych, którzy za wszelką cenę szukają żony czy męża, tracąc dnie i noce na mało radosne, a za to bardzo hałaśliwe imprezy w anonimowym tłumie. Czas młodości jest po to, by znaleźć taką osobę, która zachwyci mnie swoją postawą, bo potraktuje mnie jak skarb kochany i chroniony na zawsze i do której ja też będę chciała już na zawsze odnosić się w taki właśnie sposób. Najlepszym sposobem szukania takiej osoby jest wykorzystywanie czasu po to, by stawać się najpiękniejszą wersją samej siebie. Wtedy wydarzy się coś niezwykłego, czyli spotkanie z kimś, z kim będzie mi całkiem po drodze do miłości, radości i świętości.

Zachęcam wszystkich młodych ludzi do tego, by zadbali o siebie pod każdym względem: by zdrowo się odżywiali, by rezerwowali wystarczająco dużo czasu na sen (najlepiej nie zarywać nocy), by uprawiali różne dziedziny sportu, by solidnie pracowali, by wykorzystali czas młodości i studiów do pełnego zapału rozwoju w każdej sferze: nie tylko w sferze intelektualnej, duchowej, moralnej, społecznej i religijnej, ale także w sferze fizycznej i emocjonalnej. Jeśli w młodości nauczymy się stawiać sobie wymagania, respektować wyznaczone sobie priorytety i budować więzi z tymi, którzy mają podobne ideały i aspiracje, to nasza radosna młodość będzie trwać... przez całe życie!

Jan Paweł II powiedział: "Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali". Co dla Ciebie znaczą te słowa?

To jedno ze zdań, które najchętniej sobie powtarzam. Jest to zaproszenie ze strony Jana Pawła II do tego, żebym miała odwagę spełniać moje absolutnie największe marzenia i pragnienia, czyli te marzenia i pragnienia, które są moje i Boże jednocześnie. Wiem, że warunkiem prawdziwego rozwoju jest uzgadniania wspólnych marzeń z Bogiem! Ludzie różnią się tysiącami cech: płcią, wiekiem, wyglądem, wykształceniem, cechami charakteru. Jednak tym, co nas najbardziej różni, są właśnie wymagania, jakie sobie stawiamy. Być przyjacielem dla samego siebie to stawiać sobie twarde wymagania, bo bez nich rozwój nie jest możliwy. W cytowanych przez Ciebie słowach Jan Paweł II — na wzór Jezusa — uczy mnie mentalności zwycięzcy, czyli proponowania samej sobie wyłącznie tego, co prawdziwe, dobre i piękne. Chcę tego, co najwspanialsze, największe i najpiękniejsze. Oznacza to dążenie do pięknej, czułej i wiernej miłości małżeńskiej, a w rezultacie przeżywanie istnienia w trwałej i zaskakującej radości. Słowa Papieża mobilizują mnie też do realizowania innych jeszcze marzeń: o pracy zawodowej, o pasjach, o świętowaniu daru życia przez taniec, podróże, wakacje, zachwycanie się pięknymi osobami i pięknymi miejscami. Słowa Ojca Świętego to zachęta do tego, by wypływać na głębię człowieczeństwa, by żyć z mocą i entuzjazmem ucznia Jezusa, by wypełnić najważniejszą formę nadziei, jaką jest nadzieja na to, że będę kochać zawsze tak jak pewna jestem tego, że na zawsze zostałam pokochana przez Boga i niektórych ludzi! Kto wytrwale kocha, kto respektuje mądrze wybrane priorytety i podejmuje odpowiedzialną troskę o siebie oraz o bliskie osoby, ten będzie zaskoczony radością, jakiej doświadczy. Po prostu wiem o tym!

Młodzież pragnie miłości. Czym ona jest według Ciebie i jak można ją odnaleźć we współczesnym świecie? Czy młodzi są zdolni do budowania cywilizacji miłości?

Miłość nie jest czymś lecz Kimś! Miłość to postawa tych osób, które chcą i potrafią kochać. Nie jesteśmy kochani przez jakąś abstrakcyjną czy tajemniczą miłość, ale przez żywe, konkretne osoby: przez Boga i przez tych ludzi, którzy stają się do Boga podobni. Czuję się dzieckiem szczęścia, bo żyję wśród takich właśnie osób, począwszy od moich Rodziców. Ależ oczywiście, że także w naszych czasach młodzi są zdolni do budowania cywilizacji miłości i życia (dla człowieka miłość i życie to synonimy!). Cywilizacja miłości nie zaczyna się od uszczęśliwienia całego świata, ale od marzenia o tym, bym pokochała chociaż jedną osobę na tej ziemi w sposób podobnie mocny, wierny i czuły, jak nas wszystkich pokochał Chrystus. Niemal każda osoba marzy o szczęściu i o spotkaniu kogoś, kto ją na zawsze pokocha. To jednak zbyt mało, by zacząć budować cywilizację miłości. Taką cywilizację budują ci, którzy zaczynają kochać zanim inni zaczną kochać.

Mam to szczęście, że nie muszę szukać miłości po omacku czy tylko w snach, ponieważ codziennie doświadczam jej w mojej rodzinie. Oczywiście wiem też i to, że dla wielu ludzi codzienność to twarda rzeczywistość, często pozbawiona miłości, w której trudno ocalić w sobie nadzieję. Często spotykam ludzi, którzy — zwykle bez swojej winy - nie mają pojęcia o tym, co oznaczają prawdziwa miłość, szczęśliwa rodzina i poczucie bezpieczeństwa. Początkiem cywilizacji miłości jest spotkanie z Bogiem, który uczy nas mądrze myśleć i odpowiedzialnie kochać. To Bóg przypomina nam o tym, że osoby są nieskończenie ważniejsze niż rzeczy. Jezus zachwyca mnie nie tylko swoją miłością, czułością i mocą, ale też swoim realizmem. To właśnie od Niego uczę się tego, że nie jestem w stanie kochać całego świata, ale potrafię pokochać konkretne osoby. Najbardziej zmieniam świat na lepsze przez to, że pojedyncze osoby upewniam o tym, że są kochane i że także one są w stanie niezwykle kochać. Gdy sobie to uświadamiamy, wtedy pojawia się w nas pragnienie bycia darem dla kogoś, komu ofiarujemy miłość największą, czyli małżeńską: wierną, czystą, czułą, nieodwołalną, prowadzącą do niewyobrażalnej wcześniej radości, bliskości, intymności. Samo pragnienie, by tak kochać, to jednak za mało! Trzeba jeszcze znaleźć i poznać tę osobę, którą będę chciała uczynić moim największym skarbem i która zapragniecie tego samego w odniesieniu do mnie. Właśnie dlatego Bóg wymyślił zakochanie, czyli fascynujący sposób na uczenie się wzajemnej miłości między kobietą a mężczyzną. Miłość to radosna pewność tego, że cokolwiek się wydarzy, będę dla tej drugiej osoby radosnym darem. Miłość to codzienne zaskakiwanie kochanej osoby na tysiące sposobów: przez gesty czułości, słowa i niespodzianki. Miłość to wzajemne spełnianie marzeń dwojga osób, które stały się dla siebie bezcennymi skarbami. Życzę wszystkim młodym ludziom, aby znaleźli osobę, której marzenia będą chcieli spełniać przez całe życie i aby — z wzajemnością - najmocniej na świecie tę osobę pokochali! To jest klucz do niezawodnej radości!

Jesteś młodą osobą, która daje czytelne świadectwo życia wiarą na co dzień. Jakich wskazówek udzieliłabyś swoim rówieśnikom, którzy poszukują swego miejsca w Kościele?

Mam świadomość tego, że chrześcijaństwo bywa przedstawiane przez dorosłych — czasem nawet przez niektórych księży — w sposób niezgodny z Ewangelią: jako religia nawołująca do smutku i umartwienia czy jako system nakazów i zakazów, ograniczający wolność i radość życia. Tymczasem prawda jest zupełnie inna! Chrześcijaństwo prawdziwe to wzruszająca i radosna historia miłości Boga i człowieka. To historia, do której każdy z nas jest zaproszony i która dla każdego z nas może stać się teraźniejszością! Jezus nie przyszedł po to, aby nasze krzyże były większe i cięższe, lecz po to, by Jego radość w nas była i by nasza radość była pełna (por. J 17, 13). Zachęcam moich rówieśników, by często czytali Ewangelię i by całkiem na serio brali wszystkie słowa i czyny Jezusa. Wtedy zachwycą się chrześcijaństwem i poczują się wyróżnieni, że mogą być przyjaciółmi Boga, który uczy kochać człowieka. Warto poznawać prawdziwe chrześcijaństwo, którego nie trzeba upiększać, gdyż nie da się upiększyć tego, co najpiękniejsze. Dla mnie pomocą w poznawaniu prawdziwego chrześcijaństwa są chociażby książki ks. Marka Dziewieckiego i kazania oraz konferencje ks. Piotra Pawlukiewicza. Zachęcam do tego, by szukać ludzi, którzy już odkryli, że chrześcijaństwo to najpiękniejszy sposób na życie oraz by włączać się w grupy formacyjne przy parafiach. Studentów zachęcam do zaangażowania się w stowarzyszenia katolickie, jakie działają na naszych uczelniach. Na terenie Warszawy najbardziej aktywne jest Akademickie Stowarzyszenie Katolickie Soli Deo (www.solideo.pl). Przede wszystkim zachęcam jednak do tego, by na serio naśladować Jezusa, czyli podobnie jak On myśleć, kochać i pracować, stając się Jego przyjaciółmi i świadkami. To od każdego z nas zależy, czy i do nas odnosić się będą słowa Jezusa: „Nazwałem was przyjaciółmi” (por. J 15, 15).

Magdalena Korzekwa - 21-letnia dziennikarka, publicystka i pisarka. Karierę artystyczną rozpoczęła w 2000 r. Przez 5 lat z sukcesem występowała jako prezenterka i aktorka w programie katolickim „Ziarno” w TVP 1 i TV Polonia. Autorka 11 książek oraz ponad 100 artykułów publicystycznych. Studentka prawa, psychologii i dziennikarstwa telewizyjnego w Kolegium MISH na Uniwersytecie Warszawskim.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama