O niezwykłym życiu Caravaggia
Malarska droga Caravaggia była prawie tak niezwykła jak jego burzliwe i awanturnicze życie. Nie wiadomo, czy morderstwo, którego był sprawcą, wstrząsnęło nim samym, faktem jest, że od tego czasu jego obrazy stały się inne. Właśnie temu ostatniemu okresowi jego życia poświęcona jest wystawa w londyńskiej National Gallery.
O Caravaggiu napisano książki i kręcono filmy, jego życie naznaczone było bowiem niezwykłym tragizmem, który zresztą sam sobie zgotował. Caravaggio chciał czuć się wolnym duchem, chodził swoimi drogami i nie liczył się z niczyim zdaniem. Jego domem były rzymskie uliczki i meliny pełne wina i podejrzanych typów. Caravaggio nie był grzecznym chłopcem na usługach rzymskich bogaczy, często zdarzało mu się przeholować, malując na zamówienie obraz, który okazywał się jego własną wizją, a nie życzeniem wpływowego mecenasa. Był bezczelny, a przy tym niezwykle uzdolniony. Jego niepokorna postawa zaowocowała jednak przepięknymi i pełnymi pokory obrazami religijnymi, które do dziś wiszą w wielu rzymskich kościołach.
Wystawa w Londynie koncentruje się na stosunkowo mało znanym okresie jego twórczości, kiedy przeżywał olbrzymie trudności i kryzysy. Był osobą poszukiwaną za morderstwo. Nie mógł wrócić do Rzymu, więc włóczył się na południu Włoch. Umarł w młodym wieku - trzydziestu dziewięciu lat - jako opuszczony i wyjęty spod prawa. Mimo że jego twórczość budziła wiele emocji wśród XVII-wiecznego społeczeństwa, to szybko o nim zapomniano. Na nowo Caravaggio został odkryty w latach dwudziestych XX wieku. Jeszcze trzydzieści lat temu „poznawaliśmy" jego obrazy, bowiem nie sygnował ich swym nazwiskiem.
Michelangelo Merisi - to prawdziwe nazwisko artysty znanego jako Caravaggio, a jednocześnie nazwa miasteczka, z którego pochodził ojciec artysty i która miała stać się, włoskim zwyczajem, jego przydomkiem. Uczył się malarstwa w mediolańskiej pracowni Peterzana. Jako niecierpliwy i żywiołowy osiemnastolatek osiągnął mistrzostwo i wyjechał do Rzymu, gdzie jego realistyczny styl nie znalazł początkowo zrozumienia. Żył więc swobodnie i wcale nie miał zamiaru przejąć od rzymskich artystów manierystycznego stylu jako popłuczyn po Michale Aniele, na które panowała moda w Wiecznym Mieście. Wreszcie znalazł się protektor - kardynał Panduflo Pucci ofiarował mu pieniądze i miejsce do zamieszkania. Powstałe w tym okresie obrazy to przede wszystkim półpostacie młodzieńców, zdradzające pewne cechy androgyniczne, w których krytycy dostrzegali zagadkę kultury śródziemnomorskiej sięgającą czasów antyku. Kobieta po raz pierwszy pojawiła się na jego płótnie w roku 1597 - był to niezwykle wzruszający wizerunek „Św. Marii Magdaleny pokutującej". Buntownicza natura młodego artysty nie pozwalała mu być zależnym przez długi czas od funduszy mecenasów - znów włóczył się po ulicach i przesiadywał na Piazza Navona, w nie najlepszym towarzystwie. Namawiany przez wpływowych protektorów do malowania scen religijnych, ostentacyjnie przynosił im scenki plebejskie lub wizerunki Bachusa. Wreszcie zgodził się i namalował wspaniale dzieło: „Ekstazę św. Franciszka", które przyniosło mu uznanie rzymskich kolekcjonerów sztuki. To arcydzieło zapowiada wielkie religijne kompozycje Caravaggia, znane chociażby z kościoła Santa Maria del Popolo („Nawrócenie św. Pawła").
Ten nietuzinkowy artysta poszukiwał tematów niebanalnych, takich, którym nie brakowałoby dramatyzmu. Szukał scen, które umożliwiłyby mu połączenie dramatycznych kompozycji z silnym światłocieniem. Sceny namalowane w pierwszych latach XVII wieku toną w mroku, a najważniejsze motywy są wyeksponowane przez silny strumień światła... „Pojmanie Chrystusa", „Ofiarowanie Izaaka", „Św. Katarzyna Aleksandryjska", „Św. Jan Chrzciciel", „Męczeństwo św. Mateusza", „Powołanie św. Mateusza", „Wieczerza w Emaus" - to tylko niektóre tytuły obrazów genialnych, choć nierzadko początkowo niezrozumiałych. Jego sztuka nie była bowiem tylko dekoracyjna, modelami byli zwykli ludzie, ulicznicy i dziewczyny lekkich obyczajów. Niektórzy nie mogli sobie wyobrazić świętego z brudnymi stopami czy twardymi od pracy dłońmi.
Gdy Caravaggio na zamówienie kardynała Cerasiego namalował „Nawrócenie św. Pawła" do kościoła Santa Maria del Popolo, miał miejsce taki dialog z prałatem tej świątyni: „Dlaczego umieścił pan konia pośrodku, a świętego Pawła na ziemi? Czy koń jest Bogiem?" „Nie - odpowiedział artysta - ale stoi w boskim świetle".
Przy okazji kolejnej awantury trafił znów do więzienia, gdzie miał miejsce przykry wypadek. Sierżant policji, który go przesłuchiwał, został znaleziony z roztrzaskaną czaszką. Podejrzenie padło na Caravaggia i przesłuchania stały się drastyczne. Przyjaciele zorganizowali ucieczkę: torturowany w więzieniu Caravaggio znalazł się na liście „poszukiwanych", a po kolejnym morderstwie został „wyjęty spod prawa".
Gdy w 1606 roku uciekał z Rzymu, był tam jednym z najsłynniejszych malarzy. Nic dziwnego, że kiedy dotarł do Neapolu, szybko znalazł zamówienia. Tam właśnie powstały dwie wersje „Biczowania", które są uznawane za najbardziej wzruszające prace Caravaggia. Z niewiadomego powodu opuścił Neapol i dotarł na Maltę, gdzie w krótkim czasie namalował serię obrazów religijnych. Obraz „Ścięcie św. Jana Chrzciciela" stał się szybko tak słynny, że przyjeżdżali go podziwiać nawet artyści z północnej Europy. To zresztą jedyny obraz podpisany przez artystę. Caravaggio uzyskał godność rycerza-zakonnika, jednak nie na długo cieszył się takimi przywilejami. Znów musiał uciekać: Sycylia, Mesyna i znów Neapol, gdzie sam został napadnięty i poraniony. W czasie swej tułaczki namalował obrazy przesycone cierpieniem: „Wskrzesznie Łazarza", „Ecce Homo", „Św. Jan Chrzciciel", „Dawid z głową Goliata". Jego ostatni obraz to „Męczeństwo św. Urszuli" - obraz niezwykle przejmujący. Caravaggio miał już dość takiego życia, postanowił wrócić do Rzymu. Być może był gotowy odpowiedzieć za swoje czyny. Nie dotarł jednak do Wiecznego Miasta, nawet nie znaleziono jego ciała. Według jednych relacji zmarł z powodu niewygojonych ran, do których wdarło się zakażenie. Według innych wersji został zamordowany na plaży na północ od Rzymu. Pierwszy biograf Caravaggia, Giovanni Baglione, który nigdy go nie lubił, zanotował: „Jego śmierć, podobnie jak jego życie, była haniebna". Natomiast Nicolas Poussin tak podsumował twórczość Caravaggia: „przybył, aby zniszczyć malarstwo". Dziś wiemy, że twórczość Vermeera, Rembrandta, Delacroix czy Maneta byłaby zupełnie inna bez Caravaggia.
opr. mg/mg