List misjonarza z Argentyny
Kochani Przyjaciele Misji,
Już ponad rok czasu minął, jak pracuję na tej „czerwonej ziemi” w Misiones. Myślę, że warto by było zrobić swego rodzaju podsumowanie. Trudno mi zebrać myśli, ale postaram się przedstawić pokrótce to, co przeżyłem tutaj w ciągu tego roku.
Czas wakacji, który teraz przeżywamy (grudzień, styczeń i luty) jest z reguły czasem odpoczynku i urlopów, więc jest dużo spokoju i ciszy na parafii. Jedyną rzeczą, jaka zakłóca tę sielankę, jest wybijany rytm bębnów w nocy, bo w styczniu jest czas karnawału, aż do Środy Popielcowej.
Minął już drugi grudzień pobytu na misjach. Wyglądał on całkiem inaczej niż ten pierwszy (XII / 2008). Było więcej pracy i zabiegania, nie było zbyt dużo czasu na zamyślenie i zadumę nad świętami rodzinnymi w Polsce. Oczywiście były życzenia przez telefon oraz wiele listów wysłanych pocztą elektroniczną...
W grudniu 2009 roku po raz pierwszy została zakupiona i skompletowana szopka w kościele parafialnym (wcześniej tylko były figury Maryi, Józefa, Dzieciątka Jezus oraz Anioła). Ustawiliśmy i udekorowaliśmy choinkę w kościele oraz została wykonana grota betlejemska z figurkami przed głównym ołtarzem (bo nie mamy w kościele bocznych ołtarzy). Wiele wspólnot z kaplic na koloniach zapraszało swego proboszcza na tzw. Pesebre Viviente, czyli jasełka przedstawiane przez dzieci z katechistami. W każdym z pesebre oczywiście grało główną rolę żywe „Dzieciątko Jezus”, którego użyczała jedna z rodzin. Dla mnie — i tak myślę, że dla wszystkich, którzy oglądali — była to wielka lekcja Pisma Świętego oraz położenie akcentu na Narodziny Zbawiciela, a nie tak jak narzucają nam media: Mikołaj, prezenty, choinka, piękne dekoracje, dobre jedzenie... Wiele rodzin jest biednych i ubogich i nie stać ich na zakupienie prezentów i dobrego jedzenia. Wigilię wspólnie spędziłem wraz z kapłanami z Polski: ks. Pawłem Ptakiem i ks. Mirkiem Żadziłko, którzy przybyli niedawno na misje do Argentyny z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej i zaprosili mnie na kolację do swojej parafii w Cerro Azul. Był oczywiście opłatek, życzenia, wspólna modlitwa oraz potrawy rybne. Wielu moich parafian pytało po Mszy Świętej, gdzie będę spędzał kolację wigilijną, a ja odpowiedziałem, że będę uczestniczył w polskiej, tradycyjnej kolacji.
Co do duszpasterstwa i uczestnictwa parafian w życiu sakramentalnym, to wygląda to bardzo różnie... Wiele rodzin przychodzi do parafii z prośbą o udzielenie sakramentu chrztu świętego swoim dzieciom i zazwyczaj życie religijne kończy się na tym sakramencie. Jest wiele matek samotnych przychodzących do chrztu ze swoim dzieckiem oraz wiele par żyjący bez związku sakramentalnego. Jest to najlepszy moment, aby porozmawiać z tymi ludźmi i jeśli nie ma żadnych przeszkód uregulować sprawę sakramentu małżeństwa. W ciągu tego minionego roku duszpasterskiego zostało ochrzczonych około 200 dzieci, w tym też i dorośli. Czasami też jest i tak, że osoba dorosła nie ma żadnego sakramentu, a czasami brakuje sakramentu Pierwszej Komunii Świętej oraz bierzmowania. Wtedy taki dorosły powinien uczestniczyć w specjalnej katechezie, ażeby potem przyjąć sakramenty święte.
Wielki problem stanowi regularne uczestnictwo w Sakramencie Pokuty. Zazwyczaj ogranicza się do spowiedzi przy okazji Pierwszej Komunii, bierzmowania oraz przed sakramentem małżeństwa. Niektórzy mówią, że się nie spowiadają, bo nie mają grzechu, więc tu zaczyna się katecheza związana ze spowiedzią oraz przygotowaniem do tego sakramentu. Szczególnie położyłem na to akcent podczas Wielkiego Postu (celebracje nabożeństwa pokutnego, rachunek sumienia i spowiedź) jeżdżąc do wspólnot gromadzących się w swoich kaplicach. Ludzie dość często nie potrafią się spowiadać i gdy przychodzi penitent do spowiedzi mówi: „Padre, mam problem ze zdrowiem, z rodziną, z mężem...” No i wtedy zaczyna się tłumaczenie na temat grzechu i dziesięciu przykazań.
Co do uczestnictwa we Mszy Świętej w parafii i w kaplicach, to mniej więcej uczestniczy około 10 procent wiernych (cała gmina Santo Pipo liczy około 7 tys. mieszkańców: katolików, baptystów, ewangelików, protestantów oraz innych wyznań). Każda kaplica ma dwie Msze Święte niedzielne w miesiącu. Kościół jest duży i piękny wybudowany przez Polaków, którzy przybyli przed drugą wojną światową do Argentyny, a przychodzą na Mszę Świętą zaledwie dwie lub trzy rodziny. Na odpust zaś — kościół jest wypełniony, a po Eucharystii można kupić asado (pieczone na ruszcie mięso wołowe).
Na koniec, chciałbym powiedzieć, że moje 34 urodziny (29 sierpnia 2009) były niesamowicie przygotowane i przeprowadzone przez moich parafian. Po Mszy Świętej dziękczynnej zgromadziliśmy się w pięknie udekorowanym salonie parafialnym. Bardzo wielu ludzi przybyło na to wydarzenie, z różnych kaplic i kolonii, aby świętować ten dzień. Było wiele życzeń, dobre jedzenie, śpiewy, prezenty, tort urodzinowy i tańce do późnych godzin nocnych... no, a potem trzeba było jechać z rana na Eucharystię. Najbardziej mnie zaskoczył tort urodzinowy. Nazwałem go tortem „Przyjaźni Polsko-Argentyńskiej”. Na tym torcie był biały gołąbek łączący dwie flagi: polską i argentyńską. To był niesamowity dzień i niezapomniane przeżycia.
Niech ten Nowy Rok 2010 będzie obfity w Boże błogosławieństwo, a Maryja Najświętsza — Gwiazda Ewangelizacji — otacza swym matczynym płaszczem każdego z Was.
Z pozdrowieniami, pamięcią i modlitwą
opr. aw/aw