Szaty liturgiczne z brokatu, satyny, adamaszku i taftu - to tylko niektóre z ciekawych esponatów, które możemy podziwiać w kaliskim kapitularzu
W starych kościołach, w których od dawna sprawuje się służbę Bożą, można znaleźć cenne przedmioty świadczące o hojności niegdysiejszych ofiarodawców. Bywa, że precjozów jest na tyle dużo, że trzeba poszukać osobnego miejsca, aby je bezpiecznie przechowywać i eksponować. Nie inaczej jest w kaliskim sanktuarium św. Józefa.
W zakrystii bazyliki kolegiackiej po prawej stronie portalu prowadzącego do prezbiterium można znaleźć brązowe drzwi zamykane na solidny zamek. To wejście do pomieszczeń nad zakrystią. Możemy się do nich dostać wspinając się po stromych, drewnianych schodach z XVIII wieku.
Kiedy już je pokonamy, znajdziemy się w pomieszczeniu, które w przeszłości pełniło różne funkcje. Ściany z cegły, ułożonej zgodnie z gotycką modą, tu i ówdzie urozmaicone są łukowatymi wnękami. Jedna z nich, ta najbardziej ozdobna, gdzie na resztkach tynku zachowały się finezyjne roślinne motywy, wykuta jest w ścianie prezbiterium. Niegdyś, spoglądając przez nią do wnętrza kościoła, można było śledzić nabożeństwo. Z tego wygodnego miejsca brali udział w ceremoniach liturgicznych monarchowie i dygnitarze kościelni, jako że pomieszczenie nad zakrystią służyło dawniej za lożę prymasowsko-monarszą.
Istniejące przy kaliskiej kolegiacie kolegium kanoników, aby dobrze administrować dobrami kościelnymi, musiało spotykać się cyklicznie. Kanonicy zbierali się właśnie w sali nad zakrystią, stąd przylgnęła do niej nazwa kapitularz — miejsce posiedzeń kapituły. W XVIII wieku duchowni postanowili nieco zmodyfikować salę, przedzielając ją ścianą. Powstały w ten sposób dwa pokoje. Jeden z nich ozdobiono skromnymi, ale eleganckimi stiukami, wstawiając jednocześnie piecyk, aby, gdy obrady się przedłużały, nie skutkowało to prałacko - kanonickim przeziębieniem.
Ostatnimi czasy, po gruntownym odremontowaniu pomieszczeń, zaczęły one pełnić funkcję skarbca. Zgromadzono w nim najkosztowniejsze i najpiękniejsze sacralia. Poczesne miejsce zajmuje wśród nich pokaźny, bo liczący bagatela 400 eksponatów, komplet szat i tekstyliów liturgicznych. Znajdziemy wśród nich ornaty, dalmatyki, kapy i inne paramenty liturgiczne uszyte z olśniewających swym pięknem i bogactwem tkanin z przedziału czasowego od XV do XVIII wieku. Wykwintne brokaty, pyszne aksamity, wzorzyste altembasy, szeleszczące tafty, błyszczące satyny czy eleganckie adamaszki to tylko niektóre z tkanin, jakich użyto do sporządzenia godnych kolegiackiej liturgii szat liturgicznych. Kupowano je we Francji, Anglii i Włoszech, a nawet w innowierczej Turcji czy w Chinach. W kaliskiej kolekcji paramentów można także spotkać tkaniny polskie pochodzące z grodzieńskiej manufaktury królewskiej, której wyroby promował sam król Stanisław August Poniatowski. Do wykonania najcenniejszych paramentów liturgicznych używano nie tylko cennych tkanin, ale dodatkowo ozdabiano je haftem.
Ale liturgia to nie tylko szaty. W skarbcu bazyliki kolegiackiej można znaleźć pokaźny zbiór argentariów, a więc wyrobów ze srebra, złota i innych metali. Wśród nich na pierwszym miejscu należy wymienić romańską patenę fundacji Mieszka III Starego i kazimierzowski kielich mszalny. Oba te eksponaty omówiliśmy szczegółowo w poprzednich artykułach. W gablotach skarbca można jeszcze podziwiać kunsztownej roboty gotyckie krzyże ołtarzowe z relikwiami wspierające się na barokowych stopach wykonanych w poznańskich warsztatach złotniczych. Nie mniej interesujące są barokowe puszki na komunikanty. Na wieczku jednej z nich umieszczono małe więzienie, w którym można dostrzec postać Pana Jezusa. Artysta wyraził w ten sposób poruszająca prawdę teologiczną, że Chrystus, ustanawiając Najświętszy Sakrament Ołtarza, stał się z miłości do ludzi ich więźniem. Eksponowaniu Pana Jezusa obecnego w konsekrowanej Hostii służą także zachowane w skarbcu dwie monstrancje. Starsza w typie wieżyczkowym pochodzi z XVI wieku, a młodsza z XVII wieku ma już popularną dziś promienistą formę.
Spośród innych metalowych precjozów uwagę zwraca niewielkich rozmiarów srebrna łyżka. Należała ona do ks. Sebastiana Łąckiego, o czym informuje nas herb i inicjały umieszczone na trzonku eksponatu. Kapłan ten, żyjący na przełomie XVI i XVII wieku, pełnił różne funkcje, był także kanonikiem kaliskiej kolegiaty. Ufundował w naszym kościele stalle kanonickie, które niestety nie dotrwały do naszych czasów i wspominaną srebrną łyżkę. W czasach ks. Łąckiego srebrne zastawy stołowe sygnowane rodowymi herbami były obowiązkowym elementem wyposażenia szlacheckiego domu. Sarmacka kultura chciała zaskakiwać i lubiła się puszyć, a własna zastawa stołowa była jednym ze sposobów prezentowania czasami wątpliwej fortuny właściciela. Sarmackie łyżki oprócz herbu ozdabiano poetyckimi sentencjami. Jedne były zabawne, inne poważne. Na kaliskiej łyżce, może dlatego, że należała do duchownego, można wyczytać zapisaną w staropolskim języku pouczającą sentencję: „pohlepci kasdego vistrzegai iako satana iakiego”.
Tylko na dwóch spośród 10 obrazów znajdujących się w skarbcu przedstawiono kobiety. Na gotyckiej ikonie namalowano Maryję, a na XVIII-wiecznym obrazie możemy zobaczyć kasztelanową kaliską Mariannę Zbijewską. Hojną fundatorkę paramentów liturgicznych do kaliskiej kolegiaty sportretowano ubraną według rokokowej mody. Szlachcianka ma na sobie niebieską, atłasową suknię z obcisłym stanikiem ozdobionym kokardami z białej koronki. Twarz kasztelanowej okalają drobne loki białej, upudrowanej peruki przybranej stroikiem z czarnej koronki, a szyję ozdabia marszczona, czarna koronka. Powabu portretowanej dodaje bukiecik z kwiatów lilii i powoju.
Wśród osobliwych eksponatów skarbca kolegiackiego można znaleźć drewnianą rzeźbę lwa, będącą pozostałością po katafalku składającego się z czworga tego typu zwierząt i używanego do obowiązkowego w sarmackiej kulturze wystawnego „pompa funebris”, czyli wielopoziomowej, zwieńczonej najczęściej baldachimem konstrukcji, na której ustawiano na dekoracyjnych figuralnych przedstawieniach zwierząt trumnę szlachcica. Kaliskie lwy, tak przynajmniej należy wnioskować po zachowanym do naszych czasów jedynym egzemplarzu, były pokryte złotymi płatkami, musiały zapewne pysznie się prezentować na pompatycznym katafalku.
Pobieżną prezentację eksponatów skarbca wieńczy znacznych rozmiarów księga liturgiczna, będąca śpiewnikiem, z którego przewodzący liturgicznym śpiewom kantor intonował introity, antyfony i inne kompozycje. Księga ta, zwana Intonatorium, pochodzi z 1520 roku. Sporządzono ją w krakowskich warsztatach iluminatorskich na zamówienie prymasa Jana Łaskiego. Dostojnik kościelny przeznaczył ją dla swej rodzinnej kolegiaty w Łasku, gdzie wraz z pozostałymi ośmioma księgami miała uświetniać liturgię. Intonatorium trafiło do Kalisza na początku XX wieku za sprawą ks. Ignacego Płoszaja, który będąc administratorem dóbr łaskiej kolegiaty, sprowadził je do nadprośniańskiego grodu, aby zaprezentować na wystawie starożytności. Księga jest wyjątkowa, gdyż jest to najprawdopodobniej jedyny egzemplarz intonatorium w Polsce.
To nie wszystkie dzieła sztuki prezentowane w skarbcu bazyliki kolegiackiej w Kaliszu. Kończąc ten artykułów, zamykający również rozpoczęty bez mała rok temu cykl „Spacer po sanktuarium”, wypada zaprosić do nawiedzenia znanego już teraz bliżej sanktuarium św. Józefa, które na przestrzeni wieków zostało ozdobione na chwałę Boga w Trójcy Jedynego i św. Józefa, Opiekuna Pana Jezusa i Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny tak cennymi dziełami sztuki. Zatem do zobaczenia w kaliskim sanktuarium.
opr. mg/mg