Wyjeżdżając do Syrii przeżyjemy zapewne szok kulturowy, a jednak warto ją zwiedzić
Szok — nie boję się użyć tego słowa — ono najlepiej odzwierciedla to, co się ze mną działo po wjeździe do Syrii. Inna kultura. Inny świat.
Mężczyźni przechadzają się po ulicy w długich szatach i czerwonych arafatkach; kobiety robiące zakupy są ubrane na czarno, w chustach na głowach — niektóre zasłaniają całą twarz, zostawiając jedynie szczelinę na oczy, ale są i takie, które nawet nie pozwalają spojrzeć sobie w oczy, kryjąc je za ciemnym kawałkiem materiału. W kawiarniach siedzą mężczyźni i kobiety (z przewagą tych pierwszych), zaciągając się tytoniem z fajki wodnej. Na ulicach słychać nieustanne nawoływanie handlarzy — aż w uszach dudni. Trudno przedostać się na drugą stronę ulicy — odnoszę wrażenie, że nikt tu nie przestrzega przepisów ruchu drogowego — po prostu trzeba wejść przed jadący samochód i liczyć na to, że kierowca się zatrzyma. W sklepie i na bazarze nie tylko trzeba się targować, ale też uważać, żeby nie dać się oszukać.
Na początku trudno się przyzwyczaić, ale z biegiem czasu staję się cząstką tej egzotyki — mimowolnie, ale też żeby lepiej zrozumieć to społeczeństwo i namacalnie poznać historię tego kraju.
Syryjczycy to Arabowie i w większości muzułmanie — czciciele Allacha stanowią ok. 90 proc. ludności. Jednak zanim na tereny dzisiejszej Syrii w latach 30. VII w. dotarli wyznawcy nauki Mahometa, swoje piętno na tych ziemiach odcisnęły wielkie kultury czasów starożytnych — najpierw Grecy przybyli pod wodzą Aleksandra Macedońskiego, a później Rzymianie. W IV w., po podziale Imperium Romanum, Syria znalazła się pod panowaniem cesarzy bizantyjskich. Trwało ono do podbojów arabskich, które właściwie należałoby nazywać podbojami muzułmańskimi, bo impulsem do ekspansji była właśnie religia. Następcy Mahometa bardzo szybko zdobywali coraz większe tereny, a ludność, która je zamieszkiwała, na ogół przechodziła na islam.
Dziś nietrudno dostrzec, że Syria jest krajem muzułmańskim. W Damaszku, w Aleppo i innych miastach znajdują się liczne meczety, w których modlą się wyznawcy Allacha. Pięć razy dziennie z minaretów rozlega się nawoływanie muezina do modlitwy. Najsłynniejszy jest damasceński meczet Umajjadów. Powstał on w VIII w. — wcześniej w tym miejscu stał kościół św. Jana Chrzciciela, w którym po podboju arabskim przez 70 lat wspólnie modlili się chrześcijanie i muzułmanie. Jest to jeden z najważniejszych celów pielgrzymek muzułmanów — pozostałe to Mekka, Medyna i Jerozolima. Zaszczytną funkcję, jaką pełni, widać po wejściu na ogromny dziedziniec oraz do wnętrza budynku, gdzie przed mauzoleum, w którym podobno przechowywana jest głowa św. Jana Chrzciciela, tłumnie gromadzą się pielgrzymi.
Społeczeństwo muzułmańskie w Syrii w ogóle nie przypomina tego społeczeństwa muzułmańskiego, którego obraz przekazuje nam np. telewizja. Przyglądając się uważnie kobietom w chustach, w ogóle nie odnoszę wrażenia, aby były one uciemiężone — przeciwnie, chodzą po ulicy samotnie lub w towarzystwie innych kobiet. Robiąc zakupy, rozmawiają, śmieją się. Jedna z poznanych Syryjek była pielęgniarką i szczęśliwą matką dwuletniego synka, inna przyjechała do dużego miasta uczyć się angielskiego; w banku większość obsługi to kobiety. Syryjczycy natomiast są życzliwi, bardzo chętni do pomocy (nawet jeśli w ogóle nie można się z nimi porozumieć) i gościnni — najlepszym tego dowodem jest fakt, że wraz z towarzyszami podróży zostałem zaproszony przez młodego Ayhma do domu na obiad; mimo że jego liczna rodzina (miał siedmioro rodzeństwa) nie była zamożna, ugoszczono nas po królewsku. Jedynie ciągłe dążenie miejscowych do naciągnięcia lub oszukania obcokrajowca budziło we mnie gniew i niszczyło ten pozytywny obraz społeczeństwa.
Syryjczycy to nie tylko muzułmanie, ok. 10 proc. ludności stanowią chrześcijanie, i to chrześcijanie różnych wyznań. Najlepiej jest to widoczne w Damaszku, gdzie w obrębie Starego Miasta, obok zatłoczonej i gwarnej dzielnicy muzułmańskiej, znajduje się spokojniejsza i bardziej przestrzenna dzielnica chrześcijańska z licznymi kościołami, m.in. prawosławnym, greckokatolickim, syryjskim katolickim, maronickim czy ormiańskim. Wyznawcy obu religii żyją w zgodzie i pokoju.
Stare Miasto w stolicy Syrii związane jest też z historią św. Pawła. To w drodze z Jerozolimy do Damaszku doznał on objawienia, w czasie którego stracił wzrok. Uzdrowił go, a następnie ochrzcił Ananiasz; jego dom nadal stoi w obrębach Starego Miasta, dziś znajduje się kaplica. Nieopodal można zobaczyć kaplicę św. Pawła — mieści się ona wewnątrz baszty, z której święty został spuszczony w koszu w czasie ucieczki z miasta.
W całej Syrii jest jeszcze kilka miejsc świadczących o tym, że kiedyś chrześcijaństwo prężnie się tu rozwijało. Jednym z nich jest leżące na południu kraju miasteczko Malula. Swą sławę zawdzięcza ono istniejącym tam klasztorom oraz temu, że jest to jedna z kilku miejscowości, w której część ludności wciąż mówi po aramejsku, czyli w języku Chrystusa. W klasztorze św. Sergiusza pochodzącym z przełomu III i IV w. miałem szczęście usłyszeć księdza, który odmówił modlitwę Ojcze nasz właśnie po aramejsku. Ten wiekowy klasztor słynie m.in. z ołtarza, który był wzorowany jeszcze na ołtarzach pogańskich — kształtem przypomina on połowę owalu, a na krawędziach jest wyższy niż w pozostałej części. W ten sposób poganie zabezpieczali się przed rozlewaniem krwi wokół miejsca kultu (w ich ołtarzach był jeszcze specjalny otwór, w którym krew zwierzęcia ofiarnego spływała w jedno miejsce). Dopiero w czasie soboru nicejskiego w 325 r. biskupi postanowili, że chrześcijańskie ołtarze będą zupełnie płaskie. Ten w klasztorze św. Sergiusza pozostał w swoim pierwotnym kształcie.
W północnej części Syrii położona jest miejscowość Kalat Siman, w której znajdują się ruiny wczesnochrześcijańskiego ośrodka klasztornego św. Szymona Słupnika. Kompleks jest najlepszym przykładem bizantyjskiej architektury w Syrii i świadczy o rozwoju zarówno życia pustelniczego, jak i ruchu pielgrzymkowego w Cesarstwie Bizantyjskim. Podobno właśnie tu stała wysoka na 12—18 m kolumna, na szczycie której, na specjalnej platformie, św. Szymon spędził część swojego życia. To z tego słupa miał głosić kazania i rozmawiać z licznie odwiedzającymi go pielgrzymami. Po jego śmierci w II połowie V w. wokół kolumny wzniesiono bazylikę i klasztor. Wierni nadal tu pielgrzymowali, nawet wówczas, gdy tereny te zostały zajęte przez Arabów.
Syria fascynuje swoją odmiennością. I choć trudno przywyknąć do trybu życia miejscowych, to warto zaznać tej egzotyki i bliżej poznać tę kulturę i historię kraju.
opr. mg/mg