Program dla szaleńców

„Jeśli ktoś chce, pójść za Mną…”. Jeśli chce. To ważne. Jezus do niczego nie zmusza, ale zaprasza, wzywa, pociąga. Naśladowanie Jezusa jest aktem wolności człowieka. Mimowolnie naśladujemy tylu ludzi. Powtarzamy zasłyszane opinie, ulegamy presji medialnych mód, dominujących trendów. Dajemy się często wodzić za nos byle komu. Boimy się, że uznają nas za obciachowych czy staroświeckich?   Czy nie lepiej pójść za Jezusem, aby w najszlachetniejszy sposób przeżywać swoją wolność? Wolność jest po to, aby dać się poprowadzić w dobrą stronę. By wybrać drogę (czyli ograniczenie) i na tej drodze wzrastać ku swojej pełni. Wolność jest sztuką wyboru. Dobro nie może być z przymusu.

„Niech się zaprze samego siebie…”. To jest mega trudne. Zanegować siebie. Czy może raczej przekroczyć siebie. Zrezygnować z własnych ambicji czy planów? O co tu chodzi? Do naszego „ja” przyklejonych jest tak wiele pożądań, pragnień, które ciągną nas w różne strony. Im bardziej ulegamy zachciankom naszego nienasyconego „ja”, tym większy czujemy głód. Karmimy duszę fastfoodami i dlatego czujemy niedosyt. Trzeba w jakimś sensie zanegować siebie, aby siebie odnaleźć. Trzeba uwolnić się od prymitywnego narcyzmu, od przesadnego lęku o swoje życie. Trzeba zobaczyć, że centrum mojego życia leży poza mną. Jest w innych, w Innym. „Ja” przekreślone jest wolne, aby kochać.  „Dusza może tylko wtedy wejść w siebie, gdy jej o siebie nie chodzi” – pisze św. Edyta Stein. Przy czym, to głębokie poznanie siebie dokonuje się na tej samej drodze, na której odkrywa się Boga.

„Niech weźmie krzyż swój…”. Każdy z nas ma swój krzyż. Czyli swoje powołanie, swoją miłość. Swój ciężar do uniesienia, swoją cenę do zapłacenia za wierność. Niepowtarzalną drogę miłości, która wymaga dania życia. Po kawałku, dzień po dniu, krok po kroku. Czasem więcej, czasem mniej. Aż po dar całkowity z siebie. Celem krzyża nie jest cierpienie, ale miłość. Miłość, które czasem boli. „Oddanie siebie jest najbardziej wolnym aktem wolności” – raz jeszcze Edyta Stein.

„Niech Mnie naśladuje”. Naśladować, czyli w swój oryginalny i jedyny sposób kochać tak jak Jezus. Wiernie, do końca, po krzyż. Zgodzić się roztrwonić swoje życie dla Niego i z Nim. Kochać innych ze względu na Niego. W Nim odnajdywać miarę miłości. Z Nim stracić życie, aby je odnaleźć. Oto program życia chrześcijanina. Brzmi jak szaleństwo? Jest nim w istocie.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama