Tęgie głowy

Bez żadnej satysfakcji można zaryzykować tezę, że wielu współczesnych słuchaczy homilii w Polsce czuje się często jak na tureckim kazaniu – da się wyłapać dźwięk, nie da się dojść do wniosku. I to nie wobec byle prowincjalnej ambony ale przed katedrą niejednej mitry czy akademickich duszpasterstw. Ciekawe, jakie myśli chodzą po głowach wiernym, którym w trakcie homilii jako naukę katolicką rzuca się subiektywne sympatie. Od takiej, że Niemiec Polakowi nigdy nie będzie bratem – a przecież wielu pamięta wciąż pielgrzymkę Benedykta XVI nad Wisłę, zaraz po śmierci Jana Pawła II. W powietrzu wyczuwało się radość i przyjaźni między polskimi katolikami a niemieckim z pochodzenia papieżem. Przez pomysł, by każdy mógł mieszkać tam, gdzie chce – a większość katolików na pamięć zna śpiewane podczas kościelnych uroczystości stare hymny, w wersetach których o Polsce mówi się jak o domu, a nie jak o hotelu do wynajęcia. Aż po tezy, że Jezus to egipski emigrant – a wie się ze starej, jeszcze dobrej katechezy o proroctwie, w którym Bóg deklaruje, że własnego Syna przyprowadzi z Egiptu. Czy ktoś rzetelny w trakcie podobnych rozważań zdoła oprzeć się pokusie i nie myśleć, że nawet Kościół zdążył już nałykać się relatywizmu?

Przekaz wiary i chrześcijaństwa opiera się na myśleniu rozumnym oraz na poznaniu. Jeśli brak tych podstaw, misja zostanie zakłócona. Myślenie stanowcze, uporządkowane trzeba odróżniać od intelektualnej przemocy albo agresywnego tonu wypowiedzi. Człowiek wierny sumieniu i stabilny w poglądach, wbrew pozorom potrafi okazać szacunek odmiennie myślącemu – bo jest pewien prawdy, na której stoi. Przeciwnie, ludzie tak zwanego otwartego światopoglądu, najczęściej niepewni tego, co i dlaczego tak sądzą, na odmienne poglądy reagują agresywnie mimo deklarowanej otwartości. W pewnej latynoskiej parafii, której przewodził duszpasterz z teologii wyzwolenia, podczas Mszy świętej uboga kobieta chciała klęknąć na słowa konsekracji. Ksiądz w emocjach przerwał liturgię i z hostią w dłoniach, agresywny w tonie, przez kilka minut, publicznie dyscyplinował biedaczkę pouczając, że w jego wspólnocie podstawowej wszyscy żyją już paschalnie, więc są wolni od tak feudalnych gestów albo znaków jak klękanie. Pozorna otwartość spłodzi pozorne wyzwolenie. Oczywiście, że etyka katolicka uwzględnia okoliczności uczynków, odmienne dla każdego. Jednak okoliczności towarzyszą egzystencji człowieka i nie są tym samym, co zmienny kontekst historii. Nauczanie Kościoła musi być wolne od kontekstu, za to wrażliwe na ludzkie okoliczności. We współczesnej Polsce, bardziej jeszcze niż za czasów Wyszyńskiego, potrzeba katechetów, kaznodziejów, spowiedników i duszpasterzy o rozumnym sądzie na temat rzeczywistości. Nie miałkich populistów ale mistrzów. Niepewni dublerzy medialnych opinii będą przemilczani w archiwach zmiennej historii.

Sąd najwyższy jest w Biblii atrybutem Boga. Nikt inny nie posiada takiej władzy. Ustanowieni dla ludu sędziowie będą jedynie reprezentantami Pana (por. Sdz 2, 16). To nie prawnicy ale przywódcy narodu wybranego po wejściu do Kanaanu, którzy mają myśleć dalekowzrocznie, przewidując ruchy historii. W tradycji hebrajskiej mówi się o sześciu wielkich sędziach i o sześciu mniejszych. Bogaty młodzieniec z ewangelii Mateusza mógł być w długiej linii potomkiem rodu sędziowskiego i gdyby odważnie podjął misję, stanąłby z pewnością na czele społecznej i duchowej odnowy Izraela. Jest prawy moralnie (por. Mt 19, 20) i być może z tego powodu nazywa się go bogatym. Niestety, decyduje się żyć na miałkim gruncie. Lęka się kroczyć po pewnym fundamencie.

Nie bój się myśleć. Nie zgorszy Cię wpływ jaki na cywilizację i niestety dużą część katolicyzmu miała w dwudziestym wieku postmodernistyczna idea Gianni Vattimo – pensare debole, czyli myśl wiotka. Przyszłość chrześcijaństwa zależy od tęgich głów.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama