Komentarz do liturgii słowa

« » Sierpień 2025
N P W Ś C P S
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6
  • Inny Kalendarz

Piątek 29 sierpnia 2025

Kto właściwie stracił głowę?

Jan Chrzciciel oddał życie broniąc prawdy o małżeństwie. Dopóki upominał zwykły lud nad Jordanem, władze mogły go tolerować jako niegroźnego szaleńca. Prorokowi nie godzi się jednak zwracać uwagę władzy. Rządzący łatwo i chętnie ulegają złudzeniu, że im wolno więcej. Nie lubią tych, którzy ośmielają się ich napomnieć. „Nie wolno ci mieć żony twego brata” – twardo brzmią słowa Jana skierowane do Heroda. Zero pobłażania. Nie wolno. Kropka. Zasady moralne obowiązują wszystkich, niezależnie od ich pozycji społecznej. Jan Chrzciciel potwierdził własną krwią zasadę niezmienności prawdy moralnej. Dopełnił swoją prorocką misję męczeństwem. Święty Jan Paweł II w encyklice „Veritatis splendor” zauważa: „Męczeństwo odrzuca jako złudne i fałszywe wszelkie «ludzkie tłumaczenia», jakimi usiłowałoby się usprawiedliwić – nawet w «wyjątkowych» okolicznościach – akty moralnie złe ze swej istoty”.

W sumieniu Heroda toczyła się walka. „Czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał”. Ten lęk przed prorokiem był jego szansą. A jednak przegrał duchowe zmaganie. Zmysłowy taniec Salome okazał się silniejszym „argumentem” niż napominanie surowego proroka. Zmysłowe pożądanie odbiera rozum, usypia sumienie. Nawet pobożny król Dawid tego doświadczył. Widok kąpiącej się Batszeby tak zamącił jego sumienie, że uśmiercił jej męża. Tańcząca córka Herodiady skłoniła Heroda do podpisania wyroku śmierci na proroka. Czasem łatwiej jest rządzić innymi niż sobą samym. Herod stracił głowę.

Kościół stoi dziś na rozdrożu. Pontyfikat papieża Franciszka sprowadził słuszną zasadę miłosierdzia wobec grzeszników do luzowania etycznych zasad, które zostały uznane za kamienie rzucane w słabych ludzi. Nie przesądzam, że taki był zamysł papieża. Ale taka interpretacja jego nauczania jest dziś bardzo powszechna wśród pasterzy. Kościół musi wybierać, czy będzie wsłuchiwał się w uwodzącą muzykę tego świata i próbował tak przedstawiać orędzie Ewangelii, żeby nie kolidowała z dobrą zabawą? Czy pójdzie raczej drogą Jana Chrzciciela, gotowy nawet za cenę męczeństwa niepokoić tych, którzy dziś dzierżą „rząd dusz” i psuć im zabawę, ze względu na prawdę?

Męczeńska śmierć Jana niepokoi. Salome w nieskończonych współczesnych wersjach tańczy, pociąga, nakręca zmysły. Słowo „grzech” raziło na dworze Heroda i razi na dworach współczesnych rządców dusz. Jakże prościej byłoby po prostu pogodzić się z ludzką słabością, uznać wymagania etyki za ideał dla doskonałych. Są różne modele małżeństwa, trzeba to uznać – słyszymy. A jednak prawda jest po stronie Jana. Świat i Kościół potrzebuje proroków, czyli ludzi, którzy upomną się o Boga, o Jego prawo do człowieka. Miłosierdzie Boga jest nieskończone, ale nie oznacza ono przymykania oczu na zło, jest raczej wezwaniem do zerwania ze złem w imię prawdziwego dobra. Wszyscy toczymy w sumieniu podobną walkę, co Herod. Gra muzyka, leje się alkohol, świat tańczy, trwa zabawa, jest przyjemnie, ale sumienie wyje w tych miejscach, w których zawarliśmy kompromis ze złem. Musimy wybierać. Stracimy głowę, to pewne. Pytanie tylko, czy jak Herod czy jak Chrzciciel.