My, katolicy lubimy historię Polski „zanurzać w święconej wodzie”. Bo po to przecież w 966 r. przyjęliśmy chrzest

Warto czasami spojrzeć na historię naszego kraju z perspektywy „wody święconej”. Boża Opatrzność jest i działa, kierując także losami Polski. Obchodzona dziś rocznica chrztu jest do tego doskonałym przykładem. Mało kto wie, że nad nawróceniem Mieszka I „pracowała” jego żona Dobrawa.

Przyjęcie chrztu przez pogańskiego władcę Mieszka I, datowane jest przez historyków na dzień 14 kwietnia 966 roku. To także symboliczny początek państwa polskiego i Kościoła katolickiego w naszym kraju.

„Przyjęcie przez Mieszka I dało początek religii katolickiej na naszych ziemiach. Choć dziś lubimy myśleć, że wszystko zaczęło się od zanurzenia polskiego władcy w wodzie święconej, to tak naprawdę był to długofalowy proces, który został zapoczątkowany znacznie wcześniej. O czym wielu nie chce pamiętać, decyzja Mieszka nie miała także wiele wspólnego z wiarą, była czysto polityczna. Władca Polan doskonale zdawał sobie sprawę, że jedyną obroną przed naporem żywiołu niemieckiego byłoby wejście do świata chrześcijańskiego. Mógł to uczynić przez ślub z czeską księżniczką Dobrawą. Jej ojciec Bolesław tym samym stawał się dla Mieszka teściem i, co najważniejsze, sojusznikiem w walce” – czytamy dziś w portalu gazeta.pl

Portal dywaguje nad losami, jakie mogłyby czekać Polskę, jeśli nie zdecydowałaby się na przyjęcie chrześcijaństwa. „Dziś trudno nam przyjąć inne hipotezy. Bo czy np. zwrócenie się ku Wschodowi uchroniłoby nas przed zaborami i licznymi wojnami? A może zamiast zbliżyć się w kierunku łacińskiej Europy, Mieszko mógł jednak wybrać islam? Jedno jest pewne: nikt z nich nie rozważał kwestii wiary, bo główne skrzypce odgrywała władza i polityka. Liczyła się ochrona granic, trwałość i siła nowego państwa” – czytamy.  

Z perspektywy „wody święconej” historia może nabrać innej perspektywy. My, katolicy, wierzymy, że losem narodów kieruje Bóg. Warto szukać działania Bożej Opatrzności – bo to doświadczenie buduje naszą tożsamość jako „narodu wybranego”. Narodu, którego Bogiem jest jedyny i prawdziwy Bóg.

W najnowszej książce „Pierwsze królestwo”, prof. Wojciech Polak zwraca uwagę na rolę wpływu małżeństwa z wierzącą Dobrawą, na wiarę pogańskiego władcy Polan.

„Mieszko, od samego początku, decydując się na małżeństwo z Dobrawą, decydował się równocześnie na przyjęcie chrztu. Raczej pewne się wydaje, że jego wysłannicy musieli to obiecać przyszłej żonie i teściowi Mieszka podczas rokowań matrymonialnych w Pradze. Nie można jednak twierdzić, że Dobrawa nie miała swoich zasług w konwersji księcia polskiego. Wzmiankę w Kronice Thietmara: "pracowała więc nad nawróceniem swojego małżonka", można odczytać też w ten sposób, że również księżna przekazywała Mieszkowi prawdy wiary i zasady moralne chrześcijaństwa. Czynili to przede wszystkim kapłani, którzy przybywali w jej orszaku do Polski, w tym przyszły biskup poznański Jordan” – zwraca uwagę historyk.

Według Kronik Thietmara Mieszko długo „pogrążony był w wielorakich błędach pogańskich”, a według Galla Anonima do czasu poślubienia Dobrawy „wedle zwyczaju swego [narodu] siedmiu żon używał”.

„Nie twierdzę, że Mieszko do 966 r. w ogóle nie był poganinem. Sądzę jednak, że wcześniej dojrzewał do przyjęcia chrześcijaństwa, a o jego ostatecznej decyzji mogły przecież decydować nie tylko względy polityczne, ale także wewnętrzne przekonanie” – pisze prof. Polak.

Z kolei Philip Earl Steele, amerykański historyk i autor m.in. książki „Nawrócenie i chrzest Mieszka I”, w której dowodzi, że iż większość tez dominujących w polskiej hagiografii, zdradza głębokie zakorzenienie w scjentyzmie, który lekceważy, a nawet przeczy sprawczości wierzeń religijnych w dziejach.

Historyk wskazuje na rolę „religijności empirycznej”, która zakłada, że „należyte hołdowanie bóstwom czy Bogu gwarantuje ludowi doczesne bezpieczeństwo zbiorowe”. 

„Chrzest miał uczynić władztwo jeszcze mocniejszym. A niby dlaczego? Ano gdyż chrześcijańskiego Boga uznano za mocniejszego – nawet Wszechmogącego” – pisze Philip Earl Steele.

„Na podstawie źródeł należy uznać, że Mieszko I przyjął chrzest dlatego, że uwierzył w chrześcijańskiego Boga – co zaś nie oznacza, że jego nawrócenie było szablonowe. […] Istnieją solidne podstawy, by sądzić, że po roku 966 religijność empiryczna wzmocniła przekonanie Mieszka, iż cieszył się błogosławieństwem najpotężniejszego Boga. Otóż zaledwie rok po chrzcie Mieszko pokonał (i zabił) Wichmana i dowodzone przez niego siły połabskich Słowian. Łatwo można sobie wyobrazić zwycięzcę, po doświadczeniu łaski Opatrzności, klęczącego na polu bitwy i składającego dzięki swemu Bogu. Być może triumfalnie wzniósł wysoko nad głowę krzyż, intonując modlitwę wojów, pragnąc przekonać ich, że – jako wojsko chrześcijańskie – są niepokonani. Takie zwycięstwa trwały do końca jego panowania w roku 992, gdy królestwo Piastów powiększyło się już trzy- lub nawet czterokrotnie. Mieszko z pewnością miał olbrzymie poczucie sukcesu – i rzeczywiście, w ostatniej woli i testamencie „Dagome iudex” jasno wyraził wdzięczność wobec Boga i Kościoła w Rzymie” – pisze historyk.

Historię Polski można opowiadać z bardzo różnych perspektyw. Warto jednak doszukiwać się w niej także działania Bożej łaski, nie wspominając już o cudownych interwencjach Matki Bożej m.in. podczas Bitwy Warszawskiej. Wówczas za psalmistą będziemy mogli powiedzieć:

Mówiono wtedy między narodami: *
„Wielkie rzeczy im Pan uczynił!”
Pan uczynił nam wielkie rzeczy *
i radość nas ogarnęła.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama