Już w 1974 roku arcybiskup Fulton J. Sheen z odwagą i duchową przenikliwością diagnozował moralny i duchowy upadek Zachodu oraz Kościoła. Wskazywał na światowość jako głównego wroga naszych czasów, wzywając do radykalnego nawrócenia, duchowej „przemocy” i wierności Bogu mimo prześladowań. Dziś jego słowa brzmią jeszcze bardziej aktualnie.
„Przede wszystkim jesteśmy świadkami końca chrześcijaństwa” – powiedział arcybiskup Fulton Sheen z powagą w jednym z programów telewizyjnych w 1974 roku.
Abp Sheen nie miał na myśli końca chrześcijaństwa jako religii ani końca Kościoła, lecz „chrześcijaństwa jako cywilizację".
Chodzi o „życie ekonomiczne, polityczne i społeczne inspirowane zasadami chrześcijańskimi. Widzimy, jak to umiera. Spójrzcie na symptomy: rozpad rodziny, rozwody, aborcja, niemoralność, powszechna nieuczciwość”.
To było w 1974 roku. Dziś wiemy, że sytuacja jest jeszcze gorsza – w dyskusji pojawiły się kwestie definicji małżeństwa i płci. A do tego kryzys w samym Kościele.
Abp Sheen tłumaczył, że „żyjemy w tym z dnia na dzień i nie dostrzegamy upadku. Przyzwyczajamy się do pewnych rzeczy i niemal uznajemy je za normę.”
Abp Sheen zauważył:
„Prasa, którą czytamy, telewizja, którą oglądamy – żadne z nich nie są inspirowane zasadami chrześcijańskimi. Wręcz przeciwnie, wielu z nas ma tendencję do zniżania się do poziomu świata – zamiast go podnosić. Boimy się być niepopularni – więc idziemy z tłumem”.
Arcybiskup zauważył, że żyjemy w czwartym pięćsetleciu historii Kościoła. „Kościół nie jest czymś ciągłym – umiera i zmartwychwstaje. Działa według zasady samego Chrystusa – kapłana i ofiary.
Nieoczywista rada
Abp Sheen również jasno zaznaczył, że sytuacja nie jest „ponura”, ponieważ „to obraz Kościoła w czasie narastającego sprzeciwu świata. Żyjcie więc świadomie w tej godzinie próby i zbliżajcie się do serca Chrystusa.” Bądźcie „mniejszością” – powiedział.
„Jeśli jest coś, co dziś trzeba przywrócić, to przemoc. Przemoc! Królestwo niebieskie zdobywa się gwałtem – tylko gwałtownicy je zdobywają”.
Zauważył, że gdy Kościół porzuca pewne rzeczy, świat je przejmuje – ale wypacza. Mistycyzm zanika – młodzi sięgają po narkotyki.
„Porzuciliśmy przemoc, dyscyplinę, poświęcenie dla Krzyża – i świat to przejął. Dlatego nie da się powstrzymać przemocy w społeczeństwie – trzeba zatrudniać więcej policji, budować więcej ośrodków odwykowych. Dlaczego? Bo nie ma wewnętrznego, moralnego powodu, by przestać”.
Sheen wyjaśniał: „Pan powiedział: Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Wszyscy mówimy o pokoju, bo były wojny, ale nie toczymy wojny wewnętrznej! A pokoju nie będzie, dopóki jej nie podejmiemy. Chrystus przyniósł miecz – nie przeciw wrogom, ale przeciw samym sobie, by odciąć siedmiu grabarzy duszy: pychę, chciwość, pożądliwość, gniew, zazdrość, łakomstwo i lenistwo. Odrzuciliśmy ten miecz – przejął go świat. Musimy go odzyskać! Wtedy przyjdzie pokój!”.
„Pokój nigdy nie zaczyna się zbiorowo ani społecznie – musi zacząć się indywidualnie. Pokój społeczny, pokój świata – to tylko rozszerzenie pokoju w naszych sercach. Jeśli jesteśmy w porządku wobec Boga, wtedy jesteśmy w porządku wobec ludzi. Gdy nie jesteśmy w porządku wobec Boga – nie będziemy w porządku wobec nikogo”.
Arcybiskup zachęcał wszystkich do codziennej godziny adoracji Najświętszego Sakramentu – „nie tylko dla naszych dusz, ale dla świata, by wzmocnić naszą mniejszość.” To forma „przemocy” wobec siebie – łatwa do zrozumienia.
Arcybiskup Sheen podkreślał: „Pan szykuje rezerwy. On nas szkoli. Wkroczymy. Przygotujemy nowy Kościół. On jest z nami – zwyciężyliśmy, tylko wieści jeszcze się nie rozeszły. Dlatego właśnie trzeba przywrócić przemoc”.
Źródło: ncregister.com