W słowach byłej kanclerz Niemiec najgorsze nie jest to, że oskarża Polskę o sabotowanie rozmów z Rosją. Najgorsze jest przekonanie, że gdyby z Putinem rozmawiano, to by nie zaatakował. Jak widać, taki sposób myślenia przetrwał do dziś.
Polska odpowiada za wojnę na Ukrainie – odkryła Angela Merkel. Oprócz naszego kraju rosyjskiej inwazji winne są też kraje bałtyckie, czyli Litwa, Łotwa i Estonia. Była kanclerze Niemiec rozmawiała z youtube’owym lewicowym kanałem Partizan z Węgier (nie wiedzieć czemu wszystkie polskie media podają, że to Partizan portal internetowy). Merkel stwierdziła, że w czerwcu 2021 r. chciała, by negocjacje z prezydentem Rosji Władimirem Putinem prowadziła Unia Europejska jako całość, podczas gdy wcześniej dialog prowadzono w tzw. formacie normandzkim: Rosja, Ukraina, Francja i Niemcy.
Na nowy sposób prowadzenia dyplomacji nie zgodziły się jednak kraje bałtyckie i Polska, ponieważ uznały, że państwa UE nie reprezentują jednej linii wobec Moskwy. W efekcie tego zabrakło porozumienia i między innymi dlatego wybuchła wojna. Taka jest wersja Angeli Merkel.
Łapaj złodzieja
Słowa wieloletniej niemieckiej kanclerz mogą nas boleć i denerwować. Tym bardziej, że to kompletne pomylenie sufitu z podłogą. Merkel ewidentnie poprzez oskarżanie innych broni się przed oczywistymi oskarżeniami, jakie sama z wielu stron słyszy – to przecież jej polityka umożliwiła Rosji budowę militarnej siły.
Gdy pod koniec 2021 r. Merkel odchodziła z urzędu, Niemcy importowały z Rosji 55 proc. swojego gazu, 34 proc. ropy naftowej i 52 proc. węgla. To za czasów Angeli Merkel zbudowano oba gazociągi Nord Stream (ustalenia w sprawie pierwszego to jeszcze dzieło Gerharda Schrödera, ale budowa miała miejsce później). Mało tego, najnowocześniejszy rosyjski poligon – Mulino – budowały niemieckie firmy. Zresztą nawet niemiecki „Bild”, cytując fragmenty wywiadu dla Partizana, zwraca uwagę, że Merkel nie wspomniała o paru istotnych kwestiach. Choćby o tej, że w 2021 r. wojna Ukrainy z Rosją cały czas się toczyła: w latach 2015-2021 Rosjanie zabili lub ranili 5 tys. ukraińskich żołnierzy, a od wiosny 2021 r. rozmieszczali wojska użyte później do inwazji na pełną skalę.
Właściwie kiedy czyta się słowa Merkel, to trudno się dziwić, że ktoś stawia Polakom absurdalne zarzuty o zbrodnie w czasie drugiej wojny światowej. Co to za sztuka poprzekręcać fakty sprzed dziewięćdziesięciu lat, skoro można poprzekręcać takie, które pamięta współczesny nastolatek?
Dialog z Rosją
Najgorsze nie jest jednak oskarżenie, ale zaprezentowany przez byłą kanclerz sposób myślenia. Taki mianowicie, że Rosja zaatakowała, bo Zachód z nią nie rozmawiał; że zabrakło porozumienia z Putinem. Mogło się wydawać, że po lutym 2022 r. takie podejście do Rosji skompromitowało się na tyle, że Niemcy czy Francja nieprędko do niego wrócą, bo po prostu widzą, że Putin to agresywny czekista, któremu marzy się reaktywacja Związku Sowieckiego i którego nie obłaskawi się pieniędzmi, bo jeśli je dostanie, to kupi za nie czołgi i drony.
Otóż nie, nie wszyscy przejrzeli na oczy. I pokazują to nie tylko słowa Angeli Merkel, ale choćby i to, że państwo niemieckie ściga dziś (niestety z udziałem polskiego podwykonawcy) ludzi oskarżonych o wysadzenie gazociągu będącego symbolicznym i faktycznym przykładem zgodnej współpracy między Berlinem a Moskwą. Luty 2022 r. był momentem zmiany, ale nie tak głębokiej, jak być może chcielibyśmy wierzyć. Sporo zostało po staremu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.