Każdy może być św. Mikołajem

Zrobiono z niego krasnala i świętego od prezentów, zupełnie niesłusznie zapominając o skuteczności jego wstawiennictwa przed Bogiem

Św. Mikołaj nie jest brodatym krasnalem i świętym od prezentów. Jego atrybutami nie są wypchany worek, renifery i rubaszny śmiech. Nie dajmy się omamić reklamom, posłuchajmy raczej tych, którzy mówią o nim: mądry biskup, cudotwórca, wielki orędownik.

Ten popularny święty urodził się w III w. w Grecji. Był owocem gorliwych modlitw swoich rodziców. Od początku odznaczał się wielką wrażliwością na ludzką niedolę. Swój pokaźny majątek rozdał najuboższym. Jego życie owiane jest mnóstwem legend. Podania mówią, że uratował trzy panny od zepsucia i ułatwił im zamążpójście, wstawił się za pokrzywdzonymi przez niesprawiedliwe wyroki, swoją modlitwą uratował tonących rybaków, usługiwał chorym i wskrzesił troje młodych ludzi. Zmarł będąc w podeszłym wieku; pochowano go w Mirze. Jego szczątki w XI w. przeniesiono do włoskiego miasta Bari. Przed laty był jednym z najbardziej popularnych świętych. W św. Mikołaju widziano patrona panien na wydaniu, podróżujących (szczególnie po wodzie), żeglarzy, aptekarzy, rzemieślników i uczniów. Wybierano go na patrona kościołów i wzywano we wszystkich nagłych sprawach. Dziś jest niestety inaczej...

Zapomniany święty

- Podczas studiów teologicznych na ATK (poprzedniczce UKSW) byłem uczniem ks. prof. dr hab. Jana Stępnia, wybitnego biblisty, rektora naszej uczelni, a zarazem kapłana związanego z warszawskim Karmelem. Cieszyłem się jego życzliwością i przyjaźnią. Kiedyś opowiadał mi, że jednej z sióstr karmelitanek objawił się św. Mikołaj - o ile dobrze pamiętam, działo się to tuż po zakończeniu wojny. Święty żalił się jej, że jest traktowany przez ludzi bardzo powierzchownie, że widzi się w nim tylko „świętego od prezentów i materialnych podarków”, gdy tymczasem przebywa on blisko tronu Bożego i może skutecznie wypraszać ludziom potrzebne łaski. Mikołaj polecił siostrze odnowić jego kult i głosić go wśród ludzi - opowiada Grzegorz Łęcicki, teolog i wykładowca na UKSW w Warszawie.

Przez świętych - do nieba

- Tę historię usłyszałem ponad 30 lat temu. Od tego czasu bardzo często proszę św. Mikołaja o opiekę, pomoc i rozmaite duchowe łaski. Z całym przekonaniem mogę zaświadczyć o wielkiej skuteczności jego orędownictwa. Ikony tego świętego są obecne w naszym domu i pomagają nam pamiętać o czci wobec świętego orędownika. Im dłużej żyję, tym bardziej przekonuję się, że człowiek sam do końca nie może w pełni rozeznać, co jest dla niego dobre, a co... jeszcze lepsze. Dlatego polecam św. Mikołajowi owo rozeznanie i wypraszanie potrzebnych łask. Moja mama często powtarza: „Przez ludzi - do ludzi, przez świętych - do nieba!”. Boleję nad tym, że z wielkiego świętego biskupa i wyjątkowego orędownika, współczesny świat zrobił komercyjną kukłę i starca - przebierańca. Cieszę się, że mogę zaświadczyć o jego wstawiennictwie; protekcja św. Mikołaja jest naprawdę skuteczna - przekonuje mój rozmówca.

Wzór dobroci

- Za czasów moich poprzedników wielu ludzi zamawiało Msze św. przez wstawiennictwo św. Mikołaja. Prosili go o pomyślność i ochronę dobytku. Dziś ta tradycja ustaje. Trzeba jednak podkreślić, że kult tego świętego nie został u nas zapomniany. Pamiętamy o naszym patronie nie tylko 6 grudnia; chcemy oddawać mu cześć przez naśladowanie go. Św. Mikołaj jest wzorem dobroci, życzliwości i ofiarnej pomocy. Ten wielki biskup uczy nas także bezinteresowności. Często przypominam ludziom, że każdy z nas żyje o tyle, o ile cieszy się życzliwością innych. Podkreślam również, że każdy z nas może być w swoim środowisku mikołajem. Cicha, spokojna pomoc jest zawsze potrzebna - mówi ks. kan. Józef Brzozowski, proboszcz parafii św. Mikołaja w Międzyrzecu Podlaskim.

Podczas rozmowy kapłan zaznaczył, że częścią kultu świętego patrona jest ciągła popularność jego imienia. - Znam parafianina Mikołaja, który ma 90 lat; to imię noszą też uczeń gimnazjum, z którym gram w piłkę nożną i pięciolatek, który uczęszcza do przedszkola - opowiada ks. proboszcz.

Przez cały rok

Duszpasterz cieszy się, że może pracować w parafii pod wezwaniem św. Mikołaja. Niezwykły patron zobowiązuje do czynienia dobra. Ks. J. Brzozowski, zainspirowany działalnością biskupa z Miry, zorganizował m.in. akcję rozdawania czapek i utworzył bezpłatne lodowisko. Radości było co niemiara. Kapłan przyznaje, że wiele spraw poleca wstawiennictwu św. Mikołaja i św. Józefa. Ich orędownictwo jest bardzo skuteczne. - Często powtarzam, że w przeciwieństwie do innych ludzi, ja mam św. Mikołaja przez cały rok - żartuje ks. J. Brzozowski.

Nauczyciel ofiarności

- Od najwcześniejszego dzieciństwa pamiętam, jak w moim rodzinnym domu, we wspomnienie św. Mikołaja, domownicy obdarzali się prezentami - niespodziankami. Podrzucało się je koło łóżek. Czyniliśmy tak na pamiątkę wyjątkowej dobroci i szczodrobliwości owego biskupa. Oczywiście, jak każde małe dziecko, wierzyłem, że owe prezenty przynosi sam święty. Dość szybko przekonałem się, że to dorośli wcielają się w rolę św. Mikołaja; nie przeszkadzało to jednak nikomu. Babcia Honorata wytłumaczyła mi, że nie jest ważne, kto co daje; czy to będzie jakiś drobiazg, zabawka, czy książka. Przekonywała mnie, że liczy się sama intencja i okazanie miłości, życzliwości oraz troski. I tak jest do dzisiaj. Istotą obdarowywania jest bowiem naśladowanie Świętego Mikołaja i doświadczanie tego, o czym pisał św. Paweł. Apostoł narodów nauczał, że więcej radości jest w dawaniu, niż w braniu - opowiada G. Łęcicki.

We wzajemnym obdarowywaniu liczą się przede wszystkim nasza pamięć i chęć dzielenia się z innymi. Warto zastanowić się nad tą prawdą. Musi to zrozumieć zarówno osoba, która daje prezent, jak również i ta, która zostaje obdarowana. Patrząc na współczesnego człowieka trzeba ze smutkiem stwierdzić, że zapomniał on o samej idei robienia niespodzianek. Dziś liczy się przede wszystkim wartość ofiarowanego prezentu. Nie umiemy być bezinteresowni i pokorni, uważamy, że podarki nam się należą i inni powinni poczuwać się do tego, by nam je dość często wręczać. Taka roszczeniowa postawa nieobca jest nawet małym i większym dzieciom, które od swoich rodziców i krewnych wymagają coraz to kosztowniejszych i bardziej wymyślnych prezentów. Chcemy tylko brać, nie dając nic w zamian. Nie chodzi tu bynajmniej o prezentowy rewanż i obowiązek odwdzięczania się. Czasami wystarczy radosne „dziękuję”, życzliwe słowo czy ciepła rozmowa. Za dobro nie należy spodziewać się zapłaty czy odpłaty. Św. Mikołaj obdarowywał ubogich po cichu i skrycie. Dawał z serca i cieszył się, gdy jego dar sprawił komuś radość. Pamiętajmy o tym nie tylko 6 grudnia i w Boże Narodzenie, ale przez cały rok.

Stop komercji!

Kiedy po raz setny będziemy oglądali reklamę z krasnalem w czerwonym płaszczu, przypomnijmy sobie, że prawdziwy św. Mikołaj ma zupełnie inne oblicze. Dla niego wszyscy jesteśmy jak dzieci. On chce byśmy wzywali jego wstawiennictwa. Przymiotnik „święty” przed jego imieniem nie jest ani dodatkiem, ani przypadkiem... Specjaliści od marketingu zrobili z niego grubego krasnala, który wchodzi kominem, rozdaje prezenty i uśmiecha się do nas z prawie każdego kupowanego w grudniu produktu. Wpadli na pomysł, że na takim mikołaju można zarobić. Nie myli się, trafili w sedno, a my... daliśmy się omamić. Spróbujmy w tym roku przebić się przez grubą otoczkę komercji i zobaczyć w św. Mikołaju człowieka o wielkim sercu. Przypomnijmy swoim pociechom, kim był ten wspaniały biskup i zachęćmy, by pamiętały o jego dobroci podczas swoich modlitw. On uwielbia dzieci...

AGNIESZKA WAWRYNIUK
Echo Katolickie 48/2011

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama