• Pytania o wiarę

„Wy jesteście solą ziemi”

Sól chroni pokarm przed zepsuciem oraz dodaje mu smaku. „Wy jesteście solą ziemi” znaczy więc: jeśli staracie się kierować duchem ośmiu błogosławieństw, przyczyniacie się w ten sposób do zachowania ziemi przed moralnym rozkładem, ale pomagacie też swoim bliźnim do rozpoznawania prawdziwego smaku bycia człowiekiem – pisze felietonista Opoki o. Jacek Salij OP.

Zygmunt Szczęsny Feliński jako młody chłopak przez kilka lat przebywał Moskwie na studiach matematycznych. Były to lata czterdzieste XIX wieku. Wtedy jeszcze w ogóle nie myślał o tym, żeby podjąć drogę powołania kapłańskiego. Jednak już wtedy był człowiekiem głęboko wierzącym, toteż z tej perspektywy bardzo martwił się sytuacją duchową swoich polskich kolegów, tak jak on studiujących w Moskwie. Owszem, pamiętali o tym, że są katolikami, jednak u większości z nich płynęło to raczej z przywiązania do polskości, niż z przejęcia się Ewangelią. Tylko dla nielicznych spośród nich wiara była czymś naprawdę ważnym.

„Wprawdzie – charakteryzował Feliński atmosferę duchową panującą w tym środowisku – ze względów patriotycznych opuszczenie katolicyzmu, zwłaszcza zaś przejście na prawosławie lub ożenienie się z Moskiewką, uważano za nikczemną zdradę, godną potępienia i wzgardy. Nie bawiono się też, jak po uniwersytetach niemieckich, w panteistyczne systemata filozoficzne, przeciwstawiając je objawionej religii, ale panował najzupełniejszy w rzeczach wiary indyferentyzm, tak że w koleżeńskich dysputach kwestie te nigdy nie były poruszane. Wyjątkowe tylko charaktery zachowały w duszy żywą wiarę wyniesioną z domu, ogromna zaś większość albo całkiem zaniedbywała praktyki religijne, albo spełniała je bezmyślnie, w życiu praktycznym nie oglądając się wcale na moralność chrześcijańską”.

Dwa i pół tysiąca kilometrów na zachód od Moskwy, sytuacja duchowa Polaków, którzy po powstaniu listopadowym znaleźli się w Paryżu, przedstawiała się bardzo podobnie. Przyjaciel Adama Mickiewicza, Ignacy Domeyko, pisał: „Z tylu dobrych i prawych Polaków, którzy składali naszą emigracją, mogę powiedzieć, że za przyjściem do Francji nie znałem jednego, który by się odznaczał z pobożności swojej i dawał z siebie przykład drugim. Nie sarkano wprawdzie na Kościół, nie szydzono z księży, nie bluźniono, ale bardzo mało mówiono o Panu Bogu, więcej o rewolucji, o bataliach, o błędach dowódców i Rządu Narodowego, którym nade wszystko przypisywano upadek sprawy”.

Owszem, „schodzili się wprawdzie wszyscy prawie bez wyjątku na rocznicę naszego powstania (29 listopada) na mszę do grobu króla Jana Kazimierza w kościele St. Germain des Près i słuchali mszy z uwagą, przystojnie i smutno; przyklękali na podniesienie i przeżegnał się każdy wchodząc i wychodząc z kościoła”. Jednak praktycznie nikt się podczas tej mszy nie modlił. Toteż kiedy „ktoś obaczywszy, że Mickiewicz ruszał wargami, rzekł z zadziwieniem do drugiego: patrz, wszak doprawdy Mickiewicz mówi pacierze – i nie chciano wierzyć”.     

„Tak było – kontynuuje Ignacy Domeyko – pierwszego roku emigracji. Ale przy końcu roku i na początku drugiego poczęła się za łaską Bożą objawiać w niektórych, młodszych mianowicie, wychodźcach jakaś nowa dążność i nowe usposobienie. Zbierali się dosyć licznie nasi Litwini i niektórzy z innych dzielnic, Wołynia i Podola, u Mickiewicza, a w jego rozmowie przebijał się duch katolicki i umiał on nas przenosić żywo i gorąco do domowych stron, do szlacheckiego, domowego życia, do naszych kościołków, odpustów, świąt i procesji. Lubiliśmy go słuchać i powoli pobożność stawała się wybitniejszą cechą i przedmiotem rozmowy między nami, mianowicie tymi, co do naszego koła należeli.”

Ta pozytywna zmiana chyba jednak nie ogarnęła całej paryskiej Polonii. Fakt faktem, że kilka lat później jakiś publicysta wypominał Bohdanowi Zaleskiemu jego jednoznaczny katolicyzm. „Ukrainny poeta” poczuł się tym zarzutem do tego stopnia zbulwersowany, że poskarżył się na to Mickiewiczowi, a ten – w liście z 8 maja 1839 r. – tak mu odpowiedział: „Mnie lżej na sercu, kiedy mnie łają za katolicyzm, niż wtedy, kiedy mnie chwalono za szurum burum, z którego nic dobre nie wynikło. Gdybym ja był teraz w takim sztosie pisania jak ty, toby mi na chwilę humoru nie popsuły broszury całego świata” (15,265). Zatem również Mickiewicza podobne zarzuty spotykały. Zaznaczmy na wszelki wypadek, że o Towiańskim wtedy jeszcze nikt w Paryżu nie słyszał.

Rzecz jasna, to nie jest zwyczajna struktura katolickich społeczności, że jest dość religijnie obojętny ogół i nieliczne autentycznie pobożne jednostki. Jednak tak bywa stosunkowo często. Na szczęście nie brak też w Kościele różnych społeczności, które całe są po prostu gorliwe w wierze.

Niekiedy jednak tylko tak nam się wydaje, że znajdujemy się w środowisku religijnie obojętnym. Opowiadał mi ktoś, kto od lat pracuje w tym samym instytucie razem z ludźmi, którzy wydawali mu się religijnie indyferentni. Tacy uczciwi, sympatyczni znajomi z pracy. Kiedy jednak zaczął doświadczać nawrócenia, było dla niego czymś naturalnym, żeby nie ukrywać tego przed koleżankami i kolegami z pracy. Rychło okazało się, że większość tych ludzi to katolicy, nieraz bardzo porządni w swojej wierze, tylko przyzwyczajeni traktować ją jako sprawę prywatną. Wystarczyła jedna osoba – i to żadne jej celowe działanie, żadne programowe apostolstwo – wystarczyło, że najzwyczajniej w świecie zaczęła mówić o swojej wierze, żeby religijność przestała być wśród tych ludzi sprawą tak prywatną, że aż wstydliwą.

Zapewne również do takich sytuacji odnoszą się słowa: „Wy jesteście solą ziemi”. Pan Jezus wypowiedział je bezpośrednio po ośmiu błogosławieństwach. Zatem „wy” znaczy w tym zdaniu: „którzy staracie się żyć duchem ośmiu błogosławieństw”. Sól chroni pokarm przed zepsuciem oraz dodaje mu smaku. „Wy jesteście solą ziemi” znaczy więc: jeśli staracie się kierować duchem ośmiu błogosławieństw, przyczyniacie się w ten sposób do zachowania ziemi przed moralnym rozkładem, ale pomagacie też swoim bliźnim do rozpoznawania prawdziwego smaku bycia człowiekiem.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama