Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody

Ze wzruszeniem odmawiam z Psalmu 8. werset „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?” (Ps 8,5)

Ze wzruszeniem odmawiam z Psalmu 8. werset „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?” (Ps 8,5), a pytanie postawione przed wiekami przez Bożego psalmistę jest ciągle żywe, zastanawiające i budzące wdzięczność. Ta pamięć Boga o człowieku jest wyjątkowo widoczna w dziejach Zbawienia, w przyjściu na świat Pana Jezusa, w założeniu Kościoła i w tym szczególnym zaufaniu, jakim darzy nas Syn Boży, powierzając kapłanom to wszystko, co dla nas wysłużyła Jego Miłość.

Nie jest łatwo, nam kapłanom, znaleźć odpowiedź na to pytanie, ukierunkowane na powołanie do kapłaństwa, czy obdarowanie posłannictwem biskupim. Gdzieś w latach dziecięcych zrodziła mi się taka myśl, patrząc na kapłanów, którzy u nas pracowali w czasie wojny, a był to ks. Edmund Sadowski, a później misjonarze Świętej Rodziny (ks. Szpręga i ks. Dusza, wygnańcy z poznańskiego), po wojnie zaś pojawili się bracia mniejsi kapucyni, wypędzeni z Lubieszowa na Polesiu. Postaci: o. Anioła Dąbrowskiego, o. Zdzisława Gardockiego, czy też o. Laurentego Moszczyńskiego, wspomagane przez br. Bartłomieja, nie mogły nie fascynować dzieci i młodzieży.

Niedzielne spotkania ministranckie zawsze prowadziły do liturgii i do kapłaństwa. Metoda zaś wprowadzania kolejnych roczników ministranckich, polegająca na tym, że każdy starszy ministrant przygotowywał dwóch kandydatów, najczęściej utożsamiając się z celebransem, rzecz jasna w gestach i w łacińskich zwrotach, jakby wprost podpowiadała to przejście od swoistego naśladownictwa do rzeczywistości.

Jednocześnie była jeszcze literatura. To dziwne, ale nie mogę pominąć Bez oręża Zofii Kossak czy Gustawa Morcinka Dwóch koron, nie mówiąc o bardzo ciekawych broszurkach, wydawanych przed wojną przez Krucjatę Eucharystyczną. Podjęta nauka w Liceum Biskupim w Lublinie jeszcze szerzej otwierała kapłańską perspektywę. A był to rok 1952, kiedy zewnętrzna sytuacja nie napawała optymizmem, zwłaszcza w odniesieniu do Kościoła i przyszłości jego struktur.

To jednak nie miało większego znaczenia dla ówczesnej młodzieży. Może nawet było jeszcze dodatkowym argumentem za kapłańską drogą. I dlatego, kiedy otrzymałem propozycję od prowincjała braci mniejszych kapucynów, aby wstąpić do ich zakonu już po drugiej klasie liceum, nie zastanawiałem się wiele. Propozycja wypływała z tego, iż obawiano się, że w Polsce, podobnie jak w całym bloku socjalistycznym, dojdzie do likwidacji zakonów. Sądzono równocześnie, iż władze pozostawią w zakonach tych, którzy już będą chodzić w habitach.

Wszystko to musiało mieć swoje umocowanie w życiu religijnym, w praktykach, które były czymś oczywistym. Całość zaś sprawiała, że już we wczesnej młodości można było ze zdziwieniem odkrywać coś na miarę utożsamiania się z widzialną wspólnotą Ludu Bożego.

Tak mijał nowicjat, w czasie którego szef powiatowy Urzędu ds. Wyznań odwiedził nas i nakazał każdego indywidualnie przyprowadzić przed swoje oblicze, nakłaniając do wystąpienia, obiecując stypendium i pomoc w dalszej nauce. W konsekwencji stało się to tylko źródłem żartów wśród nowicjuszy. Potomkowie powstańców, partyzantów; krewni wygnańców i skazańców mieli już określony pogląd na to wszystko.

Lata seminaryjne należą do odległych wspomnień i choćby z tego względu mają swoje urokliwe miejsce w naszej pamięci. Ale tak też i było. Były kontrole przedstawicieli Wojewódzkiego Urzędu ds. Wyznań, istniało zagrożenie zamknięcia seminarium, strach o utrzymanie materialne, gdyż wszystko zabierano. Kolejny raz Opatrzność pozwoliła przejść w miarę suchą nogą przez wyjątkowo czerwone morze. Nie mieliśmy czasu na wahania. Osobowość musiała się formować w rytmie zagrożeń i trudności. Trzeba było cały czas myśleć o tym, jak w takiej rzeczywistości będzie można głosić Ewangelię. Szperaliśmy w podręcznikach, przyglądaliśmy się temu, co nas otaczało, dzieliliśmy się informacjami na temat inicjatyw różnych kapłanów czy zakonów. A jeżeli gdzieś pojawiło się pytanie, to było ono chyba charakterystyczne dla ludzi młodego wieku, którzy wbrew okazywanej na zewnątrz pewności – odczuwają niepokój w odniesieniu do własnych możliwości, zwłaszcza moralnych. Jestem pełen podziwu dla spowiedników tamtych czasów i ich duchowości.

Sakrament kapłaństwa przyjąłem 29 czerwca 1963 r. z rąk ks. Czesława Falkowskiego, biskupa łomżyńskiego. To była intrygująca i równocześnie wspaniała osobowość: wielki naukowiec, choć wrażliwy na codzienność ludzkiego losu. Miałem dwie wersje obrazków prymicyjnych. Na nich były słowa Pana Jezusa: u góry – „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody”, a u dołu – franciszkańskie zawołanie: „Pokój i Dobro!”.

W życiu kapłańskim przez kilkanaście lat uczyłem młodzież ze szkół średnich i uczelni wyższych, pracowałem duszpastersko w zakonnych kościołach, głosiłem rekolekcje i misje ludowe. A teraz zbliża się 15. rocznica objęcia posługi biskupiej w Drohiczynie.

Kapłaństwo zaś, samo jakby z siebie, jest źródłem wewnętrznej radości, o ile staramy się pamiętać, że jest to służba człowiekowi na mocy posłania Jezusa Chrystusa. W Roku św. Pawła te właśnie przesłanki są dodatkowo wyraziste i dodające wciąż sił. Wypadało mi przecież pracować we Włoszech i w innych krajach, jeszcze w okresie istnienia bloku państw socjalistycznych, przez wiele lat w sposób ukryty i może wtedy, przynajmniej dla naszego pokolenia – ta obecność Chrystusa była wyjątkowo bliska.

A kiedy kończyłem przed piętnastu laty ten właśnie rodzaj duszpasterzowania, to najbardziej dziękowałem Panu Bogu za to, że niemal we wszystkich krajach, do których mnie posyłał zakon, były powołania do życia zakonnego i do kapłaństwa. I wydaje się, że młodym zbyt wiele mówić nie trzeba. Natomiast wypada być z nimi i zapraszać ich do współuczestnictwa w naszym posługiwaniu, w takim zakresie, w jakim to będzie możliwe, a Bóg nie poskąpi ziarna powołania i znajdzie się matka, ojciec, kapłan, zakonnik, albo ktokolwiek inny, aby wesprzeć to ziarno w jego kiełkowaniu i wzejściu.

Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody


O redaktorze książki:

Kajetan Rajski – uczeń klasy trzeciej Salezjańskiego Gimnazjum Publicznego, słuchacz Szkoły Ceremoniarzy parafialnych, lektor w parafii pw. św. Józefa Oblubieńca NMP w Krakowie, finalista i laureat wielu konkursów przedmiotowych na szczeblu międzyszkolnym, wojewódzkim i międzywojewódzkim. Interesuje się historią (szczególnie średniowieczem) i religią chrześcijańską (zwłaszcza biblistyką, liturgiką i hagiografią). Zwolennik hasła "Zero tolerancji dla przemocy w szkole". Od listopada 2003 roku redaguje i wydaje miesięcznik pod tytułem "Mini Gazetka Historyczna". Dotychczas publikował m.in. na łamach "Niedzieli", "Źródła" i "Naszego Dziennika". Autor książek Historia żywa (2006), Służyć normalności (2007), Zasłuchani w ciszę (2008), współautor Śladami św. Pawła (2008), Młodzi świadkowie wiary t.1 (2009), redaktor Oto jestem. Kapłani o powołaniu (2009). Znany jako "młody redaktor".

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama