„Porozmawiaj ze mną!”. Psychologiczne konsekwencje pandemii

Dużo mówi się o badaniach nad koronawirusem, szczepionkach, konieczności zachowywania obostrzeń. Nie można jednak zapominać o psychologicznych skutkach pandemii. Brak kontaktów, brak rozmów, niemożność widzenia się z bliskimi, przeciągający się stan życia wśród ograniczeń, stres – to wszystko ma ogromny wpływ na zdrowie psychiczne.

Człowiek potrzebuje człowieka
Im dłużej trwa pandemia i towarzyszące jej obostrzenia, tym mocniej ujawniają się jej psychologiczne skutki. Dotykają one szczególnie mocno osoby starsze. Czasem uzdrawiającą moc może mieć jeden telefon, jedna rozmowa w ciągu dnia. Człowiek potrzebuje człowieka. Pandemia koronawirusa sprawiła, że ludzie mniej ze sobą rozmawiają. Może jeszcze na początku pandemii bardziej pamiętało się o tym, by zadzwonić do babci, czy dziadka. Później zaczęły wciągać obowiązki, praca zdalna, zdalne nauczanie i trudniej było znaleźć czas na to, aby wziąć do ręki telefon i zadzwonić do starszej osoby, która boi się wychodzić z domu. Starsze osoby będące przez długi czas w izolacji, często przechodzą ją w całkowitym odosobnieniu. Jeśli nikt nie zadzwoni, może być ciężko.

Oczywiście, nie tylko starsze osoby mogą być narażone na psychologiczne konsekwencje pandemii. Mogą one dotknąć każdego, zarówno dorosłych, jak i dzieci, które często nie rozumieją, co się wokół nich obecnie dzieje. Ponadto, jeśli rodzice żyją w silnym stresie, ma to ogromny wpływ na ich pociechy. Wiele osób skarży się w dobie pandemii na brak poczucia bezpieczeństwa. Osoby, które utraciły pracę i nie mogą znaleźć nowej, są już bliskie depresji. Poza tym, dobrze wiemy, że COVID-19 to nie jedyna choroba na świecie. U wielu osób, cierpiących na inne schorzenia, pojawia się stres związany z utrudnionym dostępem do lekarzy. Przymusowa kwarantanna, izolacja, brak wyjścia do kina, czy na dobry koncert z przyjaciółmi, jak to bywało kiedyś… Ziarnko do ziarnka i przebiera się miarka. Każda osoba może inaczej reagować na daną sytuację, może mieć inne potrzeby psychiczne.

Brak poczucia bezpieczeństwa i wsparcia społecznego
Janusz Heitzman, w swojej pracy naukowej dla Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, „Wpływ pandemii COVID-19 a zdrowie psychiczne”, którą można znaleźć na stronie psychiatriapolska.pl, pisze, że „wybuchy epidemii niezmiennie wiązały się ze stanami paniki i poczuciem zagrożenia indywidualnego bezpieczeństwa”. Kiedy wybuchały epidemie, towarzyszył im powszechny lęk przed nieznaną, nową sytuacją i przed śmiercią. Ludzie cierpieli na bezsenność, przez co ich układ odpornościowy tylko się osłabiał. „Psychologiczne i psychiatryczne konsekwencje epidemii w czasach nam współczesnych, przy niespotykanym przyspieszeniu transmisji wirusa na cały świat w wyniku globalizacji, zmian klimatycznych i szybkości przemieszczania się ludności, to dominujące, subiektywnie odczuwane, rzeczywiste lub domniemane poczucie zagrożenia ze strony innych ludzi, strach, niepewność i niepokój, a także objawy, jakie się pojawiają w reakcji na traumatyczny stres. Dodatkowo mogą występować stany fobii społecznej” – podkreśla w swojej pracy Janusz Heitzman. Autor zajął się badaniem ostrego zaburzenia stresowego, którego objawy utrzymują się dłużej. „Można przypuszczać, że w grupie osób nieradzących sobie z traumą i ujawniających później nasilone objawy znajdą się osoby pozbawione naturalnych mechanizmów ochronnych w związku z brakiem wsparcia społecznego” – podkreśla Heitzman. To pokazuje, że takie wsparcie jest naprawdę ważne.

Obecnie wiele osób przeżywa przedłużające się poczucie bezradności, czy nawet beznadziei, w zaistniałej sytuacji. Jeśli kto odczuwa duży lęk przed zarażeniem wirusem SARS-Cov-2 siebie lub swojej rodziny, znacznie ogranicza kontakty społeczne. Są sytuacje, kiedy dziadkowie czy rodzice wręcz proszą dzieci, aby nie przyjeżdżały do nich w czasie pandemii, ale by dzwoniły. Tylko gorzej, jeśli bliskie osoby zapomną zadzwonić… I wtedy dopada smutek, nastrój się obniża, przychodzi poczucie osamotnienia. Ponadto w wielu rodzinach wzmagają się zachowania agresywne, spowodowane niemożnością poradzenia sobie z emocjami, czy to z powodu ograniczonej pracy, czy jej utraty, czy z powodu ograniczenia wyjść, na których zawsze można było się zrelaksować.

Co można zrobić, by było lepiej?
Jak sobie z tym wszystkim jakoś radzić? Czy można przejść czas pandemii bardziej konstruktywnie niż destrukcyjnie? Osoby wierzące szukają ucieczki w modlitwie, choć z kolei dla nich dużą trudnością jest ograniczona liczba wiernych w kościele. Osobista modlitwa jest bardzo ważna i nie powinno jej zabraknąć. Należy tylko uważać, aby nie popaść w tym czasie w dewotyzm. Niestety, to obecnie również się już zdarza. Warto więc bardziej zadbać o osobistą relację z Jezusem, rozmowę z Nim, jak z przyjacielem.

To, co należy jednak zrobić ogólnie, to zadbać, aby ludzie mieli większe poczucie bezpieczeństwa. Apelować, że gdy nie mogą się spotkać osobiście, to aby chociaż do siebie dzwonili, bądź rozmawiali przez wideo czaty. Obecnie działa więcej telefonów zaufania. Kilka dni temu uruchomiono specjalną linię dla młodzieży.

Dobrze jest wybierać się na spacer do lasu, parku. Nie bać się porozmawiać z sąsiadami, czy przyjaciółmi przy założonej maseczce. Zapytać, czy czegoś im nie potrzeba. Może okazać się, że najbardziej potrzebna im jest właśnie rozmowa. Trzeba też wzmocnić odporność na nadmierny stres. Szukać zajęć, które relaksują. Nie skupiać się tylko i wyłącznie na wiadomościach związanych z pandemią. Lepiej zadbać o aktywność fizyczną, dobrą dietę, budować swoją odporność. Nie dawać się negatywnym myślom. Szukać tego, co pozytywne. Są tacy, którzy od początku wybuchu pandemii, starają się radzić sobie z lękiem i szukają pozytywów.

„Nie wszyscy skonfrontowani z pandemią ujawnią psychiatryczne objawy potraumatyczne i będą potrzebowali psychologicznej pomocy i wsparcia innych. W większości poradzą sobie sami, wykorzystają własne zasoby radzenia sobie w sytuacjach trudnych. Musimy też pamiętać o tym, że w sytuacji pandemicznego zagrożenia lęk jest potrzebny. Zanim zacznie być destrukcyjny, mobilizuje do walki, uruchamia niezbędne do tego zasoby, uczula na zagrożenie, zmusza do stosowania zabezpieczeń i zalecanej ochrony” – pisze Heitzman. Jeśli jednak człowiek nie potrafi sobie sam z tym wszystkim poradzić, a objawy obniżonego nastroju i paniki nie tylko się utrzymują przez dłuższy czas, ale wręcz się nasilają, to już wyraźny sygnał, aby zadzwonić po pomoc do psychologa.

« 1 »

reklama

reklama

reklama