„Maryja kazała mi do niego zadzwonić”. Rafał Porzeziński o przyjaźni z Ernestem Bryllem

„Zadzwoniłem z propozycją napisania inwokacji do poszczególnych części Różańca. Ernest powiedział: «zawracanie głowy». Odpowiedziałem wówczas, że to Maryja kazała mi zadzwonić. «A, to inna sprawa» – odpowiedział. I tak się zaczęła nasza przyjaźń, która rzeczywiście trwała do dziś” – mówi Opoce Rafał Porzeziński, dziennikarz, prezes Stowarzyszenia Ocaleni.

Dziennikarz opowiedział Opoce o okolicznościach poznania poety i cudownej interwencji Matki Bożej, która mu w tym dopomogła.

„Pracowałem w radiu, w którym stworzyłem cykl «Tajemnica» o tajemnicy Różańca i wydawałem go w formie książki. Dość długo zastanawiałem się, kto mógłby napisać inwokacje do poszczególnych części Różańca. Poszedłem do kościoła na pl. Zbawiciela, uklęknąłem w bocznej kaplicy przed wizerunkiem Matki Bożej Częstochowskiej i powiedziałem: „Maryjo, skoro ma to być książka o Różańcu, to jest to Twoja sprawa, nie moja. Proszę Cię, wskaż mi, kto ma ją napisać” – mówi.

„Usłyszałem w sercu: «Ernest Bryll»” – wspomina. Wydawało mu się to bardzo dziwne, bo jak przyznał, osobiści nie wcześniej poety. Zaczął szukać kogoś, kto pomoże mu skontaktować się z Bryllem. Przez wspólnego znajomego dotarł do jego żony, Małgosi.

„Zadzwoniłem, akurat jechali razem samochodem, przedstawiłem sprawę. Ernest powiedział do Małgosi: «zawracanie głowy». Odpowiedziałem wówczas, że to Maryja kazała mi zadzwonić. «A, to inna sprawa»” – odpowiedział. I tak się zaczęła nasza przyjaźń” – dodał.

Jak mówił dziennikarz, przyjaźń z poetą była „bardzo intensywna”: „Z małżeństwem Bryllów przyjaźniliśmy się całą rodziną”.

„Ich dom był dla nas oczywistym miejscem co najmniej cotygodniowych wizyt. Rozmawialiśmy do późna o wszystkim: Polsce, niebie, dziewczynach, poezji, pokoju, wojnie, ocaleniu i zatraceniu. Bardzo dużo dostałem do Ernesta życiowej i kulturowej wiedzy” – mówi. „Znał całą artystyczną Polskę, bywał w tych wszystkich zakamarkach "Kameralnej" i miał naprawdę całą masę anegdot, którymi chętnie się dzielił. To nie były anegdoty dla anegdot, ale zawsze z tego coś ważnego wynikało” – mówił.

Wspomina, że dom państwa Bryllów, był otwarty dla każdego. „Bywał w nim zarówno nuncjusz jak i bezrobotny. Każdy, kto potrzebował ciepła, rozmowy, spotkania – ludzie z różnych stron świata i kultur, politycy, ludzie kultury, sztuki, duchowni. O swojej żonie mówił „Madonna od popaprańców”, jej zadedykował także swój wiersz. I faktycznie do domu Bryllów na Mokotowie przychodzili „popaprańcy”, szukający wparcia, rozmowy, karmieni kaszą i dobrym słowem. I naprawdę trudno porównać mi to miejsce z jakimkolwiek innym. Miałem wrażenie, że sfera społeczna łączy się tu ze sferą rodzinną, domową, że były rzeczy zdumiewająco u Bryllów spójne” – mówi Rafał Porzeziński.

„Wychodziło się z domu Ernesta Brylla i jego żony Małgorzaty, stając się trochę lepszym. To na pewno poszerzało także horyzonty i spojrzenie na świat” – dodał.

Ernest Bryll – jako rozmówca – „nie miał w sobie chęci zdominowania”, „umiał słuchać”, „był osobą, z którą zawsze chciało się przebywać”. „Nigdy nie mentorował, były to przyjacielskie rozmowy, wszyscy czuliśmy się jak u siebie” – wspomina. „Nie był to człowiek, który reglamentował swój czas. On był dla każdego. Człowiek, z którym rozmawiał, w moim odczuciu, był dla niego najważniejszy” – dodał.

Dziennikarz zwrócił także uwagę, że państwo Bryllowie tworzyli patriotyczny dom. „To był bardzo polski dom, tak bym to nazwał. Prawdziwy, polski dom utkany z marzeń, poezji, utkany ze wszystkiego, co najcenniejsze w naszej ojczyźnie. On rzeczywiście rozumiał to polskie DNA w sposób oczywisty i bardzo wiązał je maryjnością. Zrozumieć Polaka bez Maryi, to nic nie zrozumieć. Wojtyła, Wyszyński – poprzez swoją maryjność byli dla Brylla bardzo ważnymi punktami odniesienia” – dodał.

Dziennikarz podkreślił rolę Matki Bożej w kształtowaniu patriotyzmu i wiary u Ernesta Brylla.

„Często bywał na Jasnej Górze. Mówił różaniec i kochał Matkę Bożą miłością tak mocną i żywą, że miało się wrażenie, że siedzi u Niej na kolanach. Kocham każde wspomnienie z nim związane, a najbardziej jego koncepcję kuchennych drzwi do nieba. Wierzył, że ci, którzy oddali się Matce Bożej, wejdą do Nieba kuchennym drzwiami. Maryja – Matka zdzieli ich najpierw ścierką, ale potem przytuli, pogłaszcze, posadzi do stołu i poczęstuje zupą” – wspomina. „Myślę, że Ernest miał po prostu polskie DNA i nie mógł zbagatelizować faktu, że Maryja w naszej ojczyźnie jest najwyższą instancją – Królową Polski” – dodaje.

W rozmowie z Opoką wyraził wdzięczność za przyjaźń z poetą, w której jak sam mówi: „wzrastał”.

„Składaliśmy sobie życzenia i na Dzień Dziecka, i na Dzień Ojca, i na Dzień Matki. Nasze relacje były ojcowsko-synowskie, z Małgosią też. I tak też o nim myślę: nie jak o wybitnym poecie – choć niewątpliwie nim był, nie jak o świetnym dramatopisarzu, doskonałym redaktorze – mieliśmy okazję współpracować zawodowo w telewizji Puls i w innych miejscach, gdzie był naszym mentorem, ale przede wszystkim był moim „Tatą” – podsumował.

Rafał Porzeziński wspomnienia o poecie Erneście Bryllu zamieścił także na swoim profilu na Facebooku. „Ernest Bryll to Mistrz w czytaniu Polskości i wybitny smakosz Ewangelii. Był dla naszego środowiska Ojcem. Jego „Wieczernik”, „Rzecz Listopadowa”, „Golgota Jasnogórska” to dzieła, które budzą do życia pełnią człowieczeństwa” – napisał w mediach społecznościowych.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama