reklama

Nie możesz służyć dwóm panom – Bogu oraz „neutralności światopoglądowej”

W najbliższą niedzielę usłyszymy słowa Ewangelii, w której Chrystus przestrzega nas, że nie da się służyć dwom panom: Bogu i Mamonie. Termin ten oznacza nie tyle pieniądze, ale system wartości, który wygodę, bezpieczeństwo i powodzenie materialne stawia ponad dobra duchowe. A dziś materializm, życiowy cynizm chętnie skrywa się pod etykietą „światopoglądowej neutralności”.

Maciej Górnicki

dodane 15.09.2025 14:40

Tytuł jest celowo prowokujący. Dosłowny cytat brzmi oczywiście: „Żaden sługa nie może dwom panom służyć, gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie”. Rzecz w tym, że dziś słowem „mamona” posługujemy się w bardzo zawężonym sensie, odnosząc je tylko do pieniędzy. Jeśli jednak uważnie przeczytamy tekst ewangelicznej perykopy, jasne stanie się, że Chrystusowi chodzi o coś więcej.

System wartości: od małych spraw do wielkich

Opowiadając przypowieść o nieuczciwym zarządcy, Jezus stara się nam uzmysłowić, że nie da się uciec od pytania o to, co jest w naszym życiu prawdziwą, najwyższą wartością. Jeśli będą nią dobra materialne, dobrobyt i wygoda, nie jest możliwe, aby były nią jednocześnie dobra duchowe. Do zarządcy, gdy znalazł się na życiowym zakręcie, dotarło, że to, w czym pokładał dotąd nadzieję, zawiodło go. Jego kariera zawisła na włosku. Pojął wtedy, że dobre relacje z ludźmi są ważniejsze niż pozycja zawodowa czy zgromadzone dobra materialne. Innymi słowy – jego system wartości odwrócił się.

Bazując na tym przykładzie Jezus mówi: „kto w małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny”. Nie chodzi, rzecz jasna, o to, że pochwala nieuczciwość zarządcy (który został oskarżony, być może pomówiony, ale nic mu nie udowodniono!), ale jego roztropność. Roztropność to umiejętność mądrego podejmowania decyzji, przewidywania konsekwencji swoich działań, nieuleganie emocjom, trzeźwe myślenie, posługiwanie się właściwymi środkami do osiągnięcia celu. Jest ona związana z uporządkowaniem swego systemu wartości: rozumiem, czym jest główny cel, podporządkowuję mu cele pomniejsze, odrzucam to, co nie prowadzi do celu, nie posługuję się środkami, które są niegodziwe i sprzeczne z tym, co wyznaję jako wartość.

Jak to wszystko ma się do „neutralności światopoglądowej”? Stoi z nią w jaskrawej sprzeczności. Neutralność światopoglądowa to fikcja, w którą bardzo chcą, abyśmy uwierzyli ci, którzy sami nie są neutralni światopoglądowo, lecz hołdują hedonizmowi i materializmowi, często ubieranemu w szaty świeckiego humanizmu. Wywierając na nas presję, abyśmy byli „neutralni”, usiłują w rzeczywistości wymusić na nas, abyśmy ulegli ich systemowi wartości, abyśmy wyrzekli się naszego spojrzenia na świat i człowieka. Nie da się służyć dwom panom i nie da się też jednocześnie twierdzić, że życie człowieka sprowadza się do wygody i dobrobytu oraz, że w życiu człowieka są wyższe wartości, dla których warto poświęcić wygodę i dobrobyt.

Świecki humanizm, czyli alternatywna religia

Prawdopodobnie najbardziej modelowym przykładem państwa „neutralnego światopoglądowo” jest Francja. Od czasów rewolucji francuskiej religia jest tam programowo rugowana z życia publicznego. W 1905 r. wprowadzono ustawę o rozdziale Kościołów od państwa (nazywaną „La loi de 1905”) która wprowadziła koncepcję laïcité. Termin „neutralność światopoglądowa” to najbliższy krewny francuskiej „laickości” i dzieli z nią wspólne geny. Na poziomie deklaracji chodzi o ścisłe oddzielenie religii i polityki; jeśli chodzi o fakty – chodzi o zepchnięcie religii do sfery prywatnej, pozbawienie jej jakiegokolwiek wpływu na życie społeczne. Oznacza to, że między „bardzo małymi sprawami” (związanymi z codziennym życiem) a „wielkimi sprawami” (wyższe wartości) ma istnieć nieprzekraczalna przepaść.

Co charakterystyczne, Francja wyjątek uczyniła dla humanizmu, uznającego najwyższy potencjał rozumu ludzkiego i czyniącego z tego rozumu absolut. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby dostrzec, że w ten sposób ludzki rozum zajął miejsce Boga, a świecki humanizm jest quasi-religią, kultem ludzkiego rozumu.

Tenże ludzki rozum nie zdołał zapobiec dwóm wielkim wojnom światowym, powstaniu totalitarnych reżimów, zniewoleniu setek milionów ludzi przez jarzmo komunizmu, obozom koncentracyjnym i gułagom. Wiara w jego nieskończone możliwości oparta jest na groźnym złudzeniu, że racjonalne myślenie wystarczy, aby uczynić świat lepszym. Owszem, racjonalne myślenie jest potrzebne, ale sam rozum pokazuje nam, jak bardzo ograniczony jest człowiek, jak łatwo ulega emocjom, manipulacjom rozmaitych demagogów, jak łatwo się uzależnia. Ostatecznie więc głównym problemem ludzkości nie jest niedomiar rozumu, ale raczej nadmiar grzechu.

Przed kim zegniesz kolana?

Nie da się uciec od konieczności wyboru tego, komu lub czemu chcesz służyć. Jeśli nie wybierzesz, będziesz żyć w ciągłym zamęcie, twój system wartości będzie nieuporządkowany, a konsekwencje tego mogą być jeszcze bardziej dramatyczne niż w przypadku zarządcy oskarżonego o nieuczciwość.

Europa od ponad stu lat coraz chętniej zgina swe kolana przed bożkiem humanizmu. Jakie są efekty, nie trzeba chyba przypominać. Zamiast powszechnego szczęścia wyzwolonych od religii społeczeństw mamy coraz głębszy upadek: zapaść demograficzną, coraz słabszą ekonomię, kolosalne zadłużenie państw. Teraz do panteonu bożków dołączył kolejny: bożek ekologii. W imię „ratowania planety” mamy przesiadać się do samochodów elektrycznych (a następnie w ogóle zrezygnować z transportu prywatnego), zasilać nasze domy wyłącznie elektrycznością pochodzącą ze źródeł odnawialnych, porzucić jedzenie mięsa na rzecz konsumpcji robaków i wdrażać kolejne utopijne postulaty Zielonego Ładu, niszcząc kolejne gałęzie gospodarki i rolnictwa. Można wręcz powiedzieć, że obecnie bożek klimatyzmu strącił w Europie z piedestału bożka rozumu.

Wszystko to pokazuje, co dzieje się, gdy damy sobie wmówić, że istnieje coś takiego, jak „neutralność światopoglądowa”, gdy uwierzymy w zapewnienia kolejnych uszczęśliwiaczy ludzkości, że to dla naszego dobra odbierają nam kawałek po kawałku wolność i robią wszystko, aby to, co wyznajemy jako najwyższe wartości w życiu nie miało żadnego przełożenia na życiową codzienność. Innymi słowy: prywatnie możesz sobie wierzyć w co chcesz, ale w życiu społecznym musisz wierzyć w to, w co wierzymy my – oświeceni naprawiacze świata.

Wybór należy do ciebie: możesz służyć Bogu, możesz służyć Mamonie – ale nie obu jednocześnie. Niezależnie jaką aktualnie nazwę przybierze sobie bożek doczesności, chodzi zawsze o jedno: odcięcie cię od prawdziwego Boga, od wieczności i skierowanie twojego serca ku temu, co doczesne.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu. Jeśli chcesz wesprzeć naszą działalność, możesz to zrobić tutaj.

1 / 1

reklama