Wzniosłe słowa o współczuciu przykrywają brudne kalkulacje finansowe propagatorów eutanazji

Przypadek Terri Schiavo pokazuje, jak propagatorzy eutanazji słowami o współczuciu usiłują przykryć względy finansowe i traktowanie osoby chorej jako problemu, którego chcą się pozbyć. Przerażenie budzi zestawienie olbrzymich publicznych pieniędzy marnowanych przez urzędników z funduszami, których odmawia się chorym, przeliczając ich „jakość życia” na dolary lub euro.

Bobby Schindler w poruszającym tekście przypomina przypadek swojej siostry, Terri Schiavo, która zmarła 31 marca 2005 r., zagłodzona po odłączeniu sondy podającej jej pokarm, pomimo wielokrotnych sprzeciwów mojej rodziny i bliskich. Bezpośrednią przyczyną śmierci było odwodnienie, ponieważ nie podawano jej także płynów.

Jej śmierć nie miała w sobie nic z „dobrej śmierci”, co sugerowałaby nazwa eutanazja (gr. eu – dobry, thanatos – śmierć). Agonia trwała prawie dwa tygodnie. Jak pisze Bobby:

„Niesprawiedliwa śmierć Terri nie była szybkim, spokojnym odejściem. Był to brutalny, powolny marsz ku śmierci na prośbę jej oddalonego i niewiernego męża, Michaela Schiavo, który zwrócił się do sądu (składając fałszywe zeznania) o pozwolenie na zabicie żony”.

Bobby wyjaśnia, jak w rzeczywistości wyglądała cała sytuacja:

„Michael podjął tę decyzję po wniesieniu pozwu o błąd w sztuce lekarskiej, w rezultacie którego przyznano medyczny fundusz powierniczy o wartości prawie miliona dolarów, przeznaczony specjalnie na dożywotnią opiekę i rehabilitację Terri.

Niemal natychmiast po ustanowieniu funduszu powierniczego, Michael złamał swoją obietnicę i przysięgę małżeńską, że będzie kontynuował opiekę nad Terri i zaczął dążyć do zakończenia jej życia. Michael wiedział, że jako opiekun Terri otrzyma zmieniającą jego życie sumę pieniędzy, jeśli uda mu się ją zabić, zanim fundusz powierniczy zostanie wykorzystany do spełnienia swojego pierwotnego celu.

W 2000 roku, po dwóch nieudanych próbach zakończenia życia Terri poprzez wstrzymanie przepisanych antybiotyków do leczenia jej infekcji dróg moczowych, Michael złożył wniosek do sądu na Florydzie i poprosił sędziego o zrobienie tego, czego nie mógł osiągnąć poprzez celowe i podstępne zaniedbanie.”

Niestety sąd ostatecznie przychylił się do wniosku Michaela Schiavo. Można zadać sobie pytanie: dlaczego?

W przekonaniu brata Terii powodem jest to, że trucizna kultury śmierci „przeniknęła do dzisiejszych instytucji publicznych, w tym do amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej. Tak jak żądza pieniądza napędzała decyzję Michaela o zakończeniu życia Terri, tak system opieki zdrowotnej funkcjonuje w tym samym celu”.

Z polskiej perspektywy może nam się wydawać, że Stany Zjednoczone mają fantastyczny system opieki zdrowotnej, o którym my możemy jedynie pomarzyć. Nie jest to jednak prawda. Owszem, amerykańska medycyna jest zaawansowana, ale tylko nielicznych stać na korzystanie z dobrodziejstw najnowszych osiągnięć medycznych.

Bobby Schindler kontynuuje:

„W porównaniu z innymi bogatymi krajami, Stany Zjednoczone zajmują najwyższe miejsce pod względem wydawanych pieniędzy na osobę - czterokrotnie więcej niż średnia - a mimo to, według badań Commonwealth Fund, mają ogólnie najgorszy system opieki zdrowotnej. Nieefektywność administracyjna i marnotrawstwo są w większości odpowiedzialne za te wygórowane koszty opieki zdrowotnej.

Rozwiązanie, przynajmniej w umysłach klasy rządzącej, która zarządza systemem? Zamiast próbować ograniczyć marnotrawstwo, decydują się po prostu obniżyć koszty, odmawiając lub racjonując kosztowną opiekę dla osób szczególnie wrażliwych z medycznego punktu widzenia, takich jak osoby niepełnosprawne lub z urazami mózgu, wydając de facto wyroki śmierci, które są wykonywane przed naliczeniem rachunków medycznych.”

Koniec końców, nie chodzi o dobro pacjenta, ale o rachunek. Leczenie, rehabilitacja, podtrzymanie przy życiu „trudnych” pacjentów (trudnych z punktu widzenia systemu) po prostu się nie opłaca. Choć może się nam to wydawać nieludzkim okrucieństwem, w USA funkcjonuje miernik „lat życia skorygowanych o jakość (QALY)”. Jak wyjaśnia bioetyk Wesley J. Smith, „QALY rozróżnia rzeczywistą oczekiwaną długość życia i lata życia skorygowane o jakość”. Smith posługuje się przykładem sprawnego mężczyzny, od którego oczekuje się, że będzie żył 10 lat i który będzie miał więcej QALY niż niepełnosprawny mężczyzna, co wpłynie na jego analizę kosztów i korzyści. Przez ponad 30 lat QALY było wykorzystywane przez prywatnych i federalnych ubezpieczycieli zdrowotnych do racjonowania opieki w USA i na całym świecie.

W praktyce zastosowanie tego systemu wygląda tak, że wystarczy zmodyfikować kategorię korzystania z sond do karmienia chorych z „opieka medyczna” na „leczenie” i zmienia się punktacja, czyli szpital może odmówić ich stosowania pacjentom. Jest to oczywiście korzystne finansowo dla szpitala, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistym dobrem pacjenta.

Najczęściej ofiarą takiego podejścia padają osoby z niepełnosprawnością poznawczą. Całkowity roczny koszt opieki zdrowotnej wszystkich chorych związany z urazami mózgu wynosi w USA ponad 40 miliardów dolarów, nietrudno więc zrozumieć, jakie pieniądze można w ten sposób „zaoszczędzić”, odmawiając takim osobom właściwej opieki medycznej.

Krótko mówiąc, jeśli długoterminowe rokowania pacjenta wiążą się z dużymi kosztami, a dużo tańsze jest zabicie go, system decyduje się zakończyć leczenie pacjenta.

Gdyby jednak popatrzeć, jak wielkie pieniądze marnowane są przez amerykański rząd, suma potrzebna na leczenie pacjentów z urazami mózgu staje się mało istotna. Na przykład Biuro Odpowiedzialności Rządu informuje, że nieprawidłowe płatności dokonane rząd federalny w 2022 roku kosztowały amerykańskich podatników 247 miliardów dolarów. Gdyby pieniądze te przeznaczyć na leczenie pacjentów, ponad 200 000 osób mogłoby otrzymać stosowną kurację, otrzymując dostęp do najnowszych przełomowych odkryć dotyczących regeneracji mózgu, które mogą zmienić beznadziejne rokowania.

Przesłanie tekstu Bobby’ego Schindlera jest smutne: biurokraci marnują olbrzymie publiczne pieniądze, a chorym odmawiają leczenia, aby zaoszczędzić na kosztach. Jednak nie jest to ostatnie słowo brata Terri Schiavo. Jego rodzina założyła bowiem „Terri Schiavo Life & Hope Network”, którego misją jest wspieranie rodzin, które chcą opiekować się swoimi bliskimi. Każdego tygodnia dzwonią do nich rodziny znajdujące się w podobnym kryzysie, jak Schindler 19 lat temu, a sieć założona przez niego stara się nieść im pomoc. Podsumowuje swój artykuł następującymi słowami:

„Gdyby śmierć mojej siostry była odosobnionym przypadkiem, byłoby to wystarczająco bolesne, ale fakt, że takie przypadki zdarzają się codziennie w naszym kraju – bez żadnych wysiłków, aby je powstrzymać – jest czymś niewyobrażalnym. Dzieje się tak, gdy społeczeństwo porzuca Jezusa Chrystusa i nie obawia się już konsekwencji zaprzeczania, że nosimy Jego obraz i że całe ludzkie życie jest święte”.

I to właśnie jest faktyczne źródło zasilające kulturę śmierci, która zainfekowała zachodnie społeczeństwa: porzucenie wizji człowieczeństwa, którą uzyskaliśmy dzięki Chrystusowi, a zamiast niej tworzenie takich fikcji jak „miernik lat życia skorygowanych o jakość”. Czy potrafimy przyznać się do błędu i wrócić do postrzegania człowieka jako człowieka, do wrażliwości na los drugiej osoby, czy też pozwolimy bezdusznym biurokratom przeliczać nasze życie na dolary lub euro i kończyć je, gdy według ich mniemania przestanie się opłacać?

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama