Dziś, w dobie końca sekularyzacji, człowiek jest spragniony przesłania, które niesie Kościół – uważa bp Erik Varden z Norwegii. Podkreśla zarazem, że, aby je przekazać, nie powinniśmy imitować innych, lecz zaufać mocy Słowa Bożego i liturgii, naszych sakramentów i rytuałów. Kiedy pozwalamy wybrzmieć tym wielkim słowom, ludzie ich naprawdę słuchają.
Jego zdaniem obecny czas przełomu to dla Kościoła chwila opatrznościowa. Sekularyzacja już się wypaliła, co widać w krajach Europy Północnej. Ludzie tracą grunt pod nogami i szukają punktów oparcia, które może dać im wiara.
Wielu już je znalazło. Bp Varden zapewnia, że nie chodzi tu o pochopne chwytanie się „pierwszej lepszej oferty pomocy”, ale o prawdziwe nawrócenia. Niemal codziennie się z tym spotykam – mówi norweski biskup i konwertyta w wywiadzie dla agencji ACIPrensa.
Katolicyzm przyciąga, bo jest prawdziwy
Jego zdaniem katolicyzm przyciąga ludzi przede wszystkim dlatego, że jest prawdziwy. To jest podstawowy powód. Ponadto ludzie są coraz bardziej zawiedzeni innymi opcjami. Szukają punktów odniesienia, które dają nadzieję na przetrwanie „powodzi”. Dużo zależy jednak od nas, od tego, jak przyjmiemy tę opatrznościową chwilę, jakie dajemy świadectwo, jaką naukę głosimy.
Nie imitujmy świata
Zdaniem przewodniczącego episkopatu krajów nordyckich, wielkim wyzwaniem dla Kościoła jest odzyskanie zaufania do własnego specyficznego języka. Przez ostatnich 20, 30 lat mieliśmy wrażenie, że świat od nas ucieka. Próbowaliśmy za nim nadążyć i mówić tak jak on, zaistnieć na TikToku czy Instagramie.
„Jeśli będziemy dalej tak postępować, ryzykujemy, że pozostaniemy na marginesie, ponieważ zawsze będziemy o co najmniej dziesięć kroków za innymi. Kościół to wielka instytucja, porusza się powoli. Zanim nadążymy, świat pójdzie już dalej. Ale jeśli mówimy naszym własnym językiem, językiem Pisma Świętego, liturgii, naszych rytuałów, sakramentów, to możemy wypowiedzieć zadziwiająco świeże, oryginalne i piękne rzeczy. Ludzie naprawdę ich słuchają” – zapewnia bp Varden.
Młodzi szukają piękna liturgii
Zapytany o napięcia międzypokoleniowe, związane z powrotem młodych pokoleń do tradycyjnej liturgii, norweski biskup, a zarazem były opat trapistów, podkreśla, że zjawisko to nie musi powodować tarć. „Myślę, że wiążę się to z poszukiwaniem punktów odniesienia, formy, pewnego piękna. A Kościół ma to wszystko. Dopóki dobrze sprawujemy misteria, dopóki trzymamy się prostej zasady, że kiedy celebrujemy liturgię, robimy to, co jest napisane, przestrzegając rubryk i pozwalając, by wybrzmiały słowa Kościoła, a nie tylko nasze małe słowa, dopóki się tego trzymamy – to jest to przekonujące”.
Nie szufladkujmy wiernych, nie oskarżajmy ich o „wstecznictwo”
Bp Varden przestrzega również przed zbyt łatwym szufladkowaniem wiernych i oskarżaniem ich o wstecznictwo czy odstępstwo od Soboru. „Myślę, że nadszedł czas, aby nieco złagodzić parametry, które najczęściej nie odpowiadają rzeczywistości” – mówi norweski hierarcha. Tytułem przykładu wspomina o tradycjonalistycznej pieszej pielgrzymce młodych do Chartres we Francji. Nie wszyscy jej uczestnicy byli zagorzałymi tradycjonalistami.
„Niektórzy z nich mogą w sobotę chodzić na modlitwy charyzmatyczne, w niedzielę na Mszę łacińską, a w poniedziałek do Caritas, karmić ubogich. Dopóki będziemy upierać się przy wrzucaniu ludzi do wąskich szufladek, nie zrozumiemy tego, co się dzieje” – dodaje norweski biskup.
Źródło: vaticannews.va/pl