Wyrok na katolickiego działacza prodemokratycznego wydany przez chiński sąd nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę politykę tamtejszych władz. To, co naprawdę dziwi – to bierność i milczenie Keira Starmera, premiera Wielkiej Brytanii, której Lai jest obywatelem.
15 grudnia katolicki działacz Jimmy Lai został uznany za winnego po długim, pokazowym procesie wytoczonym mu przez chińskie władze, tłumiące wszelkie przejawy demokracji w przejętym od Wielkiej Brytanii Hongkongu. dotyczącym bezpieczeństwa narodowego. Mający obecnie 78 lat Lai wyrok usłyszy w późniejszym terminie, ale grozi mu dożywocie.
Decyzję chińskiego sądu skomentował Bill McGurn, ojciec chrzestny Laia, felietonista Wall Street Journal w rozmowie z EWTN News Nightly. Określił ją jako jednocześnie „istotną oraz nieistotną”.
„Jest istotna, bo to element procesu w Hongkongu i wiadomo było, że będzie skazany. Istotna, bo musimy to już mieć za sobą. Jimmy nie może zostać uwolniony, zanim nie usłyszy wyroku, dlatego musieliśmy czekać tyle lat na proces, a potem na ten wyrok.”
Mówiąc o tym, że wyrok jest nieistotny, McGurn ma na myśli to, że z góry wiadomo było, jaki będzie
„Z drugiej strony, to zawsze była ta farsa ... Świat widzi, o co w tym wszystkim chodzi.”
Teraz czas na działanie
Choć wyrok brzmi „winny”, niekoniecznie jest to zła nowina, o ile świat nie pozostanie bierny. To czas na negocjacje – podkreśla McGurn.
„Przyszłość Jimmy'ego leży teraz w rękach trzech osób: Xi Jinpinga z Chin, prezydenta Trumpa ze Stanów Zjednoczonych oraz Keira Starmera z Wielkiej Brytanii.”
Naciski ze strony Trumpa są, rzecz jasna, kluczowe, ale niewystarczające.
„Problem w tym, że Jimmy jest obywatelem brytyjskim, a Brytyjczycy tak naprawdę nie naciskają na jego zwolnienie. Keir Starmer, premier, potrzebuje chyba zachęty, żeby wziąć się do działania."
W przekonaniu McGurna Trump nie zrezygnował z działań na rzecz uwolnienia Laia, a „jego ludzie teraz nad tym pracują, potrzebuje jednak wsparcia.” Deklarację Trumpa, że zrobi „wszystko, co w jego mocy, aby uratować Laia” należy traktować poważnie, o czym świadczy jego rozmowa na ten temat z prezydentem Chin Xi Jinpingiem w październiku. Mówił wtedy:
„Rozmawiałem o tym z prezydentem Xi i poprosiłem o rozważenie jego zwolnienia. Lai nie czuje się dobrze, jest starszym człowiekiem. Zobaczymy, co się wydarzy.”
Wskazanie na zły stan zdrowia uwięzionego Laia, jako potencjalny motyw, na którym mogą oprzeć się apele o jego uwolnienie, jest być może kluczem do zrozumienia obecnych działań administracji Trumpa. Przyjęcie tej opcji pozwoliłoby chińskim władzom zwolnić Laia z więzienia, nie rezygnując z oficjalnie przyjętej polityki.
Kolejne spotkanie Trumpa z prezydentem Chin planowane jest na kwiecień przyszłego roku. Wcześniej do Chin wybiera się premier Wielkiej Brytanii, Keir Starmer. Zasadniczym problemem jest to, czy podejmie jakiekolwiek działania na rzecz uwolnienia Laia. Jak dotąd zachowywał się całkowicie biernie, tak jakby ta sprawa go nie dotyczyła, choć Lai posiada podwójne obywatelstwo – także brytyjskie.
Rodzina Laia to „skała”, na której może się oprzeć
McGurn wskazuje, że od trzech lat chińskie władze uniemożliwiają mu jakikolwiek kontakt z Laiem.
„Nie pozwalają już na moje listy. Wcześniej regularnie się od niego odzywałem i nadal utrzymuję kontakt z częścią rodziny.”
Do władz amerykańskich z prośbą u pomoc w uwolnieniu Laia zwróciła się także jego rodzina
„Obstajemy przy jego niewinności i potępiamy tę niesprawiedliwość,” powiedziała córka Laia, Claire, prosząc USA, by „nadal wywierały presję, aby mój ojciec wrócił do naszej rodziny, aby mógł spokojnie wyzdrowieć.”
„To niezwykła rodzina," przyznaje McGurn. Żona Laia, Teresa Lai,
„jest skałą. Gdyby Jimmy nie miał Teresy, na której może się oprzeć, nie miałby w sobie takiej siły. On ma swoją wiarę, ona jednak ją umacnia. To ich łączy”.
Wsparciem są również ich dzieci, ponawiające apele o uwolnienie Jimmy’ego.
Marco Rubio: chińskie władze nie respektują praw człowieka
O tym, że amerykańskie władze nie zamierzają rezygnować z nacisków na Chiny w sprawie Laia, świadczyć może wypowiedź sekretarza stanu Marco Rubio z 15 grudnia
„Wyrok skazujący w sprawie Laia jest odbiciem pekińskich przepisów mających na celu uciszanie tych, którzy chcą chronić wolność słowa i inne fundamentalne prawa – a są to prawa, których Chiny zobowiązały się przestrzegać we Wspólnej Deklaracji Chińsko-Brytyjskiej z 1984 roku. Pan Lai nie jest jedyny, który ponosi karę za obronę tych praw.”
Podobnie jak prezydent Trump, także sekretarz stanu Marco Rubio wskazał na pogarszający się stan zdrowia uwięzionego dysydenta:
„Raporty wskazują, że stan zdrowia pana Lai poważnie się pogorszył podczas ponad 1800 dni w więzieniu. Wzywamy władze do jak najszybszego zakończenia tego procesu i zwolnienia pana Lai ze względów humanitarnych.”
Państwowy China Daily, anglojęzyczne ramię propagandowe Komunistycznej Partii Chin, argumentował, że Lai „przekroczył linię oddzielającą dziennikarstwo od działalności wywrotowej, krytykę od spiskowania”. Rzecz w tym, że jakakolwiek krytyka działań chińskich władz jest przez nie odbierana jako działalność wywrotowa.
„Niesprawiedliwe skazanie Jimmy'ego Laia pokazuje, jak bardzo totalitarny reżim w Pekinie boi się wolności ludzi i wolności słowa,” napisał republikański senator Mitch McConnell, dodając: „Będę nadal dążył do uwolnienia mojego przyjaciela.”
Wtóruje mu należący do Partii Demokratycznej senator Jeff Merkley, współprzewodniczący Komisji Kongresowo-Wykonawczej ds. Chin, pisząc: „Trzeba nazwać «proces» Jimmy'ego Laia po imieniu: to poważny błąd wymiaru sprawiedliwości. Rząd chiński próbuje zlikwidować wolność prasy w Hongkongu, tłumiąc głosy takie jak Laia. USA muszą nadal naciskać na jego uwolnienie.”
Widać więc, że negatywna ocena działań chińskich władz ma w USA charakter ponadpartyjny i istnieje zgoda co do konieczności podejmowania działań na rzecz uwolnienia Laia. W tej chwili najistotniejsze jest pytanie, co zrobi premier Wielkiej Brytanii, Keir Starmer.
Briton Jimmy Lai found guilty of national security offences in Hong KongŹródło: Catholic News Agency, OSV News, Sky News