Teologia uzdrowienia a teologia choroby

Nauczanie, że "osoba wierząca nie może być chora" to wchodzenie w buty fałszywych przyjaciół Hioba, którzy sądzili, że lepiej od Boga rozumieją przyczyny i sens cierpienia

Jest pewien dokument kościelny, którego katolicki charyzmatyk nie może nie znać. Chodzi o wprost odnoszące się do jednej z praktyk charyzmatycznych opracowanie sygnowane przez Kongregację Nauki Wiary. Instrukcja na temat modlitwy o uzdrowienie Ardens felicitatis desiderium[1], której łaciński tytuł można by przetłumaczyć jako „gorące pragnienie szczęścia”.

Jest to dokument pierwszorzędnej wagi. Po pierwsze, ze względu na autorstwo; Kongregacja Nauki Wiary jest tą instancją w Kościele, która czuwa nad prawowiernością głoszonej doktryny. Po drugie, ze względu na poruszony w opracowaniu temat żywo, a nawet coraz żywiej, interesujący katolickich charyzmatyków. Słabością tej wypowiedzi Kongregacji Nauki Wiary jest dominująca w nim intencja dyscyplinarnego porządku, jednak zgodnie z aksjomatem, że teoria wyprzedza praktykę — trzeba z niego wyczytywać również teologiczne fundamenty, na podstawie których wnioski zostały zbudowane. Opracowanie sprawia co prawda wrażenie przygotowywanego „na chybcika” (np. pojedyncze jedynie odwołania do Ojców Kościoła, zasadniczo jedynie do św. Augustyna), ale wolno w tym widzieć również zaletę: nauczanie Kościoła jest w omawianym temacie na tyle sprecyzowane, że nie trzeba się długo zastanawiać nad omawianą kwestią, wystarczy ją wyartykułować.

Nie jest moim zamiarem prezentowanie całej treści instrukcji, której objętość jest zresztą na tyle niewielka, że bez większego trudu każdy może samemu się z nią zapoznać. Chciałbym zamiast tego poszufladkować wyrażone w niej przekonania, dodać do nich trochę komentarza, a na tej podstawie wyprowadzić następnie wnioski. Czytelnika proszę, żeby zapamiętał konkluzje, które w kolejnych odcinkach „Charyzmatyka w dżinsach” zostaną zestawione z poglądami i praktyką dzisiejszego ruchu charyzmatycznego. Już teraz uprzedzam, że okaże się, iż mamy dziś do czynienia w niektórych środowiskach charyzmatycznych nie tyle z teologią, ile z ideologią uzdrowienia. Czytelnik zatem został ostrzeżony, a tym samym może uzbroić się w taktykę „na jeża”, jeśli nie chce dać się przekonać do mojego odczytania dokumentu; świadomy tego, że każde syntetyczne streszczenie lektury jest już, chcąc nie chcąc, interpretacją, rezygnuję z roszczeń do nieomylności, ale w ramach nowotestamentowego odczytania zasady „oko za oko” o to samo proszę czytelnika.

Wola Boża ponad zdrowiem

Twierdzi się w dokumencie, że choroba jest uprzywilejowanym czasem modlitwy o łaskę. Jakiego rodzaju łaskę mają na myśl autorzy? Chodzi o łaskę przyjęcia choroby w duchu wiary i akceptacji woli Bożej. Dopiero na drugim miejscu opracowanie wymienia modlitwę o łaskę uzdrowienia (nr 1). „Zakładając akceptację woli Bożej, pragnienie chorego by wrócić do zdrowia jest dobre i głęboko ludzkie, szczególnie gdy wyraża się w ufnej modlitwie skierowanej ku Bogu” (nr 13).

Autorzy instrukcji przypominają, że „zwycięstwo nad chorobą i nad innymi cierpieniami ludzkimi nie objawia się jednak tylko przez ich wyeliminowanie dzięki cudownym uzdrowieniom” (nr 11), wszak Jezus odkupił nas przez Krzyż, a nie lecząc ze wszystkich chorób. Dopowiedzmy, że jak Krzyż — symbol przekleństwa stał się zbawieniem, tak również choroba, sama w sobie „przeklęta”, może być przecież zbawienna. Naprawdę nic dziwnego, że w Tradycji musiano utożsamić chorobę z Krzyżem, czemu tak sprzeciwiają się dzisiejsi charyzmatycy lubujący się w przeskakiwaniu 2000 lat historii, by sięgnąć od razu do Biblii. Trzeba by im przypomnieć, że Słowo nie istnieje bez odpowiedzi na to Słowo, a zatem w interpretacji Biblii historia recepcji ksiąg natchnionych w Kościele jest równie ważna co same księgi natchnione.

Podkreśla Kongregacja, że w Ewangelii trudno byłoby znaleźć nawet cień nagany za modlitwę o uzdrowienie, owszem jeśli Pan ubolewa, to jedynie nad brakiem wiary (nr 14). Również Ojcowie Kościoła (np. św. Augustyn) uważali za coś normalnego prośbę o zdrowie ciała (nr 22). Nie ma przeszkód w zwracaniu się wiernych do Boga w modlitwie o uzyskanie uzdrowienia (art. 1). Dlatego chory może czuć się zachęcony do modlitwy o uzdrowienie, a obdarzeni charyzmatem uzdrawiania zaproszeni do modlitwy za innych. Byle pamiętać, że „nawet najbardziej intensywne modlitwy nie osiągną uzdrowienia ze wszystkich chorób” (nr 30). Dokument odsyła w tym miejscu do doświadczeń świętego Pawła, który słyszy: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2Kor 12,9). Apostoł wypowiada również następujące przekonanie: „w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24).

W tym miejscu zatrzymajmy się na moment i zaczerpnijmy głębszy oddech natchnionego słowa, czytając pierwszy z powyższych fragmentów w szerszym kontekście:

1 Jeżeli trzeba się chlubić — choć co prawda nie wypada — przejdę do widzeń i objawień Pańskich. 2 Znam człowieka w Chrystusie, który przed czternastu laty — czy w ciele — nie wiem, czy poza ciałem — też nie wiem, Bóg to wie — został porwany aż do trzeciego nieba. 3 I wiem, że ten człowiek — czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, Bóg to wie — 4 został porwany do raju i słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać. 5 Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości. 6 Zresztą choćbym i chciał się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę. Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co widzi we mnie lub co ode mnie słyszy. 7 Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował — żebym się nie unosił pychą. 8 Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, 9 lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2Kor 12,7-9).

Święty Paweł wyraźnie utrzymuje, że nie wypada się chwalić widzeniami i objawieniami (w. 1), co już samo w sobie odbiega od standardów charyzmatyków współczesnych lubujących się w ekshibicjonistycznym wywlekaniu na wierzch każdego poruszenia automatycznie utożsamianego z działaniem Ducha Świętego. Dalej: jeśli apostoł ma się czym chlubić, to nie z siebie samego, chyba że z własnych słabości (w. 5). Tak, żeby nikt nie oceniał go ponad to, co daje się w nim zobaczyć (świętość) i od niego usłyszeć (prawda Boża) (w. 6). Ogrom objawień grozi ryzykiem uniesienia się pychą i z tego powodu Pan zsyła jakiś tajemniczy oścień dla ciała nazwany przez apostoła, uwaga, „wysłannikiem szatana” (w. 7)! Nie dość tego, Pan, mimo ponawianych próśb ze strony doświadczanego naśladowcy, nie zabiera tego „wysłannika szatana” (w. 9). To zaś oznacza, że Boże zwycięstwo dokonuje się jakby „ponad” tym czy wręcz „w” tym ościeniu, którego Pan może użyć, nawet jeśli sam w sobie jest on bronią szatana.

Sens choroby i uzdrowienia

Ardens felicitatis desiderium wypunktowuje kilka racji ukazujących sens i wartość — uwaga na nieprzypadkową zapewne kolejność — choroby i uzdrowienia  w ekonomii zbawienia:

  • — choroba może sprzyjać oczyszczeniu duchowemu, a dla opiekujących się chorym staje się okazją do praktykowania miłości (nr 1);
  • — doświadczenie cierpienia, w tym również tego związanego z chorobą, sprawia w człowieku wołanie z głębi serca kierowane do Boga, by Ten wyzwolił doświadczanego od wszelkiego zła (nr 5);
  • — choroba nie zawsze musi być wynikiem grzechu, a cierpienie może mieć charakter próby, jak na to wskazuje doświadczenie Hioba (nr 7);
  • — choroba, która sama w sobie pozostaje złem, mimo to może ukazywać wierność sprawiedliwego lub być przynagleniem do nawrócenia (nr 8);
  • — Jezusowe uzdrowienia jako znaki Jego mesjańskiej misji ukazywały zwycięstwo Królestwa Bożego nad wszelkim złem i stawały się symbolem całościowego uzdrowienia ciała i duszy; służyły też demonstracji władzy Chrystusa do odpuszczania grzechów (nr 9);
  • — cudowne uzdrowienia potwierdzają potęgę ewangelicznego orędzia, ale ostateczne zwycięstwo nad chorobą i cierpieniem dokonało się nie przez usunięcie ich, lecz przez ofiarę Chrystusa (nr 11)
  • — choroba daje możliwość zjednoczenia z Chrystusem, a nawet udziału w odkupieńczym dziele (nr 12).

Wróćmy tutaj do przywołanego wcześniej Listu do Kolosan. Ukazany jest w nim jeszcze chyba bardziej zadziwiający wymiar tajemnicy zbawienia — już nie tylko pojedynczego człowieka, ale dzięki jego cierpieniu również innych wierzących. „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). Kluczowe jest tutaj słowo „ciało”, skoro dwa wersety wcześniej apostoł pisze, że Bóg ludzi „pojednał w doczesnym Jego ciele przez śmierć” (w. 22). To nam ukazuje, że zbawienie w Chrystusie jest tak przemożne, że Pan potrafi wykorzystać ku dobremu nawet to, co wydawało się Jego porażką a zwycięstwem wroga. Oto cierpienie zostaje włączone w służbę Królestwu Bożemu, doświadczenie w ciele chrześcijanina przynosi dobro mistycznemu Ciału, czyli Kościołowi. Czy to nie jest niesamowite: ciało za Ciało, ciało śmiertelne za Ciało mistyczne?

Nic dziwnego, że w odwołaniu do tego fragmentu pisał cytowany w dokumencie (nr 12) Jan Paweł II, że Kościół uznaje powołanie chorych „do udziału we wzrastaniu Królestwa Bożego w nowy, jeszcze cenniejszy sposób” (Christifideles laici, nr 53). Powtórzmy: jeszcze cenniejszy. Zdrowie pełne jest możliwe dopiero w wieczności, ale zbawienie sięga również doczesności i włącza ją w służbę życia wiecznego. Z kolei w Liście apostolskim o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia stwierdza papież, że „w Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione”. Dzięki temu każdy odkupiony człowiek znajduje swój udział w Odkupieniu:

„Każdy też jest wezwany do uczestnictwa w owym cierpieniu, przez które Odkupienie się dokonało. Jest wezwany do uczestnictwa w tym cierpieniu, przez które każde ludzkie cierpienie zostało także odkupione. Dokonując Odkupienia przez cierpienie, Chrystus wyniósł zarazem ludzkie cierpienie na poziom Odkupienia. Przeto też w swoim ludzkim cierpieniu każdy człowiek może stać się uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa” (Salvifici doloris, nr 19).

Podsumowania — wyzwania

Na podstawie zaprezentowanego omówienia fragmentu instrukcji spróbujmy wyciągnąć pierwszą część wniosków:

  1. Jezus nie jest uzdrowicielem, lecz zbawicielem. Jest kimś więcej niż lekarz, dlatego zbawia także przez chorobę czy ponad nią. Można być pewnym zbawienia, gdy chorobę przeżywa się z Chrystusem, możliwe jest zaś doświadczenie uzdrowienia i uzdrawiania, a bycie niezbawionym. Uzdrowienie może być częścią zbawienia, ale nie musi.
  2. Choroba może być zbawienna, a zbawienie nie jest tożsame z uzdrowieniem. Na pierwszym miejscu liczy się wola Boża. Oznacza to, że należy odrzucić lub przynajmniej zrelatywizować praktykowaną często „modlitwę rozkazu”. W niej bowiem kryje się kilka apriorycznych założeń, w tym to, że choroba nie może być wolą Bożą, i że Bóg zawsze chce uzdrowić każdego wierzącego.
  3. Jak Krzyż został przewidziany w odwiecznym Bożym zamiarze, tak i choroba została w nim uwzględniona. Nie wolno więc wprowadzać dychotomii: albo coś jest od diabła, albo od Boga. Bóg zwycięża diabła inaczej niż bokser przeciwnika na ringu. Już prędzej przypomina to te sztuki walki, w których wykorzystuje się atak przeciwnika i obraca na jego niekorzyść. „Wysłannik szatana” również może posłużyć Bogu w realizacji zbawczego celu.
  4. „Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie” (Ga 3,13). A jednak właśnie przez to przekleństwo Krzyża zostaliśmy zbawieni. Podobnie Bóg może z przekleństwa choroby wyprowadzić zdrowie wieczne. Nie należy wierzącym odbierać możliwości jednoczenia się w chorobie z Chrystusem Ukrzyżowanym. Nieraz charyzmatycy odżegnują się od utożsamiania choroby z Krzyżem. Tłumaczą to tym, że w Ewangeliach wzięcie Krzyża równało się byciu odrzuconym przez ludzi, którzy nie przyjęli głoszonej przez naśladowcę Chrystusa Ewangelii. Intencje są zrozumiałe, chrześcijanie nazbyt łatwo wpadają w cierpiętnictwo, a wynika to nie tyle z głębokiej więzi z Ukrzyżowanej, ile z niedostatku wiary i doświadczenia Jego uzdrowieńczej mocy. To skonstatowawszy, trzeba dodać, że nie wolno przez takie ahistoryczne, ponad Tradycją Kościoła dokonywane interpretacje, zrezygnować z rozumienia choroby jako Krzyża.
  5. Co Chrystus wyniósł na wyższy poziom, człowiek niech nie znosi z powrotem na niższy. Jeśli Chrystus dokonał tak wielkiego Odkupienia, że winduje ono chorobę i cierpienie, a człowieka włącza w odkupieńcze dzieło, nie wolno z tego daru rezygnować. Nie ma co zawracać Jordanu kijem i redukować Odkupienia do uzdrowienia wszystkich z wszelkiej możliwej choroby. Takiej obietnicy nie otrzymaliśmy, i nie takiego oczekiwania uczy nas Chrystus przez swój Kościół. Zamiast sprowadzać Królestwo Boże na ziemię, lepiej włączyć doświadczenia ziemskie w służbę niebieskiego ostatecznego wyzwolenia.
  6. Gorące pragnienie zdrowia ostatecznie zostanie spełnione dopiero w chwale, choć przecież zbawienie sięga również doczesności i włącza ją w służbę życia wiecznego. Gorące pragnienie zdrowia należałoby zamienić na gorące pragnienie szczęścia wiecznego — nie tylko swojego, ale i innych. Uzdrowienie jest znakiem Królestwa Bożego, ale poszukiwanie uzdrowienia może być również znakiem poddania duchowi czasu (zdrowia, szczęścia, pomyślności!).
  7. Jeśli „cierpienia związane z chorobą [...] sprawiają, że człowiek z głębi serca pragnie być wyzwolony od wszelkiego zła” (nr 5), to znaczy, że bez tego rodzaju doświadczeń trudno byłoby wołać „na całego” o Królestwo Boże. W praktyce oznacza to, że należałoby się naprawdę zastanowić, czy w każdej sytuacji dobrze jest się modlić o czyjeś uzdrowienie. W każdym razie Matka Boża ukazująca się w Fatimie odmawiała zabrania choroby niektórym osobom, bo wystawiłoby to na ryzyko ich życie wieczne.
  8. Należy bardzo uważać na „przyjaciół Hioba”, do których współczesny charyzmatyk w dżinsach zdaje się zbliżać. Odziera chorobę z wszelkiej tajemnicy, tłumacząc wszystko działaniem złych duchów i sprzeciwiając się w imieniu Jezusa, ale bez pytania Go o zdanie w konkretnej sytuacji. Istotny związek między obu Testamentami nie pozwala wyciągać wniosku, że Hiobowe doświadczenia dzięki Chrystusowej ofierze zostały od chrześcijan zabrane, owszem właśnie dopiero teraz odkrywa się przed nimi prawdziwa otchłań niezawinionego cierpienia. To Chrystus jest prawdziwym Hiobem, który szuka prawdziwych przyjaciół, z którymi będzie mógł się dzielić swoim doświadczeniem. Życie świętych i mistyków nie pozostawia tutaj złudzeń, którymi niektórzy charyzmatycy mamią wierzących.

>> Kolejny odcinek: Władza uzdrawiania a charyzmat uzdrawiania.



[1] Korzystam z wydania: Wrocław 2003. Inne tłumaczenie dostępne jest na stronie vatican.va: Instrukcja na temat modlitw w celu osiągnięcia uzdrowienia pochodzącego od Boga.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama