Inne światy

O planetach poza Układem słonecznym i odkryciach prof. Aleksandra Wolszczana

Do stycznia tego roku naukowcy odkryli w kosmosie 105 planet poza Układem Słonecznym. Odkryta w styczniu tego roku ostatnia i zarazem najodleglejsza to OGLE—TR—56b. Promień światła wysłany teraz z Ziemi dotarłby do niej dopiero za 5000 lat. Planeta większa jest od Jowisza i w niczym nie przypomina naszej Ziemi. Leży tak blisko swej gwiazdy, że okrąża ją jedynie w 29 godzin. Panują na niej tak wysokie temperatury, że zdaniem naukowców znajdujące się w jej atmosferze obłoki pary żelaza mogą ulegać skropleniu i drobiny ciekłego metalu spadają w postaci deszczu.

Zdaniem astronomów, dostrzeżenie planety krążącej wokół gwiazdy jest trudniejsze od dostrzeżenia ziarnka piasku na tle bardzo oddalonej zapalonej stuwatowej żarówki. Jeszcze stosunkowo niedawno studentów astronomii uczono, że poza Układem Słonecznym nie ma planet i że prawdopodobnie nawet za kilka pokoleń nie będzie odpowiednich narzędzi, by ten pogląd zweryfikować. Wszystko zmieniła wiadomość, która obiegła świat w styczniu 1992 r., że Polak prof. Aleksander Wolszczan odkrył planety poza Układem Słonecznym. Stało się to przypadkiem. Związany z amerykańskimi palcówkami naukowymi prowadził on obserwacje nieba (m.in. przez największy na świecie radioteleskop w Arecibo w Puerto Rico) i szukał pulsarów. Są to gwiazdy, które powstają z gigantycznej eksplozji zwykłej masywnej gwiazdy. Po odrzuceniu w kosmos swych zewnętrznych warstw stają się niewielką gwiazdą neutronową o średnicy ok. 10 km wirującą wokół własnej osi nawet ok. tysiąc razy na sekundę. — Pole magnetyczne takiej gwiazdy formuje promieniowanie radiowe w tzw. wiązki, wysyłane w kosmos. Część z nich dociera do Ziemi i jest wychwytywana przez radioteleskopy jako regularne pulsy — mówi prof. Edwin Wnuk, kierownik Obserwatorium Astronomicznego w Poznaniu. Prowadząc obserwacje pulsara o nazwie PSR B1257+12., prof. Wolszczan odkrył 3 planety krążące wokół gwiazdy. Były zbyt daleko, by je zobaczyć, jednak przy pomocy specjalnego programu komputerowego zarejestrował wywoływane przez nie regularne zakłócenia sygnałów radiowych emitowanych przez ich gwiazdę. Te regularne zakłócenia są tym większe, im większa jest masa planety je wywołującej. Przy planetach małych zakłócenia są bardzo trudno wykrywalne.

Profesor Edwin Wnuk, kierownik Obserwatorium Astronomicznego w Poznaniu:

— Wszystkie odkryte do tej pory planety są bardzo duże, wielkości porównywalnej z Jowiszem, największą planetą Układu Słonecznego. Masę odkrywanych planet mierzy się właśnie porównując je z masą Jowisza. Wszystkie odkryte planety mają masę od 0.5 do ponad 6 mas Jowisza. Nie możemy ich zobaczyć, gdyż znajdują się zbyt daleko od nas. Prawdopodobnie nie ma na nich warunków do rozwoju życia. Podobnie jak Jowisz nie mają one twardej powierzchni. Są to kule gazowe lub płynne. Większość z nich znajduje się bardzo blisko swych gwiazd, dlatego panuje na nich niewyobrażalnie wysoka temperatura. Obecnie na świecie pracuje ponad 30 zespołów badawczych poszukujących nieznanych jeszcze planet. W najbliższych latach powstaną całkowicie nowe narzędzia do owych poszukiwań. Między innymi przewiduje się wyniesienie na orbitę pozaziemską nowoczesnych obserwatoriów z aparaturą jeszcze precyzyjniejszą od krążącego obecnie po orbicie teleskopu HubbleŐa. Dzięki temu będzie można odkrywać również mniejsze planety (o masach zbliżonych do Ziemi) oraz badać, czy posiadają atmosferę, której skład umożliwiałby istnienie jakiejś formy materii ożywionej.

Aż dotąd niemal wszystkie pozasłoneczne planety odkrywane były w sposób wzorowany na metodzie prof. Wolszczana. Badanie prowadzono jednak, analizując widma światła widzialnego gwiazd podobnych do Słońca. W ciągu kilku ostatnich lat zaczęto prowadzić poszukiwania, badając tzw. zjawisko przejścia. Tę nowatorską metodę także opracowali Polacy. Grupa astronomów z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego przy współpracy prof. Bohdana Paczyńskiego z Princeton University zapoczątkowała obserwacje zjawiska przyćmienia gwiazd spowodowanego przez obiekty przechodzące przed ich tarczą. Badania prowadzili w ramach projektu OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment) na polskim teleskopie w amerykańskim obserwatorium astronomicznym Las Campanas w Chile. W Europie nie ma dogodnych miejsc do obserwacji astronomicznych. Są one w niewielu miejscach na świecie, najczęściej w dość wysoko położonych punktach. Ważny jest bowiem nie zakłócający obserwacji klimat, czystość atmosfery, oddalenie od sztucznych świateł. Polscy uczeni monitorowali światło 5 milionów gwiazd z gwiazdozbioru Strzelca, z czego wytypowano 52 tysiące najbardziej podejrzanych o posiadanie planet. 20 lutego 2002 r. ogłosili, że spośród wszystkich badanych gwiazd 46 wykazuje zjawiska zaćmieniowe mogące być efektem krążących wokół nich planet. Czy tak jest naprawdę, można było stwierdzić tylko prowadząc dalsze obserwacje spektroskopowe. Podjęła się ich m.in. grupa czterech astronomów: Maksykanin Guillermo Tores, Bułgar Dimitar D. Sasselov, Hindus Saurabh Jha i astronom z Torunia Maciej Konacki. Badania prowadzili m.in. przez teleskop Kecka na szczycie Mauna Kea na Hawajach. Jak się okazało, większość wykrytych w ramach projektu OGLE zjawisk zaćmieniowych gwiazd było wywołanych przez inne gwiazdy. Jednak oddalony o 5000 lat świetlnych od Ziemi obiekt ochrzczony nazwą OGLE—TR—56b okazał się planetą. Potwierdziły to badania przesunięć linii w widmie jej macierzystej gwiazdy.

Dotychczasowe sukcesy sprawiły, że poszukiwanie planet jest dziś w centrum zainteresowania światowej astronomii. O ile metodą prof. Wolszczana można było badać gwiazdy w odległości do ok. 100 lat świetlnych od Ziemi, o tyle metoda badania regularnych przyćmień jasności gwiazd zwiększa obszar obserwacji nawet do 8000 lat świetlnych. Zdaniem naukowców to nowa droga w inne światy.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama