Egoistyczne korzystanie z dóbr przyrody jest złe

Jak rozumieć naszą odpowiedzialność za Ziemię? Co znajduje się w wykazie „ekologicznych grzechów”?

Rozmowa z o. prof. Zdzisławem Kijasem OFMConv, współzałożycielem Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu, autorem „Brewiarza ekologa”, relatorem watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Od 3 do 14 grudnia trwał w Katowicach szczyt klimatyczny ONZ. Co prawda to nie wydarzenie religijne, ale kwestia ekologii jest w Kościele, także w Polsce, podejmowana coraz częściej.

Zmiany, które są konieczne dla „uratowania” Ziemi, dotyczyć muszą w pierwszym rzędzie człowieka, jego sposobu myślenia i działania, czyli jego moralności. Zatem zmuszają do wypracowania nowej etyki Sama regulacja przepisów prawnych czy ekonomicznych, powstrzymywanie się od działań lub produktów, które zanieczyszczają środowisko, rezygnacja z gałęzi przemysłu mających negatywny wpływ na otoczenie są bardzo ważne, ale priorytet stanowi moralna „reforma” człowieka. Koniecznością, i to naglącą, jest wpisanie jego relacji do przyrody w obszar moralności. W przeciwnym razie, kiedy konstruuje się teorię etyczną na fundamencie którejś z nauk szczegółowych, „redukuje się” wizję człowieka i buduje nieadekwatną etykę. Jest on wówczas postrzegany wyłącznie np. jako część przyrody, jeden z gatunków zwierząt czy też jako przypadkowy przejaw ewoluującego na Ziemi życia. Teologia chrześcijańska mówi natomiast, że świat przyrody jest środowiskiem naturalnym, które człowiek zastaje jako dane mu dla swojego rozwoju, podtrzymywania i przekazywania życia. To scena spotkań z innymi ludźmi i sceneria wspólnego wędrowania z nimi poprzez dzieje, budowania cywilizacji i tworzenia kultury. Jest miejscem, w którym i dzięki któremu człowiek może doświadczać „piękna nie z tej ziemi” i odkrywać prawdę nieludzkiej mądrości. M.in. z tych względów ochronę przyrody uważać należy za działalność moralnie dobrą i powinną. Kościół przypomina też, że nie jesteśmy właścicielami Ziemi, lecz - jak już wspomniałem - została nam ona dana do użytkowania. A my powinniśmy przekazać ją następnym pokoleniom w miarę nieskażoną i niewyeksploatowaną. Mówi o tym papież Franciszek w encyklice „Laudato sii”, podkreślając, iż etyka „przymierza ze środowiskiem”, etyka „miłującej świadomości” - opierająca się na tym, że nie jesteśmy odłączeni od innych stworzeń, tworząc z innymi istotami wszechświata wspaniałą powszechną komunię” - musi następnie wpłynąć na zmianę stylów życia nie tylko pojedynczych ludzi, ale całej ludzkości. Egoistyczne zatem korzystanie z dóbr przyrody, czyli takie, które nie liczy się z potrzebami bliźniego, jest moralnie złe.

Wprawdzie Biblia nie zajmuje się wprost tematem ekologii, ale czy znajdziemy w niej jakieś odniesienia do natury stworzonej przez Boga?

Człowiek według planu Bożego ma troszczyć się o otaczający go świat, chronić go i dobrze wykorzystywać. W naszym podejściu do środowiska powinniśmy kierować się miłością. „Jahwe Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2,16). Wypowiedź ta wyklucza relację pan-niewolnik czy właściciel-własność w odniesieniu do środowiska przyrodniczego, wprowadzając figurę człowieka jako mądrego i pełnego troski „gospodarza” rajskiego ogrodu i jego mieszkańców, z którymi pielgrzymuje - można by powiedzieć - w kierunku swojego pełnego rozwoju. Autor biblijny zdaje się więc zachęcać do stosowania środowiskowej etyki solidarności czy też etyki odpowiedzialności za siebie i swoje otoczenie. Nawiązywał do niej św. Jan Paweł II w słynnym już kazaniu w Zamościu, a teraz czyni to papież Franciszek w encyklice „Laudato sii' ”.

Jak rozumieć ową odpowiedzialność?

Podoba mi się definicja prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Jacka Filka, filozofa i etyka, który twierdzi, że odpowiedzialność jest „relacją, więzią, łączącą człowieka z jego Naprzeciw. Jest ową klasyczną więzią wiążącą, czyli taką, w której bycie jest byciem wiążącym”. Odpowiedzialność nie jest zatem jedną z wielu cech człowieka, lecz całym nim. W każdym momencie swojego życia człowiek konfrontuje się z tym, co jest naprzeciw jego, z czym wchodzi w relację, nawiązuje jakiś rodzaj więzi. A zatem - jak podkreśla prof. Filek - moja odpowiedzialność nie jest konsekwencją moich decyzji i działań, lecz to moje decyzje i działania winny być konsekwencją mojej odpowiedzialności. „Moja odpowiedzialność - nie jest w pierwszym rzędzie odpowiedzialnością za siebie, za swoje czyny, lecz odpowiedzialnością za ciebie” - zaznacza prof. Filek. Taki właśnie charakter posiadała również odpowiedzialność za stworzenie. Człowiek ma „naprzeciw siebie” stworzenie, za które bierze odpowiedzialność. Współgra to z przekazem biblijnym, kiedy Stwórca skierował do biblijnego człowieka następujące przesłanie: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi” (Rdz 1,28).

Zatem przez całe swoje ziemskie życie człowiek ma Naprzeciw siebie przyrodę...

To prawda. Dzięki niej żyje, rozwija się razem z nią i pracuje w jej rytmie. Jej stan ma istotny wpływ również na jego ducha i ciało. Człowiek jest zatem w intymnej relacji z przyrodą, tworząc z nią rodzaj wspólnoty, mocnej więzi. Sytuacja ta posiada rozliczne konsekwencje. Jedną z nich jest konieczność określonego posłuszeństwa przyrodzie, respektowanie jej godności i praw. Tym m.in. przepełniony jest biblijny termin „odpowiedzialność”, która została zlecona człowiekowi w odniesieniu do stworzenia. Zatem naszym obowiązkiem jest wejście z nim w relację, nawiązanie przyjaźni, odkrycie tego, co znajduje się Naprzeciw nas, aby docenić jego wartość.

W „Brewiarzu ekologa” umieścił Ojciec „Dekalog ochrony stworzenia”. Jedno z przykazań brzmi: „Należy przyjąć nowe, bardziej oszczędne style życia”. Na czym mają one polegać?

Rzeczywiście w chrześcijańskim ruchu ekologicznym style życia zajmują ważne miejsce. Wspomina o tym również papież Franciszek w encyklice o stworzeniu. Chrześcijańskie style życia są wyrazem etyki przyjaznej środowisku. Jednym z nich jest wstrzemięźliwość. Papież określają ją jako: „powrót do prostoty, która pozwala nam się zatrzymać i docenić to, co małe, i dziękować za możliwości, jakie daje życie, nie przywiązując się do nich ani nie smucąc z powodu tego, czego nie posiadamy. Wymaga to unikania dynamiki panowania i gromadzenia samych tylko przyjemności”.

Tymczasem wydaje się, że współczesny człowiek im więcej posiada, tym większą ma chęć posiadania.

Postawa wstrzemięźliwości jest w radykalnej sprzeczności z dotychczasową etyką opartą na władzy i posiadaniu. Przyjęcie jej nie oznacza bynajmniej bycia nieszczęśliwym i pozbawionym radości. Wręcz odwrotnie. „Można mieć niewiele, a żyć intensywnie, zwłaszcza, gdy jesteśmy w stanie odkryć inne przyjemności i odnajdywać satysfakcję w braterskich spotkaniach, usługiwaniu, w realizowaniu swoich charyzmatów, w muzyce i sztuce, w kontakcie z naturą, w modlitwie. Szczęście wymaga umiejętności ograniczenia pewnych potrzeb, które nas ogłuszają, i pozostawania w ten sposób otwartymi na wiele możliwości, jakie daje nam życie” - podkreśla papież. Chrześcijańska etyka przyjazna środowisku apeluje do samoograniczania swoich materialnych potrzeb. Tylko wówczas człowiek może być autentycznie szczęśliwy i pozostawać w harmonii z otoczeniem. W swojej książce „O życiu szczęśliwym w dobie kryzysu” nazywam tę postawę „logiką człowieka ubogiego w duchu”, czyli pokornego, otwartego na prawdę i przyjaźń, pełnego szlachetnych pragnień, gotowego podać w wątpliwość wartość rzeczy posiadanych, wręcz zrezygnować z nich, jeżeli okażą się one przeszkodą na drodze do autentycznego rozwoju.

Czy problematyka ekologiczna nie powinna być mocniej obecna w polskim kaznodziejstwie? Kiedy spacerujemy po lasach, widać, jak my, polscy katolicy, degradujemy naturę, dar Boga, urządzając tam wysypiska śmieci.

Właśnie w kontekście tych problemów, o których pani mówi, powstał „Brewiarz ekologa”. Po raz pierwszy ukazał się w 2006 r. i teraz mamy jego drugie wydanie, poszerzone i poprawione. Pisałem go z myślą o kaznodziejach i duszpasterzach, ale także o osobach, które pragną głębiej żyć wiarą w obecność Boga w swoim stworzeniu. Pisałem go z myślą o tych, którzy wędrują po górach i dolinach, wypoczywają nad morzem lub nad jeziorami, prowadzącym gospodarstwa rolne lub hodowlane... Wszystkim tym osobom chciałem dać do ręki przewodnik, który pomoże w odkrywaniu piękna przyrody i obecności w niej Boga. Chciałem uczynić ich wrażliwymi na chwałę, jakie każde ze stworzeń zanosi na cześć swojego Stwórcy.

Ogłoszony w październiku list Episkopatu o ekologii zawiera konkretny wykaz „grzechów ekologicznych”, wymienia np. wyrzucanie śmieci do lasu, bicie zwierząt, marnowanie jedzenia. Mam wrażenie, że bardzo często nie uświadamiamy sobie, że w ogóle w tej dziedzinie grzeszymy...

W tym temacie również pomocnym chce być „Brewiarz ekologa”. Zamieściłem w nim tzw. ekorachunek sumienia czy również rachunek sumienia korzystania z mediów. Ich głównym zadaniem nie jest bynajmniej „tworzenie” listy grzechów, ale uwrażliwianie na sprawy, które dotąd nas nie interesowały lub interesowały w sposób niewystarczający. Wspomniana publikacja chce edukować człowieka i jego sumienie, uczyć go odpowiedzialności za przyrodę i zarazem harmonijnej współpracy z nią dla swojego większego dobra.

Dziękuję za rozmowę.

MD
Echo Katolickie 50/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama