Katyńskie ludobójstwo

Siedemdziesiąt lat temu wymordowano strzałem w tył głowy niemal 22 tysiące polskich jeńców wojennych i więźniów

Siedemdziesiąt lat temu wymordowano strzałem w tył głowy niemal 22 tysiące polskich jeńców wojennych i więźniów. Był to jeden z etapów realizowanej przez Sowietów polityki wyniszczenia polskiej inteligencji.

„Wersalski bękart”

Dla Sowietów od końca I wojny światowej Państwo Polskie było jedynie niechcianym efektem tzw. ładu wersalskiego, przeszkodą na drodze do przeszczepienia rewolucji komunistycznej na zachód Europy. Wojna lat 1919—1920, pakt Ribbentrop—Mołotow (sowiecko-niemiecki podział Polski) i agresja z 17 września 1939 r. były naturalną konsekwencją sowieckich planów podboju Rzeczpospolitej.

Po zajęciu Polski przez Niemców i Sowietów z końcem września 1939 r. obaj okupanci zawarli traktat regulujący przebieg wspólnej granicy. Dołączono do niego dodatkowy protokół, w którym stwierdzono: Obie strony nie będą tolerowały na swoich obszarach żadnej agitacji polskiej, oddziałującej na tereny drugiej strony. Wszelką tego typu agitację będą na swoich terenach likwidować w zarodku i będą informować się wzajemnie o wskazanych dla tej działalności środkach. Konsekwencją tego zapisu stała się m.in. realizowana przez okupantów polityka niszczenia polskich elit.

Zagłada elit

Armia Czerwona rozpoczęła antypolski terror zaraz po przekroczeniu granicy we wrześniu 1939 r. Jego symbolami stały się masowe mordy w Grodnie, Nowogródku i Tarnopolu. Do sowieckiej niewoli dostało się około 230 tysięcy żołnierzy i oficerów oraz co najmniej kilkanaście tysięcy funkcjonariuszy innych służb mundurowych. W wydzielonych obozach Sowieci osadzili oficerów, którzy rekrutowali się z najlepiej wykształconych warstw społecznych.

Jednocześnie rozpoczęto działania zmierzające do unicestwienia elit poprzez masowe represje, w czasie których stosowano zasadę zbiorowej — rodzinnej odpowiedzialności. Sowieckie NKWD rozpoczęło przygotowania do ich deportacji i zsyłek w głąb ZSRR.

Pierwszą przeprowadzono już w lutym 1940 r. Jej ofiarami stali się funkcjonariusze II Rzeczpospolitej z terenów objętych okupacją sowiecką (a więc połowy przedwojennej Polski), m.in. pracownicy służby leśnej i PKP. Przed kolejną falą wywózek wydano dyrektywę, w której pisano: NKWD ZSRR poleca do 15 kwietnia br. deportować do rejonów Kazachskiej SRR na okres 10 lat wszystkich członków rodzin byłych oficerów armii polskiej, policjantów, strażników więziennych, żandarmów, wywiadowców, byłych obszarników, fabrykantów i wysokich urzędników państwowych byłego polskiego aparatu państwowego, przetrzymywanych w obozach dla jeńców wojennych i więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi. Tym samym miała ona objąć rodziny jeńców wojennych i polskich więźniów, które uznano za potencjalnych wrogów komunizmu. Jednocześnie wywieziono urzędników państwowych, działaczy społecznych, nauczycieli, a także funkcjonariuszy służb mundurowych z policji i więziennictwa.

Trzecią falą deportacji, z końcem czerwca 1940 r., objęto Polaków, którzy na byłych ziemiach wschodnich Polski schronili się przed okupacją niemiecką. W maju 1941 r. do azjatyckich republik sowieckich zesłano m.in. pozostałą jeszcze na zaanektowanych przez Sowietów terenach polską inteligencję, ale także rzemieślników czy uchodźców z terenów Polski centralnej. Ogółem w głąb ZSRR zesłano w czasie czterech wielkich deportacji ponad 300 tysięcy osób.

Anatomia zbrodni

Wzięci do niewoli we wrześniu oficerowie Wojska Polskiego zostali osadzeni w obozach w Kozielsku i Starobielsku, natomiast w Ostaszkowie przetrzymywano głównie policjantów, żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, Straży Więziennej, a także wywiadu i kontrwywiadu. Od października 1939 r. przesłuchiwali ich funkcjonariusze NKWD, których zadaniem było rozstrzygnięcie, czy są skłonni do zdrady i czy da się ich wykorzystać do realizacji sowieckich celów politycznych. W marcu 1940 r. nadzorujący sowiecką bezpiekę Ławrientij Beria pisał do Stalina o polskich oficerach: Biorąc pod uwagę, że wszyscy oni są zatwardziałymi, nie rokującymi poprawy wrogami władzy radzieckiej, NKWD ZSRR uważa za niezbędne: (...) — rozpatrzyć [ich sprawy] w trybie specjalnym, z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary — rozstrzelanie. Dodawał przy tym, że sprawy [należy] rozpatrzyć bez wzywania aresztowanych i bez przedstawiania zarzutów, poprzestając na decyzji o zakończeniu śledztwa i akcie oskarżenia. Decyzję zgodną z sugestiami Berii podpisało 5 marca 1940 r. siedmiu członków władz partii komunistycznej, w tym Stalin. Na tej podstawie Beria nakazał zamordowanie Polaków, ubierając tę decyzję w eufemistyczną formę rozkazu o „rozładowaniu” miejsc ich przetrzymywania.

Na mocy rozkazu zamordowano strzałem w tył głowy niemal 22 tysiące oficerów i więźniów. Przetrzymywanych w Kozielsku zabijano w lesie katyńskim. Więźniowie Starobielska ginęli w piwnicach budynku NKWD w Charkowie, a grzebano ich nieopodal wsi Piatichatki. Więzieni w Ostaszkowie byli mordowani w podziemiach budynku NKWD w Kalininie (dzisiaj Twer), pochowano ich koło wsi Miednoje. W tych trzech miejscach zabito i pogrzebano w masowych mogiłach 14 552 osoby. Pozostałych Polaków zabito i pochowano w innych miejscach zachodnich republik sowieckich.

Anatomię zbrodni tak opisywał szef Zarządu NKWD obwodu kalinińskiego Dmitrij Tokariew: Pierwszy raz przywieziono [z Ostaszkowa] 300 ludzi. Okazało się, że za dużo. Noc była krótka i trzeba było kończyć już o świcie. Następnie zaczęto przywozić po 250. Natomiast w komunikacie nadanym przez niemieckie radio, 13 kwietnia 1943 r., podano, że wycofujące się wojska niemieckie odkryły m.in.: (...) dół mający 28 metrów długości i 16 metrów szerokości, w którym znajdowały się ułożone w 12 warstwach trupy oficerów polskich w liczbie 3.000. Byli oni w pełnych mundurach wojskowych, częściowo powiązani i wszyscy mieli rany od strzałów rewolwerowych w tyle głowy.

Dziś trwa polityczny spór o to, czy mord katyński był ludobójstwem. Jednak formuła prawna nie ma znaczenia. Istotne jest to, że znaczna część zamordowanych była oficerami rezerwy. W cywilu byli nauczycielami, lekarzami, przedsiębiorcami, uczonymi... Dokonano zatem masowej zagłady polskiej elity, po to, by nie próbowała ona odbudować niepodległego państwa.

 

Filip Musiał — doktor nauk o polityce, historyk, adiunkt w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum oraz pracownik Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama