Grzech pierworodny? Niektórzy twierdzą, że nie istnieje

Jeśli grzech pierworodny nie istnieje, to problem dobra i zła traci swój bezwzględny punkt odniesienia: człowiek nie ponosi odpowiedzialności za zło moralne, staje się de facto bogiem, który dowolnie może wyznaczać reguły dobra i zła

...Człowiek natomiast, jest bez grzechu, co więcej jest bogiem i nie ponosi żadnej odpowiedzialności za swoje czyny, a ponad to, posiada nieograniczone możliwości i ukryte moce.

Trzeba tylko uwierzyć...uwierzyć w siebie, w potęgę własnego umysłu, wyzwolić się ze złych wzorców myślowych, jak chociażby z ograniczeń wynikających z religijnego wychowania, zastosować odpowiednie techniki, aby wrócić do stanu, niczym nie skażonej, pierwotnej doskonałości.

Często słyszy się, że Kościół Katolicki coś ukrył, zafałszował, czy wymusił. Powstają filmy sensacyjne, zapierające krew w żyłach, gdzie „szlachetni” bohaterowie walczą z narażeniem życia o jakąś skrywaną od wieków przez Kościół „prawdę”. Wszystko to oczywiście dla dobra ludzkości.

Przewija się pragnienie powrotu do tego co było kiedyś, kiedy człowiek był doskonały, nie wypaczony przez „nieodpowiedni” sposób myślenia, „niewłaściwe” wychowanie, „złe” nawyki i „zgubne” idee itp.

Co to takiego, ten stan, niczym nie skażonej, pierwotnej doskonałości?

Czyżby chodziło o Raj?

To cudowne miejsce i czas, kiedy człowiek był w pełnej harmonii z Bogiem, otaczającym go światem, przyrodą i samym sobą?

A jeżeli tak? To co się stało, że ten stan szczęśliwości się skończył, dlaczego nie trwa wiecznie? Jeżeli grzech pierworodny nie istnieje, to szczęście Raju powinno trwać nadal.

Jedno jest pewne, akurat w tym przypadku, nie jest to winą Kościoła Katolickiego, który jeszcze wtedy nie istniał.

A tu co? Raju już nie ma. Człowiek znalazł się na ziemi.

I co dalej?

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozpoczął niczym nie skażone i niczym nie zmącone „boskie” życie i tak jak na boga przystało kontynuował stan szczęśliwości z Raju.

A jak radzi sobie człowiek na ziemi?

Nie najlepiej. Zaczyna, od czego? Od grzechu i to najcięższego.

Już w drugim pokoleniu brat zabija brata.

Kilkanaście pokoleń później - „niegodziwość ludzi na ziemi” była tak duża, że Bóg żałował, że stworzył ludzi na ziemi, i zasmucił się. Wreszcie Pan rzekł: «Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki powietrzne, bo żal mi, że ich stworzyłem». Rdz. 6, 7
Złe uczynki ludzi, Bóg karze potopem. Ocala jedynie rodzinę Noego.

Kilkanaście pokoleń później można by powiedzieć, że sytuacja powtarza się. „Pan rzekł: Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich [mieszkańców] są bardzo ciężkie”. Rdz. 18, 20

Zepsucie moralne w Sodomy i Gomory było tak duże, że nie znalazło się w nich, nawet dziesięciu sprawiedliwych, wytargowanych od Boga przez Abrahama, dzięki którym Bóg przyrzekł miasta te ocalić.

Na czym więc polega „bezgrzeszność” boskiego człowieka? Jak widać nie na unikaniu grzechu. Czyżby na bezkarności? Na nie dostrzeganiu zła?

Jeżeli grzech nie istnieje, to jak nazwać to zło, które działo się wtedy i teraz go pełno na świecie?

Grzech, niestety, istnieje, tylko...

...że przyznanie się do grzechu jest bardzo trudne. Przyznać się do grzechu to tak jakby przyznać się do własnej słabości a na to, nie każdy potrafi się zdobyć. Obnażyć własną słabość to jest tak trochę, jak przejść przez ucho igielne, aby to zrobić, trzeba uniżyć się, upokorzyć, zaprzeć się samego siebie, a to boli.

Tak, ale jest to konieczne, ponieważ, tylko wtedy, kiedy zwyciężymy samych siebie, można zacząć prawdziwe życie z Bogiem i w Bogu i zawalczyć o prawdziwą BOSKOŚĆ. Dopiero teraz zaczniemy poznawać prawdziwych...”samych siebie w świetle Boga. Tylko w tym świetle możemy poznać siebie, możemy też zrozumieć, co jest w nas złe, a tym samym zobaczyć, co trzeba odnowić, przemienić. Tylko w świetle Boga poznajemy się nawzajem i widzimy prawdziwie całą rzeczywistość”. [„Chrześcijaństwo nie jest ideą, filozofią czy teologią, ale sposobem życia, miłością”. — rozważanie Ojca Świętego na rozpoczęcie Synodu Biskupów poświęconego Afryce. 5 X 2009.]

Aby zaprzeć się samego siebie, potrzeba duchowej dojrzałości i odwagi.

Jeśli nie uznamy grzeszności człowieka, jako zerwania relacji z Bogiem, nie zrozumiemy życia, tego co nas spotyka, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. A życie nasze stanie się iluzją.

Skąd wziął się grzech?

Skoro wszystko co stworzył Pan Bóg było bardzo dobre?

I pomyśleć, że wszystko zaczęło się w niebie. Lucyfer został stworzony przez Boga, też jako dobry i piękny Anioł a jego imię oznacza „niosący światło” i to niesienie światła dla ludzkości było jego misją, której nie spełnił. Wypowiedział posłuszeństwo Bogu. Jego miłość własna, chęć równania się z Bogiem, jego pycha była tak duża, że odrzucił prawdziwą Miłość.

On widział Boga i Jego Majestat i nie miał wątpliwości, czy rozterek, nie musiał wierzyć, on WIDZIAŁ i WIEDZIAŁ, że Bóg istnieje i była to świadoma decyzja jego woli i rozumu. On wybrał zło.

W wyniku nieposłuszeństwa, został strącony na ziemię, gdzie pociągnął za sobą wszystkich zbuntowanych aniołów.

Bezsilny wobec Boga, pragnie ze wszystkich sił zawładnąć człowiekiem a przede wszystkim jego duszą. W ten to oto sposób, przez człowieka, walczy z Bogiem.

Staje się jego śmiertelnym wrogiem.

Posługuje się całą swoją inteligencją i sprytem, robi wszystko, aby przeszkodzić człowiekowi w jego zbawieniu.

Szatan, to nie jest abstrakcja, to konkretny duch i to w liczbie bardzo, bardzo mnogiej, który wypowiedział wojnę człowiekowi.

Prawa autorskie grzechu pierworodnego należą do niego.

Z gotowym pomysłem przychodzi do Raju. Wie, co jest najcenniejsze dla człowieka i głównym celem jego ataku jest zerwanie więzi łączącej człowieka z Bogiem.

Od czego zaczyna?

Od zafałszowania i zniekształcenia obrazu Boga.

Kłamstwo, oszczerstwo, wypaczenie prawdy, zasianie ziarna zwątpienia, czasami wystarczy jedno słowo, znak zapytania, a nawet, niewinne z pozoru, uniesienie brwi.

Jest mistrzem kłamstwa i półprawdy.

„On to rzekł do niewiasty: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” Rdz. 3, 1b

Nie, to nie jest prawdą. Bóg tak nie powiedział, ale raz usłyszane kłamstwo zaczyna kiełkować. Wkrada się zwątpienie:...a może Bóg ukrył coś przed nami? ...Nie, niemożliwe...a może jednak?...nie powiedział nam całej prawdy?...To, co najlepsze zachował dla siebie?...itd.

Ziarno zwątpienia zostaje zasiane, autorytet Boga podważony.

I oto chodziło.

Grunt jest dobry, czas na następny stopień kuszenia,

Teraz trzeba stworzyć iluzję, roztoczyć wizje fałszywego dobra i skupić na nim całą uwagę człowieka i odwracać ją stale od tego, co jest dla niego najważniejsze.

Jednym słowem czas na „reklamę”.

...„otworzą się wam oczy” Rdz. 3, 5... to jest obietnica i zachęta do otwarcia się. Otwarcia się na wszystko co „nowe” na nowe teorie, nauki, nowe możliwości, doskonalenia, umiejętności, rozszerzenie świadomości, tajemnice, sensacje, na coś lepszego, na coś więcej i więcej...

„...i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” Rdz. 3,5

Tu już zaczyna być widać konkretne korzyści. Można je nieomalże dotknąć ręką, zacząć marzyć, snuć plany, kalkulować. Tak, to coś dla mnie.

Pożądanie

Pismo Święte nie podaje jak długo Adam i Ewa przebywali w Raju, ale czy to nie dziwne, że właśnie teraz, „dzięki” wężowi ...”niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy” Rdz. 3, 6 Chciałaby zakrzyknąć:...naprawdę otworzyły mi się oczy...jak to się stało, że nie zauważałam wcześniej tego drzewa, zapomniałam o jego istnieniu....a teraz?.. już inaczej na wszystko patrzę...zakazane?...już nie...ha, ha, to musi być prawda.

Zacierają się gdzieś i gubią przykazania...przeskalowuje się sumienie...to takie piękne i wspaniałe a więc nie może być złe.

I tak iluzja staje się jedyną prawdą. Kłamstwo zostaje przyjęte za prawdę.

Na zauroczenie iluzją, najbardziej podatni są ci, którzy nie zadbali wcześniej o to, aby gruntownie poznać prawdę o Bogu. To chrześcijanie „tacy sobie”, którymi przy odrobinie sprytu i złej woli, można doskonale manipulować, wmówić wszystko co się chce a nawet wystawić na śmieszność, co często zdarza się to na czatach.

Są wspaniałym łupem dla sekt, abstrakcyjnych ideologii, czy wszelakich świeżych, jak chrupiące bułeczki, nowopowstałych zborów.

Najlepszy moment na trzeci etap kuszenia:

Kreowanie „bożka.

...„tak jak Bóg” Rdz. 3, 5.... Możesz być jak Bóg ...należy ci się.....zasługujesz na to ...jesteś wspaniały, lepszy od innych...zasługujesz na coś więcej...pozwól sobie...diabeł podpowiada, naprowadza, dzieli, rozdziela i czeka. Jest cierpliwy.

A ty? Masz iść dalej, coraz dalej, przekroczyć granice twojego bezpieczeństwa, te ustanowione dla twojego dobra przez Boga, uwierzyć w siebie, w swoją moc... przekraczać samego siebie, ale w kierunku ciemności...pójść za daleko. Tam, skąd trudno jest zawrócić.

Dokonują się wybory, zapadają decyzje, często te najbardziej tragiczne, bo nie w pełni świadome, wymanipulowane, ale także te pewne siebie, wyzwolone, kiedy człowiek chce być bogiem i „tańczy” przy akompaniamencie Lucyfera, odtwarzając i powtarzając scenę, która rozegrała się bardzo dawno temu, z tą różnicą, że teraz, to on człowiek a nie szatan występuje w roli głównej i mówi swojemu Stwórcy, NIE.

Rozprawia się za to, i to bardzo dużo, o miłości, ale „ta miłość” ma inne wzorce i wartości. Jest to miłość zapatrzona w siebie, w swoje ego. Tutaj nie ma miejsca dla bliźniego, czy słabszego.

Zapatrzona w siebie „ ta miłość” ma prawo spakować walizkę i wyjść z domu w środku nocy, zostawiając męża i śpiące dzieci, bo ONA musi się zrealizować. To co ma, choćby bardzo wiele, już JEJ nie wystarcza...dla NIEJ to za mało...ONA, zasługuje na coś więcej.

Wolno też JEJ nie dostrzegać malusieńkiego życia poczętego w łonie, bo „ta miłość” może wszystko...i wszystko JEJ wolno.

Otwarcie oczu — poznanie prawdy.

Jest to moment, który wcześniej, czy później, ale przychodzi.

Tylko, że prawdziwe otwarcie oczu, to poznanie Prawdy a nie iluzji. Prawdy aż do bólu. Tutaj nie ma już żadnych wątpliwości. Opadają łuski z oczu. Nagle człowiek widzi, że został oszukany...to nie miało być tak...a ja myślałem...ja tylko chciałem...nie, to niemożliwe.

Widzi za sobą spalone mosty, widzi też diabła i jego strategię. Już wie, że dał się zwieść. Patrzy na to, co stracił i dopiero teraz z przerażającą jasnością i przenikliwością zauważa wszystko to, czego wcześniej nie dostrzegał.

Stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, Adam i Ewa żyli w ciągłej komunii z Bogiem. Jako stworzenia, nie mogli być już hojniej przez Boga obdarowani, mieli wszystko co można było tylko mieć. Szatan nie miał im nic do ofiarowania, oni już byli jak bogowie. Być może, miało to dla nich wartość miski soczewicy Ezawa.

Wyciągnęli rękę po coś...jeszcze więcej...ale jak to w konszachtach z diabłem bywa, nie dość, że nie dostali niczego „więcej”, to jeszcze utracili to, co mieli.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama