• Echo Katolickie

Która z taką czułością na nas spoglądasz…

Jej obraz kojarzy większość z nas. Uważany jest nawet za jeden z najbardziej znanych i kochanych wizerunków Maryi na świecie. Nic w tym dziwnego, bo od wieków nieustannie pomaga ludziom w codziennych troskach i kłopotach, ale przede wszystkim prowadzi ich drogą wiary.

Patronka rekordowej liczby parafii 

W Polsce wezwanie Matki Bożej Nieustającej Pomocy posiada ponad 140 kościołów, z czego w diecezji siedleckiej trzy: w Radzyniu Podlaskim, Maniach i Starym Opolu. Równie popularny jest Jej obraz, który znajduje się nie tylko w wielu świątyniach, ale i domach. Wizerunek ten od lat wygrywa w rankingach prezentów z okazji chrztu, Komunii św., ślubu czy na nowe mieszkanie. Jednak niewiele osób wie, że skomplikowane dzieje ikony Matki Bożej Nieustającej Pomocy mogłyby stanowić scenariusz filmu przygodowego.

Greckie pochodzenie, włoska historia

„Historia ikony czczonej dziś jako Matka Boża Nieustającej Pomocy tkwi w mrokach legendy. Nie wiadomo, skąd pochodzi, kiedy powstała ani kto jest jej autorem” – mówi pochodzący z Siedlec redemptorysta o. dr Marek Kotyński, który w latach 1994-2001 był kustoszem rzymskiego sanktuarium MBNP. 

„Pierwsze wzmianki pojawiają się dopiero w XV w. Według nich obraz został wykradziony przez pewnego kupca z sanktuarium na Krecie i przewieziony okrętem do Rzymu. Gdy życie pasażerów znalazło się w niebezpieczeństwie z powodu gwałtownej burzy, niezwykła pomoc Matki Bożej ocaliła podróżników od zagłady. Po przybyciu do Rzymu cudowna ikona została umieszczona w starożytnym kościele św. Mateusza na Wzgórzu Eskwilińskim, między bazylikami Matki Bożej Większej i św. Jana na Lateranie, gdzie przez dwa wieki ożywiała pobożność wiernych. Kroniki kościoła wspominają, iż stało się tak dzięki sześcioletniej córce kupca. Zwierzyła się ona swojej matce i babci, że przyśniła się jej Matka Boża i nakazała przeniesienie ikony właśnie do świątyni pod wezwaniem św. Mateusza. W czasie rewolucji francuskiej została ona spalona. Jednak zakonnicy, uciekając, uratowali obraz i zabrali go do malutkiego kościółka Santa Maria in Posterula nad Tybrem. Wizerunek najpierw umieszczono w ołtarzu bocznym, a następnie za klauzurą, praktycznie zapominając o ikonie” – opowiada.

Gdy w drugiej połowie XIX w. w pobliżu ruin bazyliki św. Mateusza redemptoryści zbudowali kościół św. Alfonsa, zaczęli szukać tego słynącego cudami wizerunku. Ktoś powiedział im bowiem, że w świątyni, która znajdowała się tam wcześniej, czczony był obraz MBNP. 

„Udało się go odnaleźć po tym, jak na kazaniu w kościele św. Ignacego Loyoli w Rzymie pewien jezuita zapytał wiernych, czy przypadkiem nie wiedzą, gdzie może znajdować się cudowna ikona. W Eucharystii uczestniczył o. Michał Marchi, który przypomniał sobie, że jako mały ministrant widział obraz w jednej z kaplic w Santa Maria in Posterula. Wskazówki o. Marchiego okazały się nieocenione. Wizerunek odzyskano. Następnie został on oddany do konserwacji polskiemu malarzowi Leopoldowi Nowotnemu” – przytacza dzieje obrazu o. Kotyński.

Redemptoryści poprosili ówczesnego papieża Piusa IX, aby podarował cudowny obraz do ich nowej świątyni. Papież zgodził się i 26 kwietnia 1866 r. ikonę wniesiono w uroczystej procesji do kościoła św. Alfonsa na Eskwilinie przy Via Merulana 31. 

„Zdarzyły się wtedy kolejne dwa cuda. Powierzając ikonę zgromadzeniu redemptorystów, Pius IX wyraził pragnienie, aby rozpowszechniono ją na całym świecie. Już kilka miesięcy po tym wydarzeniu pierwsze kopie powędrowały na różne kontynenty, dlatego uważa się, że ikona MBNP jest dziś najbardziej rozpowszechnionym w świecie obrazem maryjnym” – podkreśla kapłan.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Pierwsze ikony MBNP trafiły do Polski prawdopodobnie za sprawą redemptorysty, wielkiego misjonarza, a dziś sługi Bożego – o. Bernarda Łubieńskiego. 

„Sprowadził on z Rzymu setki kopii cudownego obrazu, który polscy wierni bardzo pokochali. Natomiast nabożeństwo – ku zdumieniu wielu – powstało w latach 20 w Stanach Zjednoczonych, dokładnie w St. Louis. Zaczął je organizować redemptorysta o. Andrew Brown. Wierni składali pisemne prośby i podziękowania za wstawiennictwem Matki Bożej” – przypomina o. M. Kotyński, wyjaśniając, że dzisiaj nowenna ta nazywana jest nieustanną, ponieważ odprawia się ją w określony dzień tygodnia, najczęściej w środę, przez cały rok. 

„Podczas nabożeństwa najpierw zwracamy się do Maryi w Modlitwie rzymskiej, później słuchamy słowa Bożego, a następnie odczytywane są podziękowania i prośby. Po nich zgromadzeni wypowiadają wspólne wezwania, mogą też wcześniej wysłuchać okolicznościowej homilii. Modlitwa rzymska to wezwanie wielkiej pokory i ufności. Zaczyna się od szczerego wyznania: «Nie liczę na moje zasługi ani na moje dobre uczynki, ale tylko na nieskończone zasługi Pana Jezusa i na Twoją niezrównaną miłość macierzyńską». Dzisiaj to nabożeństwo trochę osłabło w niektórych parafiach, gdyż czasem jest odprawiane rutynowo” – 15 minut przed Mszą św. Tymczasem w nowennie tej najważniejsze jest słowo Boże i szczera osobista modlitwa” – podkreśla redemptorysta.

Moc modlitwy

Często można spotkać się z określeniem, że Nowenna do MBNP to modlitwa cudowna. 

„Z pewnością za przyczyną MBNP w różnych Jej sanktuariach wydarzyły się tysiące cudów” – nie ma wątpliwości redemptorysta. „Pierwszy udokumentowany historycznie cud, miał miejsce już podczas wspomnianej procesji, 26 kwietnia 1866 r. Gdy wierni z obrazem znajdowali się na ulicy Merulana, w oknie pewnej kamienicy, na pierwszym piętrze, pojawiała się młoda kobieta z umierającym dzieckiem na ręku. Krzycząc, błagała: «Matko Najświętsza, uzdrów je albo zabierz ze sobą do raju». Maryja wysłuchała tej bolesnej modlitwy i maluch jeszcze tego samego dnia poczuł się lepiej. Matka natomiast, w podziękowaniu za uzdrowienie, kazała zamurować okno, w którym dokonał się cud, i w miejsce to wstawiła podarowany jej przez przełożonego generalnego oo. redemptorystów o. Maurona obraz MBNP. Do dziś tam, jakieś 100 m od rzymskiego sanktuarium, pali się przed wspomnianym wizerunkiem Maryi wieczna lampka” – mówi kapłan, przyznając, że podczas swojej siedmioletniej posługi w sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Rzymie słyszał o wielu łaskach uzyskanych za wstawiennictwem MBNP. Oo. redemptoryści zbierali wszystkie świadectwa, które napisano w najróżniejszych językach, bo do MBNP przybywają pielgrzymi z całego świata: od afrykańskiego Burundi po Grenlandię, od anglikanów po maronitów, a nawet z Bliskiego Wschodu.

O. Markowi zapadła w pamięć szczególnie jedna historia. Pewnego wieczoru, gdy zamykał kościół, przyszła rodzina. Okazało się, że to Irlandczycy. 

„Poprosili, bym otworzył kościół. Zgodziłem się. Małżonkowie gorąco modlili się przed ikoną. Następnie mężczyzna wyciągnął wypłowiałą i zniszczoną książeczkę – modlitewnik do Matki Bożej Nieustającej Pomocy po angielsku. Opowiedział mi historię swojego ojca, który podarował go synowi, twierdząc, iż tylko dzięki codziennej Nowennie do MBNP nie stracił nadziei i przeżył Auschwitz. Nawet nie wiedziałem, że Irlandczycy również byli więzieni w tym hitlerowskim obozie. To było duże przeżycie, bo ten człowiek po raz pierwszy w życiu przyjechał do Rzymu specjalnie po to, by osobiście pomodlić się przed oryginalną ikoną MBNP. Jego tata, znajdując się na łożu śmierci, opowiedział synowi tę historię i poprosił, by pojechał do Wiecznego Miasta i stanął przed cudownym obrazem. Pamiętam, że tego wieczoru wraz z irlandzką rodziną długo jeszcze klęczałem w ciszy przed obliczem MBNP” – opowiada redemptorysta, wyznając, iż jemu ten wizerunek Maryi również jest szczególnie bliski.

To Ona mnie znalazła

„Przedziwne, jak Pan Bóg układa ludzkie życie, jak krzyżuje ścieżki. Dopiero po pewnym czasie człowiek to dostrzega. Tak było także w moim przypadku” – zdradza o M. Kotyński. „Moja druga mama pochodzi z Lubelszczyzny, gdzie w latach wczesnego komunizmu doszło do niezwykłych wydarzeń. Znajdujące się w domach, m.in. u moich dziadków, oleodruki z wizerunkiem MBNP zaczęły się «odnawiać». Polegało to na tym, że w kilku przypadkach kolory farby drukarskiej na papierze obrazu stały się jak nowe, zaczęły świecić jakby nowym blaskiem. Komunistom to było, oczywiście, nie na rękę. Za rozpowszechnianie zabobonów mój dziadek trafił na dwa miesiące do więzienia na zamku w Lublinie. Babcia także została aresztowana” – mówi.

Historię tę o. M. Kotyński poznał dopiero, kiedy trafił do seminarium. Tam również zobaczył obraz MBNP i od razu bardzo mu się spodobał. Zaczął też interesować się ikonami. Wraz z kolegami z roku postanowił opracować książeczkę z Nowenną do MBNP. Młodym klerykom zależało, by pokazać, że pobożność maryjna wypływa z samej ikony, która jest namalowaną Ewangelią. 

„Potem, gdy trafiłem na studia do Rzymu, w kościele przy domu generalnym mojego zgromadzenia zakonnego, gdzie mieszkałem, właśnie przy Via Merulana, znajdował się oryginał ikony MBNP. A po nagłej śmierci proboszcza ojciec generał zaproponował mi, bym został kustoszem sanktuarium MBNP. Kiedy analizuję te wydarzenia, dochodzę do wniosku, że to nie ja zainteresowałem się ikoną MBNP, ale Matka Boża zainteresowała się mną. Tak jakby Maryja mnie znalazła. Zresztą nieustannie odczuwam Jej opiekę” – puentuje redemptorysta.

DY
Echo Katolickie 35/2022

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama