Wstęp do Kościoła: czym jest wiara?

O co właściwie chodzi w Kościele? Dlaczego na proste pytania słyszymy ciągle tak skomplikowane odpowiedzi? Czy nie można tego powiedzieć tak po prostu, żeby wszyscy zrozumieli?

Dlaczego kwestie wiary muszą być tak skomplikowane? Czemu na lekcjach religii zamiast dowiedzieć się, jak nawiązać żywą relację z Bogiem musimy uczyć się na pamięć dziesiątków rozmaitych katechizmowych definicji i zestawień? W tej (2) części cyklu spróbuję pokazać, czym jest wiara i dlaczego jest jednocześnie czymś bardzo prostym oraz niezwykle złożonym.

Człowiek nie zadowala się tym, co ma i co widzi. Zawsze pragnie czegoś więcej. Brzmi to jak truizm, jak banał — a jednak nie jest banałem. Na tym pragnieniu opiera się cały przemysł reklamowy. Zawsze możesz mieć więcej, doświadczyć więcej, robić coś lepiej, łatwiej, szybciej, być kimś więcej, niż obecnie. Gdyby nie było w nas tego pragnienia „ciągle więcej” i „ciągle lepiej”, reklamy nie wywierałyby na nas żadnego wpływu. Warto zadać sobie pytanie: skąd bierze się to pragnienie? Dlaczego — w odróżnieniu od całego świata przyrody, człowiekowi nie wystarcza proste zaspokojenie potrzeb biologicznych (wliczając w to także potrzeby emocjonalne)?

Niezależnie, jak odpowiemy na to pytanie, niemal wszyscy zgodzimy się chyba z tym, że człowiek nie jest po prostu częścią świata przyrody, ale — że, będąc częścią świata materialnego, jednocześnie go przerasta. Wewnętrzny głód, który jest częścią naszego człowieczeństwa, nie da się sprowadzić do czystej biologii. Negacja tego faktu byłaby jakimś skrajnym cynizmem, zaprzeczeniem wszystkiego, co ludzie postrzegają jako wartościowe. Czy jednak uznając to pragnienie, nie sądzimy jednocześnie, że jest ono czymś złudnym, pozbawionym możliwości ostatecznego spełnienia? Tak zdają się myśleć ludzie, którym brakuje wiary. W swoim wierszu „Koniec wieku XIX” Kazimierz Przerwa-Tetmajer zauważa, że wobec pytań o sens i cel życia, człowiek pozostaje bezradny — nie pomaga ani przeklinanie losu, ani ironizowanie, ani wzgarda, ani rozpacz, ani walka, ani rezygnacja, ani filozofowanie, ani ciągle nowe doznania:

Użycie? Ależ w duszy jest zawsze coś na dnie,
co wśród użycia pragnie, wśród rozkoszy żąda.
Cóż więc jest? Co zostało nam, co wszystko wiemy,
dla których żadna z dawnych wiar już nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
człowiecze z końca wieku? ... Głowę zwiesił niemy.

Gdyby zgodzić się z poetą, trzeba by uznać, że bycie człowiekiem oznacza jakąś wielką tragedię: ciągły głód, nienasycenie, poczucie bezsensu. Mądrzy filozofowie nazywają to „pustką egzystencjalną”. Myślę, że niezależnie, czy uważamy się za filozofów, czy za prostych zjadaczy chleba, w zasadzie wszyscy doświadczamy w życiu tej pustki. Jednych pcha ona ku ciągle nowym wrażeniom (zakupy, podróże, przypływ adrenaliny, doznania seksualne), innych ku ciągłej aktywności, która pozwala przestać myśleć o pustce, jeszcze innych prowadzi do życiowej rezygnacji, która może skłaniać ku używkom — alkoholowi, narkotykom czy nawet prowadzić do samobójstwa.

Są wreszcie ci, których pragnienie zapełnienia pustki prowadzi do poszukiwań religijnych. Myślę, że zdecydowana większość ludzi w jakimś stopniu zalicza się do tej grupy. Dla jednych poszukiwania te oznaczają chwilę zadumy przy okazji świąt czy w trudnych sytuacjach życiowych, takich jak choroba lub czyjaś śmierć. Te momenty zadumy są jednak szybko zagłuszane przez pęd życia, albo — co gorsza — przez telewizję, Facebooka czy inne media, pozwalające zrezygnować z własnego myślenia, podając nam gotowe cudze myśli i obrazy. Osoby, u których pęd życia czy natłok treści medialnych nie zdołał zagłuszyć pytań i pragnień religijnych, mogą również wpaść w dwie pułapki: religijny intelektualizm albo religijną „doznaniowość”. Intelektualizm oznacza, że tak dobrze opracuję w swoim umyśle pytania ze sfery religijnej, że przestaję widzieć potrzebę relacji z żywym Bogiem. Doznaniowość, czyli poszukiwanie religijnych wrażeń oznacza zaś, że zamiast spotkać się z Bogiem, szukam przeżyć i emocji — czy to w różnych duchowościach wschodu, czy w elementach chrześcijaństwa takich jak pielgrzymki, grupy modlitewne czy ruchy kościelne.

Pytając o wiarę, tak czy inaczej, musimy w końcu dotrzeć do fundamentalnego pytania: komu lub czemu wierzę? Czy wierzę w jakieś konstrukcje własnego umysłu, czy wierzę własnym doznaniom i emocjom? Czy pozwalam, aby moje poglądy kształtowały rozmaite media i autorytety? Czy nie próbuję wewnętrznej pustki egzystencjalnej zapełniać byle czym?

Niezależnie, jaką drogą podążasz: czy jest to ścieżka prowadząca przez aktywizm, pęd życia, czy przez zgiełk masmediów, czy przez religijny intelektualizm albo przez głód wrażeń religijnych, pytanie o wiarę zawsze jest pytaniem podstawowym. Komu wierzysz? Swoim emocjom? Swojemu umysłowi? Autorytetom? Mediom?

Od tego, komu (lub czemu) wierzysz zależy całe twoje życie. Jeśli sądzisz, że twoje życie jest oparte na mocnych podstawach, bo wierzysz nauce lub wybitnym myślicielom, polecam lekturę dwóch książek: Bill Brysona „Krótka historia prawie wszystkiego” oraz Paula Johnsona „Intelektualiści”. W pierwszej z nich autor ukazuje historię rozwoju nauki i życie wybitnych naukowców. Myślę, że wystarczająco skutecznie rozwiewa mit o naukowcach jako kimś, kto kieruje się zasadami obiektywizmu i pokazuje, jak bardzo chwiejna jest sama nauka: dzisiejsza prawda staje się jutrzejszym kłamstwem, zwalczanym z olbrzymią zaciekłością. W drugiej Johnson prezentuje sylwetki kilkunastu wielkich autorytetów intelektualnych z różnych dziedzin. Okazuje się, że wbrew głoszonym przez siebie ideałom, żyli życiem nikczemnym, zupełnie nieprzystającym do tego, czego uczyli innych.

Jak bardzo odmienne jest życie tych, którzy zamiast nauce czy pięknym teoriom intelektualnym, po prostu uwierzyli Bogu. Życie świętych (po raz kolejny zachęcam do lektury ich życiorysów, byle nie tych przesłodzonych!) pokazuje, że w ich życiu sprawdziło się to, w co uwierzyli. Słowo Boże nie jest bowiem jedną z wielu utopijnych teorii, nie jest tymczasową hipotezą naukową, ale jest właśnie Słowem Boga — tego, który jest projektantem i autorem całego naszego świata, z nami włącznie. Słowo Boga — zawarte w Biblii i w nauczaniu Kościoła — jest słowem żywym. Jest to słowo, które potrafi przemieniać myślenie, nakierowywać je na właściwe tory. Nie da się go zamknąć w jakichś teoriach teologicznych. Jeśli chcesz poznać Boga, nie studiuj teologii. Otwórz Biblię — zacznij ją czytać, prosząc jednocześnie jej Autora, aby przemówił do twojego serca, aby to, co jest jej treścią nie pozostało tylko na poziomie gramatyki i słów, ale aby dotarło do twojego wnętrza.

Wróćmy do pytania zadanego na początku: dlaczego musimy się uczyć rozmaitych katechizmowych definicji i zestawień? Powiedzmy uczciwie: kto z pamięci potrafi natychmiast wymienić wszystkie „grzechy cudze”, „grzechy przeciw Duchowi Świętemu”, „grzechy wołające o pomstę do nieba” albo podać definicję wiary według Soboru Watykańskiego I? Wszystkie te definicje i zestawienia są pomocne, ale nie są czymś podstawowym. Święci, mający na co dzień żywą relację z Bogiem, nawet jeśli nie mieli żadnego wykształcenia teologicznego, zadziwiają teologów głębią i trafnością wiedzy na temat Boga. Jako przykłady wystarczy podać św. Katarzynę ze Sieny, prostą tercjarkę dominikańską, uznaną Doktorem Kościoła, podobnie jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus lub św. Faustynę Kowalską, „sekretarkę Bożego Miłosierdzia”.

Ostatecznie więc kwestia wiary (lub niewiary) sprowadza się do tego, komu wierzę. Czy wierzę swojemu własnemu intelektowi lub intelektowi różnych ziemskich autorytetów? Czy wolę raczej wierzyć temu, którego myśli przekraczają wszelką ludzką wiedzę i mądrość? Jak pisze prorok Izajasz:

Jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi. Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. (Iz 55,9-11)

Mówi o tym także Katechizm:

Ponieważ nasze poznanie Boga jest ograniczone, ograniczeniom podlega również nasz język, którym mówimy o Bogu. Nie możemy określać Boga inaczej, jak tylko biorąc za punkt wyjścia stworzenie, i to tylko według naszego ludzkiego, ograniczonego sposobu poznania i myślenia. (...) Bóg przewyższa wszelkie stworzenia. Trzeba zatem nieustannie oczyszczać nasz język z tego, co ograniczone, obrazowe i niedoskonałe, by nie pomieszać „niewypowiedzianego, niepojętego, niewidzialnego i nieuchwytnego” Boga z naszymi ludzkimi sposobami wyrażania. Słowa ludzkie pozostają zawsze nieadekwatne wobec tajemnicy Boga. (KKK 40, 41)

Gdyby ludzkim umysłem dało się „opanować” słowo Boga, to Bóg nie byłby Bogiem — byłby tylko przedmiotem naszych myśli. W tym cały szkopuł. Wiara to rzecz niesłychanie prosta: po prostu wierzę Bogu i pozwalam, aby Jego słowo docierało do mojego serca, przemieniając mnie od środka, tak jak deszcz, który użyźnia ziemię. Nigdy jednak nie zdołam opanować słowa Bożego moim intelektem, zawsze będzie mnie przerastać, zawsze będzie mnie frapować. Każda „teologiczna” odpowiedź będzie rodzić kolejne pytania. I to jest dowód na to, że jest to faktycznie Słowo Boga — proste samo w sobie, a jednocześnie nieuchwytne dla naszego rozumu. W odróżnieniu od wszelkich ludzkich teorii, różnych „-izmów”, które można sobie przyswoić i opanować. I które po pewnym czasie zastępowane przez kolejne „-izmy”.

Jeśli więc pragniesz nawiązać prawdziwą relację z Bogiem, poznać Go jako żywego Boga, a nie tylko jako emocjonalne przeżycie czy jedną z wielu koncepcji przewalających się przez twój umysł, jest tylko jeden sposób. Uwierzyć i pozwolić, aby Jego Słowo dotarło do Ciebie. Wtedy wszelkie katechizmowe sformułowania zajmą właściwe sobie miejsce: pomogą uporządkować na poziomie intelektualnym to, co już stało się faktem w twoim sercu. Nigdy odwrotnie — nie ma sensu porządkować czegoś, czego nie ma.

Wprowadzenie do Kościoła:
Część pierwsza

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama