Więcej „miłosierdzia” dla chrzestnych czy jasne kryteria?

Nie sądzę, aby problem chrzestnych transseksualistów był częsty w Polsce. W polskich warunkach na pewno konieczny byłby komunikat, czy wolno dopuszczać do funkcji chrzestnego osoby żyjące w związku niesakramentalnym – zwraca uwagę felietonista Opoki, ks. Tomasz Jaklewicz.

Coraz trudniej o chrzestnych. Wiedzą o tym doskonale duszpasterze oraz  rodzice dzieci, które przychodzą na świat. Brakuje osób, które spełniają kryteria pozwalające pełnić tę funkcję. Przypomnijmy, że według Prawa Kanonicznego osoba taka powinna mieć 16 lat, przy czym proboszcz może ze słusznej przyczyny dopuścić osobę młodszą. Kandydat na chrzestnego powinien być katolikiem, bierzmowanym, który przyjął już Sakrament Najświętszej Eucharystii oraz prowadzi życie  zgodne z wiarą i odpowiadające funkcji, jaką ma pełnić.

Episkopat Polski wydał Instrukcję dotyczącą chrztu w 1975 roku. Jest w niej m.in. zapis, który daje pewne istotne uszczegółowienie, a mianowicie:

„nie wolno dopuszczać do pełnienia tej funkcji (chrzestnych) osób żyjących w niesakramentalnym związku małżeńskim oraz młodzieży nie uczęszczającej na katechizację”.

„Elastyczna” praktyka duszpasterska

W praktyce w Polsce wygląda to tak, że osoby, które zostały poproszone przez rodziców o pełnienie funkcji chrzestnego, muszą udać się do proboszcza swojej parafii i poprosić o stosowne zaświadczenie. Problem w tym, że duszpasterz zwłaszcza w wielkim mieście najczęściej widzi taką osobę po raz pierwszy w kancelarii i nie jest w stanie rozeznać, czy spełnia ona wymienione warunki. Osobiście jako proboszcz stawiam w takiej sytuacji pytanie o to, czy dana osoba żyje w sakramentalnym związku małżeńskim i czy uznaje się za osobę wierzącą i praktykującą. Patrzę jej głęboko w oczy i ufam w szczerość deklaracji. Na podstawie takiej rozmowy wydaję dokument. Pytam także o bierzmowanie, ale przyznam, że nie mam serca gonić tej osoby do innej parafii po dokument potwierdzający przyjęcie tego sakramentu.

Z kolei udzielając chrztu, proszę chrzestnych o zaświadczenia. I tu spotkałem się z sytuacją, w której dokument uprawniający do bycia chrzestnym miała osoba żyjąca w związku niesakramentalnym. Chrztu udzieliłem i chrzestnych uznałem, choć miałem dużo wątpliwości. Niedawno podczas kurialnego szkolenia w mojej diecezji księża zostali zachęceni do elastyczności w kwestii chrzestnych. Była to w istocie zachęta do nierespektowania zapisu Instrukcji KEP z 1975 roku w duchu bardziej „miłosiernego” podejścia. Zapytałem, czy ta Instrukcja jeszcze obowiązuje, ale nie otrzymałem odpowiedzi.

Tu i ówdzie zdarza się, że księża proponują osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych bycie tzw. świadkiem chrztu.

To jednak jest wprost przeciwne prawu kościelnemu. Świadkiem chrztu może być osoba innego wyznania w pewnych określonych okolicznościach.

Dwie mamy chrzestne

Coraz częściej zdarza się, że rodzice proponują jako chrzestnych dwie kobiety, rzadziej dwóch mężczyzn. Łatwiej znaleźć w rodzinie porządne katoliczki niż katolików. W tej kwestii prawo kanoniczne jest jednoznaczne: zezwala się na jednego chrzestnego lub jedną chrzestną lub dwoje chrzestnych, czyli mężczyznę i kobietę. Nie może więc być dwóch matek chrzestnych lub dwóch ojców chrzestnych.

Ponadto warto przypomnieć, że obecność chrzestnych nie jest absolutnym warunkiem udzielenia chrztu. Można więc ochrzcić także bez chrzestnych. I być może to jest sensowniejsze w sytuacji, gdy osoby mające pełnić tę funkcję nie mają zbyt wiele wspólnego z wiarą i będzie to czysta fikcja. Wyczytałem, że w diecezji płockiej (może także w innych) wprowadzono formularz, który wypełniają kandydaci na chrzestnych. Deklarują w nim swoją zdatności do tej funkcji. Jest to jakaś próba uporządkowania sytuacji, która coraz bardziej tego wymaga.

Odmienne odpowiedzi Watykanu

Nie tak dawno kwestia chrzestnych została na nowo przypomniana w związku z odpowiedzią, jakiej udzielił Watykan na zapytanie dotyczące transeksualistów i osób homoseksualnych. Jeden z brazylijskich biskupów skierował do Dykasterii Doktryny Wiary, którego prefektem jest kard. Victor Fernandez, kilka pytań dotyczących m.in. uczestnictwa w sakramencie chrztu osób „transseksualnych” i „homoafektywnych”. Jedno z pytań brzmiało: „Czy osoba transseksualna może być chrzestnym lub chrzestną?”.

Odpowiedź Dykasterii:

„Pod określonymi warunkami można dopuścić do bycia chrzestnym lub chrzestną dorosłą osobę transseksualną, która poddała się kuracji hormonalnej i interwencji chirurgicznej zmiany płci”.

Nie podaje się, jakie to są „określone warunki”, ale stwierdza się, że bycie chrzestnym nie jest prawem, a zatem potrzeba „duszpasterskiej roztropności”, by uniknąć skandalu lub zamieszania we wspólnocie kościelnej. Zostawmy na boku pozostałe kwestie poruszone w odpowiedzi Dykasterii.

Warto jednak przypomnieć, że już za pontyfikatu papieża Franciszka dokładnie to samo pytanie zostało postawione i ten sam papieski urząd, zwany wtedy Kongregacją Nauki Wiary, wydał inne orzeczenie. Była to odpowiedź na zapytanie biskupa hiszpańskiej diecezji Kadyksu i Ceuty Rafaela Zornozy Boya, który pod wpływem silnych nacisków medialnych początkowo wyraził zgodę, aby Alex Salinas, który urodził się jako kobieta, ale czuł się mężczyzną, został ojcem chrzestnym swego bratanka.

W związku z szumem medialnym wokół tej sprawy, biskup odwołał się do Kongregacji Nauki Wiary, która udzieliła mu następującej odpowiedzi:

„Już samo zachowanie transseksualne ukazuje publicznie działalność sprzeczną z moralnym wymogiem rozwiązania własnego problemu tożsamości płciowej zgodnie z prawdą o własnej płci. Dlatego jest oczywiste, że osoba taka nie spełnia warunku prowadzenia życia zgodnego z wiarą i bycia rodzicem chrzestnym (Kodeks Prawa Kanonicznego, kan. 874, par. 1, 3) i tym samym nie może być dopuszczona do funkcji matki bądź ojca chrzestnego” – stwierdza orzeczenie Kongregacji z 2015 roku.

Mamy więc dwie odmienne odpowiedzi na to samo pytanie tego samego papieskiego urzędu w ciągu ośmiu lat.

A co ze związkami niesakramentalnymi?

Nie sądzę, aby problem chrzestnych transseksualistów był częsty w Polsce, ale tego rodzaju niejednoznaczność osłabia Kościół i podważa autorytet papieskiego urzędu. W polskich warunkach na pewno konieczny byłby komunikat, czy wolno dopuszczać do funkcji chrzestnego osoby żyjące w związku niesakramentalnym. Chodzi o jasne kryteria. Nieraz słyszę, że każdy przypadek jest inny i trzeba to rozeznać duszpastersko. Zgoda, ale aby dobrze rozeznać konieczne są jasne normy. Inaczej wszystko staje się „wolną amerykanką” i zostaje podważony sens prawa kościelnego. Sugeruję nieśmiało, że przydałby się nowy dokument episkopatu dotyczący chrzestnych, który uporządkowałby sytuację i sprecyzował kryteria dopuszczające. Ostatni tego typu dokument ukazał się 48 lat temu. Od tego czasu sporo się zmieniło.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama