Dążyć do partnerskich relacji

Co dla Polski i Europy oznacza wybór nowego prezydenta Francji?

Pałac Elizejski ma nowego gospodarza. Francuzi postawili na 39-letniego Emmanuela Macrona, najmłodszego przywódcę od czasów Napoleona, który nigdy wcześniej nie został nawet wybrany do rady miejskiej. Skoro niewiele wiemy o nowym prezydencie, to czy przyszłość Francji także pozostaje niewiadomą?

Dążyć do partnerskich relacji

Wydaje mi się, że przyszłość Francji jest w tym momencie wiadomą. Wybrano polityka, który pełnił określone funkcje, aczkolwiek nigdy w wyniku wyborów. Jeśli porównamy to, co chce osiągnąć Emmanuel Macron, z ustępującym prezydentem, zauważamy, że mimo iż świeżo zaprzysiężony przywódca Francji nie jest przedstawicielem Partii Socjalistycznej jak Francois Hollande, to możemy spodziewać się kontynuacji polityki, która do tej pory była realizowana we Francji. Na pewno duży nacisk Macron położy na kwestię integracji europejskiej, bo Francja chce być w awangardzie Unii Europejskiej, oraz na dążenie do tworzenia Europy „wielu prędkości”. Można też mówić o wewnętrznych zmianach, które mają zajść w samej Francji po to, by wzmocnić siłę gospodarczą kraju. Wydaje mi się, że nie jest to sytuacja, w której mamy do czynienia z prezydentem, który jest absolutnie nieobliczalny, nieznany, raczej możemy spodziewać się w dużej mierze kontynuacji dotychczasowych rządów.

Na wynik wyborów we Francji z zapartym tchem czekał cały świat. Francja jest bowiem jednym z filarów Unii Europejskiej, więc od jej wpływów zależy przyszłość wspólnoty. Co zatem czeka UE?

Kształt UE będzie w dużej mierze zależał od Francji, aczkolwiek pamiętajmy, że państwem, które przede wszystkim będzie decydowało o losach Unii w przyszłości, są Niemcy. Bez nich nic nie da się zrobić, nawet zrealizować pomysłów, które są wysuwane przez nowego prezydenta Francji. Trzeba będzie czekać na reakcję kanclerz Angeli Merkel i przede wszystkim jesienne wybory do Bundestagu.

Podczas kampanii wyborczej Macron bardzo mocno opowiadał się za różnicowaniem wewnętrznym integracji w ramach UE. Uważa, że powinno tworzyć się nowe instytucje, nowy, oddzielny budżet w ramach strefy euro. To dążenie do pogłębiania integracji tylko w grupie kilkunastu państw, które przyjęły euro. Na ile to zostanie zrealizowane, bo można mieć co do tego pewne wątpliwości, będzie zależało w dużej mierze od Niemiec. Dosyć charakterystyczne jest to, że jak patrzymy na UE, to nie możemy już mówić w pełni o partnerstwie francusko-niemieckim, ale raczej o prymacie Niemiec, a Francja jest w pewnej mierze zmarginalizowana, co wiąże się z jej wewnętrznymi problemami gospodarczymi.

W czasie kampanii wiele mówiono o kwestii uchodźców. Kandydatka Marine Le Pen chciała przywrócić granice, jednak Francuzi zdecydowali się na wybór Macrona, który w tej kwestii jest bardziej liberalny. Czym to grozi? Co może oznaczać głos Francji w sprawie uchodźców dla całej UE?

Kwestia ta jest niezwykle skomplikowana. Pomimo tego, że Macron został wybrany, to nie znaczy, że całkowicie można pominąć głosy tych Francuzów, którzy bądź głosowali na Le Pen, bądź też oddali puste głosy, a było ich kilka milionów, bądź też w ogóle nie poszli do urn, bo uznali, że nie można już ufać politykom, a to też rzecz niezwykle istotna. Te wszystkie głosy należy wziąć pod uwagę. Pamiętajmy, że do urn poszło 75% uprawnionych, a to w kraju nad Sekwaną nie jest wcale wysoka frekwencja. Francja w pewnym sensie będzie nadal liberalna, jeśli chodzi o uchodźców, ale z drugiej strony będzie musiała także brać pod uwagę głosy tych, którzy poparli Le Pen. Jeżeli problem uchodźców i obawy dużej części społeczeństwa francuskiego z tym związane nie zostaną rozwiązane i nadal będzie dochodziło do aktów terrorystycznych we Francji, to sytuacja dla obecnego prezydenta nie będzie aż tak dobra, jeżeli chodzi o sprawę reelekcji. Kwestia uchodźców to problem całej UE, nie tylko stanowiska Francji. Wiemy, że głosy państw Unii są zróżnicowane. Takie kraje, jak Grecja, Włochy, Francja, Niemcy, które przeżywają duży napływ uchodźców, dążą do tego, żeby zasada solidarności była przestrzegana. Natomiast inne państwa, jak np. Polska, są dużo bardziej wstrzemięźliwe. Dużo będzie zależało od uzgodnień w ramach UE, a także od orzeczenia Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu w sprawie przymusowego przyjmowania uchodźców, które ma zapaść jesienią.

Pomysł Emmanuela Macrona dotyczący oddzielnego budżetu dla strefy euro oznacza zacieśnianie integracji Europy „pierwszej prędkości”. Czy to dla Polski wiąże się z ryzykiem spychania nas na margines UE, co w konsekwencji może skutkować chociażby mniejszymi dotacjami dla naszego kraju?

Jeżeli tego rodzaju pomysł zostałby zrealizowany, nie byłaby to dobra wiadomość dla Polski, tym bardziej że z deklaracji, która ostatnio padła z ust premier Beaty Szydło, wynika, że przyjęcie waluty euro nie jest w naszym interesie. Nie mówilibyśmy wtedy o Europie „wielu prędkości”, ale trwałym podziale UE na różne grupy państw. To mogłoby doprowadzić do tego, że pieniądze w ramach ogólnego budżetu UE byłyby o wiele mniejsze, bo większość środków prawdopodobnie byłaby zgromadzona w ramach budżetu strefy euro. To byłoby na pewno dla nas zagrożeniem. Natomiast pamiętajmy, że przeprowadzenie tego pomysłu nie jest proste ze względu na pewne wymogi formalne, tzn. trzeba by to w jakiejś formie wynegocjować. Nie można tego pomysłu wprowadzić tylko i wyłącznie decyzją samych państw członkowskich bez podpisania określonego traktatu, bez jego ratyfikowania, dlatego że skutki tego rodzaju decyzji byłyby dalekosiężne. Druga kwestia to zgoda Niemiec na taki sposób pogłębiania integracji. Pamiętajmy, że sytuacja Francji, jak już wspominałem, nie jest najlepsza, wobec tego, jeżeliby tworzono wspólny budżet dla strefy euro, to ktoś musiałby zapłacić za długi Francji. Tym kimś są Niemcy. Nie sądzę, żeby były taką sytuacją zachwycone. Biorąc pod uwagę kwestie formalno-prawne, jak i gry interesów, problemy ekonomiczne, które z tym się wiążą, wydaje mi się, że realizacja w tym momencie tego projektu byłaby niezwykle trudna.

E. Macron podczas kampanii, po spotkaniu ze strajkującymi pracownikami jednego z zakładów, który zostanie zamknięty ze względu na przeniesienie produkcji do Łodzi, powiedział, że jeśli zostanie prezydentem, opowie się za sankcjami UE wobec Polski. Tymi słowami nie przysporzył sobie zwolenników w naszym kraju...

Stanowisko Macrona było odebrane przez polski rząd negatywnie. Opinie dotyczące relokacji przedsiębiorstw i przenoszenia firm funkcjonujących we Francji do Polski czy też napływu polskich pracowników do Francji, czyli przysłowiowego już „polskiego hydraulika”, to kwestie, które mogą prowadzić do zadrażnień w relacjach polsko-francuskich. Być może oba państwa dojdą do przekonania, że wzajemne stosunki trzeba układać w sposób pragmatyczny, rzeczowy, bo jest to zarówno w interesie Polski i Francji, jak i UE. Zobaczymy, czy ta retoryka będzie się przekładała na określone działania polityczne Macrona, czy relacje pomiędzy Polską a Francją, które są nie najlepsze, będą się rozwijały, i oba państwa, jak również UE będą z tego korzystały.

Na ile groźby Macrona wobec Polski są realne?

Jeśli chodzi o sankcje dotyczące przestrzegania rządów prawa w Polsce, bo takie też się pojawiały, to możliwości ich wprowadzenia przez UE są minimalne, w zasadzie niemożliwe, dlatego że wszystkie państwa członkowskie musiałyby się na to zgodzić. A wiadomo, że Macron wymieniał nie tylko Polskę, ale też Węgry. Mamy więc po swojej stronie sojusznika, który zawetowałby jakiekolwiek możliwości wprowadzenia sankcji wobec Polski i odwrotnie - Polska uniemożliwiłaby wprowadzenie kar wobec Węgier. Natomiast kwestia relokacji przedsiębiorstw, dostępu do rynku pracy obywateli innych państw członkowskich, to podważanie podstawowych zasad rynku funkcjonującego w ramach UE. Trzeba by zmieniać prawodawstwo europejskie, a to nie jest prosta kwestia. Poza tym byłby to regres integracji, a nie jej pogłębianie, o czym mówi Macron, oraz podważanie fundamentu, na którym stoi UE, czyli właśnie rynku wewnętrznego. Nawet gdyby Francja stała za tego rodzaju propozycjami inicjatyw ustawodawczych w ramach UE, przyjęcie takich unormowań byłoby niezwykle trudne.

Jak będą albo powinny wyglądać teraz relacje polsko-francuskie?

W sferze politycznej i gospodarczej powinny układać się w sposób harmonijny. Były pewne próby, które robiliśmy w przeszłości, aby kształtować te relacje nie tylko na płaszczyźnie stosunków bilateralnych, ale także w ramach Trójkąta Weimarskiego, w którym oprócz Polski i Francji znajdują się także Niemcy. Jednak poza deklaracjami i spotkaniami ta instytucja nie jest ważnym instrumentem rozwoju relacji między trzema państwami. Między Francją a Polską występują różnice dotyczące polityki zagranicznej czy bezpieczeństwa. Francja zawsze była państwem nieco antyamerykańskim, ma pewne wątpliwości co do NATO, rozwiązań transatlantyckich, w przeciwieństwie do Polski. Jesteśmy krajem, który bardzo mocno rozwija relacje transatlantyckie. To jest więc sporne pole. Z drugiej strony w ramach UE możemy pogłębiać współpracę w dziedzinie polityki obronnej. Oczywiście w taki sposób, żeby to nie szkodziło NATO. Ostatnio kwestia śmigłowców caracal zachwiała nieco relacjami gospodarczymi i politycznymi. Wydaje się, że trzeba dążyć do tego, aby te relacje miały charakter partnerski i były korzystne dla obu państw, co nie jest łatwe, bo Francuzi mają poczucie wyższości w Europie, jeżeli chodzi o prowadzoną przez siebie politykę, i to nie tylko w stosunku do Polski, ale także do innych państw europejskich.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 20/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama