Kościół w czapce widce

To, co należy do istoty Kościoła, ma pochodzenie Boskie; niewidzialny Duch Święty jest duszą tego widzialno-niewidzialnego Ciała

Kościół w czapce widce

Ojciec Piotr Rostworowski w jednej ze swoich konferencji wskazywał na „błąd, który się często popełnia mówiąc o Ciele Mistycznym”. Chodzi o „twierdzenie, że Ciało Mistyczne jest niewidzialne”, tak jakby to, co widzialne, było jedynie czymś ludzkim i zewnętrznym w stosunku do istotnej Boskiej niewidzialnej głębi. A przecież — przekonywał benedyktyn — „to, co jest widzialne w Kościele, to nie jest coś obok Ciała Mistycznego, ale to jest rzeczywiście Ciało Mistyczne, które jest jednocześnie i widzialne i niewidzialne”. Ten wytknięty niewidzialnym palcem mnicha błąd to w istocie herezja eklezjologiczna — może nie wypadało używać takiego języka wobec sióstr zakonnych? — gwałt na ortodoksji dokonywany niewidzialnie w sercach wielu wierzących.

W jednej rzeczywistości Kościoła, według soborowej konstytucji, „zrasta się pierwiastek ludzki i Boski”, dlatego „na zasadzie bliskiej analogii upodabnia się ona do misterium Słowa Wcielonego” (Lumen gentium). Oczywiście tylko przez okulary wiary można dostrzec to, co niewidzialne i duchowe — krótkowidzowi ukaże się jedynie widzialny i historyczny wymiar instytucji. Godny uwagi okularnika wydaje się ten paralelizm Słowo Wcielone-Kościół: jak „przybrana natura ludzka służy Słowu Bożemu jako żywe narzędzie zbawienia nierozerwalnie z Nim zjednoczone”, tak „społeczny organizm Kościoła służy ożywiającemu go Duchowi Chrystusa ku wzrastaniu” Mistycznego Ciała Chrystusa.

Duchową komunię Ludu Bożego należy widzieć w jej związku z komunią społeczną, która jest „czapką widką” sprawiającą, że mamy do czynienia z misterium „wcielonym”, a więc Bosko-ludzkim „bez zmieszania i bez rozdzielania”. Heterodoksyjne odczytanie misterium Kościoła polega albo na zapoznaniu nierozerwalnej relacji między tym, co Boskie i ludzkie w Kościele („nestorianizm eklezjologiczny”), albo na takim mieszaniu obu pierwiastków („monofizytyzm”), które prowadziłoby do alchemii przebóstwienia wszystkiego co ludzko-kościelne. Jeśli jednak Kościół jest sakramentem — zwraca nas w kierunku ortodoksji Międzynarodowa Komisja Teologiczna — to „nie jest jednak sakramentem z tą samą mocą lub doskonałością we wszystkim, co czyni” (Wybrane zagadnienia z eklezjologii).

Nowy Lud Boży otrzymuje strukturę ustanowioną właśnie w tym celu, do jakiego zostaje powołany — należą do niej sakramenty i słowo Boże, nowe prawo i prawo kościelne, charyzmaty i urzędy. Wszystko, od świętej liturgii, przez głoszenie Słowa, aż po prawodawstwo kościelne ma swoje znaczenie w misterium zbawienia, jednak czym innym Eucharystia, a czym innym Kodeks Prawa Kanonicznego. Nie należy jednak lekce sobie ważyć funkcji kanoniczno-prawnej konfrontując ją z funkcją sakramentalną, bowiem obie mają swoją wagę w widzialności tego, co niewidzialne i w niewidzialności tego, co widzialne. Organiczna rzeczywistość Ciała Chrystusa domaga się organizacji prawnej, skoro duchowa wspólnota nie daje się oddzielić od społecznej organizacji.

Kościół w czapce widce

Wcieleniowy punkt widzenia nie pozwala patrzeć na hierarchiczną strukturę Kościoła jak na coś jedynie „ludzkiego”. Zdaje się, że temu, powiedzmy eufemistycznie, błędowi, ulega się niemal powszechnie. Kościół w takiej antyinkarnacyjnej interpretacji jawi się instytucją ludzką, tyle że „podniesioną” do życia nadprzyrodzonego. I tu można dopatrzeć się echa herezji chrystologicznej, w tym wypadku adopcjanizmu, według którego „zjednoczenie Boga z człowiekiem nastąpiło przez pewnego rodzaju adopcję” (Gerhard Ludwig Müller). Jak człowiek Jezus został usynowiony przez Boga, tak to, co ludzkie w Kościele, zostało jedynie zaadoptowane do służby temu, co Boskie.

A jednak z woli Bożej „od początku” Kościół zostaje ustanowiony jako zorganizowana, i to hierarchicznie, społeczność. Nie istnieje najpierw organizacja ludzka, której Bóg powierza zadanie ponadludzkie; odwrotnie, najpierw jest to, co niewidzialne, a dopiero potem pojawia się widzialna struktura: Apostołowie z Piotrem na czele. Urząd został ufundowany w dialogu Syna z Ojcem (por. Łk 6, 12-16), a więc jego źródło bije w wieczności i dlatego będzie trwać od konkretnego wydarzenia historycznego, jakim jest powołanie Dwunastu, aż do skończenia świata (por. Mt 28, 20), co z powodu historyczności egzystencji Apostołów pociągnie konieczność ustanowienia ich następców. Pierwszy jest Bóg, a staje się to widzialne właśnie w „czapce” struktury eklezjalnej, która odsłania inicjatywę Trójcy Świętej — ta staje się z kolei widzialna w modlitwie Jezusa.

Taka „kolejność” płynie całkiem „pod prąd” stereotypów okołokościelnych, czyli antyhierarchicznych. „Ma się takie przestarzałe, stare, uparte, znarowione zdania, które trzeba wyrzucać na śmietnik” — pisał Antoni Słonimski — ale „trudna to jest rzecz przekonać kogoś, zwłaszcza gdy się ma rację”. A jednak: to, co należy do istoty Kościoła, ma pochodzenie Boskie; niewidzialny Duch Święty jest duszą tego widzialno-niewidzialnego Ciała, którego hierarchiczne „ciało” zrodzone zostało z odwiecznego postanowienia Ojca zrealizowanego w czasie przez Syna (por. Ef 1). (Przy okazji: to bardzo miłe, że w Trójcy rozmawia się także o ludziach). Raz jeszcze komisja teologów, według której nie da się „oddzielić w Kościele tego, co należy do porządku społecznego, od tego, co służy nadprzyrodzonemu życiu, ponieważ te rzeczywistości są wzajemnie głęboko powiązane”.

Ilustracje:
  • Apostołowie, Czerniczyn kopuła, źródło: Wikimedia commons
  • Fresk na suficie, bazylika, Sonntagberg, źródło: Wikimedia commons

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama