Nieśmiertelność duszy czy zmartwychwstanie ciał?

Fragmenty książki "Krótka historia duszy", o duszy badanej przez filozofów, przedstawianej w literaturze i sztuce, wyznawanej na rozmaite sposoby w różnych wierzeniach

Nieśmiertelność duszy czy zmartwychwstanie ciał?

Gianfranco Ravasi

Krótka historia duszy

ISBN: 978-83-7580-013-5

wyd.: SALWATOR 2008



Nieśmiertelność duszy czy zmartwychwstanie ciał?

Teologia przeżywająca swój rozwój po II Soborze Watykańskim wprawdzie nie ignorowała tego mocnego tradycyjnego akcentu dotyczącego nieśmiertelności duszy, ale próbowała uchronić w sposób bardziej znaczący jedność — jak widzieliśmy, także tradycyjną — osoby ludzkiej i złączyć ją z czysto chrześcijańskim obwieszczaniem zmartwychwstania. Wszystko to zdarzyło się między innymi w ramach bardzo oderwanego wypracowywania antropologii teologicznej zgodnego z nowszymi językami i modelami, sugerowanymi także przez nowe podstawy filozoficzne. Jeśli chodzi o specyficzny temat chwalebnej „pośredniej” nieśmiertelności duszy przed końcowym zmartwychwstaniem, słynny niemiecki teolog Karl Rahner (1904—1984) wysuwał bezpośrednie zastrzeżenie: „Dlaczego zmarły, już jako błogosławiony, miałby interesować się przyjściem Chrystusa i Sądem Ostatecznym, i końcowym zmartwychwstaniem, jeśli już został przez Niego wzięty i jest u Boga w wiecznej szczęśliwości?”. Już Luter ironizował: „Musiałaby być głupia dusza, która będąc w niebie, wzdychałaby do ciała!”. Właśnie z powodu tych oczywistych rozważań, które często czy to w wersji popularnej, czy w środowiskach wykształconych, woli się nagiąć ku nieśmiertelności duszy, stawiając ją w centrum wiary i nadziei, odkładając czy wyciszając głoszenie zmartwychwstania przedstawianego w tekstach biblijnych, choć jest ono wyraźne i zasadnicze.

Inni, przeciwnie, przesuwają główny akcent na końcowe zmartwychwstanie uważane za ponowne stworzenie każdej ludzkiej istoty ze świadomością, że to, co jest poza czasem i przestrzenią, czyli wieczność, nie zna okresów pośrednich (pojęcie w oczywisty sposób związane z czasem, który zna pewne „przed” i pewne „po”), lecz jest natychmiastowe. W tym punkcie, jaki stanowi wieczność, skupia się wszystko to, co jest poza śmiercią, poza granicą naszego czasu.

Do tego rozważania trzeba dodać zastrzeżenie, które pojawiło się już podczas naszych badań biblijnych źródeł doktryny duszy: hebrajsko-chrześcijańskie życie po śmierci nie da się utożsamić z nieśmiertelnością platońską, pojmowaną wyłącznie jako ciągłe, bez końca trwanie w bycie. Tymczasem biblijne życie pozagrobowe to wejście w boską intymność, dziecięcą komunię pomiędzy sprawiedliwym i jego Panem, to kontemplacja Boga twarzą w twarz, dialog miłości, zgodnie ze słowami św. Jana z jego Pierwszego Listu: „Obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (3, 2). Jeden z najbardziej autorytatywnych niemieckich teologów protestanckich, Wolfhart Pannenberg, zauważa w związku z tym:

W odróżnieniu od platońskiej wizji nieśmiertelności duszy teologia chrześcijańska widzi człowieka w ciele i duszy jako stworzenie bez wątpienia przeznaczone do tego, by zawsze żyć w komunii z Bogiem. Jednak nie posiada ono nieśmiertelności ani nie może jej posiąść, ale jedynie przyjąć ją jako dar Bożej łaski.

W sposób bardziej dydaktyczny i na szerszym tle ogólniejszej refleksji inny teolog reformowany, Harry M. Kuitert, pisał:

Rozwiązanie chrześcijańskie nie jest negowaniem śmierci (jak to było w Egipcie), nie jest też kontynuacją życia w tym sensie, że ono trwa nadal, nie jest też dalszym życiem nieśmiertelnej duszy (według filozofii klasycznej), ale jest wiarą, że przeżyjemy poza śmierć: osobiście, i będzie to darem. Umieranie jest także otrzymywaniem dziedzictwa. (...) Dar polega na przyjaźni z Bogiem wiecznym, przyjaźni, która zaczyna się już tu i teraz, gdzie pokój z Bogiem jest przyjęty i ceniony i to on przeżyje poza śmierć. Przyjaźń z Bogiem wiecznym jest przyjaźnią wieczną, po której śladzie, zgodnie z tradycją chrześcijańską, przechodzimy poza śmierć, by żyć jako osoby, jako istoty mówiące „ja”. Zastępujemy „namiot” (to jest naszą egzystencję fizyczną, ziemską) „wiecznym domem od Boga” (2 Kor 5, 1), choć wolałbym powiedzieć: w Bogu (1 Kor 15, 28).

Można zatem zajrzeć na tamten świat w ramach teologii chrześcijańskiej jedynie pod warunkiem „energicznego wysiłku intelektualnego, by nie mumifikować myśli w grobach koncepcji, a z prawdy nie pojmować martwych zwłok, ale wiecznie żywą iskrę”, jak to sugerował w sposób nieco wzniosły, ale przekonywający Andrea Vaccaro, badacz filozofii i teologii, którego mieliśmy już okazję cytować z powodu jego tomiku Dlaczego wyrzekać się duszy? Na pewno konieczne i właściwe jest dokonanie pewnej „deplatonizacji” wizji chrześcijańskiej, operacji oczyszczania przeprowadzanej energicznie zwłaszcza przez różnych teologów protestanckich, wśród których wyróżniają się Karl Barth i Oscar Cullmann. Ważne jest krótkie studium tego ostatniego, opublikowane w 1956 roku, przyjęte z sukcesem, zatytułowane Nieśmiertelność duszy czy zmartwychwstanie umarłych?, znak zapytania związany jest z dylematem, w którym łatwo wyczuć decyzję, jaką podejmuje teolog z Bazylei. Jednak nie można zapominać także tego, co zauważył w cytowanym już przez nas dziele kardynał Ratzinger: „Pojęcie duszy, używane w liturgii i teologii aż do II Soboru Watykańskiego ma ze starożytnością tyle wspólnego, ile pojęcie zmartwychwstania. Jest to pojęcie specyficznie chrześcijańskie”, i właśnie dlatego nie może zostać łatwo odrzucone czy wykreślone z refleksji teologicznej.

Kontynuując zatem wątek tych długich rozważań na temat chrześcijańskiego życia po śmierci, podsumowując różne, tu i tam zebrane elementy, uznając trudności w dokonaniu pewnej syntezy godzącej odmienne spojrzenia, możemy spróbować dokonać bardzo zasadniczego podsumowania. Dusza w tradycji chrześcijańskiej zawsze była pojmowana jako rzeczywistość osobowa odrębna, ale głęboko związana z cielesnością, z którą daje początek ludzkiej istocie. Także w śmierci nie jesteśmy świadkami całkowitego zlikwidowania tej relacji z materią ciała, lecz jej przemienienia, trudnego do określenia i opisania. Węzeł ten zostaje bowiem przeniesiony na inną płaszczyznę, gdzie kończą się czas i przestrzeń i wchodzi się w życie „poza”, w wieczność i nieskończoność, gdzie nie istnieje już ani „przedtem”, ani „potem”. My, którzy jesteśmy jeszcze „po tej stronie”, mierzymy wszystko według rytmu następstw.

Dlatego trzeba powiedzieć o sądzie szczegółowym osobistym i indywidualnym — kiedy rozważa się wybory moralne każdej osoby obdarzonej przez Boga cechą wolności, a zatem odpowiedzialności — po którym następuje w wielu przypadkach jakiś „czas” oczyszczania i pokuty (czyściec), by „później” dojść do końcowego sądu, gdy cała ludzkość wejdzie w nowy porządek rzeczy. W rzeczywistości to następstwo jest wynikiem naszego rachunku czasu. Poza życiem ziemskim istnieje moment wieczny i nieskończony, w którym całe stworzenie zostaje przyjęte i przemienione, osądzone i zbawione, oczyszczone i uwolnione. Właśnie to, językiem poetyckim i pełnym symboli, opisuje Apokalipsa czy też List św. Piotra w części o cechach apokaliptycznych:

Oczekujemy i przyspieszamy nadejście dnia Bożego, w którym niebiosa się rozpadną, a płonące żywioły stopią. Następnie według Jego obietnicy oczekujemy nowych niebios i nowej ziemi, w których sprawiedliwość będzie mieć trwały przybytek (2 Pt 3, 12—13).

To łono, którym jest wieczność, przewyższa czas i przestrzeń i ogarnia je w oczekiwaniu, że historia rozwinie swój bieg w czasie i doprowadzi go do pełni. Dusza już otwiera się na wieczność, ciało ma w sobie ziarno wieczności; zatem oba te elementy, w odmienny sposób, znajdują się na świetlistej płaszczyźnie w tej doskonalej chwili, w tym centrum obejmującym i przemieniającym wszystko. Nieśmiertelność i zmartwychwstanie godzą się więc, a nie przeczą sobie, ciało i dusza cichną zgodnie ze swym porządkiem i stopniem, jaki zajmują w transcendentnej harmonii nowego stworzenia, wolnego od ograniczeń czasu i przestrzeni, a zatem także śmierci. W tej harmonii bliskość wobec świata, uczestniczenie w materii i bliskość wobec Boga i uczestnictwo w Nim oraz w tym, co wieczne, nie przeciwstawiają się sobie ani nie odpychają, lecz wszystkie wchodzą w stan spokojnego ładu. To, co jest w wizji chrześcijańskiej zasadnicze, to transcendencja, będąca przeznaczeniem osoby, duszy i ciała. Transcendencja, będąca obecnością wieczności w nas, w którą my, związani z czasem — takie mamy wrażenie — wchodzimy niemal po stopniach. Pójście dalej w uściślaniu tej rzeczywistości jest ryzykowne, należy tu zachować ostrożność i pokorę umysłu. Jak pisał cytowany już teolog Karl Rahner:

Wyrażenia takie, jak „dusza nadal żyje po śmierci”, „po oddzieleniu od ciała” i te mówiące o „zmartwychwstaniu ciała” nie oznaczają w sposób konieczny odmiennych rzeczywistości, ale są jedynie wzorcami różnych wyobrażeń wskazującymi tę samą rzecz, to znaczy definitywność człowieczej historii doprowadzonej do końca.

Do tej zgodności prowadzi nas nie tylko wizja relacji pomiędzy czasem i wiecznością, naszkicowana wcześniej, ale też sam język biblijny, zasadniczy dla wiary chrześcijańskiej. Nawet jeśli może być on oświetlony i interpretowany poprzez udział kultury greckiej, to jego rzeczywistość pozostaje niezależna i specyficzna. Jak widzieliśmy, „dusza” biblijna, wyrażona czy to hebrajskim słowem nefesz, czy greckim psyche, wskazuje na ludzkie życie osobowe. Podobnie „ciało” [w oryginale to para słów carne-corpo — przyp. tłum.] — po hebrajsku basar, po grecku sarx-soma — odsyła do egzystencji osoby ludzkiej. Jesteśmy zatem daleko od czystej dwoistości duszy i ciała potwierdzanej w świecie greckim. Chodzi tu bowiem jedynie o dwa różne sposoby pokazania tej samej tożsamości osobowej i jej złożoności. Jeśli liczymy się z tym, wówczas „nieśmiertelność duszy” i „zmartwychwstanie ciała” jeszcze raz okazują się nie alternatywą czy przeciwieństwem, ale nabierają znaczenia komplementarności i jednorodności.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama