Szukanie Obecnego w Słowie i modlitwa Słowem - lectio divina

O roli i sposobach modlitwy Biblią

Człowiek jest szukany z wielką cierpliwością przez Boga w kolejnych etapach jego życia i rozwoju. Otacza nas ofiarowana łaska, która umożliwia nam poruszanie się w Jego obecności. Trwamy i kwitniemy w teosferze nie tylko poprzez sakramenty czy modlitwę. Jesteśmy zaproszeni do stałego dialogu z Bogiem, który dał się opisać na tyle, na ile potrzebne jest to nam, aby osiągnąć cel naszej wiary-zbawienie (por. 1P 1,9). Troska Stwórcy o nas zawarta w Księdze Życia nieustannie przypomina, że Jezus jest obecny dla nas. „Żywe jest bowiem Słowo Boże i skuteczne” [Hbr 12,4] — wie o tym Kościół pragnący, żyje tym wspólnota wierzących od wieków, gdyż „znajduje w Piśmie świętym swój pokarm i swoją moc”1. Gromadzi się, aby słuchać tego, co mówi Duch do Kościoła (por. Ap 1-3). Bóg Miłości pozostaje w Słowie pośród swego Ludu.

Praktyka lectio divina już z samej nazwy zakłada pobożne czytanie w kontekście wiary. Człowiek wchodzący w relację z Bogiem podczas czytania pragnie, by światło Bożego Słowa oświecało drogi jego codziennego życia. Pismo święte to więcej aniżeli spisana historia zbawienia. To więcej niż historia narodu, plemienia czy rodziny. Jest ono przecież historią człowieka i mówiącego doń Stwórcy na przestrzeni wieków. Jak zapewnia autor Listu do Hebrajczyków Bóg „wielokrotnie i na różne sposoby mówił” (1,1). Czy przestał mówić?

Kontynuuje tenże autor „w ostatecznych czasach przemówił do nas przez Syna”. Biblia to przecież słowo o Słowie, które stało się człowiekiem, zawierające prawdę o Bogu i człowieku w konkretnym odniesieniu interpersonalnym. Ten Logos przekazywany pierwotnie ustnie, został wreszcie spisany w postaci osobnych ksiąg, był od początku gromadzenia się wspólnoty źródłem wiary. Dlatego, jak mówi teologia Kościoła wschodniego „cała Biblia jest słowną ikoną Chrystusa”2, a ojcowie soborowi lapidarnie stwierdzają, że Chrystus „jest obecny w swoim słowie”3. Skoro uznano tę sakramentalną obecność Słowa, zaczęto poświęcać badaniu Pisma coraz więcej uwagi. Zaowocowało to, np. komentarzami stanowiącymi skarbnicę wiedzy dla teologii chrześcijańskiej i duchowości. Dlatego dość szybko rozwinęło się przekonanie, że „nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa”4. Kościół zaś jest miejscem, w którym i przez który mówi Bóg do świata. Świadom tego był św. Hieronim, gdy pisał „Karmimy się Ciałem Pana i pijemy Jego Krew w Boskiej Eucharystii, ale także w czytaniu Pisma”5. Szczególną czasoprzestrzenią tej rzeczywistości jest liturgia — „Chrystus jest obecny w swoim słowie, albowiem gdy czyta się Pismo święte, wówczas On sam mówi” (KKK 1088).

Lektura Biblii jest tak samo niezbędna w życiu duchowym jak korzystanie z sakramentów czy modlitwa. Są to wszystko środki pomocnicze na drodze osiągania wzrostu duchowego przez przykład konkretnych ludzi, którzy pokazują „jakie wyżyny świętości mogą osiągnąć ci, którzy żyją według przymierza Noego w oczekiwaniu, aby Chrystus zgromadził rozproszone dzieci w jedno” (KKK 58). Dlatego jej lektura to przede wszystkim wymiar pragmatyczny. Nie tylko treść, ale przesłanie. To nie tylko jedna z wielu książek mądrościowych lecz pismo osobiste - do mnie. U Tomasza z Kempisu czytamy: „W Piśmie świętym szukajmy prawdy, a nie stylu. Biblia powinna być czytana w tym samym duchu, w jakim została napisana. Winniśmy raczej szukać w księgach świętych pożytku niż piękności języka”6. W tym kontekście czytamy u Franciszka Salezego: „Miej wielkie nabożeństwo do Słowa Bożego czy to w kazaniu, czy w poufałych rozmowach z przyjaciółmi duchowymi na temat rzeczy Bożych. Słuchaj go zawsze z uwagą i uszanowaniem. Wyciągaj z niego pożytek dla swej duszy. Nie daj mu padać na ziemię, lecz przyjmuj je do swego serca jak drogi kordiał, naśladując w tym Najświętszą Marię Pannę, która wszystkie słowa wypowiadane na chwałę jej Syna zachowywała w swym sercu”7. Niniejszym nie powinno się zapominać, że tradycja Kościoła wypracowała bogatą sztukę pojmowania i wyróżniania w Biblii ukrytych płaszczyzn i sensów, co w znacznej mierze zawdzięczamy Orygenesowi8.

Wydawałoby się truizmem, przypominanie o ważności Pisma świętego w naszym życiu. Tymczasem nadal pozostaje ono Księgą, do której zaglądamy zbyt rzadko. Zachętą niech będzie świadectwo, jakie wystawił Roman Brandstaetter, wychowany w tradycji judaistycznej myśliciel i pisarz, który przyjął katolicyzm, wspominając swój dom rodzinny - „Biblia leżała na biurku mojego dziadka. Biblia leżała na stołach moich praojców. Nigdy w bibliotece. Zawsze na podręczu. W naszym domu nikt Biblii nigdy nie szukał, nigdy również nie słyszałem, aby ktokolwiek pytał, gdzie ona leży”9. Jak ważną rolę przypisywano tej Świętej Księdze w jego rodzinie świadczy również - sporządzony na kilka dni przed śmiercią - testament jego dziadka: „Będziesz Biblię nieustannie czytał. Będziesz ją kochał więcej niż rodziców... Więcej niż mnie... Nigdy się z nią nie rozstaniesz... A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi”.

Sposoby czytania Biblii

Nie należy unikać rozmaitych rodzajów i sposobów czytania Biblii tylko dlatego, że jest wyjątkową lekturą. Wręcz przeciwnie, właśnie dlatego, że jest Słowem Bożym szukajmy takich kluczy, ścieżek dostępu, które pozwolą nam najlepiej i najbardziej owocnie doświadczyć dialogu. Pamiętajmy o tym, że również Bóg w sposób często zadziwiający dociera do nas z jakąś wskazówką10. Nie sposób nie wspomnieć tu przełomowego wydarzenia św. Augustyna, który dzięki głosowi jakiegoś dziecka odpowiedział na znamienne Tolle lege, tolle lege, co zwykliśmy nazywać medytacją nocy mediolańskiej. Owoc tego specyficznego doświadczenia nie pozostawia żadnych wątpliwości w moc Słowa — „ledwie doczytałem tych słów, stało się tak, jakby do mego serca spłynęło strumieniem światło ufności, przed którym cała ciemność wątpienia natychmiast się rozproszyła”.11 Zapewne można by, poza samym Augustynem, podać jeszcze wiele przypadków podobnych sytuacji. „Człowiek przemija, ale prawda Boża trwa na wieki. Bóg przemawia do nas różnymi sposobami, nie zważając na to, czy podobają się nam ludzie, przez których On mówi... Jeśli chcesz czerpać korzyść z czytania, czytaj w pokorze, z prostotą i wiarą”12. Praktyką konieczną jest stałość, np. 15 minut codziennego czytania bez względu na okoliczności czy chęci.

Pierwszym rodzajem czytania może być szybkie czytanie lektury ewangelii, dłuższy jej fragment czy całego listu. Celem tego jest ogólne zaznajomienie się z treścią. Warto to stosować szczególnie do mniej znanych części Biblii, np. Starego Testamentu. W trakcie takiego szybkiego czytania można zaznaczać pewne fragmenty, które w swoim czasie staną się podstawą medytacji.

Drugim rodzajem czytania może być intensywna lektura krótkiego fragmentu, której celem jest zgłębienie treści. Ten rodzaj czytania zakłada poświęcenie dłuższego czasu, pewnego komfortu. Stąd bardzo dobrze pasuje do niektórych rodzajów rekolekcji. Wydobywanie głębi niekiedy z jednego zdania lub nawet słowa jest bardzo trudną sztuką obcowania ze Słowem Bożym.

Wreszcie trzecim rodzajem czytania jest wypośrodkowana lektura zwracająca uwagę na szczegóły, konteksty, uderzające nas zwroty. Jest najbardziej zalecana dla codziennej praktyki czytania Biblii.

Etapy modlitwy czytaniem

Ten techniczny zwrot nie ma na celu zaznaczenia, że w obcowaniu ze Słowem jest jakaś narzucona gradacja czynności. Jego zadaniem jest ukazanie, że w Tradycji chrześcijan zauważono pewne następstwa doprowadzające do kolejnych stanów duchowych. Czytanie — karmienie się — Pisma natchnionego ma wiele sposób i form. Jedna ze szkół w jego trakcie wyróżnia cztery etapy: lectio, meditatio, oratio, contemplatio et actio. My jednak rozszerzymy te praktykę wiary o dwa kolejne, których nie można wykluczyć w tym spotkaniu z żywym Słowem. Przed czytaniem należy jednak modlić się o dwie rzeczy ściśle powiązane z samym czytaniem. Po pierwsze, aby ten sam Duch towarzyszył nam czytającym jak tym, którzy to pisali w myśl wskazówki ostatniego Soboru: „pomoc Ducha Świętego musi poprzedzać i towarzyszyć, poruszając serce i zwracając je do Boga, otwierając oczy umysłu i dając radość i łatwość w poznaniu prawdy i przyjmowaniu jej” (DV 5). Po drugie powinno się prosić o umocnienie, aby to, co czytamy stanowiło część naszego życia jak poucza św. Jakub wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami (Jk 1,22). Można bowiem zatrzymać się na etapie przyswojenia tekstu i nie podjąć wyzwania przemiany, gdyż jak piszę F. Varillon „zgoda na Ewangelię nie jest rzeczą oczywistą”13. Są sytuacje kiedy nasza aktualna kondycja nie dopuszcza pokornego przyjęcia przesłania biblijnego.

Lectio divina to modlitwa na bazie Pisma Świętego, popularna wśród Ojców Kościoła, która z czasem została importowana przez różne formy duchowości zakonnej. Jej elementy są wykorzystywane min. podczas ćwiczeń ignacjańskich w postaci medytacji czy też kontemplacji.

Lectio (czytanie) — powinno być poprzedzone prośbą o pomoc słowami modlitwy, np. biblijnej: Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu! (Ps 91,1) lub Ześlij z nieba Twą mądrość, ześlij Ją od tronu swej chwały, by przy mnie będąc pracowała ze mną i żebym poznał, co Tobie jest miłe (Mdr 9,10). Taka praktyka powinna stać się stałym elementem dnia, który będzie rodzajem ćwiczenia mającego doprowadzić do głębszego oraz pełniejszego ogarnięcia tekstu natchnionego. Przypomina o tym św. Izaak Syryjczyk „modlitwa jest kluczem, który otwiera rozumienie Pisma”. Również nauka soborowa przypomina, aby czytaniu Pisma świętego towarzyszyła modlitwa (DV 25). Wspomniana modlitwa nie jest tylko zabiegiem naznaczającym czynność religijną. W rzeczywistości „gdy rozważamy jakieś słowo czy tekst Ewangelii, nie rozważamy samego tekstu, lecz Tego o którym on mówi i na którego wskazuje: Osobę Jezusa Chrystusa”14. Ten wymiar odniesienia interpersonalnego stanowi zasadę komunikacji biblijnej i teologicznej. Stąd, jak nauczał Jan Paweł II: „Osoba jest takim bytem, że właściwym do niej odniesieniem jest miłość15. Lectio powinno być wielokrotnym wczytywaniem się, przyswajaniem sobie fragmentu tekstu biblijnego16. Może to być perykopa, zdanie a nawet kilka słów. Długość czytania nie może zamienić się w ilość przerobionego tekstu, ale w jakość odbioru tego, co mówi Bóg. To przecież intymna chwila, gdy chce się usłyszeć to, co ma dla mnie Osoba, która kocha. Czytanie ma więc nauczyć mnie uważnego śledzenia tekstu oraz dyscypliny regularnej praktyki. Jej celem jest w konsekwencji nawyk obcowania i życia tym Słowem. Ma być ono zawsze pod ręką — dlatego tradycja monastyczna zakazuje kładzenia czegokolwiek na Biblii. Lectio powinno odpowiedzieć na pytanie: co ten fragment mówi, o czym jest? Na tym etapie trzeba także zastanowić się nad indywidualnym rozumieniem danego tekstu w kontekście Tradycji Kościoła. Może zrodzić się sytuacja dochodzenia do własnych odkryć. Nie chodzi tu o uskutecznianie jakiejś egzegezy. Należy jednak pamiętać, iż żadne proroctwo Pisma nie jest do prywatnego wyjaśnienia (2P 1,20; DV 9-10). Rodzi to niekiedy sytuację problemową w stosunku do posiadanych wiadomości. Ogólnie znane nauczanie Magisterium może wydać się zbyt wąskie. Pamiętajmy jednak o tym, że nie wszystko wiemy, a to co wiemy nie jest nawet kompendium spuścizny Kościoła. Dlatego dla Thomasa Mertona jest zatem konieczne studiowanie teologii jak i wysiłek intelektualny w życiu duchowym17, w skład którego wchodzi lektura Biblii.

Przeczytany tekst zaczyna pulsować w nas swoim brzmieniem. Oto pierwszy przejaw żywotności Słowa w nas. Ziarno zostało przyjęte w glebę naszego ducha. Domaga się teraz pielęgnacji, warunków — poświęcenia mu czasu. Uruchamiamy wtedy zasoby intelektualne naszych władz duchowych i szukamy wartości sensu tekstu. Tak rozpoczyna się meditatio (rozmyślanie). Nastawienie intelektualne powinno wyjść jednak daleko poza racjonalne spojrzenie na dany tekst. To zaangażowanie wszystkich sił z intuicją wiary na początku. Poprzez modlitewne nastawienie i obecność Ducha w takiej chwili doświadcza się światłych oczu duszy (Ef 1,18), dzięki którym widzi się całe obrazy ukryte w tekście, które tworzą jednak pewną całość. Z czasem, gdy zawartość Biblii staje się nam bardziej znana, łatwiej będzie nam nie zawężać medytowanego fragmentu do jego samego. Starajmy się nie izolować go od całej historii zbawczej. Przydatna będzie tu wskazówka św. Augustyna mówiąca o zawieraniu i przenikaniu się obu Testamentów18. Godna naśladowania jest tutaj postawa Marii, która to, co usłyszała zachowywała w swoim sercu i rozważała (Łk 2,19). Jest to wzór medytacji prowadzący do wyciągania życiowych wniosków. Ważne jest też to, aby nie spodziewać się natychmiastowych owoców medytacji. Po pierwsze dlatego, aby uchronić siebie przed zarozumiałością, a po drugie aby żyć w prawdzie o tym, że Słowo jest łaską i jak ziarno w glebie rośnie nawet bez mojego wysiłku (zob. Mk 4,26-32). Wszystkie moje doświadczenia, wiedza i intuicja mogą spełniać rolę dopełniającą w odkrywaniu istoty treści. Dlatego jednak, że dany passus jest Słowem dla mnie, należy szukać tam siebie. Dlatego jedna z technik wizualizacji tekstu pozwala przeżyć wydarzenie bardzo osobiście, będąc niejako świadkiem tego, co się czyta19 (Por. KKK 2705n). Dalszym etapem medytacji jest łaska empatii — zdolność wniknięcia w głębokości samego Boga. Medytacja ma odpowiedzieć na pytanie: co ten tekst mi mówi, co Bóg do mnie mówi? Jakie niezmienne wartości niesie ze sobą poprzez historię. Rozmyślanie jest o tyle ważne, że może uchronić nas przed nierozumieniem rzeczywistości Bożych. Jezus bardzo wyraźnie mówił o tym w konfrontacji z uczonymi, którzy nie rozumiejąc Pisma nie byli w stanie ogarnąć prawd Bożych oraz posłannictwa Zbawiciela (zob. Mk 12,24).

Czas poświęcony obcowaniu ze Słowem może stać się źródłem łaski odbioru tekstu zupełnie w nowym świetle. Stan ten nazywamy contemplatio (samoofiarowanie się Boga, kontemplacja). Jest to przejście z rozmyślania o tekście dokonywanego własnymi siłami do ukazania przez łaskę obecności w nim Boga. To moment, w którym znajdujemy się wobec tajemnicy, z której narodził się ów tekst. Czytający stara się wtedy doświadczyć osobistego wymiaru i treści tekstu. Kontemplacja w myśl św. Teresy z Avila „nie jest niczym innym jak głębokim, intymnym związkiem przyjaźni, w którym sam na sam z Bogiem, w przekonaniu, że nas kocha”20. Jest to czas najbardziej istotny dla doświadczeń duszy, który staje się fundamentem i oparciem w chwilach zwątpienia i duchowej posuchy. Czas ten, w którym udziela się Bóg w sposób tajemniczy, „pełen pokoju, miłująco i zapalający dusze ogniem miłości”21 można porównać do przymierza, do którego Bóg będzie się odwoływał jak do czegoś niezaprzeczalnego, bardzo subiektywnego. Niczym w zadbanym ogrodzie poczynają kwitnąć wtedy plony ziemi zroszone łaską obecności, które owocują otwarciem, pokojem oraz pragnieniem współistnienia. Kontemplacja jest bardzo szczególnym rodzajem poznawania Osoby, różnym od poznawania faktu22. To poznawanie przez miłość, które wykracza poza zbiór informacji. To wiedza konkretna, głęboka, ponieważ dotyka istoty Osoby. Ten etap ma nas całkowicie zjednoczyć z Bogiem, poprzez trwanie Jego Ducha w nas. Doświadczamy wtedy stanu podobnego do tego, który odczuwamy, zachwycając się np. pięknym widokiem. Instynktownie zatrzymujemy się wówczas, aby kontemplować tę chwilę, a wewnętrzna radość odbiera nam dech w piersiach. Pragniemy trwać w tym błogostanie w nieskończoność. Rezygnujemy ze słów, gdyż czujemy, że jakaś wszechobecna i wszechogarniająca nas Siła czuje i rozumie to, co my. Kontemplacja nie jest jednak prostą sprawą i należałoby się jednak teoretycznie do niej przygotować, przyswajając sobie wskazówki jakich udzielają praktycy. „Człowiekiem kontemplującym jest ten, kto wolałby raczej nie wiedzieć, niż wiedzieć; wbrew wszelkim widocznym dowodom przyjmuje miłość Bożą wiarą”. Nie oznacza to, że kontemplacja eliminuje myślenie23. Dla zilustrowania powołajmy się na Jana od Krzyża, który wypowiada się w kwestii dopuszczania władz intelektualnych w trakcie doświadczenia łaski: „bynajmniej nie oznacza to, ażeby ci, co poczynają wchodzić w posiadanie owego poznania miłosnego i prostego, w ogóle nie mieli nigdy usiłować rozmyślać”24. W podobny sposób św. Paweł wyraził tę rzeczywistość podczas swojej przemowy na Areopagu, kiedy nawiązując do Bożej wszechobecności powiedział bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17, 27-28).

Oratio (modlitwa) — jest kolejnym stopniem, w którym rozpoczyna się mój dialog z Trójjedynym. Wiara, która powinna towarzyszyć czytaniu, domaga się kontynuacji. Jest nią modlitwa czyli otwarcie na Słowo i odpowiedź. Jak podaje, wykorzystana bodaj pierwszy raz przez św. Nila, jedna z najważniejszych definicji modlitwy, jest ona podniesieniem umysłu do Boga. Nie jest to jednak jakieś intelektualne zmaganie się ze Świętym. Wręcz przeciwnie „umysł nie tylko nie potrzebuje słów, ale nie osiągnie celu, jeśli pozostanie przy słowach; nie tylko złe czy niepotrzebne myśli przeszkadzają modlitwie. Dusza musi zostać ogołocona najpierw z namiętności, następnie z myśli i obrazów. Ucisz swój umysł, a wtedy staniesz się zdolny do modlitwy”25. Ważne jest, aby starać się wypowiadać sercem, czyli raczej wejść z Bogiem w dialog, mający na celu pogłębienie żywej relacji z Nim. Pamiętajmy, aby unikać zbędnej gadaniny (Mt 6, 7-8; por. Koh 5,1). Może więc to być modlitwa dziękczynna za usłyszane słowo czy nawet chwalebna. Nie zawsze jest to jednak łatwe słowo i dlatego nasze reakcje nie koniecznie muszą być pobożne. Powinna być to natomiast modlitwa prośby o umocnienie i stałe prowadzenie w wykonaniu tego, czego chce ode mnie Bóg. Każdy z nas ma przecież przywiej współpracy ze Stwórcą na bardzo wielu płaszczyznach. W porządku wiary jesteśmy przecież światłem dla świata i solą ziemi. Na etapie oratio można rozmawiać z Bogiem podobnie, jak Jahwe rozmawiał z Mojżeszem - czyli twarzą w twarz, jak się rozmawia z przyjacielem (Wj 33, 11a).

Consolatio (pocieszenie, zachęta, wezwanie) — jeśli rozumie się go w sensie nowotestamentalnej paraklesi to jest to odczuwalna radość i podobieństwo do postaw ewangelicznych wynikająca z doświadczania darów Ducha Świętego. Jesteśmy w nie wyposażani za każdym razem, gdy jesteśmy do czegoś powoływani, a także otrzymaliśmy je na chrzcie, bierzmowaniu. Bóg zawsze gdy do czegoś powołuje, to daje ku realizacji tego i wytrwałości odpowiednie energie duchowe, czyli łaskę (zob. Mk 13,11)26. Głównym źródłem siły jest wiara w obecność, działanie i błogosławieństwo Boga.

Podjęcie wezwania do jakiegoś dzieła powinno być nacechowane roztropnością. Dlatego rozeznanie (discretio) — polega na wyraźnym dostrzeżeniu różnicy pomiędzy wartościami i rzeczami błahymi, wartościami ewangelicznymi i ich imitacjami. Jeśli cały proces lectio divina przebiega we właściwym duchu to również orientacja co do rzeczy istotnych, musi wynikać z istoty przeczytanego słowa. Warto przy tym pamiętać o pewnej regule, że każdy czyn powinien być poprzedzony i wynikać z modlitwy. Dlatego aktywizm nie może być nigdy zasadą regulowania mojego życia duchowego, a na odwrót. Z wewnętrznej modlitwy rodzą się przyszłe widzialne owoce. Dlatego słuszne rozeznanie chrześcijanina jest osadzone w kontemplacji, gdzie poprzez poznanie Osoby zaczynamy widzieć rzeczywistość z pewnej perspektywy. Pierwszym kryterium rozeznania jest miłość27.

Deliberatio (narada, wybór przez rozsądek) — to konsekwencja rozeznania, która polega na wyborze uczynków i stylu życia w pełni zgodnych z Ewangelią.

Wreszcie czas na actio (czyn). Modlitwa powinna pobudzać do przebogatych form aktywności. Konkretna realizacja jakiegoś uczynku, która wypływa z przemienionego serca, postępowanie i styl życia jest owocem obcowania z Żywym Słowem. Pozostawanie na etapie przyswojenia treści i bierności nie jest właściwe dla założeń czytania Pisma. Pisaliśmy o tym na początku powołując się na św. Jakuba. Aktywność jednak, o ile styka się ze spontanicznością to nie usprawiedliwia pochopności oraz bylejakości. Życie nasze oraz innych jest wystarczającą przestrzenią do czynienia dobra z odpowiedzialnością. Gotowość wynikająca z modlitwy jest gotowością służebną i dotyczy najpierw rzeczy podstawowych, np. uczynki miłosierdzia względem ciała i ducha. W myśl powiedzenia - „Pomiędzy mówieniem a czynieniem znajduje się morze” - należy przekroczyć pewien próg dewocji. Pobożność tylko modlitewna osoby, która żyje w świecie to stanowczo za mała (zob. Mt 7,21).

Pamiętajmy, że jeśli poświęcimy Bogu w Jego Słowie kwadrans każdego dnia, to może ono zmienić pozostałych prawie sto następnych. Biblia nie jest księgą magiczną i nie zmieni nas tylko dlatego, że ją czytamy. Można uzyskać zadowolenie samą lekturą tekstu natchnionego, doświadczyć jakiejś satysfakcji intelektualnej a nawet duchowej, lecz tekst ten nie dokona metanoi, nie zmieni nas wewnętrznie. Mimo to nawet sama lektura, jak wierzy Kościół, usposabia nas do zmiany „czytając Pismo święte...ożywia w nas ducha nawrócenia i pokuty oraz przyczynia się do przebaczenia grzechów” (KKK 1437). Wchodząc w treść Biblii, rozważając ją niczego nie dodajemy. Dzieje się natomiast rzecz odwrotna — jesteśmy kształtowani przez nią. Wyraził to francuski poeta i bibliofil w słowach: „Powiedzenie, że badamy Pismo święte, nie jest jednak słuszne. Ściślej byłoby przyznać, że to właśnie Pismo święte nas bada i poprzez wszystkie wieki i pokolenia znajduje dla każdego właściwe mu pytanie”28. Dlatego tenże Kościół „usilnie i szczególnie zachęca wszystkich wiernych by przez częste czytanie Pisma świętego nabywali wzniosłego poznania Jezusa Chrystusa” (DV 25). Potrzebne jest nasze zaangażowanie, refleksja i praktyczne wnioski. Duch Święty może nas ukształtować tak, abyśmy stali się uczniami Słowa, a to oznacza konkretne życie i spełnianie misji „Idźcie i głoście” (Mk 16,15).

PRZYPISY

1 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei Verbum (DV) 21.

2 Zob. P. Evdokimov, Wieki życia duchowego, Kraków 1996, s. 254.

3 Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna o Liturgii Świętej Sacrosanctum concilium (SC) 7.

4 Św. Hieronim, Prolog komentarza do Księgi Izajasza.

5 Zob. P. Evdokimov, Wieki..., s. 253.

6 Tomasz a Kempis, O naśladowaniu Chrystusa V,1. W Medytacji chrześcijańskiej Balthasar dopowiada, aby teksty rozważać w duchu Nowego Testamentu — zob. s. 25.

7 Franciszek Salezy, Filotea II,17.

8 Zob. H. Langkammer, Metodologia Nowego Testamentu, Opole 1991, s. 11-17.

9 R. Brandstaetter, Żywa Księga, Warszawa 1986.

10 G. Martin, Czytanie Pisma świętego jako Słowa Bożego, Kraków 1982, s. 17.

11 Św. Augustyn, Wyznania VIII,12.

12 Tomasz a Kempis, O naśladowaniu Chrystusa V,2.

13 F. Varillon, Pokora Boga, Warszawa 1977, s. 139.

14 H.U. von Balthasar, Medytacja chrześcijańska, Poznań 1998, s. 23-24.

15 Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, Lublin 1994, s. 150.

16 Romano Cornuto, „Powtórzenia są jak świty, które są takie same, ale zwiastują zupełnie inne dni”, za R.E. Rogowski, Ogień i słowo, Katowice 2005, s. 8.

17 T. Merton, Modlitwa kontemplacyjna, Poznań 1988, s. 74.

18 „W Starym był utajony Nowy i w Nowym widoczny jest Stary” - Św. Augustyn, Problemy Heptateuchu II,73; por. DV 16.

19 Zob. G.W. Hughes, Bóg niespodzianek, Kraków 1996, s. 65.

20 Libro de la vida, 8, por. KKK 2709n.

21 Por. N. Cummins, Wprowadzenie do nauki św. Jana od Krzyża, Kraków 1992, s. 37.

22 Zob. R. Faricy, Dar kontemplacji i rozeznania, Warszawa 1992, s. 15-17.

23 T. Merton, Modlitwa kontemplacyjna, Poznań 1988, s. 83. W okresie scholastyki wykreowano dwa nurty w ramach ćwiczeń duchowych i kontemplacji. Jeden obstawał przy zupełnej bierności intelektualnej w trakcie doświadczania contemplatio. To właśnie spotykamy w kwietyzmie. Natomiast druga szkoła sugerowała, aby nie poddawać się takiej absolutnej regresji tej władzy duchowej. Przedstawicielami tego nurtu byli Teresa z Avila, Jan od Krzyża.

24 Św. Jan od Krzyża, Droga na górę Karmel II 15,1.

25 N. Cummins, Wprowadzenie do nauki św. Jana od Krzyża, Kraków 1992, s. 33. Nie jest to zachęta do bezmyślnego marnotrawienia czasu. Scholastyka rozbudowała tę kwestię wprowadzając oprócz pojęcia rozum bierny także rozum czynny. Przeciwko niemyśleniu w kontemplacji (no pensar nada) wypowiadali się mistycy hiszpańscy: św. Teresa z Avila, św. Jan od Krzyża. Tamże, s. 36.

26 Koncepcja łaski w chrześcijaństwie ciągle wymaga rewizji. Jednak wschodnia teologia pozwala sobie od dawna operować pojęciem energie Boże gr. dynameis, co potwierdzą niektórzy Ojcowie Kościoła, por. W. Łosski, Teologia mistyczna Kościoła Wschodniego, Warszawa 1989, s. 64-75. Nie podważa to w żaden sposób wiary w Boga osobowego.

27 Por. R. Faricy, Dar kontemplacji i rozeznania, Warszawa 1992, s. 88-90.

28P. Claudel, Umiłowanie Pisma świętego, Warszawa 1958, s. 64.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama