Młodzi odchodzą. Czy – i kiedy – wrócą?

Kościół traci młodych ludzi. „Dlaczego przestał wierzyć? Czemu nie chodzi do kościoła? Gdzie popełniliśmy błąd?” – takie pytania zadają sobie rodzice dzieci, które rezygnują z życia religijnego, jakiego były uczone od małego.

Duszpasterz akademicki ks. dr Jacek Jaśkowski zgadza się z opinią, że kiedy pokolenie dzisiejszych rodziców wchodziło w dorosłość, podążanie drogą wiary było łatwiejsze i bardziej naturalne niż jest współcześnie dla ich dorastających dzieci. Przede wszystkim dlatego, że wychowywało się ono w atmosferze Kościoła walczącego w Polsce o wolność polityczną. – Kościół cieszył się jeszcze autorytetem z czasów Prymasa Tysiąclecia i Jana Pawła II. Jeszcze płynęliśmy na fali tego rozróżnienia: „my” – będący przy Kościele i „oni” – walczący z Kościołem. Dzisiaj trudno o takie rozgraniczenie, zwłaszcza że w odniesieniu do sytuacji społecznej i politycznej nawet biskupi nie mówią jednym głosem – zauważa. I pyta: – Czy powinno więc dziwić, że gubią się rodzice, nie wiedząc, co odpowiedzieć dzieciom na pytania dotyczące wiary, etyki lub życia społecznego?

Z bogactwa Kościoła

Można tworzyć długie listy przyczyn odejść młodych ludzi od Kościoła. Ks. J. Jaśkowski wskazuje na kilka zjawisk specyficznych dla obecnych czasów. – Przed laty nie byliśmy aż tak zdominowani przez internet i media, więc nie było tego zamętu w głowach, jaki ma dzisiejsza młodzież i dzieci w odniesieniu do duchowieństwa. Bardziej liczył się też głos samych księży. Łatwiej można było dotrzeć z pozytywnym przekazem, a więc także tym prawdziwym – zaznacza. – Przed laty młodzież nie miała tylu propozycji, ile ma teraz, więc duszpasterzom łatwiej było wyjść z jakimś pomysłem. Często dofinansowywaliśmy wyjazd osobom, których bez takiej pomocy nie byłoby na to stać. Jako młody ksiądz często wyjeżdżałem z młodzieżą do Szklarskiej Poręby. Na spływach kajakowych, które organizowałem, jeszcze kilkanaście lat temu było po 40 osób – wylicza i dodaje, że dzieci i młodzież bez żadnego „ale” korzystały z tego, co oferował Kościół, uczestnicząc w Mszach św., spotkaniach wspólnotowych czy wyjazdach.

Kolejna kwestia to zmiana nastawienia duszpasterzy w sprawie wymagań stawianych wiernym. – Dawnej oczywiste było, że jeśli ktoś nie chodzi na katechezę, nie dostanie zaświadczenia, że np. może być chrzestnym. Odnoszę wrażenie, że zwyciężyła w Kościele opcja, by nie „odstraszać” zbyt dużymi wymaganiami szczególnie ludzi młodych, bo odejdą. Ale i tak odchodzą. Niekiedy mówią, że nie przyciąga ich Kościół, który jest… nijaki. Mdły. Bezbarwny. Taki, który sam już nie wie, czego chce, czego naucza i czego oczekuje – stwierdza ks. J. Jaśkowski.

Nie bójcie się rozmawiać

Proszony o rady dla rodziców, ks. J. Jaśkowski podkreśla: trzeba walczyć o to, by w domu zawsze był czas na rozmowę – bez ciągłego zerkania na zegarek albo komórkę. Jeśli dotyczy ona trudnych spraw wiary, warto unikać pouczania i patosu. Nie bać się mówić o swojej wierze i o trudach poszukiwania – najlepiej na zasadzie świadectwa, bez idealizowania siebie. – Proszę nie unikać tematów trudnych, a nawet zaczepnych. Jeżeli dziecko pyta, to już dużo, bez względu na to, na ile przejmie się odpowiedzią. Najgorzej, jeżeli dialogu w ogóle nie ma – tłumaczy duszpasterz. I dzieli się swoim doświadczeniem z katechez i spotkań ze studentami.

- Zawsze kierowałem się zasadą, że pytania młodzieży mają pierwszeństwo przed tematem, który zamierzam omówić. Niezależnie od tego, czy padnie pytanie intrygujące, złośliwe albo nieprzyjemne, obowiązuje układ, że ja traktuję je poważnie, pytający ma natomiast obowiązek wysłuchać mojej odpowiedzi. A w niej staram się odnieść do sprawy i to tak, żeby poszerzyć jego spojrzenie na daną kwestię. Myślę, że taką samą zasadę mogą stosować rodzice w dialogu ze swoim dzieckiem. I przypominać mu, że są do jego dyspozycji, gdyby potrzebowało wsparcia czy choćby wysłuchania – radzi.

Zadanie dla rodziców

Sytuacja odejścia dziecka od wiary boli rodziców podwójnie. Po pierwsze dlatego, że zeszło z dobrej drogi. Po drugie – z powodu poczucia, że to oni być może popełnili w pewnym momencie błąd, który się do tego przyczynił. – W takich sytuacjach mówię: w górę serca – nie wszystko stracone. Ale przede wszystkim proszę, by sami postawili na modlitwę i życie duchowe. Niech będą na Mszy św. w każdą niedzielę i święto, a nawet w tygodniu, przystępują do Komunii św. i comiesięcznej spowiedzi. Niech we dwoje, razem, modlą się i czytają Pismo Święte. Chodzi o stałe duchowe wzmacnianie się, by byli w stanie udźwignąć problem odejścia dziecka od Kościoła. Oświeceni światłem Ducha Świętego łatwiej znajdą rozwiązanie tej sytuacji, ale też codziennych napięć – wyjaśnia ks. Jaśkowski. Uprzedza, że ze strony dzieci może się to spotkać z zarzutami, że nagle stali się tacy święci. – Nie ma sensu wypierać się, że wcześniej było inaczej. Najlepiej reagować spokojnie, skomentować sytuację z uśmiechem. Prosiłbym, żeby nie krzyczeć, nie łajać, nie czepiać się; raczej zaproponować wspólny udział w Mszy św. czy modlitwie. Nawet jeśli w danym momencie nie przyniesie to skutku, nie szkodzi. Dobre ziarno zostało rzucone, a Bóg sam da wzrost – tłumaczy.

Zdajcie się na Jezusa

Czy podtrzymywanie klimatu wiary i modlitwy w domu daje pewność, że nasze dziecko nie zejdzie z tej drogi? Niestety nie, bo w zderzeniu ze światem może ulec różnym wpływom. – Daje natomiast fundament, jak mówi Jezus w przypowieści o domu budowanym na skale, albo solidne korzenie. Jak wichury nie rozwalą domu zbudowanego na mocnym fundamencie, tak drzewo smagane wichurami w końcu i tak stanie „w pionie” dzięki silnym korzeniom. Podobnie młody człowiek – jeśli faktycznie podda się wpływom świata i odejdzie od Boga, od wiary i Kościoła, to kiedy życie da mu „do wiwatu” i zacznie się szukanie ratunku, wtedy przypomni mu się, że ojciec z matką dbali o wspólną modlitwę w domu i jakiś konkretny duchowy styl. Nie zapominajmy, że jeżeli mówimy o modlitwie, to w całą sprawę włączamy Jezusa i Jego pomoc – zaznacza ks. J. Jaśkowski – Proszę rodziców: nie traćcie nadziei! Chodzi przecież o Jezusa i o Jego obecność w życiu waszym i waszych dzieci – o pierwsze miejsce dla Niego w hierarchii wartości i ważności spraw. Pozwólcie Jezusowi „wykazać się”, otwórzcie się na Niego, zaufajcie Jego pomocy – i dajcie czas, by zadziałał wtedy, kiedy uzna za stosowne, a niekoniecznie natychmiast. W tych sprawach nie da się niczego przyspieszyć – radzi.

 

Echo Katolickie 4/2024

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama