Paraklet...

Parakletos-Pocieszyciel: najpiękniejsze imię Ducha Świętego...

Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze — Ducha Prawdy (...); nie zostawię was sierotami...(J 14, 16)

Wielkanoc za nami, ale Jezus zanim przeszedł przez te Trzy Wielkie Dni zostawił nam obietnicę zesłania Pocieszyciela — Parakleta.

Słowa św. Jana przytoczone na początku kierują nasze myśli na dwie rzeczywistości: naszego ludzkiego smutku i Bożej Nadziei.

- Ludzki smutek. Każdy z nas mógłby o doświadczeniu smutku napisać poematy. Smucimy się, bo zdechł nam chomik, kolejna porażka w szkole, dziewczyna nas zostawiła, ktoś bliski odszedł. Takie są powody smutków. A sam stan smutku? Zamykamy się w sobie, w sercu pustka i ciemność, czujemy się kuszeni do rzeczy niskich i ziemskich. Jesteśmy pociągani do bez nadziei, lenistwa i letniości. Jaki jest mój smutek, jak on objawia się w moim życiu? Jakie są jego źródła, kiedy się pojawia?

- Boża Nadzieja. Pochodzi właśnie od Ducha Świętego. Parakletos — najpiękniejsze Imię Ducha Świętego. Jezus był z uczniami przez długi czas, mówił do nich, razem z Nim chodzili i głosili Słowo, było im dobrze z Jezusem, zapewne nie raz odczuwali pragnienie, aby ten stan trwał w nieskończoność, jak Piotr na górze Tabor: Panie jak dobrze nam tu być. Niestety Jezus musiał odejść i to dość niefortunnie, wszystko — wydaje się — zakończyło się klęską. Jezus umęczony i ukrzyżowany, oni sami rozproszeni, pozamykani w strachu, bez perspektyw, popalili za sobą mosty. Klęska. Potem Jezus zmartwychwstał, ale oni ciągle są nam pokazywani jako słabi, wątpiący, jakby nie wierzyli, że Jezus, który przychodzi do Wieczernika nie był tym Jezusem... Po Wielkim Tygodniu uczniowie wracają do swojej codzienności — Piotr na przykład wraca do ryb. My często także po świętach wracamy do codzienności — próbujemy zapomnieć o tym co się stało...

Wszystko trwa w czasie, mija tydzień, drugi..., może przyzwyczaili się do Jezusa na nowo, ale są ciągle nieufni — jak człowiek, który się skaleczy, będzie używał noża, ale przez pierwszy okres z nieufnością, ze strachem.... Po czterdziestu dniach ich Jezus znów odchodzi, znów ich opuszcza..., tym razem odchodzi w chwale do nieba. Zostają znów sami.

I wtedy dzieje się rzecz niebywała, podczas kolejnego spotkania i modlitwy, zaczynają mówić różnymi językami, wstępuje w nich jakaś niebywała radość, zaczynają z mocą głosić Pana. Co dziwne nie jest to jakaś chwilowa euforia, ale coś co sprawia, że z tchórzliwych i ogarniętych beznadzieją rybaków na nowo stają się odważnymi (jak nigdy dotąd!) Apostołami Pana.

Prosimy Cię Jezu, ześlij Ducha Pocieszyciela na nas i daj nam na nowo w pełni głosić Ciebie i Twoje Słowo.

Duchu Święty Pocieszycielu przyjdź i odnów w nas radość Pana, na nowo daj nam odczuć, że Pan jest naszym Ojcem. Amen.

Grzegorz Kramer sj

gkramer@jezuci.pl

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama