Lewi zaczął się leczyć, faryzeusze nie wiedzą, że są chorzy

Lewi wstał i poszedł za Nim. Czy to wystarczy, aby z nieuczciwego urzędnika i kolaboranta Rzymian wrócić do wspólnoty prawowiernych Żydów? Poważanemu rabbiemu, jakim był w oczach ludu Pan Jezus, tylko do takich wypadało przyjść na kolację. Mówiąc dzisiejszym językiem: "Czy Lewiemu porządny człowiek może podać rękę?"

Poszedł za Nim. Wydaje się trochę mało. Lewi zostawił, jeszcze nie wiadomo czy na zawsze, znienawidzony przez wszystkich urząd celny i chce słuchać nauczyciela z Nazaretu. Dobre i to, ale czy nie powinien odbyć jakiejś pokuty, a co najmniej odpowiednio długiej kwarantanny? To pytanie mogło się zrodzić nie tylko w głowach faryzeuszy. My wiemy, że Lewi to przyszły apostoł Mateusz, autor najstarszej z czterech Ewangelii. Na razie jednak ludzie mają o nim kiepską opinię, prawdopodobnie w dużej mierze zasłużoną. Obyśmy zawsze odczuwali radość, gdy widzimy, że ktoś zdeprawowany zaczyna zachowywać się porządnie. Ale w każdym z nas, często pod wpływem złych doświadczeń, może pojawić się wątpliwość. Czy ta zmiana nie jest tylko chwilowa albo na pokaz?

Pójść za kimś w języku Biblii oznacza coś więcej niż prosty fakt przemieszczania się po tej samej drodze, którą idzie dana osoba. Pójść za kimś oznacza naśladować. W tym przypadku jest to oczywiste, bo to Jezus wzywa Lewiego. „Pójdź za Mną” w Jego ustach oznacza „zostań moim uczniem, żyj tak jak Ja, w zgodzie z moimi słowami”. A to oznacza dla każdego propozycję życiowej rewolucji, którą nazywamy nawróceniem.

Lewi odpowiedział natychmiast. Ale czy to znaczy, że na odcinku najwyżej paru kilometrów, w ciągu paru kwadransów, skorumpowany celnik stał się nowym człowiekiem? W sensie duchowym właśnie to się stało. Pan Jezus swoimi słowami wlał w serce Lewiego swą łaskę, a on ją przyjął. To nie oznacza, że pozbył się wszystkich swoich wad i naprawił zło wyrządzone w dotychczasowym życiu. Co więcej, nie oznacza, że przestał grzeszyć. Ale zaczęło się w nim nowe życie.

Faryzeusze, dumni z tego, że są najbardziej prawowierni z prawowiernych, wyglądają na poirytowanych tą sytuacją. Nie rozumieją jej, bo nie rozumieją kim jest Chrystus, którego boska moc nieskończenie wykracza poza kompetencje wędrownego rabina. Nie pojęli jeszcze, a niektórzy chyba nigdy nie pojęli, czym jest Boże miłosierdzie.

Dziś również wielu popełnia błąd faryzeuszy. Ale też często mamy do czynienia z innym wypaczeniem rozumienia Bożego miłosierdzia. Pan Jezus miałby akceptować nas takimi jakimi jesteśmy i nie oczekiwać zmiany. Bycie celnikiem, dorabianie się na krzywdzie ludzi i kolaboracji z okupantem jest w porządku. „Lewi, jestem z ciebie dumny” powiedziałby Jezus, gdyby próbować dopasować Ewangelię do stylu wielu współczesnych seriali obyczajowych. Rzeczywiście, Jezus kocha Lewiego jeszcze zanim porzucił komorę celną. Kocha również szemrzących przeciw Niemu faryzeuszy. Ale równocześnie mówi: „Jesteście chorzy, a Ja jestem lekarzem”. Nawet w chorobach ciała pacjent, jeśli jest przytomny, musi w jakiś sposób współpracować z lekarzem. W chorobach duszy, które są chorobami atakującymi naszą wolność, ta współpraca jest niezbędna. Lewi ją podjął. Wie doskonale, że nauczanie Jezusa jest bardzo wymagające, a jednak bez wahania przyłącza się do Jego uczniów. Widocznym tego znakiem jest fakt, że natychmiast podejmuje działanie właściwe dla ucznia Jezusa – zaprasza swoich równie schorowanych na duszy kolegów do spotkania z Nim. A w jego domu Pan Jezus jest lepiej przyjęty niż w domach niektórych faryzeuszy. Uznał, że jest chory, przyjął pomoc Lekarza i starał się wypełnić Jego polecenia.

« 1 »

reklama

reklama

reklama