„Historia Kościoła. O męczennikach palestyńskich” – najważniejsze dzieło historiograficzne w Kościele

„Historia Kościoła. O męczennikach palestyńskich” Euzebiusza z Cezarei jest pierwszym i zarazem najważniejszym dziełem historiograficznym w Kościele. Przeważająca część szczegółowych informacji, jakie posiadamy na temat Kościoła pierwszych wieków, pochodzi właśnie spod pióra Euzebiusza. 

Cezarejczyk, zanim został biskupem ulubieńcem Konstantyna, na własne oczy widział prześladowania chrześcijan za panowania cesarza Dioklecjana. W obawie o swoje życie, opuścił rodzinne strony. Początkowo ukrywał się w Tyrze, a następnie zbiegł na pustynię Tebaidy w Egipcie. Został jednak aresztowany. Możemy więc zaufać jego osobistym opisom zawartym w „Historii Kościoła”.

Dzieło Euzebiusza to coś znacznie więcej niż historia Kościoła. Autor cytuje dokumenty cesarskie, listy współczesnych, udostępnia rozmaite zestawienia. Jako archiwista z zamiłowania, starał się zachować dokumenty źródłowe. Dzięki sumienności Euzebiusza udało się w miarę precyzyjnie odtworzyć etapy formowania się Nowego Testamentu, czy wykluwanie się struktur kościelnych na terenach misyjnych. 

Oddajemy w Państwa ręce „Historię Kościoła” w klasycznym tłumaczeniu ks. bp. Arkadiusza Lisieckiego. Słowo wstępne napisał Paweł Lisicki.

O autorze:

Euzebiusz z Cezarei (urodzony około 264 roku, zmarł około 340 roku) – pisarz, teolog i historyk chrześcijański, biskup Cezarei w Palestynie od 313 roku. Uczeń Pamfila z Cezarei, jako wyraz oddania dla swego mistrza przyjął przydomek – syn Pamfila. Przez współczesnych znany był jako umiarkowany arianin, poprał jednak Credo uchwalone na soborze nicejskim w roku 325. 

Fragment książki „Historia kościoła. O męczennikach palestyńskich”:

KSIĘGA PIERWSZA 

Sukcesja świętych apostołów, a zarazem czasy, które upłynęły od Zbawiciela naszego aż po dni współczesne – a więc wszystko, cokolwiek wielkiego i znakomitego dokonało się w historii Kościoła. Jak wielcy jej mężowie świetnie dzierżyli rządy w najwybitniejszych Kościołach i zajmowali pierwsze miejsca. Jakie osobistości, z pokolenia na pokolenie, ustnie i piśmiennie, sprawowały poselstwo Słowa Bożego. Tudzież jacy to ludzie, jakiego znaczenia i kiedy, otumanieni powabem nowinkarstwa zabrnęli w najgrubsze błędy, sami obwołali się twórcami „fałszywej wiedzy”, i bez litości, jak „wilki drapieżne”, pustoszyli Chrystusową trzodę. Następnie losy, jakich bezpośrednio po zbrodni dokonanej na naszym Zbawicielu doznał cały naród żydowski. Dalej, jak zawzięcie i w jaki sposób oraz za jakich czasów poganie zwalczali Słowo Boże i jacy wielcy ludzie wówczas, poprzez krew i męki, stawali za nie do boju. Wreszcie męczeństwa naszych dni oraz ostateczne miłosierdzie i łaskawość Zbawiciela naszego, oto, co na piśmie postanowiłem przekazać potomności. Nie rozpocznę zaś od czego innego, jak tylko przede wszystkim od ekonomii dotyczącej Zbawiciela i Pana naszego, Jezusa, Chrystusa Bożego. 

Dzieło to prosi dla mnie o pobłażliwość życzliwych czytelników, bo przyznaję, że doskonałe i wyczerpujące spełnienie danego przyrzeczenia przerasta moje siły. Przecież ja pierwszy przystępuję obecnie do tego zadania i wchodzę jakby na drogę pustą i nieprzetartą. Modlę się więc, by Bóg był mi przewodnikiem, a moc Pańska moim wspomożeniem. Takich ludzi bowiem, którzy by już tą samą, co ja, chodzili drogą, wyraźnych śladów odnaleźć nie mogę. Są chyba jakieś nieznaczne poszlaki, w których jeden tak, a drugi inaczej, każdy ze swojego czasu, pozostawił nam dorywcze opowiadanie. Gdzieś z daleka, jak znaki błędnych ogników, podnoszą oni głosy i gdzieś z zamierzchłych czasów, jak z nieprzejrzanej dali i jak strażnicy z wyżyn wołają i wskazują, którędy pójść i jak wytknąć prostą i bezpieczną drogę opowiadania. Wszystko więc, co uznałem za stosowne dla podjętego obecnie dzieła, zebrałem z pozostawionych przez nich tu i ówdzie wiadomości i z rozległej przestrzeni ducha zerwałem kwiaty trafnych spostrzeżeń owych starodawnych pisarzy. Przez historyczne ujęcie przedmiotu będę zaś usiłował stworzyć zwartą całość, szczęśliwy, że wydobędę z zapomnienia chociaż nie wszystkich, to przecież co najznakomitszych apostołów Zbawiciela naszego, sukcesje w dziś jeszcze przesławnych Kościołach. Praca moja tym samym wyjdzie naprzeciw, jak mi się zdaje, nieodzownej potrzebie, jako że nie znam po dziś dzień żadnego pisarza kościelnego, który by ślęczał nad takim dziełem. Żywię również nadzieję, że będzie ono wielce pożyteczne dla miłośników wiedzy historycznej. Dlatego, aczkolwiek już dawniej w swej Wcielenia, w tym, że Słowo Przedwieczne stało się człowiekiem. Ekonomia więc, „dotycząca Zbawiciela i Pana naszego Jezusa, Chrystusa Bożego”, konkretnie oznacza wszystko, co się tyczy Jego ludzkiej natury. Otxovojua w stosunku do człowieczeństwa Chrystusowego jest tym samym, czym θεολογία w stosunku do Jego bóstwa. 

W Kronice zestawiłem krótki zarys tych zdarzeń, to przecież teraz zamierzam rozwinąć je w wyczerpującym opowiadaniu.

Rozpocznę zatem moje dzieło, jak powiedziałem, od przedmiotu niewątpliwie wznioślejszego i potężniejszego aniżeli wszystko, co ludzkie – od ekonomii i teologii Chrystusowej. Kto bowiem chce pisać dzieje nauki Kościoła, musi rozpocząć przede wszystkim od ekonomii samego Chrystusa, ponieważ z Niego wywodzimy nasze zaszczytne imię. Od ekonomii, która zawiera w sobie więcej boskości, niż to się wielu ludziom wydaje. Lecz w Chrystusie jest podwójna natura: jedna podobna do głowy naszego ciała, przez którą uznajemy w Nim Boga; druga natomiast więcej zbliżona jest do naszych nóg, przez którą przybrał dla naszego zbawienia postać ludzką, jak my podlegającą cierpieniom. A zatem dalsza rozprawa będzie pod każdym względem doskonała wówczas, jeśli całe dzieje Chrystusa rozpoczniemy od tego, co w Nim jest najgłówniejsze i najważniejsze. W ten sposób wykażemy zarazem starożytność chrześcijaństwa, jak i jego boską powagę tym, którzy je uważają za rzecz nową i obcą. 

By określić ród, godność, samą istotę i naturę Chrystusa, nie jest wystarczające żadne słowo, jak to już Duch Boży stwierdza w proroctwach: „Ród Jego, któż go przedstawi?”. 

Albowiem ani Ojca nikt nie poznał, tylko Syn, ani Syna nikt nigdy nie poznał tak, jak się należy, tylko sam Ojciec, który Go zrodził. To Światło jaśniejące przed istnieniem świata, tę Mądrość, przed wiekami rozumną i istotną, tego żywego i od początku przy Ojcu istniejącego Boga-Słowo, któż by Go oprócz Ojca mógł jasno pojmować? Jego, jedyną Bożą Latorośl, najpierwszą przed wszelkim stworzeniem i ukształceniem rzeczy widzialnych i niewidzialnych! Wojska niebieskiego, duchów nieśmiertelnych Naczelnego Wodza! Anioła Wielkiej Rady!. Sługę niewypowiedzianej myśli Ojcowskiej! Twórcę wszech rzeczy razem z Ojcem! Drugą po Ojcu całego świata Przyczynę! Syna Bożego, prawdziwego i jednorodzonego! Pana i Boga, i Króla wszelkich stworzeń! Jego, który panowanie i władzę razem z bóstwem i mocą, i chwałą wziął od Ojca! Tak mówi o Nim mistyczna teologia świętych ksiąg: 

„Na początku było Słowo. 
A Słowo było u Boga, 
A Bogiem było Słowo. 
Wszystko przez Nie się stało. 
A bez Niego nic się nie stało” (…) 

„Historia Kościoła. O męczennikach palestyńskich”

« 1 »

reklama

reklama

reklama